ďťż

1 maja - Notatki połamańca - Układ pierwszomajowy

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

Pierwszy Maja w Polsce odszedł chyba do lamusa.

Ale gdybym chciał iść na ten pochód, którego nie było, to by mi się i tak nie udało. Bo głównie leżę, na dodatek wcale nie w Warszawie. Zamiast pochodu mam więc przymusowo układ.

W tej sytuacji zachciało mi się znaczków pierwszomajowych. Ku mojemu zdumieniu, w moich starych klaserach znalazłem tylko dwa z napisem "Pierwszy Maja", a do tego kilka znaczków bez napisu, które mogłyby być znaczkami pierwszomajowymi:

Mogłyby, ale nie są. Według katalogu, te z NRD wydano w celu propagowania planu 5-letniego. A znaczek radziecki "Pokój światu" wypuszczono 26 marca. Uczciwie pierwszomajowe są więc tylko te dwa węgierskie. Ach, znów ten Budapeszt.

Tak to w klaserze pokazały się pustki zupełnie jak na polskich pierwszomajowych ulicach. Intrygujące odwzorowanie.

Intrygujące tym bardziej, że o ile w klaserze wiele jest obrazkowego, wirtualnego bogactwa, to poza klaserem nie odnosi człowiek wrażenia, że Polska jest krajem zamieszkałym wyłącznie przez bogatą klasę średnią. Czyżby propaganda wbijająca rodakom w mózgi, że wszystko co trąci lewicą i socjalizmem jest antypolskie, antykatolickie, totalitarystyczne i w ogóle zboczone, odniosła ostateczny sukces? Bo przecież aktywności ulicznej Polakom nie brakuje:
Muszę przyznać, że to robi wrażenie. Udało się doprowadzić do stanu, w którym w XXI wieku społeczeństwo daje się zorganizować wyłącznie wokół dążenia do celów albo bajkowych, albo osiągniętych, albo konfliktowych. Wykryć, kto dokonał zamachu, którego nie było, i ukarać tych zbrodniarzy. Zdobyć niepodległość dla Niepodległej, wywalczyć wolność prasy dla wolnej prasy. A dla dobra pacjentów, odmawiać im pomocy lekarskiej.

Jak widać, Polska przenosi się do rzeczywistości wirtualnej i są to przenosiny skuteczniejsze, niż te sprzed kilkudziesięciu lat:

          Coraz słuszniejsza pieśń pojechali się modlić. Faktycznie, rozwiązanie to dla niektórych zupełnie realne i docześnie optymalne.

          No tak się jakoś poukładało. A na układy nie ma rady.

          Choć może jednak?




    Pierwszy Maja w Polsce odszedł chyba do lamusa.
    (...)
    Świeto Ludzi Pracy w naszym umiłowanym kraju "zamordowali" sami....robotnicy. W ramach walki z systemem realnego socjalizmu (który ja nazywam socjalizmem nierealnym) 1-go Maja uznane zostało za święto komunistyczne, choć przecież jest to święto pracujących, a nie tylko pracujących komunistów. Co prawda to dziwne i niezrozumiałe, że w czasach "śmieciówek", bezrobocia, postępującej pauperyzacji niektórych grup społecznych te święto nadal traktowane jest po macoszemu. Ale to już wina samej lewicy - tej parlamentarnej, która nie potrafi tego wykorzystać i zorganizować porządnej manifestacji.

    Co prawda nie znam sie na filatelistyce, ale pogooglałem sobie trochę i rzeczywiście - mało jest znaczków pocztowych z motywem Święta Pracy.

    O ile nie dziwi mnie to jeśli chodzi o znaczki tzw. "wolnego świata", no bo jest to świeto skierowane raczej przeciwko kapitalizmowi i ogólniej wyzyskowi w imie liberalizmu - to już przez dziesięciolecia istnienia KDL-ów, aż nieprawdopodobne, że tak mało poczty poszczególnych krajów demoludu wypuściły znaczków o tej tematyce.
    Ano, zgadza się.

    Ciekawe też, że o ile w Warszawie nie było pochodu, o tyle na przykład był w Berlinie. Ale tu lewica istnieje i ma się nie najgorzej. Polska lewica dała się zniszczyć prawicowej propagandzie, co zdaje się zawdzięcza nie tylko antylewicowym kłamstwom, ale przede wszystkim zdumiewającej nieudolności swoich własnych przywódców.

    Jeśli o znaczki chodzi, to myślę, że to po prostu brak motywacji, żeby na znaczkach ilustrować co roku to samo święto, chociaż przymusowe to jednak i tak samo w sobie dość popularne. W czasach stalinowskich znaczki pierwszomajowe pokazywały się w demoludach prawie co roku (chociaż chyba akurat nie w ZSRR). Kiedy minął stalinizm, i znaczki przestały się praktycznie pokazywać. Ta węgierska seria z 1959 roku to jeden z ostatnich podrygów. W Europie, bo poza Europą Chiny, Kuba, Korea Północna, czy Wietnam Północny wałkowały temat niemal rok w rok, pewno na podobnych zasadach obowiązku partyjnego, co za czasów stalinizmu w europejskich demoludach.

    Tak wyglądał ostatni polski znaczek pierwszomajowy, z 1954 roku:
    Od końca lat 50-tych była już w europejskiej demoludowej filatelistyce pierwszomajowej zupełna plaża. Dopiero gdy zbliżała się setna rocznica, obudzili się trochę Rosjanie, a także Bułgarzy i Jugosłowianie:
    Wtedy też pojawiły się znaczki pierwszomajowe także w Zachodniej Europie, chyba po raz pierwszy:


    Regularnie wypuszczała znaczki pierwszomajowe Syria. To też dobrze wpasowuje w model obowiązkowej propagandy. Chyba najwięcej znaczków pierwszomajowych na świecie pochodzi właśnie z Syrii. Sporo też jest z innych krajów arabskich. Z Iranu i Iraku, z Libanu, z Afganistanu, także Egipt i Jemen Południowy mają co do dorzucenia. Pierwszomajowa Ameryka zaczyna sję zaś od Kuby i rozciąga się na północ, aż do Brazylii, Chile i Argentyny (po jednym znaczku widziałem). Jeden z dwóch pierwszych pierwszomajowy znaczków, o jakich wiem, pochodzi właśnie z Ameryki Południowej, z Wenezueli, rok 1938 (drugi jest z tego samego roku z Republiki Hiszpańskiej); ostatni zaś to znaczek kubański z roku 2014:
    Ameryka Południowa otwiera więc i jak na razie zamyka ten pochód. dnia Nie 17:00, 03 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
    Ogórkowa nie chciała brać udziału w uroczystosciach związanych z dniem 1 Maja.Chyba jednak baba przegięła. Jak się ktoś namuje za psa to powienien szczekać.



