ďťż

Kiedy kształtuje się mój los ?

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

Ktoś kiedyś powiedział, że Twój los kształtuje się w momencie podejmowania decyzji. Kto się zgadza z tym twierdzeniem,a kto nie i dlaczego ?

próbując rozebrać to stwierdzenie to można zadać sobie pytanie - skąd on (ten kto to powiedział) wie, jak kształtuje się mój los i kiedy ? Los tu rozumiem trochę intuicyjnie - przyszłość, moje życie i związane z nim wydarzenia, jakieś sytuacje, no po prostu samo życie

Żyjemy sobie w 4 przestrzeniach życia - Etos, Bios, Agos, Los. Każda ta przestrzeń wpływa na moje decyzje (i każdego z nas), ale najważniejszy ten los, czy jesteśmy wobec niego bezradni ? da sie określić na ile mamy na niego wpływ ?



Etos, Bios, Agos, Los

mógłbyś przybliżyć mi znaczenia tych pojęć
Bios- biologiczny pęd życiowy. Z biosem związany jest instynkt, geny, popędy, namiętności. Nasze wyposażenie genetyczne, które na nas wpływa.

Etos - pod tym rozumie się społeczne wzorce zachowania, socjalizacja kształtująca jednotę(kultura, tradycja).

Agos - przyjmijmy, zę ludzie, którzy mają na nas wpływ, na nasze decyzje.

Ktoś kiedyś powiedział, że Twój los kształtuje się w momencie podejmowania decyzji.

Zgadzam się, z reguły masz cel dalekosiężny np. 5-cio latek chce być strażakiem. Oczywiście cel do którego zmierzasz dynamicznie się zmienia np. nie zdałeś egzaminu na wymarzone studia to zawsze masz wolny wybór:
Próbować jeszcze raz, czy też zmienić cel do którego dążysz.
Nawet jeśli zrezygnujesz ze studiów to dalej masz wolny wybór stawiając sobie kolejne cele. Nigdy nie jest tak że działasz chaotycznie, przed podjęciem decyzji musisz je przemyśleć. Oczywiście czasami przyszłe decyzje mogą być dla ciebie równie interesujące, nie wiesz jaką podjąć, wtedy możesz sobie rzucić monetą, co nie oznacza że nie miałeś możliwości wyboru - twój przyszły los kształtuje się w momencie podejmowania decyzji


Dziękuje Rafale za włączenie się do dyskusji

Skoro mój los kształtuje się od podejmowania moich decyzji to wynika z tego coś bardzo ważnego. twój przyszły los kształtuje się w momencie podejmowania decyzji - to zdanie zakłada, że to jak teraz żyje, to w jakim miejscu jestem w swoim życiu i co robię i kim jestem zależy tylko ode mnie. Prawda ? A ludzie przecież uwielbiają przerzucać odpowiedzialność za swoje życie "na zewnątrz" czy słusznie ? Lepiej żyć z myślą, że wszelkie niepowodzenia w życiu są wynikiem rzeczy, na które wpływu za bardzo nie mamy - dlaczego niektórzy tak myślą ?


A ludzie przecież uwielbiają przerzucać odpowiedzialność za swoje życie "na zewnątrz" czy słusznie ? Lepiej żyć z myślą, że wszelkie niepowodzenia w życiu są wynikiem rzeczy, na które wpływu za bardzo nie mamy - dlaczego niektórzy tak myślą ?

... ja do nich nie należę, wszystko co zrobiłem w przeszłości to moje decyzje, oczywiście nie wszystkie byłyby takie same gdybym mógł cofnąć czas, błędy popełnia każdy.
Otoczenie kształtuje naszą rzeczywistość co nie oznacza że nie mamy wolnej woli i nie wolno nam powiedzieć NIE, otoczeniu.

Dziękuje Rafale za włączenie się do dyskusji

Skoro mój los kształtuje się od podejmowania moich decyzji to wynika z tego coś bardzo ważnego. twój przyszły los kształtuje się w momencie podejmowania decyzji - to zdanie zakłada, że to jak teraz żyje, to w jakim miejscu jestem w swoim życiu i co robię i kim jestem zależy tylko ode mnie. Prawda ? A ludzie przecież uwielbiają przerzucać odpowiedzialność za swoje życie "na zewnątrz" czy słusznie ? Lepiej żyć z myślą, że wszelkie niepowodzenia w życiu są wynikiem rzeczy, na które wpływu za bardzo nie mamy - dlaczego niektórzy tak myślą ?


