ďťż

Prawdziwe poczucie winy

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

Pojęcie poczucia winy nie ma dobrej passy. Raz, że się kojarzy z religią, czyli "zabobonem", dwa - że psychologowie dostrzegli w tym uczuciu destrukcyjny potencjał dla zdrowia psychicznego, a trzy, że w ogóle nie jest to coś komfortowego, o czym w ogóle chciałoby się myśleć. Ale autor tego tekstu, jakoś tak z urodzenia filozofujący nadmiernie, czasem włazi z myślą tam, gdzie nie powinien, a w konsekwencji dokopuje się nawet do takich przykrych zjawisk jak poczucie winy....

Dla mnie poczucie winy jest chyba trochę inaczej ulokowane w myślach i uczuciach, niż lokuje je statystyczny osobnik homo sapiens. Bo uważam to poczucie za swego rodzaju klucz - przepustkę do dość ekskluzywnego klubu - PRAWDZIWYCH OSÓB.
Aby rzecz zilustrować podam kilka przykładów:
Tsunami, które 2004 roku zabiło kilkadziesiąt tysięcy ludzi NIE BYŁO WINNE ich śmierci. Bo tsunami nie myśli, nie jest w stanie czegokolwiek zdecydować. Ono po prostu się zdarzyło i tyle.
Tygrys zabijający cielaczka antylopy nie jest winien w sensie przypisania do dobra czy zła. On postępuje zgodnie ze swoją konstrukcją biologiczną, instynktem. Choć podejmuje pewne decyzje, to nie ma wystarczających zdolności, aby powiązać je z jakąś formą etyki.
Sąd, decydujący o karze przestępcy musi zawsze rozważyć element świadomości znaczenia dokonywanego czynu przez sprawcę. Sprawca o niewystarczającej świadomości, chory psychicznie, niepełnosprawny intelektualnie w odpowiednim stopniu, nie jest traktowany jako winny.

Aby móc podlegać rozróżnieniu - posiadam winę, bądź jej nie posiadam - muszę być OSOBĄ w pełnym tego słowa znaczeniu, tzn. muszę umieć rozróżniać dobro i zło.
Ale, oczywiście.... tu się zaczyna problem...
Czym jest dobro (w kontekście konkretnej sytuacji) i czym jest zło?...
Na ile zdeterminowany (zewnętrznie) był ktoś podejmujący decyzję?...
Na ile ten ktoś był w stanie ocenić dostępne mu informacje i na ile te informacje były dla niego dostępne?...
Z tych wątpliwości wynika wniosek, że właściwie trudno jest jednoznacznie wyrokować o czyjejś winie, biorąc pod uwagę gołe fakty. Czyli wina i jej poczucie jest czymś ważnym, czymś co czyni nas PEŁNYMI ludźmi, a z drugiej strony, od końca nie umiemy powiedzieć czym ów klucz do człowieczeństwa jest.

Zastanawiałem się czy zwierzęta też mogą mieć poczucie winy. Część (chyba większość) badaczy skłania się do stanowiska, że nie. Co prawda zwierzęta są w stanie symulować na zewnątrz zachowania przypominające ludzkie poczucie winy - np. po zrobieniu czegoś zabronionego stają się smutne, chowają się, unikają kontaktu, to jednak daje się łatwo wytłumaczyć ich postawę chęcią czysto praktyczną - np. udobruchania właściciela (w przypadku "poczucia winy" psa, albo kota), przeczekania jego złości itp. Z drugiej jednak strony nie byłbym taki pewien, czy to tłumaczenie jest poprawne. Pojawiają się dość istotne wątpliwości - dlaczego właśnie w ten sposób reagują zwierzęta? Czy nie bardziej skuteczne (ewolucyjnie patrząc) byłoby np. zareagowanie na niekomfortową sytuację rozpoznania własnego złego czynu agresją? Albo inną formą okazania uczuć? Pytań jest wiele.
W każdym razie jakoś tak jest, że zwierzęta "winne" (w swoim poczuciu) stają się jakby bardziej uległe, gotowe do przyjęcia kary, poniżenia. Tutaj psycholog ewolucyjny miałby pewnie dobrą koncepcję tłumaczącą ten efekt - oto w typowych warunkach osobnikowi postępującego niezgodnie z regułami owego stada, groziło wykluczenie. Ewolucyjnie niekorzystne byłoby bowiem tolerowanie w stadzie członków dysfunkcyjnych, osłabiających działania grupowe. Zatem powinna była się wykształcić jakaś procedura okazywania skruchy, jakiś dowód dla owego stada, że winowajca jakoś dystansuje się od dokonanego złego czynu, od tej chwili będzie już lojalny wobec stada, a nawet że gotów jest jakoś "zapłacić" za to co zrobił - np. zachowując się jak by miał gorsze miejsce w hierarchii, albo nie korzystając z jakichś przywilejów. Kara za zło byłaby tu formą dodatkowego oddziaływania na winowajcę - bo uruchamia nowy kanał motywacyjny, który czyni niewłaściwe postępowanie mniej atrakcyjnym, związanym z dyskomfortem przyszłej kary. I świadomy tego osobnik, okazując poczucie winy, pokazuje że przyjmuje zasady stada, że zna cenę swojej niesubordynacji, a w konsekwencji także, że jest elementem "sterowalnym" w tym układzie. On tu pokazuje, że nie tylko dąży "do swego", ale ulega zasadom stada tam, gdzie to jest uznane za ważne przez innych jego członków. To chyba ma sens. To też dostarczyłoby pewnie amunicji ateizmowi, który etykę wywodziłby z ewolucyjnych mechanizmów w stadzie. Ale...
Ale ja tu bardziej o PRAWDZIWYM poczuciu winy. Oto uważam, że zachowania dostosowawcze (jak opisane wyżej) nie są prawdziwym poczuciem winy.
Co tu jest wyróżnikiem "prawdziwości"?
- Ano wg mnie podstawowy wyróżnik prawdziwego poczucia winy jest oczywisty: prawdziwe poczucie winy wcale NIE WYMAGA WYKRYCIA ZŁEGO CZYNU przez inne osoby(osobników), nie jest więc formą reakcji na zewnętrzny dyskomfort!
Inaczej mówiąc: przyznałbym, ze pies ma prawdziwe poczucie winy, jeśli po zrobieniu czegoś niewłaściwego, okazałby winę przy PEWNOŚCI, ŻE ÓW CZYN I TAK NIE ZOSTANIE WYKRYTY. Nie byłoby łatwo zaaranżować takie doświadczenie behawioralne, które sprawdzałoby (np. u psów) czy zwierzę ma poczucie winy. Problemem jest bowiem upewnienie się co do dwóch elementów:
1. świadomości braku możliwości wykrycia złego czynu (kto wie, jaką pies ma świadomość?)
2. odróżnienie zachowania związanego z poczuciem winy od innych zachowań - w szczególności od zachowań generowanych przez badacza, czyli np. imprintowanych jakoś modeli okazywania smutku, podległości.
Właściwie to dorzuciłbym tu jeszcze jeden element - pewnego BRAKU SCHEMATYZMU. Prawdziwe poczucie winy wynika z osobistego przemyślenia, a nie z rutyny, czy z zewnętrznego imprintu psychicznego. Pies dowiódłby swojego prawdziwego poczucia winy, jeśli - przy zachowaniu dwóch poprzednich warunków - okazałby je w jakiejś nowej sytuacji, w której np. w skutek jego działań coś złego stałoby się innemu psu, człowiekowi, znanej istocie odczuwającej. Bo każde okazanie poczucia winy w sytuacjach rutynowych dałoby się tłumaczyć jakąś formą odruchu warunkowego, dostosowania się, a nie samodzielnej decyzji.