    Pierwszy Maja w Polsce odszedł chyba do lamusa.
    (...)
    Świeto Ludzi Pracy w naszym umiłowanym kraju "zamordowali" sami....robotnicy. W ramach walki z systemem realnego socjalizmu (który ja nazywam socjalizmem nierealnym) 1-go Maja uznane zostało za święto komunistyczne, choć przecież jest to święto pracujących, a nie tylko pracujących komunistów. Co prawda to dziwne i niezrozumiałe, że w czasach "śmieciówek", bezrobocia, postępującej pauperyzacji niektórych grup społecznych te święto nadal traktowane jest po macoszemu. Ale to już wina samej lewicy - tej parlamentarnej, która nie potrafi tego wykorzystać i zorganizować porządnej manifestacji.

    Co prawda nie znam sie na filatelistyce, ale pogooglałem sobie trochę i rzeczywiście - mało jest znaczków pocztowych z motywem Święta Pracy.

    O ile nie dziwi mnie to jeśli chodzi o znaczki tzw. "wolnego świata", no bo jest to świeto skierowane raczej przeciwko kapitalizmowi i ogólniej wyzyskowi w imie liberalizmu - to już przez dziesięciolecia istnienia KDL-ów, aż nieprawdopodobne, że tak mało poczty poszczególnych krajów demoludu wypuściły znaczków o tej tematyce.

    Masz dużo racji. To dlatego, że działacze robotniczy idą na przekupstwa.
    A dzisiaj każdy może mieć samochód wiec ja tego nie rozumiem!!
    Czy chodzi o ten lepszy samochód ?

    A gdyby to się nazywało Święto pracy? http://www.stamps.y0.pl/katalog/znaczki/1954/706.jpg
    To się już nazywa Święto Pracy, Semele.

    Prawicowej propagandzie to obojętne, dla nich ważne tylko, by kopać lewicę, bo to wygodny sposób na trzymanie się przy władzy bez potrzeby robienia czegokolwiek dla ludzi.

    Co do Ogórka, luziku, to jak widać jest jeszcze niedojrzały, choć już ładnie wygląda. No i bądź tu człowieku mądry 10 maja. Całe szczęście, że prezydent nie ma w Polsce zbyt wielkiej władzy.

    Ogórkowa nie chciała brać udziału w uroczystosciach związanych z dniem 1 Maja.Chyba jednak baba przegięła. Jak się ktoś namuje za psa to powienien szczekać.

    Nie głosuję na nią!

    To się już nazywa Święto Pracy, Semele.

    Prawicowej propagandzie to obojętne, dla nich ważne tylko, by kopać lewicę, bo to wygodny sposób na trzymanie się przy władzy bez potrzeby robienia czegokolwiek dla ludzi.

    Co do Ogórka, luziku, to jak widać jest jeszcze niedojrzały, choć już ładnie wygląda. No i bądź tu człowieku mądry 10 maja. Całe szczęście, że prezydent nie ma w Polsce zbyt wielkiej władzy.


    Kto ma w Polsce władzę??
    Kto ma w Polsce władzę?

    Z pewnością i na szczęście nie jest to jedna osoba ani jedna partia.

    Władzę ma ten, kto ustala prawa. Władzę ma ten, kto prawa interpretuje i egzekwuje. Władzę ma ten, kto kontroluje, jak prawo jest realizowane w praktyce. Władzę ma ten, kto ma wpływ na to, jakie konkretnie osoby będą do tych trzech grup należały. Władzę ma ten, kto posiada argumenty wpływające na decyzje tych, co są technicznie przy władzy.

    Władzę mają więc i posłowie, i senatorzy, i prokuratorzy, i sędziowie, i policjanci, i NIK, i wyborcy, i grupy nacisku. Jest tak w Polsce i jest tak w całym demokratycznym świecie. W niedemokratycznym zresztą również, tyle, że nie ma tam wyborców, a zamiast nich jest opinia publiczna, z którą sprawujący władzę muszą się w pewnym stopniu liczyć. Liczyć trzeba się z opinią tym mniej, im mniej jest demokracji. W całkowicie niedemokratycznym systemie stanowi ona zagrożenie tylko o tyle, o ile może wywołać ona rewolucję.
    A co, jeśli niemała część wyborców [opinii publicznej] nie kieruje się- z lenistwa i oportunizmu, bo nie śmiem pisać, iż z głupoty- własnymi wnioskami z RZCZYWISTYCH faktów, a raczej "łyka, jak durne pelikany" oficjalnie "słuszne" konkluzje i sugestie płynące z "publicznych" [w dużym cudzysłowie] massmediów, będących pod znacznym wpływem "grup trzymających władzę"? Czy Polacy znów czekają na "supermana", który wszystko zrobi i pozmienia za nich, bo samym im nie chce się myśleć samodzielnie i odpowiedzialnie, bo pomimo czasem "zrywów serc" są zbyt "umoczeni"- ekonomicznie i mentalnie- w tym "skurwiałym"- jak sami często go nazywają- systemie, w którym pseudodemokracją przykrywa się "rządy" oligopoli oraz ochlokracji na niższych [i nie tylko] szczeblach?
    Sam pamiętam jak moi rodzice- był taki okres- mocno wierzyli w takiego "supermana", elektryka ze stoczni. I co? Błysnął peleryną, po czym okrył się krasiwym szkarłatem. Wielkim długopisem nakreślił początek "grubej kreski (linii)". A przy Okrągłym Stole fortuna potoczyła się kołem i wróciła do tych, którzy już jej najwięcej posiadali- tak to z kołami bywa...

