ďťż

Medytacje

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

„Czy jesteś pewien swojego jestestwa – kłębka myśli zmąconych, zamazanym obrazem niepewnego jutra…Czy jesteś pewien?”
*
W poszukiwaniu prawdy – dla siebie samego do przyjęcia. Kim jestem i dokąd zmierzam jako człowiek. Urodzony i wychowany w środowisku religii chrześcijańskiej. Człowiek chwiejny, małej wiary. O ile lepiej muszą się czuć głęboko wierzący w swojego Boga. Gdzie jest mój Bóg, któremu do końca mógłbym zaufać? Wychowany w powojennej rzeczywistości ustroju, któremu od początku swojej świadomości byłem przeciwny, bo taki był mój dom. Nie znosiłem i nie znoszę do dziś przekonania o jedynie słusznej drodze, wskazanej przez jakąś jednostkę. A tak przez długie lata [szkoła] starano się wpierać we mnie „boskość” batiuszki Stalina – przed którego imieniem schylano głowę. Wszystkie te próby odtrącały mnie od religii z Bogiem osobowym, któremu należy oddawać bałwochwalczą cześć. Pobieżnie zaznajomiłem się więc z innymi wielkimi religiami świata, szukając w nich miejsca dla siebie. Nie znalazłem; wszędzie to samo. Jahwe, Brahman, Allah no i Chrystus. O Buddzie nie wspomnę, bo to wg. mnie nie jest religia. W każdej z tych religii należy bić pokłony przed kimś, czymś… Nie mogę więc – wspominając Stalina – wzbudzić w sobie wiarę w jednostkową nieomylność. Mimo to staram się jak tylko mogę, żyć według elementarnych moralnie praw, zapisanych w swoim jestestwie. Napis na świątyni w Delfach – Poznaj samego siebie – kim więc jestem? W stosunku do Ziemi robaczkiem. Dla wszechświata mikroorganizmem, mikrobem, pyłkiem. Kosmos, wszechświat jest więc takim Bogiem. Dla nas mikrobów – bez początku i końca. Jesteśmy więc jestestwami żerującymi na jednej z Jego niezliczonych komórek – Ziemi. Jeśli zachowujemy się tutaj w miarę przyzwoicie – toleruje się nas. Jeśli dążymy do dobrobytu w zgodzie z naturą – nagradza się nas. Jeśli zaś nasze poczynania szkodzą tejże boskiej komórce – tym gorzej dla nas. Jednym muśnięciem możemy być unicestwieni – razem z komórką. Bez szkody dla tak olbrzymiego organizmu. Tak samo przecież – na obraz i podobieństwo Boga – poczynamy i my z naszymi wirusami, bakteriami. Dla nich bowiem też jesteśmy nieskończenie wielkim wszechświatem. Lecz my jesteśmy jednak omylni i nie tak wszechmocni jak wszechświat – nasz Bóg. Dlatego też „nasze” mikroby mogą doprowadzić do unicestwienia nas – do naszej śmierci – która w rezultacie staje się wtedy i dla nich końcem istnienia… I tak dalej…i tak dalej – bez końca.
Więc nasze sumienie, nasze pierwotne JA - stanowiące naszą duszę winno nam podpowiadać, by tak prowadzić swoje życie mikroba, aby w rezultacie nie szkodzić Bogu – Wszechświatowi, od którego jesteśmy całkowicie zależni. Jeśli zaś nie my, to nasi następcy… Co my sami robimy z chwilą odkrycia w swoim organizmie szkodliwych dla nas bakterii, wirusów itp.? Niszczymy je w przeróżny sposób, kiedyś za pomocą ognia czy rozpalonego żelaza. Takie zgotowane przez nas piekło dla niegrzecznych mikrobów, szkodzących nam. ”Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”. Niebo gwiaździste to część, ta materialna naszego Boga – Stwórcy, a prawo moralne – to Jego niezachwiana świadomość przyczyny i skutku – to cała PRAPRAWDA, której cząstką jest nasza dusza..
*
„Czy obok cieni padających zewsząd widzisz blask światła w promieniach nadziei…Czy masz nadzieję?…”


Tak.

Tylko, że w takim świecie czegoś chyba brakuje. Czegoś, co człowiek w sobie nosi niczym żołnierz buławę w plecaku. I czemu świat wcale nie przeczy - ale człowiek boi się nadmiernego optymizmu. W ten sposób pozostaje szeregowcem. Marszałkowskiej buławy z plecaka nie wyjmie.

Tym czymś jest wolność. Wolność, która nie jest ograniczona barierą końca. Barierą z napisem "wszystko ma swój kres". Barierą z ostrzeżeniem "nie planuj na wieczność". Barierą z pozbawiającym nie tylko nadmiernych obaw ale i zbyt śmiałej nadziei hasłem "przeszło, minęło".

Bez tego mamy świat, w którym każda miłość kończy się rozstaniem. Świat, w którym niektórych krzywd i błędów nie da się już naprawić. Świat, w którym wyrzuty sumienia można tylko zapić lub zakłamać.

Może świat taki właśnie jest. Ale może nie jest. Nie wiemy.

Czemu więc jednak nie pozwolić sobie na nadzieję?

W końcu kompleks Stalina nie musi być aż taki wszechmocny.

W końcu ci, którzy źle czynili, nie muszą do końca naszego życia stać nad nami z batem!

Tak.
Tym czymś jest wolność. Wolność, która nie jest ograniczona barierą końca. Barierą z napisem "wszystko ma swój kres". Barierą z ostrzeżeniem "nie planuj na wieczność". Barierą z pozbawiającym nie tylko nadmiernych obaw ale i zbyt śmiałej nadziei hasłem "przeszło, minęło".