W każdym razie prawdziwe poczucie winy jest wg mnie AKTEM WEWNĘTRZNEGO ROZPOZNANIA. To rozpoznanie obejmuje połączenie w w jedną całość konkretnej sytuacji, przyczynowości działań, możliwości dokonania realnego wyboru i ostatecznie powiązania wszystkiego z osobą. Winnym może być tylko ktoś, kto:
- prawidłowo myśli (przynajmniej względnie prawidłowo)
- prawidłowo rozpoznaje
- umie modelować sytuację, czyli przed faktem antycypować co się będzie stało w przypadku podjęcia działania A vs działanie B.
- POCZUWA SIĘ DO BYCIA SPRAWCĄ

Podkreśliłem ten ostatni element, bo uważam go za kluczowy - poczucie winy jest formą przebudzenia JA. Jestem JA, bo decyduję, bo mogę wybrać tak, albo inaczej i to JA widzę zależności i to JA ODCZUWAM AKT OWEJ DECYZJI JAKO COŚ WAŻNEGO.
Prawdziwe poczucie winy łączy więc JA z decyzją i wartościowaniem. Prawdziwe poczucie winy to jest jakimś dowodem pełnego człowieczeństwa. Oczywiście nie oznacza to, że jest ono skalowalne w tym sensie, że im więcej poczucia winy, tym więcej człowieczeństwa. Nie. Chodzi o to, że kluczowa jest MOŻLIWOŚĆ ODCZUWANIA WINY, a nie to ile razy ona nastąpiła. I nawet nie do końca owo poczucie winy musi być poprawne. Czasem mamy poczucie winy na wyrost, albo zmanipulowane przez otoczenie. Ale sam fakt, że je odczuliśmy świadczy o jednym - o świadomości, że to my możemy decydować, że my, to my.
Dlatego właśnie uważam poczucie winy za legitymację przynależności do ekskluzywnego klubu ISTOT SAMOŚWIADOMYCH, osób, istot obdarzonych wyższą formą duchowości. Im bardziej świadomość własnych działań, ich konsekwencji, towarzyszy myśleniu, tym bardziej można mówić o przebudzonej duchowości.

Oczywiście. To co piszę jest chyba trochę niemodne. Najprzyjemniej byłoby o poczuciu winy zapomnieć. Wtedy, co się stało, to się stało. A my - leciem do przodu. Nie ma żadnego (ważnego) JA, nie ma dyskomfortu psychicznego, jest strumień wrażeń (chodzi o to, aby były przyjemne), który muska nasze zmysły i świadomość. I nic poza nim... Wtedy nie ma sensu stawianie pytań o winę.
Ale niektórym ludziom jakoś to nie wystarcza. Jakoś niektórzy chcieliby wiedzieć kim są. Wstępują na bardzo ryzykowną ścieżkę...



