polsk riksdag
Mam takie pytanie do kolegów ateistów:
czym można uzasadnić twierdzenie, że człowiek posiada godność, czyli że jego wartość wykracza poza odpowiednią wagowo ilość krowich placków zebranych z łąki?...
Chyba, że mówienie o godności człowieka stanowi nieporozumienie, więc nie ma sensu ludziom przypisywać takiego atrybutu?...
Niech "gatunkizm" polega na nieracjonalnym/nieuzasadnionym uznaniu gatunku własnego za wartościowy.
Przyjmij perspektywę o którą prosisz, ateistyczną, a następnie rozpraw się z gatunkizmem nie wartościując pozytywnie bawienia się w racjonalizm czy obiektywizm.
Pytasz "na jakiej podstawie", ja odpowiem "bo tak". I nie pozwolę tej mojej prostej odpowiedzi wartościować, bo z braku odniesienia do bytów wyższych, zgodnie z Twoją wolą pozbędę się większości wartości.
I co? Z braku odniesienia do bytów wyższych nie będziesz mógł zaatakować mojego zupełnie arbitralnego wyboru, co chce mieć za wartość. (Bo, na przykład, mnie to cieszy)
Niech "gatunkizm" polega na nieracjonalnym/nieuzasadnionym uznaniu gatunku własnego za wartościowy.
Przyjmij perspektywę o którą prosisz, ateistyczną, a następnie rozpraw się z gatunkizmem nie wartościując pozytywnie bawienia się w racjonalizm czy obiektywizm.
Pytasz "na jakiej podstawie", ja odpowiem "bo tak". I nie pozwolę tej mojej prostej odpowiedzi wartościować, bo z braku odniesienia do bytów wyższych, zgodnie z Twoją wolą pozbędę się większości wartości.
I co? Z braku odniesienia do bytów wyższych nie będziesz mógł zaatakować mojego zupełnie arbitralnego wyboru, co chce mieć za wartość. (Bo, na przykład, mnie to cieszy)
Ja nie chcę tu zbytnio atakować. Chcę wydusić od ludzi JAKIKOLWIEK ślad uzasadnienia dla dość powszechnego POCZUCIA (!). Bo wydaje mi się, że jednak nawet ateiści uważają człowieka za wartość. Jeśli nie w pełni świadomie, to jakoś tam podświadomie. Ponieważ zaś istotnym postulatem ateizmu jest posiadanie uzasadnienia dla własnych sądów, to drążę o to właśnie uzasadnienie.
Bo pośrednio widzę, że Twoja odpowiedź jest następująca:
Wartość człowiekowi można, z perspektywy ateizmu, nadać jedynie arbitralnie, nie będzie ona miała uzasadnienia.
Czy mam rację?
"wartościować można arbitralnie, nie będzie uzasadnienia" - owszem, ale zarazem:
"wartościować uzasadnienie można jedynie arbitralnie"
Prosisz o słowa. Słowa często się mijają ze światem, zwłaszcza jeśli trafisz na osobę rozpowszechniającą swoją ideologię. Usłyszysz zawsze najlepszą wersję, a czy o to chodzi? Pytasz, jak ludzie naprawdę uzasadniają, czy "jakie słowa potrafią wymyślić by się dobrze pokazać na forum"?
Wartościuje podmiot. My jesteśmy podmiotem, jeśli wartościujemy, to arbitralnie. Jeśli spytamy mądrzejszych od nas kosmitów, dostaniemy ich arbitralny wybór, a jeśli spytamy istoty wszechwiedzącej, dostaniemy wartościowanie obiektywne. Dlatego tak, z religii, która zakłada kontakt z obiektywnym systemem wartości, wynika silne wartościowanie, i tak, z ateizmu, który wyklucza kontakt, wynika jedynie arbitralne ustalenie systemu wartości. Jednocześnie jednak pamiętaj, że te podstawy nie dadzą się ocenić (każda religia doceni postawę "swoich", każdy ateista doceni swoją).
Pytasz "na jakiej podstawie", ja odpowiem "bo tak"
Istota twojej naukowości – bo tak i już. Od tego mamy rozum, aby wszystkie „bo tak” i „bo nie” wyjaśnić i wytłumaczyć. .