Tylko, że... w naszym wspaniałym Kraju wielu obywatelom określenie wolności kojarzy się z anarchią.

Tak.
Tym czymś jest wolność. Wolność, która nie jest ograniczona barierą końca. Barierą z napisem "wszystko ma swój kres". Barierą z ostrzeżeniem "nie planuj na wieczność". Barierą z pozbawiającym nie tylko nadmiernych obaw ale i zbyt śmiałej nadziei hasłem "przeszło, minęło".

Tylko, że... w naszym wspaniałym Kraju wielu obywatelom określenie wolności kojarzy się z anarchią.
Wydaje mi się, że Wuj pisze nie o tej politycznej wolności, ale tej wewnętrznej, osobistej.
W istocie są dwie wolności:
- ta dobrze dostrzegana, oferowana przez świat polega na tym, że pewne rzeczy są nam oferowane jako dostępne, a inne są zabronione. Człowiek w tym układzie musi się wykazać zdobywając jakąś część z owych zabronionych rzeczy - wtedy będzie się czuł "bardziej wolnym".
- jest jeszcze wolność wewnętrzna, która z grubsza polega na WOLNOŚCI OBDAROWYWANIA NADZIEJĄ. Co można obdarować naszą nadzieją? - jak się zechce, to wszystko, a już na pewno warto tą nadzieją oddardować samego siebie. Wbrew pozorom ta druga wolność jest łatwiejsza, niż się to z pozoru wydaje - bo to my mamy tutaj atuty w ręku, to my decydujemy co uznajemy za takie, a co za inne. I nie musimy się z tego przed nikim tłumaczyć.


No sorry Michale Dyszyński,

Niewiele jednak wiesz o wolności jednostki, nawet sobie tego nie uświadamiasz - imaginujesz sobie tylko to i owo...

No trudno...

No sorry Michale Dyszyński,

Niewiele jednak wiesz o wolności jednostki, nawet sobie tego nie uświadamiasz - imaginujesz sobie tylko to i owo...

No trudno...

A skąd to domniemujesz, co ja wiem o wolności jednostki, Panie hushek?
Czyżby jeden mój komentarz objawił Ci prawdę na temat tej mojej wiedzy?...
Tak prawdę mówiąc, to może i masz Pan o tyle rację, że ja sam do końca nie wiem, co wiem o tej wolności. Za dużo przemyśleń mi się zebrało, za duży w tym bałagan. Ale też, z drugiej strony nieskromnie przypuszczam, że mam w tej kwestii znacznie więcej przypuszczeń, niż to co zawarłem w owych powyższych paru akapitach, więc - przynajmniej ilościowo - "wiem" nie tak bardzo mało. Oczywiście jeśli słowo "wiedza" w ogóle tu pasuje.
Ale sam temat ciekawy jest wielce.
- Miałbyś Pan, Panie hushek na jakąś szerszą debatę w tym temacie? Tyle, ze może w innym miejscu, aby Gospodarzowi bloga nie zaśmiecać jego wątku.
?...


Wydaje mi się, że Wuj pisze nie o tej politycznej wolności, ale tej wewnętrznej, osobistej.

Podam tutaj przykład osiągnięcia pewnego rodzaju wolności przez samego siebie. Czyli uwolnienia się od uzależnienia(nikotyna). Ten rodzaj doświadczenia opisałem pod tym adresem parę lat temu(link). Jest to drugi z kolei temat w tym adresie. Zapraszam.
http://bronmus45.blogspot.com/p/zdrowie.html


Podam tutaj przykład osiągnięcia pewnego rodzaju wolności przez samego siebie. Czyli uwolnienia się od uzależnienia(nikotyna). Ten rodzaj doświadczenia opisałem pod tym adresem parę lat temu(link). Jest to drugi z kolei temat w tym adresie. Zapraszam.
http://bronmus45.blogspot.com/p/zdrowie.html

Się czyta!

Się czyta!
...się czyta - się dowie...!!!

wielu obywatelom określenie wolności kojarzy się z anarchią.
Pełna wolność wymaga pełnej wiedzy. Bez tego jest taka wolność bez ograniczeń wolnością dziecka idącego we mgle ścieżką nad przepaścią. Albo wolnością słonia w składzie porcelany.

Dlatego jeśli społeczeństwo ma jako tako funkcjonować, muszą w nim obowiązywać jakieś w miarę stabilne prawa. Stabilne na tyle, żeby jakieś krótkotrwałe i niesprawdzone a chwytliwe idee nie spowodowały katastrofy. I podatne na zmiany na tyle, żeby zbierane przez społeczność doświadczenia mogły służyć do poprawy tych praw. Czyli w sumie do większej wolności i jednocześnie - lepszego i bezpieczniejszego życia. dnia Nie 17:28, 31 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
- prawie, że... kwadratura koła. Aby w społeczeństwie mogły funkcjonować w miarę stabilne prawa, to musi ono pojąć wartość swojej wolności i znać drogi, jak do niej dojść. Tymczasem społeczeństwo (nasze, polskie) wybiera do stanowienia tego prawa osobników, o których z góry wiadomo było, że będą dążyć do ograniczenia wolności. Widocznie wyborcami są ludzie tęskniący za PRL, lub też pragnący anarchii. Bo nie mają pojęcia o niej. Jak Qkiz o polityce i zarządzaniu państwem. "Cosik mi się wydawa" że bez okresu systemu prezydenckiego, kiedy to prezydentem byłby naprawdę godny zaufania, prawomyślny mąż stanu, nie damy rady zaprowadzić porządku w naszym kraju.