ďťż

Polski model gospodarczy - niskokosztowa multifabryka

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

Patrząc z punktu widzenia decyzji (a także ich skutków), jakich polskie władze dokonywały w 26 leciu III RP, można chyba wysnuć wniosek, że zdecydowano się na model gospodarczy, w którym Polska będzie permanentnie krajem niskich pensji, taniej siły roboczej. I to chyba działa. Pod względem ilości produkcji jesteśmy w czołówce świata, pod względem wypłacanej pracownikom pensji jesteśmy wciąż nisko w stosunku do reszty uprzemysłowionej Europy (i Świata).
Model ten ustalił się chyba na długie lata. Czym się charakteryzuje?
- względnie niezłym poziomem polskiej edukacji
- stałą silną emigracją zarobkową (wynikającą w dużym stopniu ze swobody przepływu osób w ramach UE)
- utrzymywaniem niskich pensji na większości stanowisk
- prób łatania braków kadrowych wynikających z emigracji za pomocą imigracji z biedniejszych krajów. http://wiadomosci.onet.pl/prasa/ukrainski-swiat-w-warszawie/mkhk6b
Z dużym prawdopodobieństwem można sądzić, że taki stan rzeczy utrzyma się przez następne kilkadziesiąt lat. Bo jak na razie działa on wyjątkowo stabilnie.
Będziemy mieli więc coraz bardziej zróżnicowany narodowościowo kraj i coraz mniej Polaków w Polsce. Staniemy się dostarczycielami względnie dobrze wykształconej siły roboczej dla Europy.
Trochę taki stan przypomina exodus Żydów, tylko przyczyny są inne. Ciekawa historia dzieje się na naszych oczach...



Patrząc z punktu widzenia decyzji (a także ich skutków), jakich polskie władze dokonywały w 26 leciu III RP, można chyba wysnuć wniosek, że zdecydowano się na model gospodarczy, w którym Polska będzie permanentnie krajem niskich pensji, taniej siły roboczej. I to chyba działa. Pod względem ilości produkcji jesteśmy w czołówce świata, pod względem wypłacanej pracownikom pensji jesteśmy wciąż nisko w stosunku do reszty uprzemysłowionej Europy (i Świata).
Model ten ustalił się chyba na długie lata. Czym się charakteryzuje?
- względnie niezłym poziomem polskiej edukacji
- stałą silną emigracją zarobkową (wynikającą w dużym stopniu ze swobody przepływu osób w ramach UE)
- utrzymywaniem niskich pensji na większości stanowisk
- prób łatania braków kadrowych wynikających z emigracji za pomocą imigracji z biedniejszych krajów. http://wiadomosci.onet.pl/prasa/ukrainski-swiat-w-warszawie/mkhk6b
Z dużym prawdopodobieństwem można sądzić, że taki stan rzeczy utrzyma się przez następne kilkadziesiąt lat. Bo jak na razie działa on wyjątkowo stabilnie.
Będziemy mieli więc coraz bardziej zróżnicowany narodowościowo kraj i coraz mniej Polaków w Polsce. Staniemy się dostarczycielami względnie dobrze wykształconej siły roboczej dla Europy.
Trochę taki stan przypomina exodus Żydów, tylko przyczyny są inne. Ciekawa historia dzieje się na naszych oczach...


A czy Japonia bądź Korea Płd. zaczynały inaczej?

Nie da się zrobić takiego "modelu gospodarczego" żeby z bankruta od razu dało się przeskoczyć do wysokorozwiniętego społeczeństwa z wysokimi zarobkami, siedzibami międzynarodowych korporacji, wysoko zaawansowanym technologicznie przemysłem, wysokim poziomem świadczeń socjalnych itp. To demagogiczne mrzonki rodem z kampanii wyborczych.

A czy Japonia bądź Korea Płd. zaczynały inaczej?

