ďťż

Kapitalizm na poważnie...

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

Przeczytałem na onecie" - taką oto informację:
Maroko: podpalili się, bo mieli dość bezrobocia
dn / PAP
Pięciu Marokańczyków podpaliło się w stolicy swego kraju Rabacie, żeby zaprotestować przeciwko panującemu bezrobociu - podała dzisiaj agencja AP, powołując się na obrońcę praw człowieka. Trzech silnie poparzonych mężczyzn trafiło do szpitala.
Do incydentu doszło w środę.
Jusef al-Risuni z Marokańskiego Stowarzyszenia Praw Człowieka poinformował, że trzech mężczyzn doznało poważnych oparzeń; dwóch pozostałych jedynie zniszczyło sobie ubrania
....

I tak mi przyszło do głowy, że prawdziwy kapitalizm, taki do końca uczciwy, byłby dopiero wtedy, gdyby - podobnie jak to jest w naturze - ludzi, którzy biznesowo sobie nie poradzili, udawało się eksterminować (najlepiej, żeby sami to robili). Wtedy uległby rozwiązaniu główny problem logiczny kapitalizmu i wolnego rynku, za który uważam brak przekazywania genów przez lepsze (oczywiście biznesowo) jednostki.
Ludzie biedni i tak mają życie ciężkie, więc nie stracą za wiele. A przestaną zabierać innym zarówno cenny tlen, jak też i przestrzeń. Ostatecznie na świecie przetrwałoby potomstwo prezesów, dyrektorów banków, prawników i nielicznej grupy wysokowykwalifikowanych fachowców. Mielibyśmy też w końcu świat idealny, w którym wszyscy zgodziliby się na to, że pieniądz, pieniądz i jeszcze raz pieniądz ma decydować o wszystkim.
Gdyby tak udało się odpowiednio silnie zasugerować ludziom, że jak są bezrobotni nie umieją sobie radzić na rynku pracy i w biznesie, to powinni się powiesić, wtedy rynek wyczyszczałby się w sposób naturalny z nieudaczników. Rozmnażaliby się oczywiście wyłącznie ci, którzy sobie poradzili, przekazywaliby geny dalej i kapitalizm by kwitnął z pokolenia na pokolenie.
Są kraje, gdzie samobójstwo nie jest specjalnie potępiane. Wydaje mi się, że idea eliminacji fizycznej osobników biznesowo słabych w tych krajach mogłaby się jakoś przyjąć. Potrzebny byłby tylko odpowiedni lobbing.

Ja osobiście - całkiem szczerze - wymiksowałbym się z kolei ze świata, który postulują wolnorynkowcy - świata, w którym pieniądz decyduje o wszystkim. Gdyby mi ktoś zaoferował drugie życie (taka planowane reinkarnacja) w świecie, w którym to pieniądz i chciwość jest na szczycie ludzkich motywacji, to bym wolał się już nie rodzić ten drugi raz...



Ludzie biedni i tak mają życie ciężkie, więc nie stracą za wiele. Podejrzewam, że tu możesz nie mieć racji. Może się mylę, ale odnoszę wrażenie, że ludzie, którzy posiadają niewiele, są przywiązani do życia silniej, niż ludzie zamożni czy wręcz bogaci. Wydaje mi się, że człowiek żyjący w trudnych warunkach materialnych ceni życie jako takie, bo cóż ma poza nim; człowiek, któremu niczego nie brakuje, ceni bardziej jakość swojego życia (wygodę, swobodę, jaką mu dają pieniądze (spore), pozycję społeczną i co tam jeszcze), niż życie samo. Więc strata życia dla ludzi biednych może być "procentowo" znacznie bardziej znacząca, niż dla bogatych.