Marcin Kotasiński - po prostu nie zrozumiałeś fragmentu. Spytaj Michała, o czym był, albo kogoś innego z dostępem do rzeczywistości.
Wartościuje podmiot. My jesteśmy podmiotem, jeśli wartościujemy, to arbitralnie.
Każdy z ludzi dostrzega własne dobre emocje, które widzi jako niepowtarzalne, widzi je jako coś niezwykłego, wartość niezbywalną.
Czy chcesz zatem wartość, godność powiązać (w jakim stopniu) z niepowtarzalnością?
Ja widzę w tym dość ważny element. Bo w końcu to co powtarzalne, to co da się skopiować idealnie, nigdy (przynajmniej w ludzkiej hierarchii wartości) nie dorówna temu, co jest jedno jedyne, niepowtarzalne. Dlatego obraz Mona Lisa - oryginał jest praktycznie bezcenny, a wszystkie z taśmy identyczne egzemplarze maja wartość bardzo określoną.
Jednak w tle jawi się oczywiście kolejne pytanie: czy fakt niepowtarzalności już wystarczy?
I jeszcze jedno: w zasadzie uznaliśmy go arbitralnie, ale czy da się to jakoś uzasadnić?
Nie widzę żadnego wyjścia na zewnątrz. Jeśli wyjście jest, to znaczy, że w ogóle nie ma ograniczenia (gdy jesteś w pomieszczeniu, są ściany, a wyjścia są tylko miejscami, tam można otwierać lub zamykać. Ale nie szalej z tą analogią: albo istnieje wyjście, albo nie, nie wyobrażajmy sobie zazwyczaj zamkniętych drzwi, które magicznymi sposobami wyważamy.)
Nie widzę żadnego wyjścia na zewnątrz, krytykuję metafizykę. Nie mówię o tym, czego jeszcze nie poznano, być może się coś poznać uda ciekawego - po prostu nie stwierdzę wtedy, że jakąś granicę się przekroczyło, a tylko, że poznano to, co można było poznać.
Język nie ma jakiegoś pewnego punktu początkowego, od którego zaczyna się tworzyć konstrukcję. Jest zawieszony w próżni. Definiowanie jest jak budowanie anteny na stacji kosmicznej, uważam, że się przydaje, że antena musi być budowana odpowiednio, ale i tak całość konstrukcji pozostaje zawieszona bez oparcia. Dlatego nie bawię się w definiowanie podstawowych pojęć (trudniejszymi! ), tego się zrobić nie da, jest to bezcelowe. Staram się rozumieć doświadczenie.
Napisałem "my", ale podmiotowości żadnej innej istoty nie znam, nie wiem też, która osoba wartościuje, a która jedynie sprawia pozory. Dlatego nie zdefiniuję nieznanego przez nieznane (w żadnym kierunku).
...nie bawię się w definiowanie podstawowych pojęć (trudniejszymi! ), tego się zrobić nie da, jest to bezcelowe.
Trudność/łatwość jest pojęciem względnym. Dla jednego łatwiej jest wyprowadzić wzór, niż go spamiętać, dla kogoś innego - odwrotnie.
Ja widzę sens w poszukiwaniu powiązań elementów definicji z innymi znanymi obiektami w intelekcie. Nawet sformułowanie tego samego, ale już w innym języku, z innymi rozłożeniem akcentów, coś tam dokłada do naszego rozumienia.
Poza tym trudność ma swoje różne wymiary - np. złożoność, kłopot z pobyciem się jakichś tam atawizmów, naleciałości. Można mieć coś uzasadnionego większą złożonością, ale uzyskaną z relatywnie mało skomplikowanych elementów składowych, albo też "prostotę", za to powiązaną z głębią myślenia. Np. jak się dobrze w matematyce popracuje nad konwencjami i językiem, to układ setek równań liniowych można zapisać jednym "prostym" równaniem macierzowym. Tylko że zinterpretowanie owej "prostoty" wymaga z kolei zupełnie nowych umiejętności.
Jednocześnie jednak - dla kogoś, kto opanował stosowne umiejętności - coś trudnego, może okazać się naprawdę łatwe.
