ďťż

Zasada trwałości - uniwersalności - wzajemności

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

Od jakiegoś czasu prześladuje mnie pytanie o to, jakie najbardziej podstawowe zasady stoją u podstaw ontologii i myśli. I doszedłem do wniosku, że chyba najlepszym kandydatem na taką zasadę byłaby zasada trwałości - uniwersalności - wzajemności. Tak ją nazwałem, bo nie nie wymyśliłem nazwy, która z jednej strony byłaby krótka, a z drugiej nie ograniczałaby horyzontu koncepcji. Można by ją jednak tutaj nazwać od początkowych liter zasadą TUW. Zasada ta chyba ma też swój wymiar jako zasada istnienia, albo zasada ontologii.

Postaram się teraz wytłumaczyć sprawę bardziej opisowo.
Koncept istnienia
Czym jest istnienie?
Wydaje się, że najważniejszym atrybutem istnienia jest TRWAŁOŚĆ. To co gdzieś pojawiło się, ukazało komuś, ale za chwilę tego już nie wykrywamy będzie pewnie klasyfikowane jako "wydawało mi się", albo może to było złudzenie, ale naprawdę tego nie ma. Wszystko co w nauce "wykryto", ale nie potwierdzono, czyli wykryto nietrwale, co nie powtarza się przy kolejnych próbach potwierdzenia, klasyfikuje się jako niepotwierdzone, czyli nie istniejące. Być może było to błąd ludzki, może błąd urządzenia, może jakieś fluktuacje bez znaczenia - ale jak nie ma trwałości rozpoznania czegoś, to nie ma tego czegoś...
Ale jeśli to coś pojawia się TRWALE - zawsze w okreśłony sposób, w przewidywalnych warunkach, to wtedy mówimy, że to ISTNIEJE. Jeśli w określonym punkcie nocnego nieba widać jakiś jasny punkt w pewnym gwiazdozbiorze, to mówimy, że "istnieje gwiazda" z tym punktem związana. Gdyby ta "gwiazda" kiedyś przez kogoś była zarejestrowana, ale nikt później tego nie widział, to uznamy, ze pewnie to nie była gwiazda tylko może jakieś nietrwałe zjawisko, albo przywidzenie.
Tak rozumiana definicja istnienia jest uniwersalna - tzn. obejmuje wszelkie postacie tegoś istnienia - jest najbardziej podstawowym testem, czy coś jest, czy może było tylko przypuszczeniem bez pokrycia. Skoro się objawia trwale, skoro nie da się tego ominąć prostym "zapomnijmy o tym", to jakoś JEST.
Zasada trwałości może być też uznana za zasadę uniwersalności - wtedy gdy rozważymy ją w kontekście różnych poglądów, ujęć itp. Jeśli coś zawsze JEST w ludzkich doznaniach, umysłach, koncepcjach, jeśli nie da się to wyrugować, to JEST UNIWERSALNE. 2 plus 2 JEST 4, bo w wynikach prawidłowego dodawania wychodzi ZAWSZE 4! Gdyby wychodziły inne wyniki, to nie mówilibyśmy, że 2+2=4.
Najbardziej kontrowersyjny jest chyba trzeci człon owej zasady - wzajemność. Oto twierdzę, że wzajemność łapie się tym samym garnku filozoficznego konceptu - rzecz JEST i jest UNIWERSALNA, jeśli działa po odwróceniu relacji podmiot - przedmiot, ewentualnie jeśli owa relacja utrzymuje się dla WSZYSTKICH PODMIOTÓW.
Podam tu przykład, który może jakoś sprawę naświetli. Wyobraźmy sobie, że jakiś człowiek skarży się na niesprawiedliwość, jaka go spotkała - mówi "skrzywdzono mnie". Co takimi słowami twierdzi?
- Ano ODWOŁUJE SIĘ DO PEWNEJ OGÓLNEJ ZASADY, że nie wolno wobec człowieka robić czegoś, co jest niesprawiedliwe, krzywdzące. Odwołując się do tej zasady - przyznaje jej rację bytu, a jednocześnie przyznaje też, że takie odwoływanie się ma sens. To bardzo ważne! Przywołując koncept istniejący w świadomości zbiorowej, zgadzamy się z automatu, że zbiorowość - uniwersalność zasad - wzajemność ludzkich odniesień jest PRAWEM, czyli jest podstawą wyciągania wniosków o tym, co się dzieje, jak oceniać świat.
A jak mogłoby być inaczej?
Ano mogłoby być tak, że ktoś nie uznaje zasady wzajemności, a wtedy to co owego człowieka spotyka jest w ramach JEGO zasad jednostkowe - nie odnoszące się do czegoś szerszego, społecznego itp. Człowiek, który kogoś krzywdzi, a za chwilę mówi "źle jest (mnie) krzywdzić" przeczy sam sobie, jest wewnętrznie sprzeczny. Bo albo zasadę (tutaj zasadę nie krzywdzenia) uznaje (czyli traktując ją jakoś trwałą - ogólną), albo nie. Jeśli uznaje, to trwałość (a więc właściwie ISTNIENIE) owej zasady potwierdza się tym, że zasada ma zasięg ponadjednostkowy, ponadprzypadkowy, ponadtegorazowy. Jeśli ktoś zaprzecza zasadzie wzajemności, to z kolei nie ma prawa używać jej do opisu tego, co go spotyka.
A jeśli mimo wszystko to robi (co w życiu codziennym się zdarza), to funkcjonuje W RAMACH WEWNĘTRZNEJ MYŚLOWEJ SPRZECZNOŚCI, w dwóch osobnych systemach myślowych.
Jednak żadna rzecz sprzeczna, czyli trwale niejednoznaczna (raza taka, raz owaka) nie kwalifikuje się już jako istniejąca. Istnienie jest tym, co JEST, czyli co wykazuje się OKREŚLONOŚCIĄ.