Nie da się zrobić takiego "modelu gospodarczego" żeby z bankruta od razu dało się przeskoczyć do wysokorozwiniętego społeczeństwa z wysokimi zarobkami, siedzibami międzynarodowych korporacji, wysoko zaawansowanym technologicznie przemysłem, wysokim poziomem świadczeń socjalnych itp. To demagogiczne mrzonki rodem z kampanii wyborczych.


Słyszymy "nie da się".
A może nie próbowano?...
A może zbyt łatwo się poddali?...
A może trzeba było użyć więcej inteligencji, więcej chcieć?...

Przed wynalezieniem pierwszego samolotu naukowcy wygłaszali opinię, że żadna konstrukcja cięższa od powietrza nie ma szansy latać. Ktoś w to nie uwierzył, UPARŁ SIĘ, a w każdym razie... spróbował.

Czytałem, że Irlandia przed wejściem do Unii Europejskiej była względnie biednym krajem. I zarobki tam były niskie. Ale teraz są wyższe niż w większości krajów nawet starej Unii. Jakby Irlandczycy uwierzyli, że się nie da dokonać skoku w zamożności, to byliby jak dzisiaj Polacy.
Oczywiście każdy przypadek państwa, miejsca w dziejach jest różny. I zapewne pomysł jaki na wzrost gospodarczy miała Irlandia nad Wisłą się nie sprawdzi. Ale trzeba szukać WŁASNEGO pomysłu na bycie lepszym, w ogóle te pomysły mieć, a nie delektować się ciepłą wodą w kranie.
http://www.irlandia.ie/wiadomosci/irlandia/1150-zielona-wyspa-jest-tylko-jedna-gospodarka-irlandii-rosnie-jak-na-drozdzach.html

Mieliśmy niestety w Polsce relatywnie słabe rządy. Może nie tragiczne, nie absolutnie fatalne (Ukraina miała gorzej), ale ogólnie skorumpowane, serwilistyczne wobec wielkich instytucji finansowych, zapatrzone bardziej w spory ideologiczne, niż z pomysłami co zrobić, aby Polakom rzeczywiście żyło się lepiej. Średnio rządy na trójkę z minusem (wg starej, czyli wciąż obowiązującej na wyższych uczelniach) skali ocen.

Czytałem, że Irlandia przed wejściem do Unii Europejskiej była względnie biednym krajem. I zarobki tam były niskie. Ale teraz są wyższe niż w większości krajów nawet starej Unii. Jakby Irlandczycy uwierzyli, że się nie da dokonać skoku w zamożności, to byliby jak dzisiaj Polacy.
Oczywiście każdy przypadek państwa, miejsca w dziejach jest różny. I zapewne pomysł jaki na wzrost gospodarczy miała Irlandia nad Wisłą się nie sprawdzi. Ale trzeba szukać WŁASNEGO pomysłu na bycie lepszym, w ogóle te pomysły mieć, a nie delektować się ciepłą wodą w kranie.

Oczywiście. A najgorzej po prostu jest pieprzyć że wszystko źle i do bani, i że kraj w ruinie, trzeba z niego zmiatać, a w ogóle za socjalizmu to było lepiej. Wówczas mamy samospełniające się proroctwo.


Może w Polsce jest gorzej niż w innych krajach nadal??

I nie mamy szans?

Może w Polsce jest gorzej niż w innych krajach nadal??

I nie mamy szans?