    Wykryć, kto dokonał zamachu, którego nie było, i ukarać tych zbrodniarzy. Zdobyć niepodległość dla Niepodległej, wywalczyć wolność prasy dla wolnej prasy. Skąd niby wiadomo, że nie było zamachu? Przecież wszystkie istotne dowody zostały zniszczone, przekłamane albo są u Ruskich. Co to za niepodległy kraj, naród, który jest kierowany dla interesów państw ościennych głównie i korporacji z nich się wywodzących? Nie mówiąc już o rosyjskim wywiadzie, do którego praktycznie należy nasz kontrwywiad. Albo "polskich obozach koncentracyjnych" z czasów WW2, które to sformułowanie propaguje również niemała część diaspory żydowskiej. Wolność prasy- tak, ale dla piszących "politycznie poprawnie".
    Śmiać się czy płakać? Większość czeka chyba na koniec...w miarę bezpieczna, bo z dala od Polski.
    Odpływa już ostatni statek stąd
    Nikt się potem nie zabierze, będzie lament i łamanie rąk
    Tak dzisiaj tu została zabita demokracja
    Jacyś ludzie wyrzucili ją do ubikacji
    Ta kraina to ruina, pies obdarty flaki żre
    Wiecznie zły menelich pragnie bić po twarzy mnie
    Bo nie jestem z tych stron, a to bardzo źle rokuje
    Jego wizji świata i ja zaraz to poczuję

    To nie moje są słowa
    A to legenda ludowa

    A to nie moje są słowa
    A to legenda ludowa

    Odlatuje już ostatni samolot z tych stron
    Każdy kto chce się zabrać ma zostawić swój dom
    Tak dzisiaj tu została zabita wolność słowa
    Duch jej ze strachu pod komodę się schował
    Mimo to za granicami nadal reklama sławna
    Przyjedź do nas - Twój samochód jest już tutaj od dawna
    Radykalna bandyterka rada sytuacją prawną
    To ich tylko dobra wola, że ciebie nie napadną

    To nie moje są słowa
    To legenda ludowa

    A to nie moje są słowa
    To legenda ludowa

    Odchodzi już ostatni mędrzec stąd
    Powietrze tu nieświeże i niezdrowy swąd
    Tak dzisiaj tu została zabita republika
    W pałacu soldateska sra na złotych nocnikach
    Odchodzi już ostatni sprawiedliwy stąd
    Nikt o tym nie wie nic bo i wiedzieć to skąd
    Zarosną te place i domy bardzo łatwo
    Jest tak przyjęte, że ostatni gasi światło
    Wciąż aktualne niestety.

    Wykryć, kto dokonał zamachu, którego nie było, i ukarać tych zbrodniarzy. Zdobyć niepodległość dla Niepodległej, wywalczyć wolność prasy dla wolnej prasy. Skąd niby wiadomo, że nie było zamachu?

    ....Śmiać się czy płakać?


    To nie Polska istnieje tylko teoretycznie, tylko naród polski<<<potrzebuje zdrowej, twardej dyktatury i dlatego właśnie nie mam na kogo głosować.



    Pamiętam również, jak w czasach kwitnącej wolności słowa, koleżanka wdała się w ostrą dyskusję z historyczką nadstawiając swoją "pierś niczym tarczę" w obronie w/w elektryka,
    w efekcie za cenę obniżonej oceny na świadectwie... pani bowiem dysponowała większym rozmiarem tarczy w obronie niejakiej UniiD.
    To była bardzo pouczająca lekcja

    Wykryć, kto dokonał zamachu, którego nie było, i ukarać tych zbrodniarzy.
    Skąd niby wiadomo, że nie było zamachu?
    Dzisiaj większym oszołomstwem jest wierzyć, że zamachu nie było niż 10.04.10 że był.
    Siedem to dobra liczba. Niech więc będzie siedem powodów, dla których uważanie, że był zamach, jest poddawaniem się propagandzie kłamstwa. Kolejność punktów jest przypadkowa, jak i sama liczba 7. W zasadzie każdy z nich z osobna wystarczy, żeby hipotezę zamachu odrzucić.
    Ale szanowni państwo mogą wybrać sobie dowolny punkt i skomentować, jeśli budzi on wątpliwości.

    1. Tego samolotu nie powinno być w tym czasie na tej wysokości. Pojawić się tam mógł jedynie na wyraźne polecenie urzędującego prezydenta Polski, znajdującego się właśnie na pokładzie. Bez takiego polecenia żaden zdrowy psychicznie pilot nie zdecydowałby się lądować w niebezpiecznych warunkach mając na pokładzie nawet tylko stu zwykłych pasażerów, a co dopiero pośród tej setki - kilkadziesiąt najważniejszych osób w państwie. I to wszystko tylko po to, żeby nikt nie powiedział potem, że prezydent niepodległej Polski zrobił tak, jak mu ruskie kazali.

    2. Przestępstw nie popełnia się bez powodu, a szczególnie takich przestępstw. Jedyną osobą zainteresowaną dokonaniem zamachu był j pozostaje niejaki Jarosław K., brat urzędującego wtedy prezydenta Lecha K. Tak się jednak składa, że znajduje się on poza kręgiem "podejrzanych". Sądzicie państwo, że pozostaje poza tym kręgiem dlatego, że to on nadzoruje "śledztwo" prowadzone przez "Komisję" niejakiego Macierewicza? Co więcej, Jarosław Kaczyński był dla Putina bardzo wygodnym prezydentem: jego antyrosyjskość i skłócanie Polski z sąsiadami przez próby prowadzenia mocarstwowej polityki to wspaniały osioł trojański w Unii Europejskiej.

    3. Wspomniana "komisja" wsławiła się wyłącznie wymyślaniem absurdalnych "dowodów", z których musiała się po kolei wycofywać lub spuszczać na nie zasłony milczenia. Co dowód to większa głupota, co ekspert to większy nieudacznik, co zarzut to większe kłamstwo układane jawnie pod ludzi nie mających bladego pojęcia o meritum.