Bez zasady TUW nie ma poprawnego myślenia. Bo myślenie pozbawione tej zasady nie ma TRWAŁOŚCI, czyli jego zaprzeczenie w jakichś warunkach staje się obowiązujące. A konieczność uznania, że zaprzeczenie dla twierdzenia ma rację bytu, anihiluje owo twierdzenie. Tylko to co jest trwałe, określone, opiera się zaprzeczeniu. Tylko to istnieje i tylko to tworzy (trwałą) niechaotyczną myśl.

Z tych - z pozoru całkiem "oczywistych" - rozważań wynikają fundamentalne wnioski. Właściwie to można z nich wyprowadzić religię jako koncept ogólny (nie wnikając teraz czy to będzie religia chrześcijańska, czy inna), logikę, metodologię nauki. Wszystko co w myśli jest da się podpiąć pod zasadę TUW.


Rozwinięciem, albo też po prostu nowym zastosowaniem zasady TUW, jest aspekt CIĄGŁOŚCI - IDENTYFIKACJI - TOŻSAMOŚCI (niech będzie w skrócie CIT).
Czym jest obiekt - indywiduum w ramach naszej świadomości?
- przywołajmy koncept/paradoks statku Tezeusza. http://pl.wikipedia.org/wiki/Statek_Tezeusza
Statek Tezeusza był - powoli, deska po desce - wymieniany na wykonany z nowszego materiału. W końcu na owym statku nie było żadnej oryginalnej deski, z której ów statek został wykonany. Czy to był dalej statek Tezeusza?
W wersji rozszerzonej można wyobrazić sobie, że jakiś nawiedzony cieśla wymienia - po jednej - deski na tym statku. W końcu wymienione zostaną wszystkie deski. Stare deski (załóżmy, że były całkiem w dobrym stanie) mogły posłużyć do stworzenia kopii statku Tezeusza. Który z tych statków jest "statkiem Tezeusza", a który jego kopią (pomysł z filmu "czy Noah Chomsky jest wysoki czy szczęśliwy").
Odpowiedzią jest - tożsamość poznajemy wg mechanizmu CIĄGŁOŚCI. Czyli raczej tym "bardziej prawdziwym" statkiem jest ten, który miał wymieniane deski, a nie ten stworzony później z oddzielonych desek.
Zasada ciągłości - indywidualności - tożsamości jest szczególnym wydaniem zasady TUW, najbardziej w aspekcie trwałości. Ciągłość jest formą trwałości - rzecz JEST wtedy, gdy obserwujemy ją względnie (!!! - nie całkowicie) niezmienioną na jakimś odcinku czasowym. Jeśli wychodząc spotykamy przed domem wciąż to samo drzewo, to mówimy "to (to samo) drzewo", mimo że każdego dnia zmieniają się na nim listki, przyrastają gałązki, zmienia ciężar obwód pnia itp. Ciągłość - trwałość rozpoznania - tu decyduje.
Gdyby nam przeszczepiono umysł do ciała kogoś innego, to - mimo obcego ciała - bylibyśmy to my, bo indywidualność rozpoznamy po ciągłości psychicznej, czyli ciągłości wspomnień, zachowań itp.
Problem pewnie pojawiłby się, gdyby jakaś forma amnezji wyrugowała część wspomnień, albo jeszcze zamieniła je na jakieś zmanipulowane, sztuczne. Ale to problem na inną dyskusję.
Tutaj chcę tylko zauważyć, że koncept tożsamości - indywidualności CIT jest w swojej istocie wydaniem zasady TUW, jest formą trwałości określaną jako CIĄGŁOŚĆ.