polsk riksdag
Zwolennicy wolnego rynku chcieliby aby jak najwięcej produktów do sprzedaży (najlepiej wszystko) było oferowane na zasadach wolnego rynku. Leki pewnie nie byłyby tu wyjątkiem. Ale jaki to ma sens?
- W interesie producenta jest sprzedaż jak największej ilości leku.
- W zgodzie z sensem stosowania leku jest oferowanie go WYŁĄCZNIE (!) osobom, które cierpią na określoną chorobę, którym ten lek pomaga. Stosowanie leku bez wskazań terapeutycznych, tak w ogóle, na wszelki wypadek jest szkodzeniem własnemu organizmowi, niezgodne z regułami sztuki. Bo przecież zdecydowana większość leków zaburza organizm, modyfikuje jakoś jego funkcjonowanie i jeśli zaburzy w zła stronę, to tylko zaszkodzi.
Tylko jak pogodzić te dwie sprzeczności?...
Przecież oczywistym jest, że farmaceutom opłaca się wcisnąć lek każdemu, kto się da na ów lek namówić. Czy z jego korzyścią, czy szkodą, to już mniej ważne. I widać to z resztą po reklamach farmaceutyków. Jak wykazują badania bardzo duża część z nich (tych reklamowanych) posiada efekt terapeutyczny na poziomie placebo. Ale interes się kręci.
Albo inny przykład - leczenie chorób przewlekłych. Mamy na rynku mnóstwo leków, które przynoszą przejściową ulgę, ale nie są w stanie wyleczyć choroby. Masz alergię, to sobie psiukniesz coś do nosa, łykniesz tabletką, ale to zadziała na krótko. Jakimś "dziwnym" trafem nie spotyka się leków, które pozwolą na stałe pozbyć się alergii, łuszczycy, nadciśnienia, czy wielu innych chorób. I myślę sobie tak, że nawet jeśli gdzieś kiedyś w jakimś laboratorium farmaceutycznym taki lek (do końca kończący chorobę) by powstał, to jest wielce wątpliwe, czy opuściłby to laboratorium. Wszak zwykle firma, która dokonała odkrycia ma już w swojej ofercie trzy inne leki, które świetnie dają zarobić, bo leczą na krótko i zaraz pacjent kupuj kolejną dawkę. Jak by się wyleczył, to by nie dał zarobić.
Czy warto zabijać kurę, co znosi złote jajka?... Skoro to pieniądz rządzi, a "chciwość jest dobra"?... A nawet gdyby jakaś mała firma miała wyprodukować taki lek, to czy biznesowo by się jej to opłaciło? Mam wątpliwości... Pacjenci nie będą się przecież domagać wprowadzenia na rynek specyfiku, o którym nie wiedzą. Więc niech sobie taki za dobrze leczący farmaceutyk pozostanie w zapomnieniu....
To naprawdę świetnie działa, bo mamy tysiące leków leczących tylko trochę i na chwilę, a niewiele leczących do końca. Czysta logika biznesowa.
I nie widać tu za bardzo wyjścia, rozwiązania w ramach wolnego rynku. Bo idea wolnego rynku nie zawiera w sobie mechanizmów, które racjonalizowałyby sprzedaż leków, żywności i innych produktów. Mamy ciągnięcie tylko w jedną stroną - w stronę "więcej", a nie "mądrzej". Dlatego najbardziej rozwinięte konsumpcyjnie społeczeństwa są jednocześnie największym siedliskiem chorób cywilizacyjnych, nałogów, marnotrawstwa.
Pewnie socjalizm nie jest tu też żadnym wyjściem. Ale podejście zdroworozsądkowe i racjonalizacja rynku owych dóbr, chyba by się przydało.
Chyba, ze nade wszystko postawimy rynkową ortodoksję i powiemy - niech nawet ludzie chorują, cierpią, czy umierają, ale ważniejsze jest, aby dystrybucja towarów opierała się wyłącznie na grze producent - konsument - cena. Tyle, że to nie wygląda na rozsądne podejście.