A z ciekawostek związanych z prawdziwym kapitalizmem (wiadomość zaczerpnięta z yahoo, więc nie wiem, jak duże jest tkwiące w niej ziarno prawdy): ponoć w Niemczech istnieje grupa ludzi (niekoniecznie ubogich), którzy nie wydają nic na jedzenie: nocami jeżdżą z plecakiem do śmietników należących do dużych marketów lub sklepów ze zdrową żywnościa, i wyciągają z nich fabrycznie zapakowane produkty żywnościowe, wszelkiego rodzaju, które kierownictwo sklepu dzień w dzień wyrzuca, bo się zbliża data przeterminowania, albo producent wymyślił nowe opakowanie i chce, by stare usunąć z półek, albo po prostu na półkach potrzebne jest miejsce na nową ofertę. Podobno tych wyrzuconych - przeznaczonych na wysypisko śmieci - produktów są masy. Zabieranie ich z pojemników na śmieci, stojących na terenie marketów jest karalne (ale jedyny proces, jaki do tej pory się odbył zakończył się umorzeniem); wyrzucanie stosów żywności karalne nie jest.
Gdyby w naszym życiu chodziło jedynie o przetrwanie, to rzeczywiście najlepszym rozwiązaniem byłaby naturalna selekcja. Po jakiegoś grzyba człowiek jednak, zamiast przeć do przodu, pochyla się nad słabszym (przynajmniej niektórzy). Wizja świata bezwzględnego, gdzie tylko silni mają prawo do życia, jest wizją świata wyzutego z wrażliwości i miłości. Taki świat nie byłby z pewnością idealny. Byłby to świat smutny, zmierzający do samozagłady, bo w walce o przetrwanie ludzie nie mieliby zahamowań. Myślę, że istoty słabe (czy to ludzie, czy zwierzęta) mogą dać nam więcej niż my im - mogą nauczyć nas wrażliwości, miłości, radości, szacunku... wszystkiego, co nadaje życiu sens i kolory szczęścia. Wystarczy porozmawiać z wolontariuszem hospicjum, żeby się przekonać, jak wiele dobrego daje mu obcowanie z osobami, które z pozoru powinny przygnębiać.

Gdyby w naszym życiu chodziło jedynie o przetrwanie, to rzeczywiście najlepszym rozwiązaniem byłaby naturalna selekcja. Po jakiegoś grzyba człowiek jednak, zamiast przeć do przodu, pochyla się nad słabszym (przynajmniej niektórzy). Wizja świata bezwzględnego, gdzie tylko silni mają prawo do życia, jest wizją świata wyzutego z wrażliwości i miłości. Taki świat nie byłby z pewnością idealny.
Problem w tym, że ideolodzy kapitalizmu ideał widza właśnie w odsiewie za pomocą pieniądza. Kto wygrał w biznesie, ten jest lepszy i ten powinien zostać - taka jest główna zasada. Przegrani odpadają.
Krytykuję kapitalizm, bo moim zdaniem sankcjonuje on w ludziach egoizm, nieczułość. Bezduszny kadłubek człowieka w całości oddany jedynie zarabianiu pieniędzy i karierze ma tu swoje "uzasadnienie": tak powinno być! Tak należy! Nie jestem egoistą, tylko jestem LEPSZY! A skoro jestem lepszy, to należy mi się więcej od świata i ludzi...
Tak z grubsza myślą cwani bankierzy i rekiny biznesu. Tu egoizm przestał być czymś nagannym, a stał się głównym prawem natury i nadaje sens istnieniu i działaniu.
Na krytykę tej zasady wolnorynkowcy mają proste oskarżenie - chcesz rozdawać pieniądze nierobom, a do tego wprowadzić komunizm podobny tego tego w KRLD. I po wygłoszeniu tej deklaracji zamykają się na dyskusję, bo przecież ktoś inny ewidentnie chce złych rzeczy...



ponoć w Niemczech istnieje grupa ludzi (niekoniecznie ubogich), którzy nie wydają nic na jedzenie: nocami jeżdżą z plecakiem do śmietników należących do dużych marketów lub sklepów ze zdrową żywnościa, i wyciągają z nich fabrycznie zapakowane produkty żywnościowe, wszelkiego rodzaju, które kierownictwo sklepu dzień w dzień wyrzuca, bo się zbliża data przeterminowania, albo producent wymyślił nowe opakowanie i chce, by stare usunąć z półek, albo po prostu na półkach potrzebne jest miejsce na nową ofertę. Podobno tych wyrzuconych - przeznaczonych na wysypisko śmieci - produktów są masy.
Dla mnie właśnie marnotrawstwo jest ewidentnym oskarżeniem kapitalizmu. Ktoś powie, komu to przeszkadza?... Skoro dóbr jest tak dużo, to znaczy że dobrze gospodarka pracuje, a dzięki marnotrawstwu ludzie "mają pracę".
Tutaj stajemy oczywiście przed paradoksem "wybitej szyby", czyli rozumowaniem, że gdyby wszyscy wybijali sobie szyby w oknach, a potem wstawiali nowe, to byłoby lepiej, bo rozwijał by się przemysł. Dlatego "dobrze jest", że się wyrzuca jedzenie, wymienia dobre jeszcze sprzęty na nowe w nieustannej pogoni za zmianą. Krótkie zastanowienie wskazuje, że może bardziej logiczne byłoby nie produkować rzeczy nieużytkowanych i sobie godzinę, czy dwie (średnio) w ciągu dnia zaoszczędzić pracy. Ale - wedle kapitalistycznego dogmatu - to się "nie da". Musi być jak jest, czyli bez sensu. Ale skoro coś bez sensu być "musi", to może trzeba się zastanowić nad całym systemem, czy czasem on nie jest bez sensu.
Może jest jeszcze inne rozwiązanie pomiędzy bezsensownym marnotrawieniem pracy ludzkiej i zasobów planety, a dyktaturą komunistyczną. Ja wierzę, że jest.