    4. Wszystko, co zostało do tej pory zebrane i udokumentowane, pokazuje w spójny sposób, co się wtedy wydarzyło. Nie ma nawet śladu czegoś, na czym można by zaczepić racjonalną hipotezę o zamachu. Najwyraźniej dlatego wszystkie argumenty mające pokazać, że był zamach, są jakie są.

    5. Żeby przeprowadzić ten zamach z takim skutkiem, trzeba by być jasnowidzem przewidującym zarówno pogodę w dniu uroczystości jak i nieodpowiedzialne zachowanie się prezydenta Polski na pokładzie samolotu. I na dodatek, dokładny tor, na który samolot zboczy z korytarza i zbliży się do ziemi.

    6. Jeśli ktoś chciałby przeprowadzić zamach, kasując wiadomy samolot z wiadomymi pasażerami, zrobiłby to w bezpieczniejszy dla siebie sposób. Gdyby w grę zamieszany był Putin, samolot rozpadłby się w powietrzu już na terenie Polski. Gdyby zamieszany był Tusk, samolot rozpadłby się zapewne poza jej granicami, ale też wysoko w powietrzu. Zdetonowanie ładunku wybuchowego (lub ustrzelenie samolotu rakietą) przy podchodzeniu do lądowania to szczyt idiotyzmu, bo ułatwia to prowadzenie śledztwa: np. czarne skrzynki są łatwe do odnalezienia, ludzkie szczątki są bardziej kompletne i łatwiejsze do przebadania, podobnie szczątki samolotu. Skoro zaś zamachowcy mieli aż takie możliwości manipulowania przy samolocie, to w ogóle żadne materiały wybuchowe nie były konieczne. Wystarczyło sprokurować odpowiednie zmęczenie materiału. Fachowiec załatwi to tak, że samolot do żadnego lotniska już nie doleci.

    7. Jest taka zasada, że moc dowodów musi być porównywalna z ciężarem zarzutów. W sytuacji, gdy wszelkie argumenty za zamachem są poszlakami dziesiątego rzędu, opartymi na założeniu powszechnej zdrady, wszechobejmującego spisku (pomimo zakładanej przy tym krystalicznej uczciwości znacznej części osób mających teoretycznie możliwość uzyskania informacji o planach zamachowców), skomplikowanego zbiegu okoliczności, oraz poważnego niedomagania umysłowego organizatorów zamachu, i gdy z drugiej strony, wszystko, co się wydarzyło i jest znane (łącznie ze ślamazarnością śledztwa po obu stronach granicy), daje się bez żadnego problemu wyjaśnić bez najmniejszego odwoływania się do zamachu, przedstawianie hipotezy zamachu jako pewnika (i to ze wskazaniem na winnych) jest skrajnym oszołomstwem.