Nie twierdzę, że trudność/łatwość stosowania pojęcia jest obiektywną cechą pojęcia oderwaną od stosującej je osoby (bo w ogóle tylko wąska kategoria "wypowiedzi" daje się odciąć od osoby). Żaden jednak człowiek nie powinien chyba próbować zdefiniować tego, co mu łatwiej zrozumieć, przez to, co mu trudniej zrozumieć. ;)
widzisz jakieś "wyjście na zewnątrz" z owej pętli?
Czy chcesz zatem wartość, godność powiązać (w jakim stopniu) z niepowtarzalnością?
czy fakt niepowtarzalności już wystarczy?
uznaliśmy go arbitralnie, ale czy da się to jakoś uzasadnić?
Uznane jest obiektywnie przez wszystkich to, że Prawda jest najwyższą wartością. Tylko dlatego, że cały układ istnienia jest prawdziwy, to mamy możliwość zorientowania się w tym całym Istnieniu. Gdyby było to fałszywe to pogubilibyśmy się pośród różnych możliwości nie wiedząc, co jest Prawdą, a co nią nie jest. Idealizm uczuciowy jest równie jednoznaczny, gdyby nie Miłość np. rodzicielska, to które dziecko byłoby dobrze wykarmione, wyuczone, rozwinięte. Gdyby nie Miłość – wrażliwość jaką mamy wobec siebie i jaką wyrażamy w pojęciu humanizmu to, czy wydobylibyśmy się z barbarzyństwa?
Innymi słowy niepowtarzalność dotyczy Ideału (Prawdy, Miłości, Piękna, Sprawiedliwości, Mądrości i innych). Ideał jest Jeden, jest niepowtarzalny, a zarazem od pozostałej niepowtarzalności wyróżnia go jakość, jakość wyższa o większej użyteczności życiowej – chce się mieszkać lepiej niż gorzej – Czy to jest arbitralne? Arbitralność jest pozorna i naprawdę dotyczy błędnej oceny, błędu popełnianego z niewiedzy.
Malaavi definiuje się po to, aby wyjaśniać posiadane rozumienie, nie po to, aby utrudnić. Trudność niektórych definicji wynika z tego, że te definicje nie są ostateczne.
Uznane jest obiektywnie przez wszystkich to, że Prawda jest najwyższą wartością.
Malaavi definiuje się po to, aby wyjaśniać posiadane rozumienie, nie po to, aby utrudnić. Trudność niektórych definicji wynika z tego, że te definicje nie są ostateczne.
O tak, definicja jako gatunek ma przybliżać i precyzować. Definicja jako dzieło sztuki (przykłady podajesz w swoich tekstach setkami) swojej funkcji nie spełnia. Jest definicją zwana przez autora, pozostaje jednak bezużyteczna i śmieszna.
Uznane jest obiektywnie przez wszystkich to, że Prawda jest najwyższą wartością.
Malaavi definiuje się po to, aby wyjaśniać posiadane rozumienie, nie po to, aby utrudnić. Trudność niektórych definicji wynika z tego, że te definicje nie są ostateczne.
O tak, definicja jako gatunek ma przybliżać i precyzować. Definicja jako dzieło sztuki (czyli definicje twoje) swojej funkcji nie spełnia. Jest definicją zwana przez autora, pozostaje jednak bezużyteczna i śmieszna. Popisz jeszcze o Prawdzie, Świadomości, ale użyj w końcu kwantów, by to przedstawić niezrozumiale, niejasno, błędnie i śmiesznie. Obiecałeś coś stworzyć, a tu nuda straszna.
Nawiasem: przydałoby ci się zrozumienie świetnego tekstu "Niezwykle Szczególna Teoria Względności" (A. Dragan). Jeśli jednak planujesz coś jeszcze pisać o fizyce, to rób jak zwykle - pisz, zanim zrozumiesz. Z punktu widzenia największego Dobra (czy może Uciechy Niezmiernej) jest to wskazane.