Tu egoizm przestał być czymś nagannym, a stał się głównym prawem natury i nadaje sens istnieniu i działaniu.
Na krytykę tej zasady wolnorynkowcy mają proste oskarżenie - chcesz rozdawać pieniądze nierobom, a do tego wprowadzić komunizm podobny tego tego w KRLD. I po wygłoszeniu tej deklaracji zamykają się na dyskusję, bo przecież ktoś inny ewidentnie chce złych rzeczy...


Z drugiej strony jest teraz moda na działalność charytatywną. Każda szanująca się korporacja wspiera finansowo jakąś fundację. W jednym się muszę zgodzić z kapitalistami - to głupota rozdawać rybki nierobom. Oczywiście tam, gdzie nie da się inaczej (np. osoba jest całkowicie niezdolna do jakiejkolwiek pracy), rybka jest wielce wskazana, ale w pozostałych przypadkach powinno się rozdawać wędki. Problem w tym, że kapitaliści wolą, jak się okazuje, dawać rybki zamiast wędek, bo jak oddadzą wędkę, to nie będą mieli kontroli nad tym ile rybek obdarowany sobie złowi, a i pomoc ich nie będzie tak spektakularna.
Ja wierzę, że każdy ma potrzebę miłości i otaczania opieką słabszych. Niektórzy po prostu jeszcze do tego nie dojrzeli.



Z drugiej strony jest teraz moda na działalność charytatywną. Każda szanująca się korporacja wspiera finansowo jakąś fundację. W jednym się muszę zgodzić z kapitalistami - to głupota rozdawać rybki nierobom. Oczywiście tam, gdzie nie da się inaczej (np. osoba jest całkowicie niezdolna do jakiejkolwiek pracy), rybka jest wielce wskazana, ale w pozostałych przypadkach powinno się rozdawać wędki. Problem w tym, że kapitaliści wolą, jak się okazuje, dawać rybki zamiast wędek, bo jak oddadzą wędkę, to nie będą mieli kontroli nad tym ile rybek obdarowany sobie złowi, a i pomoc ich nie będzie tak spektakularna.
Problemem kapitalizmu jest sama podstawowa zasada - egoizm. Oczywiście nie każdy kapitalista jest skrajnym egoistą, czy kimś bezdusznym. Są wspaniali ludzie zarzadzający wielkimi korporacjami. Problem jest w tym, że system ZE SWEJ NATURY potęguje NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ. Bo kto jest odpowiedzialny (za środowisko, za ludzi, za dobre obyczaje w społeczeństwie) ten ma po prostu mniejszy arsenał działań w swoim biznesowym arsenale, a w konsekwencji zarobi mniej. Czyli mamy do czynienia z doborem negatywnym.
Dlatego musi istnieć jakaś trzecia siła (na razie pełni ją państwo, ale to nie musi być zawsze ten podmiot), który powstrzymuje te działania egoistów, które w ostatecznym rozrachunku dają może korzyści jednej ze stron, ale też ewidentnie niszczą znacznie więcej dobra u innych ludzi.
Kapitalizm działał by doskonale, gdyby wprowadzono go w środowisku ludzi idealnie mądrych, idealnie sprytnych - wtedy ich wybory konsumenckie byłyby naprawdę odpowiedzialne, a reakcje producentów też nie cechowałyby się destrukcją, ale zespalały się w sprawnie funkcjonujący mechanizm. Problem w tym, że egoizmowi wraz z samym wyborem konsumenckim NIE UDAJE SIĘ TA SZTUKA. Nie udaje się, bo bardzo skutecznym pomysłem na zarabianie jest gra na nieświadomość ludzką, na bezradność, na destrukcję. Ta gra jest widoczna na bardzo wielu etapach biznesu - od produkowania żarówek, które psują się w sposób zaplanowany, poprzez opóźnianie sztuczne postępu technologicznego, patentowe blokowanie konkurencji, działania destrukcyjne na polu prawnym, a wreszcie (ukryte to fakt, ale jak się ma duże pieniądze to można bardzo wiele) postępowanie sprzeczne z prawem. Destrukcja jest tym narzędziem w grze, którego w ogóle ideologia wolnorynkowa nie uwzględnia. Nie uwzględnia, bo jej jest to niewygodne. W końcu lepiej wszystko uprościć do granic, zawsze krzyczeć, że za wszelkie problemy odpowiada ingerencja państwa, niż zastanowić się jak w rzeczywistości działają te mechanizmy.