    Dzisiaj większym oszołomstwem jest wierzyć, że zamachu nie było niż 10.04.10 że był.
    To nie Polska istnieje tylko teoretycznie, tylko naród polski<<<potrzebuje zdrowej, twardej dyktatury i dlatego właśnie nie mam na kogo głosować.
    1. Tego samolotu nie powinno być w tym czasie na tej wysokości. Pojawić się tam mógł jedynie na wyraźne polecenie urzędującego prezydenta Polski, znajdującego się właśnie na pokładzie. Bez takiego polecenia żaden zdrowy psychicznie pilot nie zdecydowałby się lądować w niebezpiecznych warunkach mając na pokładzie nawet tylko stu zwykłych pasażerów, a co dopiero pośród tej setki - kilkadziesiąt najważniejszych osób w państwie. I to wszystko tylko po to, żeby nikt nie powiedział potem, że prezydent niepodległej Polski zrobił tak, jak mu ruskie kazali.
    2. Przestępstw nie popełnia się bez powodu, a szczególnie takich przestępstw. Jedyną osobą zainteresowaną dokonaniem zamachu był j pozostaje niejaki Jarosław K., brat urzędującego wtedy prezydenta Lecha K. Tak się jednak składa, że znajduje się on poza kręgiem "podejrzanych". Sądzicie państwo, że pozostaje poza tym kręgiem dlatego, że to on nadzoruje "śledztwo" prowadzone przez "Komisję" niejakiego Macierewicza? Co więcej, Jarosław Kaczyński był dla Putina bardzo wygodnym prezydentem: jego antyrosyjskość i skłócanie Polski z sąsiadami przez próby prowadzenia mocarstwowej polityki to wspaniały osioł trojański w Unii Europejskiej.
    3. Wspomniana "komisja" wsławiła się wyłącznie wymyślaniem absurdalnych "dowodów", z których musiała się po kolei wycofywać lub spuszczać na nie zasłony milczenia. Co dowód to większa głupota, co ekspert to większy nieudacznik, co zarzut to większe kłamstwo układane jawnie pod ludzi nie mających bladego pojęcia o meritum.
    4. Wszystko, co zostało do tej pory zebrane i udokumentowane, pokazuje w spójny sposób, co się wtedy wydarzyło. Nie ma nawet śladu czegoś, na czym można by zaczepić racjonalną hipotezę o zamachu. Najwyraźniej dlatego wszystkie argumenty mające pokazać, że był zamach, są jakie są.
    5. Żeby przeprowadzić ten zamach z takim skutkiem, trzeba by być jasnowidzem przewidującym zarówno pogodę w dniu uroczystości jak i nieodpowiedzialne zachowanie się prezydenta Polski na pokładzie samolotu. I na dodatek, dokładny tor, na który samolot zboczy z korytarza i zbliży się do ziemi.
    6. Jeśli ktoś chciałby przeprowadzić zamach, kasując wiadomy samolot z wiadomymi pasażerami, zrobiłby to w bezpieczniejszy dla siebie sposób. Gdyby w grę zamieszany był Putin, samolot rozpadłby się w powietrzu już na terenie Polski. Gdyby zamieszany był Tusk, samolot rozpadłby się zapewne poza jej granicami, ale też wysoko w powietrzu. Zdetonowanie ładunku wybuchowego (lub ustrzelenie samolotu rakietą) przy podchodzeniu do lądowania to szczyt idiotyzmu, bo ułatwia to prowadzenie śledztwa: np. czarne skrzynki są łatwe do odnalezienia, ludzkie szczątki są bardziej kompletne i łatwiejsze do przebadania, podobnie szczątki samolotu. Skoro zaś zamachowcy mieli aż takie możliwości manipulowania przy samolocie, to w ogóle żadne materiały wybuchowe nie były konieczne. Wystarczyło sprokurować odpowiednie zmęczenie materiału. Fachowiec załatwi to tak, że samolot do żadnego lotniska już nie doleci.
    7. Jest taka zasada, że moc dowodów musi być porównywalna z ciężarem zarzutów. W sytuacji, gdy wszelkie argumenty za zamachem są poszlakami dziesiątego rzędu, opartymi na założeniu powszechnej zdrady, wszechobejmującego spisku (pomimo zakładanej przy tym krystalicznej uczciwości znacznej części osób mających teoretycznie możliwość uzyskania informacji o planach zamachowców), skomplikowanego zbiegu okoliczności, oraz poważnego niedomagania umysłowego organizatorów zamachu, i gdy z drugiej strony, wszystko, co się wydarzyło i jest znane (łącznie ze ślamazarnością śledztwa po obu stronach granicy), daje się bez żadnego problemu wyjaśnić bez najmniejszego odwoływania się do zamachu, przedstawianie hipotezy zamachu jako pewnika (i to ze wskazaniem na winnych) jest skrajnym oszołomstwem. Wcale nie musiało chodzić ani o zdradę, ani o spisek. Zbiegi okoliczności bywają bardziej skomplikowane, niż można by przypuszczać. Raczej nikt nie sugerował żadnego niedomagania umysłowego ewentualnych organizatorów zamachu. Z jakich niby przesłanek wszystkie okoliczności zdarzenia są znane?- Patrz ad. pkt 4.
    Właśnie, dlaczego niby te śledztwa się tak ślamazarzą?
    Ja wcale nie przedstawiam hipotezy zamachu- a już na pewno nie, jako pewnik. Zastanawiam się raczej dlaczego skierowano samolot na takie "dzikie pole"? Dlaczego rozpadł się na tak wiele drobnych kawałków przy tak niewielkiej sile zderzenia z zupełnie małej wysokości? Dlaczego zginęli absolutnie wszyscy? Choć podobno niektórzy świadkowie- Rosjanie- słyszeli jeszcze nieliczne krzyki paru ofiar tuż po katastrofie. Dlaczego ciała były tak popalone, zniszczone? Dlaczego już chwilę po zdarzeniu pojawiło się na miejscu tak wiele służb rosyjskich? Dlaczego nie dopuszczały one dziennikarzy, ani właściwie nikogo, aby zbliżyli się do miejsca rozbicia samolotu? Dlaczego rekwirowały te służby wszelkie nagrania z miejsca? Dlaczego nie dopuszczano, szczególnie w pierwszym okresie, polskich specjalistów, śledczych, lekarzy do różnorakich pozostałości po katastrofie? Dlaczego Rosja dotąd nie udostępnia Polsce najważniejszego chyba dowodu: szczątków wraku? Dlaczego w Rosji pobliscy mieszkańcy miejsca zdarzenia w większości boją się o nim opowiadać?
    Można by jeszcze przynajmniej kilka takich "dlaczego". Ale już na koniec zapytam jeszcze: dlaczego polski rząd i służby zrobiły tak mało, by we własnym zakresie zbadać przyczyny i okoliczności tej katastrofy narodowej, a nie opierać się prawie wyłącznie na wnioskach z rosyjskiego "śledztwa" lub na szczątkowych i często pośrednich "dowodach"?
    Powyższy post napisałem ja, ale mnie wylogowało jakoś dziwnie w międzyczasie.

    1. Tego samolotu nie powinno być w tym czasie na tej wysokości. Pojawić się tam mógł jedynie na wyraźne polecenie urzędującego prezydenta Polski, znajdującego się właśnie na pokładzie. Bez takiego polecenia żaden zdrowy psychicznie pilot nie zdecydowałby się lądować w niebezpiecznych warunkach mając na pokładzie nawet tylko stu zwykłych pasażerów, a co dopiero pośród tej setki - kilkadziesiąt najważniejszych osób w państwie. I to wszystko tylko po to, żeby nikt nie powiedział potem, że prezydent niepodległej Polski zrobił tak, jak mu ruskie kazali.
    Takiego samolotu nie powinno tam być. Powinien być to samolot TYLKO dla prezydenta. A nie przepychanka o miejsce w jedynym samolocie "na usługach" rządu i prezydenta- jak dzieci w piaskownicy! Nie powinien być taki samolot również serwisowany w obcym kraju. To poniekąd Rosjanie przyczynili się do obrania tego "lotniska" [śmiech nazywać to lotniskiem]. A co do wysokości przy podejściu do lądowania- główny wpływ na to miały warunki pogodowe ale również chaotyczne i zmienne informacje z "wieży kontrolnej".
    Najwidoczniej nie zauważyłeś istoty tego argumentu. A polega ona na tym, że gdyby nie ewidentnie sprzeczny z wszelkimi fundamentalnymi zasadami zarówno zdrowego rozsądku jak i bezpieczeństwa państwa, samolot ten nigdy nie podszedłby do lądowania. Samolot pozwolenia na lądowanie nie dostał, wieża informowała o warunkach uniemożliwiających lądowanie, zostało to wszystko zignorowane. Gdyby na lotnisku przygotowano zamach i z góry upozorowano zderzenie z brzozą, to zamachowcy po pierwsze bagatelizowaliby niebezpieczeństwo w komunikatach wysyłanych z wieży. Nie podawaliby informacji chaotycznych, bo wiadomo, że po otrzymaniu czegoś takiego każdy normalny pilot samolotu wiozącego TAKI ładunek odszedłby na inne lotnisko - chyba, że ocenili, że mają do czynienia z idiotami, ale idiotami na takim stanowisku korzystniej jest grań, niż ich zabijać. A po drugie - zamachowcy musieliby być jasnowidzami i przewidzieć, w jakim kierunku samolot zostanie zniesiony na skutek niedokładnego podchodzenia w trudnych warunkach. Poprzednie ich przygotowania musiałyby wziąć przecież w łeb, samolot nie podchodził po właściwej ścieżce.