Z głupcami dyskutuje tylko głupiec - znasz? Już ci to gdzieś pisałem. Dopóki nie uszanujesz mnie jako człowieka i rozmówcę bez względu na to czy mam rację w czymś czy mylę się, czy też ty mylisz się - masz rację, to nie dostaniesz ode mnie odpowiedzi jakie chcesz ani szacunku wobec ciebie, bo wyrażasz swoją wolę przez złość i brak grzeczności. Ja wyznaje najpierw grzeczność, bo to niezbędna podstawa czegokolwiek w tym rozmowy. Bez tego mamy gwałt zastraszanie, poniżenie, itp. a ja nie chcę uginać się pod takimi ludzkimi słabościami, szanuję ludzi silnych.
Spójrz na temat w jakim piszesz "GODNOŚĆ CZŁOWIEKA" - teraz wszystkim czytającym ten temat pokazujesz czym jest stan braku godności - ty nim jesteś.
Z głupcami dyskutuje tylko głupiec - znasz?
Już ci to gdzieś pisałem. Dopóki nie uszanujesz mnie jako człowieka i rozmówcę bez względu na to czy mam rację w czymś czy mylę się, czy też ty mylisz się - masz rację, to nie dostaniesz ode mnie odpowiedzi jakie chcesz ani szacunku wobec ciebie, bo wyrażasz swoją wolę przez złość i brak grzeczności.
Ja wyznaje najpierw grzeczność, bo to niezbędna podstawa czegokolwiek w tym rozmowy.
Jesteś pewien użycia dużego kwantyfikatora? Podstawa telewizora, podstawa kłótni, podstawa ciebie...
Z każdą chwilą dalszy jestem od katolicyzmu. Przekonanie, że ludzie mają coś z Boga jest zupełnie nieuzasadnione.
Z głupcem dyskutuje tylko głupiec.
czemu miałbyś być szanowany jako człowiek?
Dzieci Boże, też coś. Na pewno nie będę katolikiem, miałbym w taką głupotę wierzyć.
Edytowany, czyli oryginalnie pisałem ostrzej i trzeba sobie wyobrazić te wszystkie wyzwiska, które oddają prawdę, a których nie wolno mi pisać. ;)
Marcin Kotasiński - nie umiesz się zdecydować, czy jesteś uprzejmy i podchodzisz do ludzi z szacunkiem, czy mnie akurat wyzywasz. Dużo niekonsekwencji, będziesz miał rozstrój żołądka. Ja nie jestem grzeczny, ale kłamstwa i hipokryzji nie znoszę. To jakby trzy moje wady
Dalej piszesz, że wymagasz szacunku, bo jesteś bardzo próżny. Tak można streścić wypowiedź.
I na końcu o dowodach - dostałeś dowody, zamiast odpowiedzieć uznałeś, że przedstawienie ci ich było zbyt wielką nieuprzejmością i odpowiadać nie będziesz. Może skończ już gadkę, że wymagasz dowodów, a ludzie ich nie przedstawiają? Ciągle ktoś ci jasno wykazuje, że się mylisz, ale nie jesteś w stanie zrozumieć słowa pisanego. Ten przykład niezrozumienia z dzisiaj wywołał u mnie śmiech na głos. ;)
Wyjaśnień od ciebie nie chcę, tłumaczeń nie chcę. Nie chcę niczego niemożliwego.
---
Coraz bardziej żałosne wydaje mi się zakładanie, że jest się wartościowym przez samo człowieczeństwo. Rozumiem: prawdą się kierować, starać się coś poprawić. Ale wokoło tylko komunały, głoszenie nieprawd, religijna agitacja. Brr. Przez fakt bycia człowiekiem ma się na starcie MINUS, trzeba coś pokazać sobą, by mówić o godności.
Ja nie jestem grzeczny, zwłaszcza dla debili nie jestem
Wyjaśnień od ciebie nie chcę, tłumaczeń nie chcę
Więc przestań odpowiadać, nie potrafisz powstrzymać się tak jak z listami? Brakuje ci opanowania, to widać po twoich zachowaniach. Ja odpowiadam, bo coś chcę, ale dopiero jak mi to dasz, to ci o tym powiem.
Marcinie, twoje słowa niekoniecznie świadczą o tobie tak, jak byś chciał. Wynik jest tu nieco zbliżony do jakości twoich wywodów fizycznych.