Cytat z prasy dotyczący problemu braku na rynku nowych antybiotyków, potrafiący zwalczyć współczesne, zmutowane bakterie.
Oto fragment jednego z artykułów w portalu Gazety:
[quote="Prasa"]Producentom się nie opłaca
Wydaje się, że nic innego, jak zjednoczyć siły i poszukać kolejnych, jeszcze lepszych leków. Tu jednak pojawia się problem. Producenci leków tracą zainteresowanie w odkrywaniu nowych antybiotyków, ponieważ jest to bardzo kosztowne i pracochłonne. Do tego produkcja antybiotyków jest mniej opłacalna, bo pacjent bierze je tylko przez kilka dni, a na przykład leki na serce - zwykle przez całe życie.[/quote]
Wspomniany problem bardzo dobrze ilustruje fundamentalny problem kapitalizmu - możliwość REALNEGO ZASPAKAJANIA LUDZKICH POTRZEB.
W teorii kapitalizm działa świetnie - ludzie mają potrzeby, przedsiębiorcy je zaspakajają. Jeśli jakaś potrzeba nie jest zaspokojona, to powinien (!) znaleźć się ktoś, kto te potrzeby zaspokoi. A jak będzie wolał zaspakajać potrzeby tylko na swój sposób. Nie jest tajemnicą, że najwięcej pieniędzy mają mają zwykle zdrowi i dynamiczni. Ich potrzeby będą więc zaspakajane w pierwszej kolejności. Jakie to będą potrzeby - głównie rozrywki, prestiżu, wszelkiej ludzkiej próżności. Potrzeba zabawy jest zatem najlepiej zaspakajana w kapitalizmie.
Z samej konstrukcji systemu z kolei ludzie słabsi, a więc ci którzy mają najbardziej rzeczywiste, podstawowe potrzeby - ochrony zdrowia, zachowania życia, walki o byt - ci, ludzie będą traktowani po macoszemu. Tak bo MUSI działać.
Dlatego ABSOLUTNIE NIEZBĘDNYM UZUPEŁNIENIEM KAPITALIZMU powinna być możliwie silna warstwa społeczna, solidarnościowa. Aby przynajmniej część ludzkiej aktywności z "potrzeb zabawy" przekierować na "potrzeby przetrwania i ludzkiego życia". Ostatecznie często przyda się ona nawet tym dynamicznym (gdy ich dynamizm się kiedyś zmniejszy), a na pewno przyda się większości ludzi. Tak więc twierdzenie, że na świecie jest źle, bo jest "za mało kapitalizmu", jest błędne do samego spodu. Kapitalizm jest potrzebny - owszem - ale....
w bardzo ściśle okreśłonych granicach.
A, że wielu spraw nie ma on szansy poprawnie rozwiązać, to jedynym wyjściem jest uzupełnienie mechanizmów sterowania aktywności ludzkiej w oparciu o zysk (kapitalizm) o mechanizmy oparte o rozsądek i poczucie dobra szerszej grupy ludzi (solidarność ludzka).
Oczywiście ktoś zawsze może powiedzieć, że dokonując ingerencji w stronę widocznych realnie potrzeb ludzi popsujemy "idealny mechanizm dostosowawczy" polegający na tym, że kto słabszy, ten odpada, a zostają tylko Ci sprawdzeni. Ale zdrowy rozsądek podpowiada, że w tym naszym świecie "sprawdzeni" i lepsi, to jakże często po prostu mniej przejmujący się innymi ludźmi i bardziej skupieni na sobie. Czy na pewno warto inwestować w rzeczywistość opartą o egoizm.
Czy chcemy świata nakierowanego przede wszystkim na zabawę najtwardszych, czy świata dla wszystkich?
To jest wybór światopoglądowy.