    Ergo, nie było żadnego zamachu.

    Można się dla ćwiczenia umysłu zastanawiać, skąd wzięły się te czy inne zjawiska związane z tym wydarzeniem. Ale to już zupełnie inna historia.

    A polega ona na tym, że gdyby nie ewidentnie sprzeczny z wszelkimi fundamentalnymi zasadami zarówno zdrowego rozsądku jak i bezpieczeństwa państwa, samolot ten nigdy nie podszedłby do lądowania.
    Samolot pozwolenia na lądowanie nie dostał, wieża informowała o warunkach uniemożliwiających lądowanie, zostało to wszystko zignorowane.
    Gdyby na lotnisku przygotowano zamach i z góry upozorowano zderzenie z brzozą, to zamachowcy po pierwsze bagatelizowaliby niebezpieczeństwo w komunikatach wysyłanych z wieży.
    Nie podawaliby informacji chaotycznych, bo wiadomo, że po otrzymaniu czegoś takiego każdy normalny pilot samolotu wiozącego TAKI ładunek odszedłby na inne lotnisko - chyba, że ocenili, że mają do czynienia z idiotami, ale idiotami na takim stanowisku korzystniej jest grań, niż ich zabijać.
    A po drugie - zamachowcy musieliby być jasnowidzami i przewidzieć, w jakim kierunku samolot zostanie zniesiony na skutek niedokładnego podchodzenia w trudnych warunkach. Poprzednie ich przygotowania musiałyby wziąć przecież w łeb, samolot nie podchodził po właściwej ścieżce. To jest bez znaczenia dla sytuacji np. wybuchu oparów paliwa lub detonacji ładunków wybuchowych.

    Ergo, NIE WIADOMO CZY nie było zamachu. Choć nie jest to też wielce prawdopodobne. W każdym razie nie byli winni jedynie piloci, ani Lech Kaczyński.



    Wybiorę więc pierwszy punkt i twoją nań odpowiedź:
    1. Tego samolotu nie powinno być w tym czasie na tej wysokości. Pojawić się tam mógł jedynie na wyraźne polecenie urzędującego prezydenta Polski, znajdującego się właśnie na pokładzie. Bez takiego polecenia żaden zdrowy psychicznie pilot nie zdecydowałby się lądować w niebezpiecznych warunkach mając na pokładzie nawet tylko stu zwykłych pasażerów, a co dopiero pośród tej setki - kilkadziesiąt najważniejszych osób w państwie. I to wszystko tylko po to, żeby nikt nie powiedział potem, że prezydent niepodległej Polski zrobił tak, jak mu ruskie kazali.

    Takiego samolotu nie powinno tam być. Powinien być to samolot TYLKO dla prezydenta. A nie przepychanka o miejsce w jedynym samolocie "na usługach" rządu i prezydenta- jak dzieci w piaskownicy! Nie powinien być taki samolot również serwisowany w obcym kraju. To poniekąd Rosjanie przyczynili się do obrania tego "lotniska" [śmiech nazywać to lotniskiem]. A co do wysokości przy podejściu do lądowania- główny wpływ na to miały warunki pogodowe ale również chaotyczne i zmienne informacje z "wieży kontrolnej".
    Najwidoczniej nie zauważyłeś istoty tego argumentu. A polega ona na tym, że gdyby nie ewidentnie sprzeczny z wszelkimi fundamentalnymi zasadami zarówno zdrowego rozsądku jak i bezpieczeństwa państwa, samolot ten nigdy nie podszedłby do lądowania. Samolot pozwolenia na lądowanie nie dostał, wieża informowała o warunkach uniemożliwiających lądowanie, zostało to wszystko zignorowane. Gdyby na lotnisku przygotowano zamach i z góry upozorowano zderzenie z brzozą, to zamachowcy po pierwsze bagatelizowaliby niebezpieczeństwo w komunikatach wysyłanych z wieży. Nie podawaliby informacji chaotycznych, bo wiadomo, że po otrzymaniu czegoś takiego każdy normalny pilot samolotu wiozącego TAKI ładunek odszedłby na inne lotnisko - chyba, że ocenili, że mają do czynienia z idiotami, ale idiotami na takim stanowisku korzystniej jest grań, niż ich zabijać. A po drugie - zamachowcy musieliby być jasnowidzami i przewidzieć, w jakim kierunku samolot zostanie zniesiony na skutek niedokładnego podchodzenia w trudnych warunkach. Poprzednie ich przygotowania musiałyby wziąć przecież w łeb, samolot nie podchodził po właściwej ścieżce.
    Dzisiaj większym oszołomstwem jest wierzyć, że zamachu nie było niż 10.04.10 że był. To zbyt poważne zdarzenie było, żeby podpierać się wyłącznie wiarą....
    Ergo, nie było żadnego zamachu.

    W sprawach jak wyżej zbyt poważnych i zbyt zagmatwanych, osobiście wystarcza mi uzyskanie własnej wiary lub niewiary - po przejrzeniu archiwalnych zapisków na skrzynce, nastąpiło to niedługo po tym, jak zabili Leppera i nie zakładam zmiany frontu.
    Dyskutując na temat Smoleńska, można się bawić w nieskończoność w Macierewicza i antyMacierewicza....a tu czekać trza aż ktoś zechce zostać bohaterem i ujawni jakiś FAKT.

    1. Tego samolotu nie powinno być w tym czasie na tej wysokości.
    Tego samolotu nie powinno tam być - no pewnie, bo szczątki "bohaterów"* powinny trafić do kraju po ekshumacji,
    wyraźnie raczej napisałem, iż nie uważam, aby istniały "twarde" przesłanki do takiego wnioskowania. Jednak a propos tamtej katastrofy i okoliczności jej towarzyszących istnieje wciąż wiele zdarzeń i aspektów niewyjaśnionych.
    samolot ten nigdy nie podszedłby do lądowania.
    Nigdy? Zawisnąłby w powietrzu na wieczność??
    Poleciałby na inne lotnisko.