Panie Dyszyński, to nie psychologowie z woli swojej wolnej, a psychologia dostrzegła to, co wskazały jej granty i nie tylko wskazały granty owe destrukcyjny potencjał dla zdrowia psychicznego w poczuciu winy, ale i dostrzegły w każdym uczuciu wyższym, i każdej wartości wyższej. Wszystkie owe destrukcyjne naleciałości cywilizacyjne zagrażają zdrowiu psychicznemu, człowiek obciążony takim kulturowym bagażem jest zmuszany dźwigać ten psychiczny ciężar, a to powoduje straszny stres i dlatego człowiekowi należy pomóc uwolnić się od destrukcyjnego ciężaru. Ale nie jest to takie łatwe, trzeba człowieka poddać kilku terapiom psychologicznym, aby leczenie odniosło skutek i człowiek stał się psychopatą zupełnie wolnym od destrukcyjnego ciężaru cywilizacyjnego. Dopiero tak zdrowy psychicznie człowiek, zupełnie wolny od więzi społecznych może się zharmonizować z potrzebami współczesnej gospodarki kapitalistycznej.

Adam Barycki

W sumie coś jest na rzeczy. Można zadać dość podstawowe pytanie: czy WEDŁUG WSPÓŁCZESNEJ PSYCHOLOGII nie jest czasem tak, że człowiek "zdrowy psychicznie", to człowiek amoralny, pozbawiony "problemów" zmagania się z własną tożsamością, z poczuciem odpowiedzialności za czyny itp. ?...
Oczywiście pewnie niewiele psychologów przyzna się do takiej konkluzji, że "psychologiczne zdrowie - amoralność", ale właściwie to gdyby tak bezstronnie, na zimno oceniać, to właściwie czemu nie?...
Cała etyka jest dla psychologii jakimś takim narzutem sztucznym, naddatkiem nie wynikającym z żadnych podstawowych ustaleń, aksjomatów, zasad. Psychologia może jakoś tam badać zależności jednych zachowań, postaw, stanów od innych zachowań, postaw, stanów, ale jaki ten człowiek ostatecznie powinien być? - tego nie wie. I chyba nawet nie ma narzędzi do tego, aby to ustalić. A nawet gdyby te narzędzia sobie jakoś zapostulowała (wynosząc na piedestał jedną z wizji rozwoju człowieka), to zawsze byłaby wątpliwość, czy nie racjonalizuje jakiejś polityki, ideologii, czy nie występuje przeciwko (szerzej pojętemu) człowieczeństwu. Bo w historii jakoś tak - niestety - bywało, że wszelkie pomysły na odgórne ustalanie poprawności człowieczeństwa kończyły się niewolą, tyranią, krzywdą dla ludzi.
W zasadzie więc chyba najbardziej "naukowo poprawnym" (choć jakże ułomnym) wzorcem psychologicznym byłaby chyba jakaś średnia statystyczna. W tym ujęciu "poprawnym" byłoby to, co nie odbiega od średniej w jakiejś tam populacji. Jeśli ktoś robiłby coś znacząco odbiegając od średnich zachowań, to byłby klasyfikowany jako "nienormalny". Wszyscy geniusze są w tym ujęciu "nienormalni".

Tymczasem wg mnie być może (?) właśnie to byłoby jakąś (kolejną, a na pewno ułomną) definicją człowieczeństwa, że nie podlega ono jakiemuś odgórnemu normowaniu - jest jakie jest w każdym człowieku.
Choć pisząc tak - najwyraźniej przeczę samemu sobie (względem tego, co napisałem w poprzednim poście). Tę sprzeczność da się rozwikłać chyba jedynie w ten sposób, że trzeba rozróżnić dwie emanacje człowieczeństwa:
- człowieczeństwo w działaniu, akcji - takie na krótką metę
- człowieczeństwo docelowe - zintegrowane, niesprzeczne wewnętrznie (w religii "królestwo Boże", w psychologii i nauce - niedefiniowalne).
Ale to już mocno odjechane rozważania...

"psychologiczne zdrowie - amoralność"

Nie jestem, na szczęście psychologiem, ale psychologiczne zdrowie to postępowanie zgodnie z obowiązującymi normami, wartościami, ... i wiara w ich słuszność i niepodważalność. Oczywiście dogmatykę tej wiary wyznaczają psychologowie, no i oni, bo jakże mogłoby być inaczej, są wzorcem tego zdrowe, mądre i piękne.

Kto by te najwyższe wartości, choćby próbował poddawać w wątpliwość, a nawet nie, wystarczy, że nie byłby do nich przywiązany w sposób opisany przez Pana Baryckiego, to psychopata.

Niepodważalne dowody słuszności swoich przekonań dostarcza im świat zwierząt, w końcu po to człowieka ewolucja wyposażyła w rozum, by miał się od kogo uczyć.

Następnym cennym źródłem wiedzy psychologa, na który należy zwrócić uwagę, jest jego cenna umiejętność analizowania plotek, zasłyszanych informacji, … – ocena i zamiana w niepodważalne fakty. To szczególna umiejętność nie występująca w żadnej innej dziedzinie życia społecznego. Nawet sądy, zbudowane o prymitywny model, gdzie trzeba zbierać dowody, przedstawić … korzystają tej jakże cennej umiejętności psychologa.
Złotą zasadą psychologii, zdaje się być zasada, że jeśli cokolwiek twierdzisz, że spotkało Ciebie złego tzn., że problem jest w tobie. Z tej zasady są wyłączeni jedynie psychologowie i osoby przez nich wskazane.

To tak w bardzo dużym skrócie, bo piękno i mądrość tej dziedziny wiedzy ludzkiej jest powalająca.