Ja osobiście uważam, że PRZY AKTUALNEJ POLITYCE (tak wewnętrznej, jak w otoczeniu międzynarodowym) szanse na rozwój W SENSOWNYM CZASIE są dość marne. Bo mówienie, że za jakieś 3 pokolenia uda nam się zrównać z Zachodem, uważam za kpiny. W krajach sensownie zarządzanych taka pogoń powinna trwać krócej. Właściwie to to jedno pokolenie - w mojej luźnej opinii - wykorzystało szanse w jakichś 50%. Drugie 50% zostało zmarnowane.
A szanse zawsze są. Są różne przewroty w zasadach rządzących światem (niestety, zwykle powiązane z dramatycznymi zdarzeniami w rodzaju wojny, czy inne katastrofy). W gruncie rzeczy, gdyby doszło do wybuchu czegoś w rodzaju wojny ekonomicznej, to chyba wcale nie jesteśmy na takiej złej pozycji - bo Polska ma większość REALNYCH zasobów, atrybutów potrzebnych do bycia krajem bardziej, niż teraz, znaczącym. Przy pewnym resecie układów finansowo - politycznych, w nowym rozdaniu może zacząć się liczyć to, gdzie w jakim kraju można sprawnie produkować towary, gdzie są wykształceni ludzie. Aktualnie na świecie dominuje "frakcja finansowa", czyli karty rozdają przede wszystkim ci, którzy mają jakieś tam umowy, jakieś tam sumy na kontach. Ale to jest dość niepewny, bo właśnie UMOWNY, środek nacisku. Kilka bankructw państw, wielkich banków, "szacownych" instytucji, a potem rozlewająca się stąd fala ekonomicznego "sprawdzam, co tam trzymasz w karach" i nagle trzeba byłoby organizować zasady na nowo. W takich warunkach, mniej liczy się to, kto z kim kiedyś trzymał, kogo za gardło chwycił finansowo, a to gdzie realnie są zasoby. Wtedy Polska może stać sie dużo ważniejszym graczem, a ludzie w naszym kraju być może mieliby szansę na początek na równych zasadach. Ale taka "ruchawka" na świecie może niestety zaowocować czymś więcej, niż tylko usunięciem określonej grupy ważniaków ze stanowisk. Wojna militarna jest tu, niestety, całkiem prawdopodobną opcją.

Ja osobiście uważam, że PRZY AKTUALNEJ POLITYCE (tak wewnętrznej, jak w otoczeniu międzynarodowym) szanse na rozwój W SENSOWNYM CZASIE są dość marne. Bo mówienie, że za jakieś 3 pokolenia uda nam się zrównać z Zachodem, uważam za kpiny. W krajach sensownie zarządzanych taka pogoń powinna trwać krócej. Właściwie to to jedno pokolenie - w mojej luźnej opinii - wykorzystało szanse w jakichś 50%. Drugie 50% zostało zmarnowane.
Aktualnie na świecie dominuje "frakcja finansowa", czyli karty rozdają przede wszystkim ci, którzy mają jakieś tam umowy, jakieś tam sumy na kontach.

Tak , jasne, najłatwiej jest powiedziec że już moglibyśmy już byc super bogaci,na poziomie USA czy Niemiec, gdyby nie spisek nieokreślonych grup wpływów, finansjery i banków (jeszcze wypadałoby dodać że znajdujących sie w wiadomych, czytaj żydowskich łapskach). Tak jest najłatwiej.

Niestety, spisek to jest głownie tych którzy takie bzdury wciskają ciemnym masom, licząc na procenty w wyborach.

By obiektywnie spojrzeć na reformy po 1989, należałoby porównać nasz wzrost gospodarczy z innymi sąsiednimi krajami, które przeszły podobną transformację. I tu wypadamy nie gorzej od innych.

Ja osobiście uważam, że PRZY AKTUALNEJ POLITYCE (tak wewnętrznej, jak w otoczeniu międzynarodowym) szanse na rozwój W SENSOWNYM CZASIE są dość marne. Bo mówienie, że za jakieś 3 pokolenia uda nam się zrównać z Zachodem, uważam za kpiny. W krajach sensownie zarządzanych taka pogoń powinna trwać krócej. Właściwie to to jedno pokolenie - w mojej luźnej opinii - wykorzystało szanse w jakichś 50%. Drugie 50% zostało zmarnowane.
Aktualnie na świecie dominuje "frakcja finansowa", czyli karty rozdają przede wszystkim ci, którzy mają jakieś tam umowy, jakieś tam sumy na kontach.

Tak , jasne, najłatwiej jest powiedziec że już moglibyśmy już byc super bogaci,na poziomie USA czy Niemiec, gdyby nie spisek nieokreślonych grup wpływów, finansjery i banków (jeszcze wypadałoby dodać że znajdujących sie w wiadomych, czytaj żydowskich łapskach). Tak jest najłatwiej.