    Co zamyka sprawę; resztę swoich dywagacji budujesz bowiem, jak rozumiem, na błędnym mniemaniu, że samolot ten musiał lądować w Smoleńsku. Nie musiał, nie powinien, nie wolno mu było, lądował wyłącznie dlatego, że wymagała tego ideologia rozpoczynającej się właśnie kampanii prezydenckiej urzędującego prezydenta RP, niejakego Lecha K.

    1. Tego samolotu nie powinno być w tym czasie na tej wysokości.
    Tego samolotu nie powinno tam być - no pewnie, bo szczątki "bohaterów"* powinny trafić do kraju po ekshumacji,
    Pewno zauważyłaś, że mówisz o czymś zupełnie innym, nie odpowiadając ani słowem na argument, o którym mowa?

    "Tego samolotu nie powinno być w tym czasie na tej wysokości"+"Takiego samolotu nie powinno tam być" nasunęło mi myśl, że Tego samolotu w ogóle nie powinno tam być.
    Więc chyba zauważyłam, że mówię o czymś zupełnie innym.
    Tak, Janelle. A skoro to była najważniejsza twoja myśl, to jak rozumiem, zgadzasz się już, że hipoteza zamachu smoleńskiego jest absurdalna?
    Absurdalne to jest myśleć, ze Rosjanie coś wyjaśnią- szczególnie dla Polaków. "Biez poł litra nie razbieriosz."
    Ależ im teraz w ogóle zależy na tym, żeby wzmocnić PiS z jego Macierewiczem. To osłabia i Polskę i Europę, oraz pięknie pokazuje Rosjanom, że trzeba stać za Putinem, bo wokół są same hieny. Takiego osła trojańskiego w EU, jak Polska z PiSem, to ze świecą szukać!

    Ależ im teraz w ogóle zależy na tym, żeby wzmocnić PiS z jego Macierewiczem. To osłabia i Polskę i Europę, oraz pięknie pokazuje Rosjanom, że trzeba stać za Putinem, bo wokół są same hieny. Takiego osła trojańskiego w EU, jak Polska z PiSem, to ze świecą szukać! A to dopiero pokrętna teoria spiskowa. A do L. Kaczyńskiego podczas wizyty w Gruzji to zapewne sam Sarkozy kazał strzelać...
    A gdzież tu teoria spiskowa. To po prostu stwierdzenie faktu, że jest taki interes.

    Jeśli zaś o Gruzję chodzi, to do idioty pakującego się na linię frontu strzelają zazwyczaj ze strony przeciwnej. Obojętne, czy wygląda on na prezydenta czy nie. Z takiej odległości zresztą trudno rozpoznać. Bo wiesz, wybitna wielkość pana LK to nie była jego cecha fizyczna. dnia Nie 18:48, 17 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz

    gdzież tu teoria spiskowa. To po prostu stwierdzenie faktu, że jest taki interes.
    Jeśli zaś o Gruzję chodzi, to do idioty pakującego się na linię frontu strzelają zazwyczaj ze strony przeciwnej. Obojętne, czy wygląda on na prezydenta czy nie. Z takiej odległości zresztą trudno rozpoznać. Bo wiesz, wybitna wielkość pana LK to nie była jego cecha fizyczna. Tyle, że ten akurat snajper wiedział konkretnie kogo ma zlikwidować. A odległość nie była wielka, bo choćby B. Komorowski się wyraził, iż z takiej odległości to ślepy powinien trafić [co, tak na marginesie, świadczy o podejściu obecnego prezydenta do sytuacji i osoby L. Kaczyńskiego]. Poza tym to nie było na linii frontu, i z daleka było widać, że jedzie kolumna dyplomatyczna z ochroną [choć niezbyt wielką], a nie wróg.
    Polityka PiS-u to przez cały czas stawanie okoniem wszystkim wokoło (z Rosją włącznie), żeby tylko wyborca widział jak na dłoni, z jakimi to patriotami ma do czynienia. Ruskie są złe, Niemcy są źli, Litwini są źli - chyba tylko Ukraińcy są dobrzy, bo mają Ruskich na karku, a wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem.

    A snajper? Jeśli idiota wyjeżdża tam, gdzie snajperzy bywają, to snajper strzela w idiotę. Szczególnie, jeśli idiota popisuje się flagą dyplomatyczną. Bo jak wiadomo, przyjaciel naszego wroga jest naszym wrogiem. Każdy prezydent z odrobiną nie tylko oleju w głowie, lecz chociażby odrobiną odpowiedzialności za własny kraj, trzymałby się z daleka od takich miejsc. Martwych bohaterów mamy dość. Gigantycznych awantur międzynarodowych - także.

    Dodaj do tego także wiedzę (a nie wiarę), że wyszkolony snajper - a takich Ruskim nie brakuje - nie pudłuje w warunkach znacznie trudniejszych, niż takich w których "nawet ślepy by trafił". Strzelał więc nie celowo ustawiony tam przez wrednych ruskich zamachowiec, ale jakiś przypadkowy żołdak. Proste, ale z jakichś powodów trudne do pojęcia... dnia Pon 22:11, 18 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz

    Polityka PiS-u to przez cały czas stawanie okoniem wszystkim wokoło (z Rosją włącznie), żeby tylko wyborca widział jak na dłoni, z jakimi to patriotami ma do czynienia. Ruskie są złe, Niemcy są źli, Litwini są źli - chyba tylko Ukraińcy są dobrzy, bo mają Ruskich na karku, a wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem.
    A snajper? Jeśli idiota wyjeżdża tam, gdzie snajperzy bywają, to snajper strzela w idiotę. Szczególnie, jeśli idiota popisuje się flagą dyplomatyczną. Bo jak wiadomo, przyjaciel naszego wroga jest naszym wrogiem. Każdy prezydent z odrobiną nie tylko oleju w głowie, lecz chociażby odrobiną odpowiedzialności za własny kraj, trzymałby się z daleka od takich miejsc. Martwych bohaterów mamy dość. Gigantycznych awantur międzynarodowych - także.
    Dodaj do tego także wiedzę (a nie wiarę), że wyszkolony snajper - a takich Ruskim nie brakuje - nie pudłuje w warunkach znacznie trudniejszych, niż takich w których "nawet ślepy by trafił". Strzelał więc nie celowo ustawiony tam przez wrednych ruskich zamachowiec, ale jakiś przypadkowy żołdak. Proste, ale z jakichś powodów trudne do pojęcia... Z tym się zgodzę. Może nawet nie był to żołnierz rosyjski, albo w ogóle nie był żołnierzem. Co jednak nie oznacza, że Kaczyński niepotrzebnie i głupio się "wystawiał" na strzały- raczej nie miał fartu. I jednak komuś [nie koniecznie Rosji] chodziło o likwidację polskiego prezydenta, albo przynajmniej o napędzenie mu stracha. Nie był to zupełnie przypadkowy strzał do przypadkowej osoby.

