ďťż

Razem czy osobno

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

Dlaczego życie obok siebie to męczarnia ? Zależy od kultury tych dwojga co nie ? Żyję w takim związku. Za dużo mamy do stracenia i dzieci też. On ma swoje życie po za domem ja swoje . W domu jest spokój, i tak jak być powinno . Śpimy osobno tłumacząc dzieciom że to dla higieny . Tak będzie już do końca, na bank. Jak i on tak i ja nie mamy zamiaru wiązać się z kimś na stałe. Z tego co wiem jego partnerka też nie chce stałego związku jak i mój Grzesiek też . Stało się.... gdzieś te uczucia które nas połączyły zapodziały się i co mieliśmy sobie piekło urządzać ? Bez sensu po co ? Na szczęście dogadaliśmy się i jest dobrze.


Nie jesteś odosobnionym przypadkiem, takich małżeństw gdy żyją nie z sobą lecz obok
jest wiele, jest męczarnia, więc najlepszym wyjściem byłby rozwód, tylko czasami
trudno podjąć decyzję z różnych powodów, ale trzeba, bo życie mamy jedno.
kim kolwiek jestes głupio piszesz i żle doradzasz.....sam miałem kryzys i wiem ze nawet jesli jedno chce a drugie nie to z czasem obydwoje dojda do ładu
to silniejsze zniszczy to słabsze psychicznie ?? o takim dogadaniu mówisz ?? od razu widac ze facet


JEŚLI MASZ PISAĆ TAKIE ŻENUJĄCE SWOJE PRZEMYŚLENIA TO NIE PISZ NIC ... JESTEM W TAKIM ZWIĄZKU I Z KAŻDYM DNIEM CORAZ BARDZIEJ NIENAWIDZĘ SWOJEJ ŻONY .... CZAS NICZEGO NIE LECZY I NIE ŁAGODZI A WRĘCZ PRZECIWNIE
Masz rację, czas działa jedynie na naszą niekorzyść, bo życie mija szybko a człowiek trwa w takim chorym związku, gdzie praktycznie nie ma już nic, ani wspólnych planów, zainteresowań, ani normalnych rozmów, ani miłości ani czułości, są za to ciągłe pretensje o każdy drobiazg, kłótnie i mijanie się bez słowa przez długie miesiące, być może jedyne co łączy to dzieci i wspólny majątek, więc może warto zdobyć się na odwagę i zakończyć coś co jest przyczyną naszego smutku, frustracji, rozczarowań, choćby po to by za kilka lat nie stać się osobą zgorzkniałą, bo niestety trwanie w takim związku do niczego dobrego nie prowadzi.
To co piszesz jest dla mnie przerażajace, bo tak trudno mi jest słuchac jask mój mąż po 40 latach ,mówiże mnie nienawidzi, bo sie żle ożenił i ja nie wiem co z tym zrobi,ć nie ruzumiem tego , nic złego mu nie zrobiłam, ale jestem ciągle o coś oskarżana i czuje sie przez niego dreczona. nie mam juz siły.
Nic bym nie zmieniła w twojej wypowiedzi oprócz jednego słowa MĘZA.Uśmiecham się,odpowiadam w miarę grzecznie i za plecami pokazuję palec w wymownym geście
U mnie jest podobnie tylko, że ja nienawidzę swojego męża, ale trudno zrobić ten pierwszy krok jak są dzieci, nawet jeśli są już dorosłe.
Jeżeli kryzys jest przejściowy to można spróbować ratować związek, ale jeżeli taki stan trwa latami to nie ma czego ratować, on i ona to tak naprawdę dwoje obcych sobie ludzi pod jednym dachem, na pokaz niby zgodne małżeństwo, to farsa.Taki związek lepiej zakończyć niż udawać,że wszystko jest ok.
jezeli żyjecie obok siebie, to sprawa prosta, znajdź sobie faceta i żyj dla siebie a dzieci w niczym nie przeszkadzają, kazde sobie tylko nie daj sie wykolegowac z majątkiem, znam przypadek z autopsji gdzie każde zyło sobie a po jego śmierci okazało sie że pieniądze zapisał kochance pomijajac dzieci i wnuki. Zadbaj o siebie!
Nie rozwodz sie czasem i nie zgadzaj na rozwód, bo każda forma rozwodu generuje podział majątku na połowę! Badź spokojna i twarda i cierpliwa. Nie płacz tylko sie módl. Różaniec codzienny czyni cuda. Nie takie szataństwo pokonała Matka Boża. Nie jesteś sama pamiętaj!
Widzę grupa wsparcia ogromna! Świetnie widać nie jesteśmy sami. Będę pewnie pisać to co większość z was ale i mnie dopadło to życie we dwoje a osobno. Ale nie - ja nie jestem samotna! mam cudowną córeczkę. i plany. i jestem za młoda żeby się poddawać związkowi z którym nie wiąże przyszłości. Bo co to niby za przyszłość. Nie rozmawiamy. Nie kochamy się. W zasadzie jedyne co nas łączy to wspólne mieszkanie i córeczka. On mówił że kocha i będzie o mnie walczył i na słowach poprzestał. Pewnie jest w tym wiele mojej winy. Bo wychodzę z założenia, że "do tanga trzeba dwojga". Nie obwiniam go. Ja po prostu jestem na etapie, że już nie chcę. Nawet życzę mu z całego serca żeby poznał jakąś fajną kobietę, z którą ułoży sobie życie. Będzie łatwiej przekonać go do rozwodu, bo jak na razie nic z tego. Opinia rodziny - no cóż. Też się boję tego ale TO MOJE ŻYCIE!!!!
Jestem po ślubie już 30 lat . Mam dwóch dorosłych synów. Oboje pracujemy i całkiem przyzwoicie nam się żyje . Wielkie uczucie już dawno wygasło , jesteśmy ze sobą bo się rozumiemy , wspieramy , mamy wspólne sprawy . Śpimy już od jakiegoś czasu oddzielnie , ale to wcale nie jest powodem do rozwodu . Seks jest ważny jak człowiek jest młody , później już trzeba brać pod uwagę inne sprawy. Przede wszystkim zdrowie . Jeżeli nie masz w partnerze przyjaciela to taki związek nie ma sensu , a przecież można sypiać z wrogiem i wtedy jest problem . Takie przykłady są wśród naszych znajomych i im należy współczuć . Jeżeli ludzie się rozumieją to dlaczego nie?
napewno nie razem bo to meczarnia a każdy prędzej czy później bedzie prowadzić podwójne życie. nie można małżeństwa traktować w kategoriach na dobre i zle...to sie juz zdewaluowało...nie ma wojny ludzie nie wracają z obozów koncentracyjnych...takie sytuacje potrzebne sa do tego by sie szanowac choc tez nie zawsze..bo wszystko zalezy od ludzi.
ja z moim lokatorem( mezem go nie nazwe) ojcem moich corek jestem pod jednym dachem moim rodzinnym.zyjemy jak pawel i gawel juz prawie 8 lat a ja teraz czekam na sprawe bo uwazam ze kazdy ma prawo do swojego zycia i lepiej sie rozejsc niz tkwic w dusznym ukladzie. i jestem dumna z tego ze po tylu latach zdecydowalam sie na to. do wszystkiego trzeba dojrzec. i jak zawsze wina lezy po srodku a kazda sytuacja jest indywidualna.