Nie potrafisz mnie szanować, bo ja cię nie szanuję
Nie chcę, potrafię.
Widzisz malavi ty nad sobą nie panujesz, nie potrafisz powstrzymać się od nieodpowiadania mi, cały czas adorujesz mnie.
A może już potrafisz?
A odpowiesz na moje pytania, czy pozostaniesz szerzycielem własnej idei bez kontaktu ze światem?
Śmieszny jesteś malavi, nie. Grzeczność i szacunek poprzedzone „przepraszam” wtedy – tak. Za dużo narozrabiałeś, ale nawet nie o to chodzi, ale o to, że ty nadal żyjesz przekonaniem, że walczyć, obrażać, pomawiać jest słusznie, zmień swoją postawę, a to będzie widać w twoim sposobie wyrażania się.
Kotasiński - nie zrozumiałeś jeszcze, że to twoje teorie leżą nieuzasadnione, bo na pytania o uzasadnienie nie odpowiadasz?
widzisz jakieś "wyjście na zewnątrz" z owej pętli?
Ta pętla to samoświadomość, wyjściem ze świadomości świadomości jest wyższa świadomość świadomości, czyli kolejny akt samoświadomości w nieskończonym szeregu – gdyby odpowiedzieć merytorycznie. Samoświadomy podmiot wartościuje, aby wydobyć z Bytu dla bycia to, co jego bycie rozwija wyżej, idealniej.
"Wyższa świadomość", "idealny" to terminy, które fajnie brzmią, ale każdy może je rozumieć po swojemu. Dla wahabitów idealny świat polega na podporządkowaniu wszystkiego prawu koranicznemu, dla scjentystów byłby to świat opisywany przez naukę. Każdy może tworzyć więc własną hierarchię.
Dlatego ja poszukuję zasady, która nie wiązałaby się z tym co głosi grupa religijna, kulturowa, czy związana z jakąś ideologią, a jednocześnie dawałaby coś więcej niż nazwę.
Skoro miałoby to być więcej niż nazwa, to chyba forma wskazania na zależność, częściowo mechanizm wynikania, częściowo sposób percepcji. Tak jest w fizyce, gdzie wzór na siłę grawitacji wskazuje na wspólną przyczynę ruchu planet, komet, gwiazd, spadania meteorytów, opadów deszczu, czy wypływania bąbelków powietrza z wody. Szukam owej wspólnej przyczyny (może niekoniecznie "przyczyny" w normalnym znaczeniu, ale sposobu opisu), która wykreuje godność człowieka.
Na starcie widzę jeden trop - WOLNOŚĆ, powiązaną z niepowtarzalnością.
"Wyższa świadomość", "idealny" to terminy, które fajnie brzmią, ale każdy może je rozumieć po swojemu.
WOLNOŚĆ, powiązaną z niepowtarzalnością
Wolność to ideał jeśli jest Prawdą, to poprzedza ją Prawda, skoro jest Dobra, to poprzedza ją Miłość piszesz więc o Ideale w ogóle, a Ideał jest niepowtarzalny.
Ideologie odkształcają Ideał, bo w swoich poglądach razem mieszają cechy idealne z nieidealnymi, dlatego odpowiada to tylko wąskim grupom.
A mówiąc bezpośrednio – godność, to sytuacja kiedy podejmuje się i robi to, co należy zrobić i nie ucieka od tego.
Tylko godny człowiek ma odwagę, aby to zrobić, reszta ucieka i z podziwem patrzy na godnego. Ten, który ma odwagę ten właśnie ma wyższą świadomość powinności, tego co słuszne, co odpowiada, pasuje. Co tu jest niejasne Michale?
"Wyższa świadomość", "idealny" to terminy, które fajnie brzmią, ale każdy może je rozumieć po swojemu.
Wyjaśnij zatem jak je rozumiesz, bo uważam, że rozumiemy je tak samo, co okaże się kiedy odpowiesz.
Hehe... Nie tak szybko. Problem w tym, że ja ciągle nie jestem pewien co takie terminy dla mnie osobiście miałyby znaczyć. Naprawdę.