"psychologiczne zdrowie - amoralność"

Nie jestem, na szczęście psychologiem, ale psychologiczne zdrowie to postępowanie zgodnie z obowiązującymi normami, wartościami, ... i wiara w ich słuszność i niepodważalność. Oczywiście dogmatykę tej wiary wyznaczają psychologowie, no i oni, bo jakże mogłoby być inaczej, są wzorcem tego zdrowe, mądre i piękne.
Z naukowcami i "naukowcami" jest tak, że zewnętrznie niewiele ich różni. Używają podobnego języka, powołują się na podobne, czasem te same źródła, mają też podobne tytuły naukowe.
Prawdziwa różnica, ta głębsza, jest zasadnicza - to stosunek do ODPOWIEDZIALNOŚCI za słowa, za publikacje, czyli inaczej mówiąc - UCZCIWOŚĆ INTELEKTUALNA. Główną osią owej uczciwości jest rozróżnienie dwóch podstawowych typów wypowiedzi:
- prywatnych OPINII
- potwierdzonych ZALEŻNOŚCI I FAKTÓW.
Prawdziwy naukowiec wie, w którym momencie wyraża swoją prywatną opinię, a kiedy przekazuje coś potwierdzonego. A różnica jest zasadnicza, bo zwykle opinia brzmi bardziej składnie, jest chwytliwa, medialna. Z resztą, jak najbardziej jest potrzebna. Tylko, żeby miała status właśnie opinii.
W psychologii z rozróżnieniem opinii i udowodnionych zależności jest jeszcze trudniej niż w naukach przyrodniczych. Widać to po publikacjach (najczęściej przerabianych przez jurnalistów, ale nie tylko ci ostatni są winni przekłamaniom), w których jakże często używa się słów nieadekwatnych do ustaleń doświadczalnych, do tego co rzeczywiście ustalono.
Podam przykład - załóżmy, że po podaniu jakiejś substancji badani uczestnicy eksperymentu wykażą przemożną chęć zjedzenia ciastka. Co jest tu ustaleniem naukowym?
- Ano stwierdzenie, że u takiego to a takiego procenta badanych wystąpił taki to, a taki efekt.

Co pichcą z takiego ustalenia "naukawcy"?...
Np. wielki nagłówek w stylu:
- wolna wola jest iluzją, jeśli dostaniesz taki zastrzyk, staniesz się bezwolnym zjadaczem ciastek!
Albo
Wykryliśmy przyczynę ochoty na słodycze!
itp. itd.

Psychologia jest amoralna (precyzyjniej aetyczna i nie mylić z "niemoralna"), bo taka właśnie MUSI BYĆ! Gdyby stała się inna, gdyby np. zaczęła głosić jakąś ideologię, to automatycznie wypadła by z działki "nauka", czyli dziedzina polegająca na USTALANIU RZECZYWISTOŚCI, stając się dziedziną polegającą na DEKRETOWANIU opisów rzeczywistości. Dlatego też tak się zżymam, gdy zwolennicy gender próbują swoją działalność nazywać nauką. To nieporozumienie polegające na tym, że prawdziwy naukowiec nie ma prawa być gender (ani z resztą też antygender, bo on tylko ustala zależności, a nie dekretuje je). Podobnie prawdziwy psycholog nie ma prawa (intelektualnego) do głoszenia co jest dobre, a co złe. Prawdziwy naukowiec psycholog widzi z grubsza tak samo (od strony podziałów w zakresie lepszy - gorszy) altruistę, ludożercę, psychopatę, idiotę, geniusza. Są to może przypadki z innych szufladek stratyfikacji, ale sam w sobie nie są one ani lepsze, ani gorsze. Choćby wewnętrznie (w końcu naukowiec jednak też jest człowiekiem) tenże naukowiec skręcał się z niechęci do badanej grupy ludzi. Prawdziwy naukowiec nie mówi co jest dobre, a co złe nie dlatego, że nie ma w tym zakresie zdania, ale dlatego, że aksjomatyka naukowa nie obsługuje etyki, nie wypowiada się w zakresie dobra i zła.



W psychologii z rozróżnieniem opinii i udowodnionych zależności jest jeszcze trudniej niż w naukach przyrodniczych.

Panie Dyszyński, mam w dupie Pana naukowe opinie.

W psychologii z rozróżnieniem opinii i udowodnionych zależności jest jeszcze trudniej niż w naukach przyrodniczych.

Panie Dyszyński, mam w dupie Pana naukowe opinie.
Przychodzi Pan na czyjegoś bloga, włącza się Pan do dyskusji, ale ma Pan w dupie opinię drugiej strony?...
To nie ma Pan lepszych zajęć, niż zajmowanie się dyskusjami, które ma Pan "w dupie"?...
Musi być Pan bardzo zdesperowany
Michał Dyszyński napisał:
1. Prawdziwa różnica, ta głębsza, jest zasadnicza - to stosunek do ODPOWIEDZIALNOŚCI za słowa, za publikacje, czyli inaczej mówiąc - UCZCIWOŚĆ INTELEKTUALNA.
2. Psychologia jest amoralna (precyzyjniej aetyczna i nie mylić z "niemoralna"), bo taka właśnie MUSI BYĆ! Gdyby stała się inna, gdyby np. zaczęła głosić jakąś ideologię, to automatycznie wypadła by z działki "nauka", czyli dziedzina polegająca na USTALANIU RZECZYWISTOŚCI, stając się dziedziną polegającą na DEKRETOWANIU opisów rzeczywistości.