Wolną wolę z założenia każdy człowiek ma, jednak w praktyce wolna wola jest często ograniczona rożnymi czynnikami, nie jest tym czym nam się wydaje z pozoru.
Od dzieciństwa ów Bios ,Etos i Agos tworzą miraż komponując "ostateczną pieśń istnienia".
Ważne jest jaką rolę odgrywa każdy z tych czynników i jak bardzo jesteśmy na nie odporni lub nie
albo też jak bardzo chcemy je "wchłonąć".
Można mieć wysoki Bios , wiele talentów, siłę życiową a mimo to nie pokierować swoim życiem tak by wykorzystać to należycie lub też w jakimkolwiek stopniu.
Co więcej, mimo potencjału jaki się miało i ma ,upadać coraz niżej.
Szukając wyjaśnienia imamy się różnych powodów często błądząc w swych przypuszczeniach.
Istotne jest odszukanie w swej pamięci tych najważniejszych decyzji i przeanalizowanie ich.
Czym się kierowałam podejmując je, czy byłam ich świadoma i czy przewidziałam skutki?
Czasem podejmując jedną decyzję , wydającą nam się słuszną
dobrowolnie nakładamy na siebie ograniczenia, które pozornie dając korzyść
pogłębiają finalnie efekt upadku.
Można się nad tym nie zastanawiać, nie analizować ale jeśli w porę tego nie zrobimy
może okazać się że jest już za późno, że nasze życie nie jest nim de facto,
że nasza "wolna wola" pozostanie tylko abstrakcją i nią jedynie z nazwy.
W rzeczywistości zaś będzie ulepkiem tego, co nam wbito do głów i za pomocą jakiego młotka.
Odpowiedź na pytanie w tytule tematu:

dziś.
W pewnej mierze zgadzam się z schlevogt. Dość dojrzałą interpretację zagadnienia przedstawiła. Jednak silnie "psychologiczną" i bez głębszej analizy.
Ja mam nieco inną odpowiedź na tytułowe pytanie: ZAWSZE i cały czas.
Nie wiem, czy będę w stanie teraz wytłumaczyć w miarę prosto i przejrzyście dlaczego tak uważam. Pokrótce spróbuję jednak.
Otóż zacznijmy od tego, że jak już wspominałem w innych swoich wypowiedziach tutaj, przede wszystkim jesteśmy częścią Natury i podlegamy jej prawom. Tak więc na życie ludzkiej jednostki wpływają nie tylko warunki i okoliczności utworzone, świadomie lub mniej świadomie przez społeczeństwo, ale również prawa fizyki, chemii, biologii..
To, co teraz napisałem, jest może dość banalne- ale chcę w ten sposób zwrócić uwagę, w jak niewielkim stopniu na los jednostki wpływają jej "świadome" decyzje.
Poza tym- cóż znaczy świadome? Aby być czegoś w pełni świadomym, należy mieć o tym pełną wiedzę. A czy ktokolwiek, kiedykolwiek wie na dany temat wszystko i na pewno?
Gdy nie rozumiemy, ani nie jednoczymy się z naturą, której jesteśmy częścią, postępujemy amoralnie- wobec czego skutki takich działań są zawsze w jakimś stopniu szkodliwe dla nas samych, czasem również dla otoczenia.
Los kształtuje się dziś tym, którzy żyją tu i teraz, żyją DZIŚ.
Nie wszyscy jednak umieją tak żyć. Jedni są zawieszeni w przeszłości a inni żyją tym, co będzie nie dostrzegając tego co JEST.
Jeśli nie potrafi się żyć DZIŚ na nic zdadzą się analizy i szukanie wyjaśnień lub też przewidywanie skutków.
Zwykła strata czasu.

