ďťż

Zbawienie poza Kościołem?

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

Mam pytanie do wszystkich,a zwłaszcza myślących katolików np.Wuj-zbój.

Jak rozumiecie stanowisko KK:

Sobór święty... opierając się na Piśmie świętym i Tradycji, uczy, że ten pielgrzymujący Kościół konieczny jest do zbawienia. Chrystus bowiem jest jedynym Pośrednikiem i drogą zbawienia, On, co staje się dla nas obecny w Ciele swoim, którym jest Kościół; On to właśnie podkreślając wyraźnie konieczność wiary i chrztu, potwierdził równocześnie konieczność Kościoła, do którego ludzie dostają się przez chrzest jak przez bramę. Nie mogliby więc zostać zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 14)

Chodzi mi zwłaszcza o ostatnie zdanie.

Ten problem mnie martwi w kontekście tego,że wielu ludzi np. moich znajomych odeszło od KK ,a są ochrzczeni ,bierzmowani,kiedyś nawet wierzyli w nauczanie KK,a dzisiaj są np.ateistami lub innymi bezbożnikami.
Przecież kiedyś wierzyli w obecność Boga w KK,a teraz
Co z nimi,czy grozi im stan potępienia (braku zbawienia),jeśli w porę nie wrócą na drogę jedynie prawdziwą.


Ja myślę sobie Szymonie, że takie ludzkie gadanie, że ktoś zostanie potępiony, a ktoś inny będzie świętym, to zwykły samosąd, pchanie się w boskie kompetencje. Skąd my możemy wiedzieć jaką decyzję podejmie Bóg?
Odnosząc się do tekstu - co to znaczy wiedzieć? Jest wiele wyznań, każde głosi inną prawdę. Jeśli przestudiuję religię katolicką i religię buddyjską, to będę wiedziała co głosi jedna i co głosi druga. Jest różnica między wiedzieć coś a uznać to za prawdę. Jeśli odrzucenie wiedzy o Chrystusie skazuje na potępienie, to lepiej już byłoby dla ludzi żyć w niewiedzy i zostać zbawionym. Gdzie tu sprawiedliwość w takim założeniu?

Myślę, że po pierwsze powinniśmy się skupić na tym, żeby być dobrymi ludźmi, a nie na siłę wbijać sobie do głowy jakieś religijne dogmaty. Wiary się przecież nie da nauczyć. Jak można winić kogoś za to, że nie uwierzył?

Nie mogliby więc zostać zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać [/b](Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 14)

Chodzi mi zwłaszcza o ostatnie zdanie.

Św. Paweł w jednym z listów pisze, ze postępowanie niezgodne z przekonaniem jest grzechem. Teraz zastanawiam się nad człowiekiem, który z jakichś powodów ma (szczere!) przekonanie, że z Kościołem mu "nie po drodze" - bo czy to spotkał niegodnych kapłanów, czy to widzi dobro jakoś w odmienny sposób, niż to przedstawia oficjalna linia Kościoła. Co taki człowiek ma zrobić?
- grzeszyć życiem w zakłamaniu
czy
- zgrzeszyć odejściem, ale żyć w zgodzie z samym sobą?...

Sobór święty... opierając się na Piśmie świętym i Tradycji, uczy, że ten pielgrzymujący Kościół konieczny jest do zbawienia. Chrystus bowiem jest jedynym Pośrednikiem i drogą zbawienia, On, co staje się dla nas obecny w Ciele swoim, którym jest Kościół; On to właśnie podkreślając wyraźnie konieczność wiary i chrztu, potwierdził równocześnie konieczność Kościoła, do którego ludzie dostają się przez chrzest jak przez bramę. Nie mogliby więc zostać zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 14)
Chrystus jest jedynym Pośrednikiem i drogą zbawienia dlatego, że jest On uosobieniem miłości Boga do człowieka. Innymi słowy: gdyby nie ta miłość, nie byłoby zbawienia (chyba, że tylko dla garstki wybranych, starannie wyhodowanych, bezmózgich klakierów).

Chrzest jest zarówno chrztem wody, jak i chrztem ducha. Chrzest wodą jest niczym zobowiązanie podjęte przez społeczność zorganizowaną w imieniu Chrystusa. Zobowiązanie do współodpowiedzialności za ochrzczonego. W zobowiązaniu tym uczestniczy Bóg w sposób podobny do tego, w jaki uczestniczy w małżeństwie. Chrzest duchem jest otwarciem drogi do zbawienia. Samotnie dojść do tego drugiego chrztu jest trudno, dlatego chrzest wodą jest na tyle istotny, że spokojnie można nazywać go koniecznością (Magisterium nie może się tutaj rozdrabniać i koncentrować na "przypadkach szczególnych", Magisterium zwraca się do ogółu i nie może sobie pozwolić na to, żeby wprowadzić zamęt w głowach milionów po to, żeby ułatwić życie tysiącom).

A teraz zdanie podkreślone. To zdanie jest zupełnie oczywiste. Przecież mówi ono tylko tyle, że gdyby ktoś znał Boga i świadomie Go odrzucił, to Bóg by go nie przywlókł do siebie w kajdanach. Pytanie tylko: czy można odrzucić Boga, jeśli się Go naprawdę zna? Uważam, że nie. I że wobec tego zdanie to jest jedynie pewnym tradycyjnym sposobem wyrażenia wiary w to, że Bóg szanuje ludzką wolność i że zbawienie nie jest na siłę, lecz wyłącznie jako skutek ludzkiego pragnienia, któremu to pragnieniu Bóg zawsze wychodzi naprzeciw.



Nie mogliby więc zostać zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać[/u] (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 14)
Jest jeszcze pytanie: co to znaczy trwać w kościele?
A więc np.:
Czy bardziej chodzi o POCZUCIE wspólnoty duchowej z wszystkimi wierzącymi w Chrystusa, czy też FORMALNĄ PRZYNALEŻNOŚĆ do struktur jakiegoś tam Kościoła chrześcijańskiego (którego?)?...

Jezus mówi o tych, którzy w Jego imię wyrzucali złe duchy (co jasno wskazuje na przyznawanie się, formalną przynależność do wspólnoty), ale na koniec dostają odmowę zbawienia w Nim: "zaprawdę powiadam, nie znam was".

Czy osoba pozbawiona miłości i współczucia do ludzi, ale wypełniająca formalne warunki przynależności, płacąca podatki na kościół itp. jest bardziej (duchowo) obecna we wspólnocie chrześcijańskiej, niż ktoś pełniący dobre czyny, pełen miłości i modlitwy, ale nie mający przekonania do żadnej konkretnej grupy religijnej?... Kto bardziej przystąpił i przynależy do (duchowego) Kościoła Chrystusowego?...