Moja odpowiedzialność względem w/wym pisma:

ad.0. Logika (gr. logike od logos- słowo, mowa, myśl) to nie nauka tylko każde słowo rzucone na wiatr, każda mowa od Stałego Obrazu i każda błyskawica myśli piorunująca głaz.

ad.1. Stosunek to ułamek Wiem/Odpowiadam (W/O=1) i nie może być on ujemny (nieuczciwy)

ad.2. Gdyby nauka służyła USTALANIU RZECZY-WISTOŚCI to biegnący kot musiałby na miejscu zdechnąć, bez względu na harcujące myszy. Żadne drzewo by nie wypuściło Nowego Okółka tylko stało jak wbity w ziemię kołek.

Jesteś durniu porażony śmiertelnie pan Dyszyński nr taki a taki powołujący się na DEKRET o Holokauście.
[quote="Michał Dyszyński"]Musi być Pan bardzo zdesperowany :([/quote]

Ja nie wiem co to znaczy być 'zdesperowanym' i nie chce wiedzieć. Mnie wystarczy pojmować słowiańską chęć do życia.
Nie bez powodu nazwalem siebie komisarzem ludowym do walki z porażeniem mózgowym, a ty to masz jak w żydowskim banku.
Ty panie Dyszyński, wespół z panem Baryckim i do wtóru pani Luzik szerzycie wokół siebie Raka Intelektualnego.
Wy siebie projektujecie na niedołęgi, na schorowanych starcow, na pacjentów podłączonych do rurek w szpitalu, na pensjonariuszy hospicjum, idąc smutno do zaprojektowanego obozu koncentracyjnego i ostatecznie widząc siebie w kostnicy i grobie grzebalnym.
Zaraziliście się PROJEKTAMI ŁACIŃSKO-ŻYDOWSKIMI "de finito" i Niemieckimi rasizmami.

Na początku było słowo jak OKRZYK narodzone i ono ciągle się rozwija SłowoTwórczo.
Gdyby drzewa miały rosnąć według WZORU matematycznego I ROZUMOWEJ DEFINICJI, to by nie mogły rozwijać Nowych Okółków, nie odrzucały by Starych i nie pięły się wzrastając.
Ludzie jak drzewa mogliby żyć kilkaset lat i więcej, gdyby Żydo-Niemoty ich nie szczepiły, nie rasowały według wzoru, dekretu.
Chcecie umierać to czym prędzej ZDYCHAJCIE a nie wciągajcie innych w śmiertelną grę w WASZ HOLOKAUST.
Gdyby to ode mnie zależało, w imię Boga bym was czym prędzej zastrzelił jak Breivik, WYPALIŁ OGNIEM JAK ZARAZĘ. dnia Czw 17:15, 27 Mar 2014, w całości zmieniany 5 razy

Ja nie wiem co to znaczy być 'zdesperowanym' i nie chce wiedzieć. Mnie wystarczy pojmować słowiańską chęć do życia.
Nie bez powodu nazwalem siebie komisarzem ludowym do walki z porażeniem mózgowym, a ty to masz jak w żydowskim banku.
Ty panie Dyszyński, wespół z panem Baryckim i do wtóru pani Luzik szerzycie wokół siebie Raka Intelektualnego.
Wy siebie projektujecie na niedołęgi, na schorowanych starcow, na pacjentów podłączonych do rurek w szpitalu, na pensjonariuszy hospicjum, idąc smutno do zaprojektowanego obozu koncentracyjnego i ostatecznie widząc siebie w kostnicy i grobie grzebalnym.
Zaraziliście się PROJEKTAMI ŁACIŃSKO-ŻYDOWSKIMI "de finito" i Niemieckimi rasizmami.

Na początku było słowo jak OKRZYK narodzone i ono ciągle się rozwija SłowoTwórczo.
Gdyby drzewa miały rosnąć według WZORU matematycznego I ROZUMOWEJ DEFINICJI, to by nie mogły rozwijać Nowych Okółków, nie odrzucały by Starych i nie pięły się wzrastając.
Ludzie jak drzewa mogliby żyć kilkaset lat i więcej, gdyby Żydo-Niemoty ich nie szczepiły, nie rasowały według wzoru, dekretu.
Chcecie umierać to czym prędzej ZDYCHAJCIE a nie wciągajcie innych w śmiertelną grę w WASZ HOLOKAUST.
Gdyby to ode mnie zależało, w imię Boga bym was czym prędzej zastrzelił jak Breivik, WYPALIŁ OGNIEM JAK ZARAZĘ.