"Wolna wola" w świecie "cywilizowanym" nie ma racji bytu. Zawsze jest się bardziej lub mniej zniewolonym.
Prawdziwie wolne są dzikie zwierzęta żyjące każdą chwilą, uciekające przed zagrożeniami lub pięknie ginące w zębach drapieżnika.
Zwycięzcami te, które umierają ze starości po latach nieustannej, codziennej walki o przetrwanie.
Życie "tu i teraz" uważam raczej za pewien psychologiczny wybieg- aczkolwiek pomaga w życiu, choćby poprzez "odciążenie" mózgu z potrzeby przetwarzania zbyt dużej ilości danych, i w pewnym stopniu pozbawia nas części odpowiedzialności. Jednak tak naprawdę każdy ułamek sekundy należy zarówno do teraźniejszości, jak i do przeszłości oraz przyszłości- ponieważ dana chwila zależy silnie od uprzednich zdarzeń oraz ma wpływ na zdarzenia następne.
Zwierzęta mają jeszcze mniej "wolnej woli" niźli człowiek- ponieważ nie mają "narzędzi" do "zmieniania programu". Mówiąc obrazowo- np. silnie zależą i podlegają prostym zachowaniom poprzez instynkty.
A czemu niby śmierć w zębach drapieżnika jest piękna? Albo co zwyciężają te osobniki, które dłużej walczą o przetrwanie [Oprócz oczywiście dłuższego życia przepełnionego walką o przetrwanie]?
Zwyciężają te osobniki, które wygrały wszystko po drodze, podczas gdy każda kolejna bitwa była realną walką na śmierć i życie w świecie, w którym instynkt przetrwania jest najsilniejszy ze wszystkich a więc przetrwanie jest jakby największą wartością.
Śmierć w zębach drapieżnika jest w pewien sposób piękna- jedno staje się zwycięzcą , drugie przegranym tu i teraz w świecie nie rządzonym przez nic innego jak pierwotne instynkty i naturę.
One właśnie są jedynymi czynnikami zniewalającymi lub też wpływającymi na zwierzęta.
Człowiek poza instynktami , które niewątpliwie nim rządzą podlega wielu innym ograniczeniom.
No i każdy swego pana ma...tak się jakoś kręci świat...
Życie tu i teraz nie miało oznaczać braku odpowiedzialności za to, co było czy też będzie a umiejętność kreowania "jutra" w chwili która trwa a nie w planowaniu jutra ale od jutra- bo JUTRO zaczyna się DZIŚ.

Życie tu i teraz nie miało oznaczać braku odpowiedzialności za to, co było czy też będzie a umiejętność kreowania "jutra" w chwili która trwa a nie w planowaniu jutra ale od jutra- bo JUTRO zaczyna się DZIŚ. Z tym się zgadzam.
Natomiast co wygrywają osobniki, które przetrwają bardziej, niż inne- poza oczywistym przedłużeniem własnego życia, życia i ekspansji gatunku? Czy to jest największą wartością również dla człowieka [w końcu też gatunku zwierzęcia.]?
Niby nic ponadto z naszego punktu widzenia. One trwają przy życiu najdłużej jak to możliwe oddając tym samym cześć Naturze - tak bym to określiła może niezbyt trafnie ale czy coś innego posiadają jak życie i instynkty- Nic

Wartość życia człowieka ? Dla jednych życie jest bezcenne , dla innych nic nie warte. Wartość i wartości dla każdego mogą być inne ... w świecie zwierząt to kwestia stała one temu podlegają a ludzie je wyznaczają .
Choć czasem wychodzi to gorzej niż w świecie braci mniejszych ;)
Ja ująłbym to tak: różne gatunki zwierząt mają różnie "wydajne" narządy do kontaktu z Jaźnią Kosmosu [mam na myśli mózgi, układy nerwowe]- więc mogą zachowywać się i działać mniej lub bardziej ściśle wg "programu istnienia".
Zapewne tak , są i takie które mają instynkty samobójcze i destrukcyjne w zgodzie lub nie z Naturą ...ale znawcą w tym temacie nie jestem ...pisałam ogólnie w kwestii tematu wolnej woli- natomiast świat ludzi jest niewątpliwie bardziej skomplikowany i nieprzewidywalny no i ta "wolna wola" niby każdy ją ma a tak naprawdę w czystej formie nie ma jej prawie nikt.
Tyle na dziś ;)
Otóż wśród zwierząt nie ma instynktów samobójczych, ani destrukcyjnych- ponieważ są ograniczone prawie wyłącznie do "wykonywania programu natury".
Pełną wolną wolę ma tylko Kosmos. Żaden twór kosmosu [inaczej natury] nie może mieć równie wolnej woli, ponieważ byłby wtedy nim samym- byłby bogiem.
Ok - przyznam jeszcze na koniec rację ...Może nie instynkty a zachowania to byłoby lepsze określenie- w niezgodzie z programem natury lub pod wpływem czynników zewnętrznych , dezorientacji , stresu etc.
Wolna wola albo jest albo jej nie ma - wolne coś jest albo nie jest .
Jeśli "wolna wola" człowieka nie może być równie wolna więc nie istnieje coś takiego jak wolna wola człowieka a jedynie świadomy wybór- albo jakaś tam możliwość wyboru.



