ďťż

LOVE IS DEAD.

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

LOVE IS DEAD.
Wszędzie słyszę miłość to, miłość tamto, wszędzie miłość. Ale czym jest miłość, jak ją można scharakteryzować, jakie zachowania jej przypisać, czy jest jednostką słowną? Wiele pytań, a odpowiedzi brak. Moim zdaniem miłość nie istnieję. Nie jest określeniem danych zachowań, nie potrafimy jej scharakteryzować, przypisać czemukolwiek. Miłość to po prostu reakcje chemiczne w naszym mózgu. Miłość to zbiór pewnych zachować, uczyć, relacji. Miłość to przywiązanie, radość, szacunek etc. Więc nie jest samo istniejącym czymś, aby istniała potrzebuje wielkiego zbioru różnych bodźców, więc śmiało mogę stwierdzić, że miłość jako określenie czegoś indywidualnego, co można scharakteryzować NIE ISTNIEJE!

Co wy o tym myślicie?


Kolejna barwa w palecie doznań.
daniellowh, jeśli coś określisz i nazwiesz, to to istnieje- przynajmniej dla ciebie. A, że miłość to nie element, detal, lecz zbiór- to całkiem słuszne. A ludzie nauczyli się TEN ZBIÓR (lub przybliżony- bo istnieją różne trochę określenia na miłość) nazywać miłością- więc czemu nie? Istnieje jak najbardziej [choć może po części nie rzeczywiście].
Tylko skoro miłość istnieje jako jednostka pojedyncza, to w takim razie czym jest? Co ją charakteryzuje, określa? Dobrze, że podkreśliłeś "choć może po części nie rzeczywiście". Więc jeśli coś jest nie rzeczywiste, to raczej ciężko to sklasyfikować


Czy napisałem gdzieś, że miłość istnieje jako "jednostka pojedyncza" (cokolwiek miałoby to znaczyć)??
Dziwne, że trzech zdań nie przeczytałeś ze zrozumieniem.
Dubel- bubel.
Dlatego też nie można mówić o miłości, że istnieje samoczynnie, bo żeby tak było, ktoś musi nadać jej życia, czyli jakiś zbiór emocji, zachowań etc.
Ale ja po prostu zadałem ci oddzielne pytanie, po prostu zapytałem|: Jeśli miłość istnieje (zakładając) jako jednostka pojedyncza (nadająca sama sobie 'życie') to czym jest? Chce zbadać front z obu stron.
To Jezus o niczym gadał, jak o miłości gadał?

Zresztą, wszędzie słyszysz "miłość to" czy "tamto", bo obracasz się w środowisku szafującym wielkimi słowami. Wówczas rzeczywiście mówimy o konstrukcie słownym, który nic nie ma znaczyć, a jedynie kształtować jakąś nienawiść.

Natomiast ludzie miłość czują. Niektórzy. Ja, dla przykładu. Nie rozgaduję tego w teoretycznych dysputach o niczym.
Zwłaszcza jakieś analizowanie "jednostek pojedynczych" czyli "nadających samym sobie życie" (sic!) jest o niczym. Co to "życie"? Może to życie nie istnieje? Co to jednostki pojedyncze, co to nadawanie? Może nie istnieją jednostki, nadawanie życia, życie, bo nic z tego nie jest samodzielne? Bełkot tego rodzaju nawet sofistyczny nie jest.
Poczytaj ewangelię i wypowiedzi Jezusa, bo jednak przesłanie Jezusa mówi o czym innym.
Jeśli nazywamy miłość uczuciem, to przecież miłość ta powinna coś określać, jeśli tak, powiedz mi czym jest miłość, co ja charakteryzuje, w czym się objawia MIŁOŚĆ.
W miejsce miłości możemy wstawić inne słowa tj szacunek, podziw, a zdanie sensu nie straci, ale kiedy zrobimy to z innymi słowami, sens ten przestanie istnieć
Poważnie? Najważniejszym przykazaniem jest "podziwiaj boga całym sercem i takie tam" oraz "podziwiaj bliźniego jak siebie samego"?
U Pawła wstawiamy "wiara, nadzieja i podziw [...], a największy jest podziw"?

Bardzo ciekawe.
Przykazanie, przykazaniem, ale Ewangelia niesie inne przesłanie.
"Będziesz miłował" czyli szanował, podziwiał, ubóstwiał etc.
Nie zmieniło znaczenia.
kochał bliźniego czyli go "ubóstwiał"? Fascynujące, jak daleko odchodzisz od tekstu.

No nic, skoro dla ciebie tekst tekstem, a przesłanie należy sobie wymyślić i "moja wspólnota religijna ma rację, choć w tekście nic podobnego jak twierdzę nie ma", to równie dobrze, skoro Jezus mówi o miłości, możesz uważać, że nie ma miłości, czy co tam sobie uważasz. Jezus nie zabronił tworzyć nielogicznego bełkotu.
Przeczytaj jeszcze raz temat od początku, ja twierdze, że miłość sama w sobie nie istnieje, ale jako zbiór już tak i ma sens.