Dużo skojarzeń Panu się naprodukowało. Nie wiem, czy Pan znajduje w nich jakiś wspólny wątek, czy tylko niesie Pana ogólny wiatr słów do słów i znowu do słów. Ja nie wiem, o co właściwie Panu chodzi. A jak przypuszczam to chyba nawet nie ma dla Pana znaczenia, czy tak jest, czy też nie. Nie chodzi chyba Panu o nic konkretnego - po prostu słowa dla słów, skoro można je produkować, nawarstwiać, łączyć, dzielić, robić z nich luźny groch z kapustą. Może to jest i fajne. A może i niefajne. Zależy co komu się spodoba. Cel może być, może go nie być. Tak też można, jak ktoś lubi.
Ja przyznam, że ten styl nieszczególnie lubię i cenię. Z powodu NUDY. Takich skojarzeń da się naprodukować na pęczki, ale nic z nich ostatecznie nie wyniknie. Można wymieszać różne emocjonalne, "mądre", irytujące i jakieś jeszcze tam słowa i frazy, a potem mieszać je jak kociołku, wylewając potem wąskim strumieniem. Można kojarzyć po brzmieniu słów, zapisie słów, bo dalszych odniesieniach tych słów, a nawet po braku tych odniesień. Mamy tu wielką swobodę możliwości, aby produkować chaotyczne konstrukcje. Coś tam się (może) komuś skojarzy. Może nawet spodoba. Ale ostatecznie jest to tak podobne jedno do drugiego, bo tak samo NIEROZPOZNAWALNE.
Chaos W ODPOWIEDNIEJ DAWCE (!) bywa faktycznie inspirujący, jest ważnym narzędziem myśli, ale chaos i tylko chaos jest zawsze taki sam - czyli nijaki. Dlatego ostatecznie robi się nudny. Aby wydobyć się z owej nudy, dobrze byłoby ów chaos skonfrontować z jego przeciwieństwem, czyli schematem, w miarę stabilną strukturą. Wtedy i chaos nabierze charakteru (twórczego w jakimś stopniu) i struktura uzyska oddech. Sam chaos i tylko chaos, to
... tylko chaos.

PS.
Spodziewam się od Pana kolejnej odpowiedzi, w stylu - wybrania jakiegoś pojedynczego słowa z mojego tekstu, wybrania jego znaczenia kompletnie oderwanego od kontekstu, potem doklejenia jakiejś porcji luźnych skojarzeń, pochwalenia się Pana misją walki z "dyslekcją" i "porażeniem", a potem wrzucenia paru epitetów, które już chodziły tutaj wielokrotnie. Albo może wrzuci Pan jakąś grafikę, żeby trudniej było czytać, albo tekst rozwalający stronę. Czyli znowu będzie NUUUUDA. Niestety
[quote="Michał Dyszyński"]Dużo skojarzeń .....................NUUUUDA. Niestety :([/quote]

Ty sobie miej poczucie winy.
Moja sprawa wygląda tak: MAM WYGRAĆ...MÓJ PROJEKT MUSI WEJŚĆ W ŻYCIE!
Ty jesteś Pan bez projektów a ja jestem cham i ciebie przetnę piłą. dnia Czw 23:28, 27 Mar 2014, w całości zmieniany 4 razy

Dużo skojarzeń .....................NUUUUDA. Niestety

Ty sobie miej poczucie winy.
Moja sprawa wygląda tak: MAM WYGRAĆ...MÓJ PROJEKT MUSI WEJŚĆ W ŻYCIE!
Ty jesteś Pan bez projektów a ja jestem cham i ciebie przetnę piłą.
A po co?
[quote="Michał Dyszyński"] A po co?[/quote]

Do odzyskania energii. Bedzies mi świecił po nocach.

A po co?

Do odzyskania energii. Bedzies mi świecił po nocach.
A nie masz Pan w pobliżu Red Bulla, albo dobrej kawy?
Owczem pije kawę, 3 dziennie i z używek jeszcze palę papierosy. Ale to wszystko mi nie smakuje jak kiedyś. Podrabiane jest.
Czas coś na ostro zerżnąć, podpalić, wyzabijać. Jak mówię, Świat pragnie zabijanka i krwi. Bez tego kobiety stracą płodność, a mężczyźni sens. dnia Pią 14:57, 28 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
...
[quote="lucek"]..Ci, którzy ogłaszają o samych sobie, że sądzą prawdziwie, winni posiadać kryterium tego, co prawdziwe. (Sextus Empiryk Przeciw Logikom)
.[/quote]

Oj Lucek jakiś ty głupi że udajesz Greka.

Sądzenie prawdziwe (sądzić o sobie) odbywa się we własnej głowie. To właśnie tam rozsądzana jest prawda pomiędzy stronami. STRONY sporu siedzą jedna po lewej, a druga po prawej a akta dowodowe w więzadle głównym mózgu. Wyrok zaś wydawany jest PONIEWCZASIE.

Oj Lucek jakiś ty głupi, taż w CZASIE chodzenia pierwszą rozprawę wygrywa LEWA NOGA, a drugą rozprawę NOGA PRAWA.
Wyroki w kolejnych instancjach wydaje każdorazowo KROCZE. dnia Pią 19:46, 28 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz

Oj Lucek jakiś ty głupi, taż w CZASIE chodzenia pierwszą rozprawę wygrywa LEWA NOGA, a drugą rozprawę NOGA PRAWA.
Wyroki w kolejnych instancjach wydaje każdorazowo KROCZE.

Sądzenie prawdziwe (sądzić o sobie) odbywa się we własnej głowie. To właśnie tam rozsądzana jest prawda pomiędzy stronami. STRONY sporu siedzą jedna po lewej, a druga po prawej a akta dowodowe w więzadle głównym mózgu. Wyrok zaś wydawany jest PONIEWCZASIE.

To co napisałeś to właśnie wytwór tych, których nazywam ekskluzywnym klubem PRAWDZIWYCH OSÓB, więc nie wkurwiaj Krowo, lepiej napisz coś śmiesznego.