    Piotr Rokubungi
    Jeśli ktoś widzi polski interes w tym, żeby udzielni władcy IV Rzplitej mogli robić co im się żywnie podoba i grać na nacjonalistycznych uczuciach Polaków, aby umocnić się przy władzy, to masz rację - polityka PiSu to dawanie odporu próbom osłabiania polskiego interesu.

    Tyle, że nie na tym polski interes polega. I nie na tym polega suwerenność państwa.

    Co do Gruzji i idioty: idiotą jest, kto wystawia prezydenta własnego kraju na ostrzał. Nawet, jeśli wystawiającym jest sam prezydent.

    Rosja Polsce zagraża tylko w propagandzie POPiSowej. Bo pod tym względem obie partie mają interes wspólny. Obie odwołują się do nacjonalizmu i do rusofobii. Tyle, że PiS jest pod tym względem znacznie bardziej ekspresywny i zdecydowany.

    A jak ktoś chce, to zawsze może wierzyć, że strzelano nieprzypadkowo.

    Mnie też z pewnością pisowcy podłożyli dziurę na drodze, żebym się wyłożył na rowerze, za karę za to, że ich nie kocham. Ach, jak taka wiara podnosi poczucie własnej wartości! dnia Śro 16:00, 20 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz

    Jeśli ktoś widzi polski interes w tym, żeby udzielni władcy IV Rzplitej mogli robić co im się żywnie podoba i grać na nacjonalistycznych uczuciach Polaków, aby umocnić się przy władzy, to masz rację - polityka PiSu to dawanie odporu próbom osłabiania polskiego interesu.
    Co do Gruzji i idioty: idiotą jest, kto wystawia prezydenta własnego kraju na ostrzał. Nawet, jeśli wystawiającym jest sam prezydent.
    Rosja Polsce zagraża tylko w propagandzie POPiSowej. Bo pod tym względem obie partie mają interes wspólny. Obie odwołują się do nacjonalizmu i do rusofobii. Tyle, że PiS jest pod tym względem znacznie bardziej ekspresywny i zdecydowany. Hahaha! Jeśli na poważnie to napisałeś, to co najmniej masz zaawansowany homo sovieticus! No, się kurna nie pogrążaj w tak poprzekręcanej ocenie rzeczywistości! Nie skomentuję tego więcej, bo brak słów. PO nacjonalistyczne i rusofobiczne! Buahaha! A świstak siedzi i w papierki zawija..fioletową krowę.

    A dziurę na drodze to ci sam Kosmos "podłożył", a nie "Pisiory".
    Cóż, możemy się wzajemnie obrzucać widzimisiami. Jak to jednak działa w praktyce, widać nie tylko z samych działań dyplomacji, ale również z reakcji publiki w Polsce.

    Dziwi mnie trochę, że nie odróżniasz wychodzenia z domu od wchodzenia pod lufy snajpera.

    Co do homo sovieticusa: cóż, staram się ciebie nie obrażać, więc nie odpowiem podobną obelgą. Widocznie dla ciebie Putin to ZSRR ("homo sovieticus"), tradycyjne czołgi w Dzień Zwycięstwa w Moskwie to groźba wymierzona w Polskę (Komorowski o defiladzie), wojna domowa na Ukrainie ma skończyć się podbojem Polski przez Rosję (Komorowski, że wojna nigdy nie była tak blisko, a miliardy wydane na rakiety i helikoptery to reakcja na zagrożenie ze strony Madagaskaru. Itd, itp.

    I PO i PiS są antyrosyjskie i nacjonalistyczne, bo taka jest większość polskiego społeczeństwa, co obie partie (i nie tylko one) starają się jeszcze bardziej wzmocnić, wychowując w szkole i w przedszkolu dzieci i młodzież w duchu tak zwanego patriotyzmu. Który to duch sprowadza się głównie do wbijania dzieciom w głowy bzdur na temat historii ich własnego kraju. Zupełnie jak za czasów PRL, tyle, że w innym kierunku i że teraz jednak mamy wolność - za to, że ktoś postawi się okoniem, nie grozi wyrzucenie ze studiów ani z pracy. Chociaż lufę w szkole dostanie się jak w banku, a na fb ma się gwarantowane hejty, jako edidentny żyd, komuch i sprzedawczyk, czyli w sumie: zdrajca narodu, nadający się głównie na odstrzał.

    No tak. MNIE dziurę Kosmos podłożył, ale TWOJEMU kaczorowi to Ruskie chcieli odstrzelić? Patrz, jak to punkt siedzenia określa punkt widzenia.

    Dziwi mnie trochę, że nie odróżniasz wychodzenia z domu od wchodzenia pod lufy snajpera.
    Co do homo sovieticusa: cóż, staram się ciebie nie obrażać, więc nie odpowiem podobną obelgą.
    No tak. MNIE dziurę Kosmos podłożył, ale TWOJEMU kaczorowi to Ruskie chcieli odstrzelić? Czy ja gdzieś pisałem, że to z pewnością Rosja chciała odstrzelić prezydenta Kaczyńskiego? Pisałem tylko, że ktoś miał taki celowy zamiar prawdopodobnie.

    Oglądam właśnie na TVP Kultura "Pocałunek Putina", o ugrupowaniu "Nasi" oraz o opozycji. I jakoś nie mogę się oprzeć wrażeniu, że twoja retoryka i zachowanie- choć nie tak wyeksponowane- odpowiada w niemałej mierze temu ludzi z ugrupowania "Nasi".