Niestety, spisek to jest głownie tych którzy takie bzdury wciskają ciemnym masom, licząc na procenty w wyborach.

By obiektywnie spojrzeć na reformy po 1989, należałoby porównać nasz wzrost gospodarczy z innymi sąsiednimi krajami, które przeszły podobną transformację. I tu wypadamy nie gorzej od innych.
Pod wieloma względami wypadamy gorzej od innych. Szczególnie gorzej idzie nam w zakresie wzrostu pensji pracujących ludzi. "Lepiej" w zakresie emigracji - mamy większą ;) .
Nie twierdzę, że wszystkiemu winny jest jakiś spisek. To nadinterpretacja. Nie sądzę też, abyśmy już byli w stanie osiągnąć poziom Niemiec. Ale już Słowenii - czemu nie?...

Najbardziej obciążające klasę polityczną zaniedbania, to te które nie wymagają praktycznie żadnych nakładów, o których mówi się od wielu lat, a wciąż panuje zadziwiającą niemożność:
- Postulat usunięcia złych przepisów, uproszczenia i reformy prawa.
- Postulaty likwidacji zbędnych urzędów i przerostów biurokratycznych
Do tego nie trzeba ani wielkich pieniędzy, ani międzynarodowego wsparcia, ani nawet wielkiej inteligencji, bo w większości przypadków fachowcy wiedzą co trzeba zrobić. Jakaż to tajemnicza zła moc uniemożliwia od 26 lat stworzenie takich przepisów, które będą zrozumiałe dla przedsiębiorców, uczciwe dla obu stron układu podatnik - urząd skarbowy (czy ZUS)?
W moim (naiwnym, czy może po prostu widzącym, że jednak inni potrafią, bo są wyżej w międzynarodowych rankingach przejrzystości prawa) przekonaniu wystarczyłaby tutaj WOLA POLITYCZNA. Wola, której, niestety, BRAK.
Jeśli nie możemy na rynku międzynarodowym konkurować sprytem w sprzedawaniu swojej pracy (bo dziwnym trafem ten sam robotnik z wkrętarką, przykręcający tę samą ilość wkrętów w Londynie, co w Warszawie, za granicą ma 5 razy większą "wydajność pracy"), to dlaczego nie konkurujemy w zakresie spójności prawa gospodarczego, jakości obsługi biznesu (szczególnie tego małego i średniego), przyjazności przepisów dla ludzi?...
Naprawdę nie da się?
Dlaczego się nie da?
Jakaż tajemna siła od 26 lat to uniemożliwia?!!!

W moim (naiwnym, czy może po prostu widzącym, że jednak inni potrafią, bo są wyżej w międzynarodowych rankingach przejrzystości prawa) przekonaniu wystarczyłaby tutaj WOLA POLITYCZNA. Wola, której, niestety, BRAK.


Oczywiście. Bo, tak czy siak, efekt byłby taki że komuś zabrałoby sie przywileje jakie wynikają mu z obecnego systemu prawnego. A politycznie to większy ból czterech liter teraz, niż niewyraźnie zarysowujące się jeszcze korzyści jakie wynikną z reform za kilka lat.

Ale nawet przy pełnej woli politycznej nie oznacza to że już bylibyśmy na poziomie Niemiec, na to potrzeba czasu (bądź splotu korzystnych okoliczności). Tak czy siak jest to nadganianie stawki, która też nie stoi w miejscu. Taka Słowenia tez biegnie do przodu (i zaczynała z wyższego poziomu).