Czas coś na ostro zerżnąć, podpalić, wyzabijać. Jak mówię, Świat pragnie zabijanka i krwi. Bez tego kobiety stracą płodność, a mężczyźni sens.
Ci co tracą, to tracą. Nie wszyscy tracą, tylko ci, którzy z krwi i żądzy ciała, a nie z Ducha się narodzili.
Świat pragnie, ludziska też. Bo pragnienie zabijanka i krwi jest gratis, a rozsądek drogi jest. Zapłacić za niego trzeba samotnością i pustką. Więc ludziom się wydaje, że zaoszczędzą, jak rozsądku nie kupią. Ale z brakiem rozsądku jest jak z kupieniem drogiego urządzenia bez części zamiennych i serwisu - trochę podziała, potem zacznie szwankować, a na koniec całkiem odmówi posłuszeństwa. Znaczy się sensowność bycia odmówi posłuszeństwa.
Problem w tym, że aby zainwestować w rozsądek, trzeba mieć... rozsądek (przynajmniej w jakiejś minimalnej ilości). Tak więc pierwszą porcję rozsądku człowiek musi dostać "ot tak", czyli trochę gratis (co raczej rzadkie), albo na siłę (co bardziej typowe). Ale oba sposoby też są na nic, jak się ktoś porządnie uprze, aby rozsądku nie pobrać.
[quote="Michał Dyszyński"][quote="krowa"]Czas coś na ostro zerżnąć, podpalić, wyzabijać. Jak mówię, Świat pragnie zabijanka i krwi. Bez tego kobiety stracą płodność, a mężczyźni sens.[/quote]

Świat pragnie, ludziska też. Bo pragnienie zabijanka i krwi jest gratis, a rozsądek drogi jest. [/quote]

Rozsądek to rozprawa sądowa w głowie. I właśnie on jest darmo dany.
Gdy rozsądek się kupuje to trzeba własną głową zapłacić lub myśląc po chrześcijańsku - poświęcić własną głowę.
Co na to Bóg?
Dyszyński, Barycki, Luzik - to wróg.

choć mam głęboko w dupie ekskluzywny klub PRAWDZIWYCH OSÓB, to, to swoje poczucie winy gotów jestem sobie pozostawić i z nim żyć. Krowo, kurwa mać, wkurwia mnie jedynie, że ekskluzywni debile z grona PRAWDZIWYCH OSÓB nie dość, że żadnego poczucia winy nie mają, to jeszcze ode mnie takiego oczekują.
Ci co poczucia winy nie mają, faktycznie OSOBAMI nie są. Bo sami przed sobą przyznają (brakiem możliwości realnej oceny tego co robią), że ich wybory NIE MAJĄ ZNACZENIA. Znaczenie dla wyboru pojawia się dopiero wtedy, gdy się możliwość takiego znaczenia UZNA - gdy pojawia się dychotomia "zły czyn" vs "dobry czyn". I zły czyn podlega potępieniu, a dobry pochwaleniu. Ktoś nie uznający poczucia winy, nie różnicuje znaczenia swoich czynów, czyli nie ma możliwości zrobienia czegokolwiek, co ma znaczenie.
Biedny jest, bo żyje w nijakości i emocjonalnej pustce.
[quote="Michał Dyszyński"][quote="krowa"]Czas coś na ostro zerżnąć, podpalić, wyzabijać. Jak mówię, Świat pragnie zabijanka i krwi. Bez tego kobiety stracą płodność, a mężczyźni sens.[/quote]
Świat pragnie, ludziska też. Bo pragnienie zabijanka i krwi jest gratis, a rozsądek drogi jest. [/quote]

Rozsądek to rozprawa sądowa w głowie. I właśnie on jest darmo dany.
Gdy rozsądek się kupuje od "Żyda" to trzeba własną głową zapłacić lub po chrześcijańsku - poświęcić własną głowę.
Co na to Bóg?
Dyszyński, Barycki, Luzik - mój wróg.
Ale jeszcze...
...Świat jest wirtualny, jest tworem Rzeczy-wistości Boga, Boga osobowego- Autora Projektu. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, aby każdy Bóg grał w wirtualne zabijanko do Woli. dnia Pią 21:01, 28 Mar 2014, w całości zmieniany 4 razy

Rozsądek to rozprawa sądowa w głowie. I właśnie on jest darmo dany.
Co najwyżej może być tak za darmo dany, jak promocja na kablówkę - pierwszy miesiąc gratis, a potem już normalnie, trzeba bulić.
Rozprawa sądowa w głowie może jest i gratis, ale rozprawa to jeszcze nie jest rozsądek. Rozsądek jest tu dalej - to dopiero uczciwy, sprawiedliwy wyrok na owej rozprawie. A ten już kosztuje. I to słono.
Co prawda ludziska wolą wyrok szybki, tani i bez wnikania w szczegóły. Byle kogoś sprawnie powiesili, albo coś tam zadecydowali. Byle szybko i bez ceregieli...
Pisze do ciebie durniu ubogi ostatni raz:

Rozsądek odbywa się w Umyśle jakiegokolwiek Ciała.
Tam odbywa się rozprawa, według ustawodawstwa KROWOFIZYMATYKI Newtona.
PonieW-CZASIE

Pod-CZAS chodzenia, strony wnoszą sprawy:
- lewa noga uważa że prawa nie miała racji bytu
- prawa noga uważa że jest pokrzywdzona

Sędzia KROCZE na pierwszej rozprawie wydaje wyrok skazujący lewą nogę.
W następnej MATEMATYCZNEJ instancji, to samo KROCZE uniewinnia lewą nogę.

I kurwa mać tyle!
Odpowiadam Geniuszu.
Geniusz.