Dlatego pisałem o wolności, jako pewnej drodze do ideału, którą nakreśla sam Bóg. Dlatego Bóg, że tylko On jest w stanie "połapać się", nie pogubić w świecie, który nagle z doskonałego uporządkowania staje się tak bardzo indywidualny. I tylko On potrafi to docenić. Niższa inteligencja, w sposób absolutnie naturalny, będzie dążyła do opanowania (czytaj ograniczenia) owej wolności.
Dlatego zdaję sobie sprawę, że wiele (nie wiem, czy nie większość) ludzi wolność traktuje raczej jako zakałę świata - przecież jej idea kieruje się w stronę pewnego chaosu, braku uporządkowania wg jednolitych wzorców, a więc czegoś nieokreślonego. Trudno dążenie do chaosu (przynajmniej w pewnym sensie), widzieć jako dążenie do ideału. Czyż nie?...
Jeśli zaś chodzi o wyzszą idealną świadomość, to pewnie słuszną drogą wydaje się superinteligencja. Ale czy bycie jakimś gigakomputerem to ideał? Ja mam wątpliwości.
wolność traktuje raczej jako zakałę świata - przecież jej idea kieruje się w stronę pewnego chaosu
Trudno dążenie do chaosu (przynajmniej w pewnym sensie), widzieć jako dążenie do ideału. Czyż nie?...
idealną świadomość, to pewnie słuszną drogą wydaje się superinteligencja. Ale czy bycie jakimś gigakomputerem to ideał? Ja mam wątpliwości.
Za dużo fantastyki za mało realnego myślenia. Ideał świadomości, to absolutna uwaga (świadomość), stan niezmąconej koncentracji, bez gigakomputera.
...jeśli Wolność ma być czymś realnym, to musi być prawdziwa i opierać się musi na Prawdzie w ogóle jako poszanowaniu innych i czynieniu w ogóle tego, co naprawdę funkcjonuje. Jeśli ma być chciana, to musi być też dobra, odpowiednia do wrażliwości człowieka, musi odpowiadać Miłością jaką obdarza on siebie i musi odpowiadać wrażliwości – Miłości względem innych, aby nie była czymś, co tworzy sprzeczność we wspólnocie z nimi. W takim układzie Idealizmu gdzie Wolność występuje z Prawdą, Miłością, itd. Występuje już jako porządek nie chaos.
Wprowadzasz tu wiele wielkich słów. Mnie się one też podobają. Tyle, że granic przyporządkowanych im znaczeń mogę szukać jedynie "na czuja". Moim CHCIEJSTWEM mogę zakreślić sobie obraz tak, że mi się wszystko zgodzi, że będzie Prawda, Dobro, Wolność, Miłość itd. I wszystko będzie tu b. fajnie.
Problem w tym, że tak naprawdę nie sformułowałem JAK będzie.
Bo w rzeczywistości zagłębiam się tak w niesprecyzowaną "fajność" mojego światopoglądu, nie mówiąc nic konkretnie.
Nie zrozum mnie źle - nie krytykuję tych wartości. Jednak szukam większej precyzji porozumiewania się.
Bo np. uważam, ze Szatan też posługuje się prawdą. W jakimś sensie. Tzn. formalnie pewne rzeczy są faktami, zdarzeniami i Zło osobowe to wykorzysta. Jest prawda do zbawienia, ale może być też prawda do zatracenia. Podobnie jak wolność jest do zbawienia i zatracenia. Podobnie jak miłość, która może być niszcząca, trująca. Może być. Nie musi.
Uważam, że muszę gdzieś UWZGLĘDNIĆ BŁĄD, że w jakiejś konfiguracji dążenie do wolności jest niszczące i jakieś tam szukanie miłości, też prowadzi na manowce. Znam to z życia.
Tak masz rację, ale racja jest także wyżej. Zauważasz, że Ideał może wystąpić w swojej czystości i jako taki jest chciany – Prawda dawana bez skrępowania i z uprzejmością, serdeczność, itd. A potrafi też zostać użyty do niecnych celów, ażeby zwabić kogoś do fałszu. Tutaj też pojawia się światło w tunelu – jak to rozpoznać.