Dlatego też nie można mówić o miłości, że istnieje samoczynnie, bo żeby tak było, ktoś musi nadać jej życia, czyli jakiś zbiór emocji, zachowań etc.
Ale ja po prostu zadałem ci oddzielne pytanie, po prostu zapytałem|: Jeśli miłość istnieje (zakładając) jako jednostka pojedyncza (nadająca sama sobie 'życie') to czym jest? Chce zbadać front z obu stron.

Wpierw należałoby sprecyzować, zdefiniować co rozumiemy przez "istnienie" oraz przez "jednostkę pojedynczą". Co do "istnienia", odsyłam do wielu rozważań tutaj na ten temat, głównie w "wykonaniu" wujazboja, Michała Dyszyńskiego, także forumowicza O.K., moim oraz innych.
Ok. Spróbuje wytłumaczyć moją tezę, którą także poddaję wątpliwości, ale jak na dzień dzisiejszy wygrywa obiektywne spojrzenie na aspekt miłości etc. Miłość to po prostu słowo, pod którym kryję się pewien zbiór zachowań. Aby miłość ta zaistniała, potrzebuje więc tych różnych czynników, które nadają jej jestestwo. Dlatego też stwierdziłem, że miłość jest martwa, rozumuję pod tym to, że sama z siebie nie istnieje.Tutaj mógłbyś powiedzieć, że jest wiele rzeczy, które aby 'ożyły' potrzebują pewnego zbioru. Ale w przypadku miłości jest całkiem inaczej, nie możemy zestawić jej np.: ze złością, radością, ponieważ ludzie utożsamiają ją ze specjalnym uczuciem (ja osobiście nie nazywam tego uczuciem).
Pod słowem miłość, kryje się wiele słów, dlatego też nie rozumiem, dlaczego akurat nazywamy to miłością, a nie czym innym. Biochemicy dowodzą, że między miłością a zjedzeniem tabliczki czekolady nie ma różnicy, więc w takim razie miłość nie ma sensu, bo można ją czymkolwiek zastąpić. Gdyby istniała (dalej odnoszę się do samo istnienia), byłaby niezastąpiona, niepodważalna, specjalna. W tej sytuacji ciężko mi stwierdzić do końca czym jest miłość, ponieważ nie potrafię jej ogarnąć ludzkim umysłem. Nie chodzi o jej doświadczenie, ale o obiektywną ocenę i opisanie. Dla jednych miłość to to, a dla innych to to. Nie jest czymś identycznym, przecież znamy określenia jak miłość braterska, partnerska, rodzicielska. Gdyby była uczuciem, była by jednostajna, podobnie jak złość, radość. Nie mamy złości braterskiej, partnerskiej etc. To ta sama złość. Ale dlaczego z miłością jest inaczej? Nie wiem, ale w ostateczności raczej bym stwierdził miłość jako słowo i zbiór istnieje, ale jako samo istniejąca jednostka już nie.
Jeśli chcecie dyskutować na ten temat, pytajcie, wysuwajcie kontrargumentacje, ale prosił bym robić to w kulturalny sposób.
Tak jak to słowo ma wiele słów, iż jest uogólnioną nazwą dla kilku rzeczy, zjawisk. Możesz to sobie nazwać "amblambla", ale przyjęła się nazwa "miłość". Biochemicy dowodzą stanu fizycznego ciała oraz emocjonalnego układu nerwowo-wewnątrzwydzielniczego. Nie należy danego stanu lub danego zestawu określeń zastępować czymś dowolnym, bo to podważyłoby zasadność oraz sposób używania języka, pojęć znaczeniowych. Miłość jest tak szerokim i niezbyt precyzyjnym znaczeniowo pojęciem, że czasem potrzebuje dopełnień, epitetów.
"Miłość jest tak szerokim i niezbyt precyzyjnym znaczeniowo pojęciem, że czasem potrzebuje dopełnień, epitetów."
Więc czemu, coś co nie jest sklasyfikowane dosłownie, używamy ponad normę i użyteczność tego słowa?
Skoro to kolejny wyraz określając pewne zachowania, to dlaczego nie są konkretnie sklasyfikowane, przecież to bez sensu. Tj. wymyśliłbym sformułowanie 'miłość to wszystko, ale nic'.
Bez sensu, nieprawdaż?
Istnieje wiele takich ogólnikowych pojęć. Skoro istnieją, to przynajmniej czasem bywają przydatne; choć- jak ze wszystkim- można popełniać omyłki w ich stosowaniu.
Tylko ja osobiście, patrząc po zachowaniach różnych ludzi, miłości i np. coś innego, na tej samej płaszczyźnie bym nie postawił.