A naprawdę to jest tak, że organizmy się losują, te niesamobójcze dożywają rozmnażania, więc ich geny są reprezentowane częściej, stąd mylne przypuszczenie, że natura tak ZDECYDOWAŁA.
Brak śladów wolnej woli, czymkolwiek jest.
Natura decyduje niemal o wszystkim- choćby o tym, że istnieje coś takiego, jak geny..
Wolną wolę masz np. ty- bo gdybyś jej nie miał, nie pisałbyś tutaj w jakimkolwiek celu. Gdyby ludzie nie dostępowali choćby częściowej wolnej woli, byłoby wyłącznie dziełem "programu natury", że istniejesz w tej formie- równie dobrze mógłbyś być nieurodzony..
Natura decyduje niemal o wszystkim- choćby o tym, że istnieje coś takiego, jak geny..
Wolną wolę masz np. ty- bo gdybyś jej nie miał, nie pisałbyś tutaj w jakimkolwiek celu. Gdyby ludzie nie dostępowali choćby częściowej wolnej woli, byłoby wyłącznie dziełem "programu natury", że istniejesz w tej formie- równie dobrze mógłbyś być nieurodzony..
Natura nie decyduje. Natura losuje. To tylko błędne przypisanie naturze cech ludzkich, nic tego nie uzasadnia.
Nie masz dowodu, że mam wolną wolę. Mogę tu pisać jako zdeterminowany automat. I cóż by to zmieniło? I tak mnie nie czytasz uważnie i trollujesz.
Natura ZDECYDOWAŁA, że zaistnieje, że się przejawi. A potem faktycznie częściowo losuje- ale wg swego programu.
"zdeterminowany automat"? Błędnie przypisujesz maszynie emocje i cechy ludzkie? Czytam cię uważniej, niż chyba ktokolwiek tutaj- ty upierdliwy nudziarzu!
Nie, nie czytasz mnie uważniej niż ktokolwiek.

Ja już może zakończę próby wyjaśniania, że nie znając statystyki (prawda?) po prostu nie umiesz ocenić, które widoczne aspekty rzeczywistości są skutkami woli, a które są skutkami procesów losowych.

Zawsze można powiedzieć, że "ktoś tak chciał". Jako dziecko miałem wypadek rowerowy i mogę okłamywać ludzi na forum, że to rower tak zdecydował. To by więcej o mojej psychice mówiło niż o rowerze czy naturze.
To ty msz psychikę?? Wygląda na to, że tylko mały pseudonaukowy móżdżek, ściśnięty jak osobliwość czasoprzestrzenna.
Merytorycznie, jak widzę. Przynajmniej zgodziliśmy się w końcu, że argumentów innych niż agresja nie masz.
Argumenty mam- ale na pewno nie logiczne. Przynajmniej nie wystarczająco logiczne, jak dla ciebie.
Piszesz jakbyś chciał mieć rację, ale to rzeczywiście nie jest dla mnie argument wystarczający.
Gdy serwujesz tezę, na przykład "bóg to kosmos", ja mogę zaserwować inną, na przykład "bóg to nie kosmos".
Jeśli nie ma możliwości żadnej weryfikacji takich tez, nie ma możliwości odrzucenia czy sprawdzenia którejkolwiek, to możemy sobie takie tworzyć na tysiące. Tylko nie mówimy o czymś. Gdyby było cokolwiek doświadczanego, o czym byśmy mówili, to już nie wszystko moglibyśmy powiedzieć. A o tym, czego nie doświadczamy, mówmy cokolwiek, i tak nikt nie sprawdzi.