Ważne jest że relatywne różnice zaczynają sie zmniejszać. PKB na głowę jest może jeszcze trzykrotnie mniejsze (a liczac parytet siły nabywczej dwukrotnie), ale to nie jest cywilizacyjna przepaść jak 20 lat temu.
Report: Poland could become a ‘globally competitive’ economy by 2025

If Poland realises the more ambitious of two scenarios, it could become an economic powerhouse over the next decade, says a new report by management consulting firm McKinsey & Company.

http://www.thenews.pl/1/12/Artykul/198590,Report-Poland-could-become-a-%E2%80%98globally-competitive%E2%80%99-economy-by-2025


Te proroctwa nie mają zbyt dużej sprawdzalności. Amerykanie rozgrywają swoją politykę, a już szczególnie większe agencje ratingowe i im podobne...
Generalnie amerykańskie spojrzenie na ekonomię uważam za skażone "amerykańskim snem" (albo wręcz majakami sennymi). Amerykanie nie byli w stanie przewidzieć dość podstawowych problemów, które sami wywołali - wojną w Afganistanie, wojną w Iraku, wreszcie udziałem w arabskiej wiośnie. Amerykanie są przekonani, że ich przewaga finansowa spowoduje, że mogą wszystko. A tymczasem, choć przez nich i przez ich pieniądze dzieje się wiele, to jednak nie zawsze (w właściwie to dość rzadko) w zgodzie z ich intencjami. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę...
Z resztą ten artykuł nie stwierdza na pewno, że Polska na pewno odbije się mocno gospodarczo, tylko przedstawia różne warianty, a w JEDNYM Z TYCH WARIANTÓW, tym najbardziej optymistycznym, faktycznie dokonujemy skoku ekonomicznego. Nie podzielam ich optymizmu, ale do końca nie przeczę (tylko daję mu raczej małe prawdopodobieństwo). Ale o ile utrzyma się aktualny układ sił polityczno - ekonomicznych na świecie, to nie mamy co liczyć na spektakularny skok.

Mimo wszystko, a także wbrew ostatnim wydarzeniom w mediach, uważam, że rząd PO wcale nie był z tych najgorszych. Pod pewnymi względami był wręcz dobry (budowa dróg), pod innymi trochę próbował (nieśmiałe koncepcje reformy prawa). Ale też ostatecznie kolesiostwo partyjne nie pozwoliło na zbyt wiele. TAk ogólnie patrząc, to pewnie i nie będzie tak źle, jak ostatecznie dokona się zmiana.
Ale na co się dokona?...
Z potencjalnie silnych partii opozycyjnych - PiS i jakieś oczekiwane ugrupowanie Kukiza, ten pierwszy wydaje się bardziej przewidywalny, bo o drugim właściwie nie wiadomo nic. A nie wykluczone, że nasz rockman sam jest sterowany z tylnego siedzenia. A jeśli sterowany jest, to pytanie przez kogo?...

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, jak nagle odwracają się sympatie wyborców. PO za mocno uczepiło się swojego głównego atutu - obrony przed złym PiSem, za wiele rzeczy do tej pory tej partii się udawało, a to uśpiło czujność. Poza tym chyba trochę ta partia się "zgrała", co widać dość mocno po jej sporach wewnętrznych. Częściowo chyba partia się sama podłożyła - np. tym uporem w kwestii kwoty wolnej od podatku. Obrona tej formy opodatkowania ludzi, którym nie starcza na podstawowe przeżycie wydaje się po prostu głupia. Te same pieniądze do budżetu można zdobyć znacznie mniejszym społecznym kosztem (np. manipulując przy drugim progu podatkowym, ew. przywracając trzeci próg).
Dorobiliśmy się w Polsce kapitalizmu, który - poprzez nadmiar stresu - wyciąga z ludzi energię
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Polacy-w-gronie-najbardziej-zestresowanych-pracownikow-na-swiecie-3402144.html

Wiem, że pewnie jakaś część menedżerów sądzi, że jak się pracownika porządnie zestresuje, to taki pracownik będzie się "bardziej starał". Do pewnego stopnia może to podziałać, na krótką metę. Na dłuższą metę taki przemęczony dodatkowo pracownik będzie po prostu popełniał więcej błędów, będzie per saldo mniej wydajny. Bo biologii się nie przeskoczy - człowiek ma określoną ilość zasobów fizycznych i psychicznych.