Owo „na czuja” to proces poznawania Ideału, a to rozwija się w całym życiu, bo w każdym doświadczeniu w całym życiu szukamy czegoś lepszego (idealniejszego) na czuja. W każdym doświadczeniu spotykamy Ideał zmieszany z czymś nieidealnym. Z tego wybieramy. Jeśli wybieramy „na czuja”, czyli w istocie to, co czujemy, że jest dla nas prawdziwe, dobre – odpowiednie. To wybieramy Ideał i udaje nam się ominąć to, co nieidealne, bo również „na czuja” widzimy, że występuje w tym jakiś fałsz, coś nieidealnego, co zasłania się Ideałem (imituje Ideał). Poprzez całe życie, które jest wielkim szeregiem doświadczeń stopniowo przez każde doświadczenie poznajemy to jak manifestuje się i czym jest Prawda, Miłość, Wolność, etc. i ludzie mówią tak jak ty „Znam to z życia”, co znaczy tyle, że z doświadczeń znam to jak łatwo można dać wyprowadzić się na manowce jeśli się nie uważa (niska świadomość(!)) i pozwala się zwieść pozorowi prawdziwość. Czemuś, co powierzchownie, na pierwszy rzut oka wygląda idealnie, ale kiedy zachowuje się podwyższoną uwagę i wgląda w doświadczenie to okazuje się, że siedzi za tym nie-idealne. W ten sposób konkretyzuje się przez życie to, co to jest ta niesprecyzowana „fajność”, „jak ma to być”, „na czuja”. Poznaje się i stopniowo uzyskuje wyższą świadomość, uczmy się po prostu w kolei doświadczeń. Tak Świadomość (Bóg) prowadzi nas przez życie do siebie, do poznania własnego Idealizmu, który już zna.
Jeśli wybieramy „na czuja”, czyli w istocie to, co czujemy, że jest dla nas prawdziwe, dobre – odpowiednie. To wybieramy Ideał i udaje nam się ominąć to, co nieidealne, bo również „na czuja” widzimy, że występuje w tym jakiś fałsz, coś nieidealnego, co zasłania się Ideałem (imituje Ideał).
Tu niedaleko jest dyskusja z naszym kolegą Zbyszkiem Tatanati - Świadkiem Jehowy. Ze sposobu wypowiadania się, z zaangażowania, czy ogólnie ze sposobu komunikacji oceniłbym, że Zbyszek jest szczery, tzn. faktycznie uważa przekonania swojej grupy religijnej za najlepsze możliwe. Na czuja i bez czuja będzie bronił wszystkich twierdzeń zesłanych mu przez Strażnicę.
Będzie bronił też samego autorytaryzmu owej Strażnicy, choć nie bardzo będzie umiał postawić granicę pomiędzy tym co swoje, a tym co wynikające z posłuszeństwa, z podległości autorytetom, które mają na niego wpływ.
Przeciwnik Zbyszka, zapewne też w poczuciu własnej racji i dążenia do Ideału, będzie miał w wielu sprawach dokładnie przeciwną opinię. Czy obie są (mogą być) słuszne?...
Bo mi wydaje się, że warto jednak owego "czuja" podeprzeć czymś dodatkowym.
Prawdziwe, słuszne, odpowiednie jest to, co sprawdza się praktycznie. Jeśli dokonasz decyzji i ona będzie „działać”, umożliwi ci lepsze życie i będzie taka dla innych, to sprawdzi się. Dlatego Michale ja nie praktykuję religii, ale Prawdę. W Prawdzie odkrywam też wrażliwość (Miłość), dlatego to praktykuję. Pozbawiam się symboliki religijnej, ceremonialności i innych formalizmów na rzecz tego, co dobrze funkcjonuje. Tego, co pozwala mi znaleźć ponadgraniczne porozumienie z każdym człowiekiem niezależnie od tego w co on sobie tam kiedyś uwierzył. Tu wkracza prawdomówność, serdeczność, uprzejmość, etc. o tych rzeczach mogę powiedzieć, że są i je wytłumaczyć. O innych mówię, że mogą być zależnie od ludzkich upodobań, od tego w co kto chce się bawić w życiu jeszcze.