Gdy piszesz jakieś bzdurki, że prawda jest i jej nie ma, sprzeczności się mieszczą bez sprzeczności i inne takie, to oczywiście strzelasz tylko w stopę teorii. Jeśli to jest ten poziom rozmowy, to lepiej siedź niewygodnie i mrucz, bo rzucanie w ludzi nieudanymi paradoksami jest jeszcze dalej od buddyzmu niż mruczenie.
Oczywiście, że hipotezy na temat prawdziwej natury rzeczy, na temat boga nie są weryfikowalne- i nigdy nie będą. Gdybyśmy byli w stanie je weryfikować, musielibyśmy byś równi tej całej Naturze. Natomiast w pełni weryfikowalne nie jest nic. Nawet teorie matematyczne. Przykład z życia codziennego: twierdzenie, że jajko długo gotowane w chłopięcym moczu nie jest zdrowsze ani smaczniejsze, jest prawdziwe dla mnie i dla ciebie prawdopodobnie też; natomiast już nie dla wielu Chińczyków, którzy lubią jadać tak gotowane jajka i uważają je za zdrowsze.
A teraz przykład z matematyki: jak już chyba kilkukrotnie pisałem- teorie prawdziwe w przestrzeni euklidesowej nie są już prawdziwe choćby w przestrzeni Minkowskiego- wystarczy zmienić tzw. metrykę, czyli "wymyśleć" coś trochę innego, aby dostosować.. Albo siła ciążenia z teorii Newtona oraz siła grawitacji z teorii Einsteina- jedna "przyciąga", a druga "dociska"; a przecież to to samo zjawisko- lecz odmiennie opisane [również matematycznie], bo ktoś o tym "różnie pomyślał".
Nic nie wiem o takim gotowaniu jajek, zupełnie nie mam zdania w tej materii. Smak to ponadto rzecz gustu, a zdrowie to kwestia indywidualnych potrzeb organizmu, choć podejrzewam, że ludzi potrzebujących spożywania moczu jest niewielu.

Przykłady matematyczne mówią, że wymagasz od nich poprawności gdzie indziej.
Innymi słowy "mamo mamo ciocia nie może mieć na imię Aga, bo wujek nie ma na imię Aga". Tezy matematyki są poprawne, na gruncie przyjętych założeń nie znajdziesz kontrprzykładu.
Jeśli ponadto jakaś fizyczna rzeczywistość spełnia założenia twierdzeń matematycznych, to i wnioski będzie.

Problem pojawia się tam, gdzie ktoś próbuje włączyć element niejasny. Czyli przekonać innych, że np widzialna przestrzeń jest euklidesowa - a to nie jest teza matematyki, tylko metafizycznego bełkotu z okolic "kosmos to Bóg".
Podobnie nie ma dla cząstki w polu podstaw do odróżnienia, czy ją ciągnie czy pcha. Odmienność równań Newtona i Einsteina wynika z różnego stanu wiedzy, od którego wychodzili, przez to oczywiście różne wnioski mogli wyciągnąć. Inne mieli możliwości obserwacji, weryfikacji hipotez.
Natomiast jeśli gdzieś się mylili, to w metafizycznych interpretacjach.
Dorobek Newtona nie tylko jest aktualny, ale stanowi materiał na wyższe lata studiów. Rachunek różniczkowy i całkowy, w tym zastosowany bardzo intensywnie do fizyki, mechaniki, inżynierii wszelakiej.
A możesz mi powiedzieć, gdzie się uznaje za ważne czy choć warte wspominania teorie metafizyczne Newtona?

Podajesz mi parę przykładów rzekomych nieprawd matematycznych/fizycznych, ale jeśli w ogóle są to nieprawdy, to w miejscu metafizycznej interpretacji.
Tak Ptolemeusz, tak Kopernik, tak Kepler, Kant, Kartezjusz, tak Leibniz, Newton, Laplace, tak Einstein wreszcie, każdy z nich bywał omylny. I zawsze dotyczy to momentów, gdy gadali o woli Boga, sensie wszechświata i takich tam. A nie wtedy, gdy mówili o warunkach koniecznych istnienia rozwiązania równania różniczkowego.

A i tak nie wierzę, że dojdzie Ci to do istoty szarej.
malaavi, przypominasz mi człowieka z obecnego rządu naszego; nie dość, że upierasz się przy swoim, niezbyt starając się zrozumieć, co ktoś ma do przekazania, to jeszcze wytykasz innym własne przywary- patrz: "jakie wszędzie oszołomstwo!". Twój opór przed tolerancją dla moich hipotez wynika chyba głównie z tego, że mamy odmienne podejście do tematu. Otóż ty uważasz, że "Tezy matematyki są poprawne, na gruncie przyjętych założeń"- i tu się zgadzam; lecz ja sugeruję, że owe założenia mogą być niezgodne z rzeczywistością, z prawdziwą naturą rzeczy- i dość często są. Ponadto "Jeśli ponadto jakaś fizyczna rzeczywistość spełnia założenia twierdzeń matematycznych, to i wnioski będzie."- nieprawda; fizyczna rzeczywistość nie zależy absolutnie od ludzkich założeń matematycznych lub innych. To raczej te założenia próbują opisywać nieco znaną już i dostępną ludzkości część Natury, a wnioski na zasadzie ludzkiej logiki- która to również wcale nie musi być zgodna z naturalnymi zasadami funkcjonowania Kosmosu- "próbują" przewidzieć co MOŻE jeszcze wynikać z tego co już poznane. A może wynikać coś zupełnie innego, co ludziom się wydaje, że powinno- przykłady znajdziesz choćby w fizyce kwantowej.
"Odmienność równań Newtona i Einsteina wynika z różnego stanu wiedzy, od którego wychodzili, przez to oczywiście różne wnioski mogli wyciągnąć. Inne mieli możliwości obserwacji, weryfikacji hipotez." Za jakiś czas okaże się, że dostępne są jeszcze inne możliwości obserwacji i weryfikacji- i okaże się, iż Newton oraz Einstein mieli rację co najwyżej jedynie w pewnym przybliżeniu oraz dla warunków lokalnych i "zdeterminowanych redukcją przestrzeni fazowej".
I już na koniec, i trochę na marginesie: ja nie mam istoty szarej- zamiast niej mam istotę genialną.
Zgodność założeń z rzeczywistością to metafizyka. Zatem ja się zgadzam z tym, że metafizyka prowadzi do błędów w ogóle, a Ty mi pokazujesz, że metafizyka zastosowana do matematyki też prowadzi do błędów.

Tylko nie rozumiesz, bo starasz się tymi błędami obarczyć matematykę.

Poza tym dość wyraźnie nie rozumiesz terminu "spełniać założenia twierdzeń", zatem się nie odniosę, bo błądzisz jak Kubuś. Gdy tak wymieniłeś parę pojęć matematycznych to przez chwilę sądziłem, że może wiesz o czym mówisz i to nie są takie puste słowa, którymi się przerzucają filozofowie udając, że coś o matematyce wiedzą. Krótką chwilę.
"Zgodność założeń z rzeczywistością to metafizyka."?? Wobec tego gratuluję "odjechania" w kierunku świata idei platońskich, i "pierd***nia" rzeczywistości. Niech ci matematyka lekką będzie, bo na rzeczywistość to ty przyzwolenia nie dajesz.
Oczywiście, że metafizyka. ;) Ilością wulgaryzmów mnie nie przekonasz, że jest inaczej.

Mówiliśmy o matematyce. Matematycy tworzą różne zestawy założeń. Na ich gruncie tworzą teorię.
Jeśli ZAŁOŻY SIĘ, że wszechświat fizyczny te założenia spełnia (a nie znamy wszechświata fizycznego tak, jak znamy abstrakcyjne obiekty matematyczne), to opiera się dalsze rozumowanie na metafizycznym wmontowaniu takich założeń w świat. Gdzieś ktoś lupą czy spektroskopem te założenia w świecie odkrył? Nikt nie odkrył.
malaavi, matołku- bądź pochwalony jeszcze bardziej!
Tu się też z tobą zgodzę, lecz odwrotnie. To właśnie abstrakcyjne obiekty matematyczne są "metafizyką"- natomiast świat fizyczny gówno interesuje co jakiś człowieczek czy kilku sobie założyło; ten świat jest, jaki jest. Sam to właściwie powyżej napisałeś, a jednak wmawiasz sobie oraz innym, że jest odwrotnie. To nie problem świata, że nie pasuje do założeń i konstruktów matematycznych- to problem tych hipotez i teorii, że nie pasują do świata, oraz ich twórców.

Mówisz właśnie jak nieuk. Pochwal się jeszcze raz, że przestałeś się uczyć matematyki dawno już i swoje myślenie o matematyce opierasz na tym, jak bardzo jej nie znasz.

Dodam jeszcze, że słowa "abstrakcyjne" trochę nie rozumiesz.

Świat fizyczny natomiast bardzo mocno się trzyma matematyki. Gdyby ta matematyka była wytworem kilku ludzi, którzy sobie coś założyli, a świat nie był nią zainteresowany, trzymałby się dla żartu?
Obawiam się, że skali użyteczności matematyki w naukach przyrodniczych i ogromu matematyki w rzeczywistości fizycznej po prostu nie znasz, dlatego sobie tak rzucasz tezami. Nie bardzo mam z czym dyskutować.

I jeszcze raz powtórzę, choć raczej nie dojdzie. Matematyka nie ma na celu dopasowania czegoś do świata. Na razie to pisałem do ciebie ze 4-5 razy, no ale hormonalne wahania uniemożliwiają ci odbiór wiadomości od bystrzejszego i silniejszego samca.
Może tak kreskówkę oglądaj?
malaavi, dresiarzu! Wykształcony dresiarz, czyli ty- to coś o wiele gorszego, niż Tusk premierem.