Pisze do ciebie durniu ubogi ostatni raz:

Rozsądek odbywa się w Umyśle jakiegokolwiek Ciała.
Tam odbywa się rozprawa, według ustawodawstwa KROWOFIZYMATYKI Newtona.
PonieW-CZASIE

Pod-CZAS chodzenia, strony wnoszą sprawy:
- lewa noga uważa że prawa nie miała racji bytu
- prawa noga uważa że jest pokrzywdzona

Sędzia KROCZE na pierwszej rozprawie wydaje wyrok skazujący lewą nogę.
W następnej MATEMATYCZNEJ instancji, to samo KROCZE uniewinnia lewą nogę.

I kurwa mać tyle!

Wiesz Pan co, Panie Krowa?...
Z całym szacunkiem dla Pana misji, ale jak dla mnie to bełkoczesz Pan w tym poście, robiąc sobie jaja.
Miałbym prośbę o nieumieszczanie tekstów w tym stylu w moim wątku.

Przypominam, że mam w moim blogu prawa admina, więc mogę usuwać czyjeś posty. Być może zrobię może jakiś śmietnik w moim blogu, żeby umieszczać w nim takie i podobne anarchointelektualne dzieła.

Niniejszym oświadczam, że anarchointelektualizm (m.in. w Pana stylu) nie jest tu mile widziany. Sam tego rodzaju tekstów raczej nie czytam, a nie chciałbym, aby i inni czytelnicy też musieli się przebijać przez strony, które nie niosą sensownej treści. One niepotrzebnie mitrężą czas czytających.

Może Pan oczywiście uważać inaczej, dlatego proponuję Panu założenie własnego bloga i tam będzie Pan mógł do woli uszczęśliwiać świat po swojemu. W moim wątku proszę tego nie robić.

Michał Dyszyński
[quote="Michał Dyszyński"][quote="krowa"]Pod-CZAS chodzenia, strony wnoszą sprawy:
- lewa noga uważa że prawa nie miała racji bytu
- prawa noga uważa że jest pokrzywdzona
[/quote]
Wiesz Pan co, Panie Krowa?...
Przypominam, że mam w moim blogu prawa admina, więc mogę usuwać czyjeś posty.
Michał Dyszyński[/quote]

A więc do dzieła: Ty usuwasz mój wpis, a ja ci usunę prawą nogę.
Pomalutku, boś dobry Pan, utnę ci tą nogę, powiedzmy w terminie dwóch lat.
Od dziś będzie ci się w tej nodze pogarszać krążenie krwi, potem pokaże się gangrena i wyrok "AMPUTACJA PRAWEJ NOGI".
Chciałeś "poczuć winę prawej" - to będziesz miał.
Ja niewinny. dnia Pią 22:15, 28 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy

Pod-CZAS chodzenia, strony wnoszą sprawy:
- lewa noga uważa że prawa nie miała racji bytu
- prawa noga uważa że jest pokrzywdzona

Wiesz Pan co, Panie Krowa?...
Przypominam, że mam w moim blogu prawa admina, więc mogę usuwać czyjeś posty.
Michał Dyszyński

A więc do dzieła: Ty usuwasz mój wpis, a ja ci usunę prawą nogę.
Pomalutku, boś dobry Pan, utnę ci tą nogę, powiedzmy w terminie dwóch lat.
Od dziś będzie ci się w tej nodze pogarszać krążenie krwi, potem pokaże się gangrena i wyrok "AMPUTACJA PRAWEJ NOGI".
Chciałeś "poczuć winę prawej" - to będziesz miał.
Ja niewinny.
Po namyśle doszedłem do wniosku, że przegrałem z Panem. Nie będę usuwał Pana postów, nie będę niczego tu udowadniał. Przyznaję, że jesteś Pan wyraźnie lepszy. I to z kilku przynajmniej powodów:
- ja nie mam ochoty, ani ambicji, aby w ogóle komukolwiek dowodzić coś w kwestii umiejętności klikania w usuwanie postów, czy jakkolwiek inaczej pokazywania swojej wyższości. Pan najwyraźniej czuje to inaczej, będzie miał Pan zatem powód, aby twardo tego rodzaju walkę prowadzić - jest to wielki punkt dla Pana, Panie Krowa
- nie uważam Pana za wroga, a Pan mnie - owszem. Zatem ma Pan przewagę motywacyjną nade mną. Ja, gdybym dowiedział się, że moim pisaniem sprawiam Panu szkodę, czułbym się źle, miałbym (nomen omen - sprawa w tym wątku) poczucie winy. Najwyraźniej w drugą stronę (skoro jestem dla Pana wrogiem) to nie obowiązuje. Czyli mamy tu kolejny wielki punkt dla Pana, Panie Krowa
- nie zamierzam i nie będę w dyskusji nazywał Pana "durniem", czy w jakikolwiek inny poniżający sposób. Nie uważam tego ani za celowe (nie wiem co miałbym tym osiągnąć?...), ani prawdziwe, bo jest Pan inteligentnym człowiekiem. Z resztą wg mnie epitety w rodzaju "dureń", "idiota" dawno w dyskusjach przestały przenosić sensowną intelektualnie treść i są stosowane wyłącznie w trybie emocjonalnym, nie dając wartościowego informacyjnie wkładu. Dla Pana najwyraźniej używanie tego rodzaju określeń jest czymś normalnym, właściwym, świadczącym poprawnie o Pana stanowisku w dyskusji. Dokonał Pan wyboru, że taka forma wypowiedzi jest odpowiednia i ja to szanuję. Mnie z kolei dyskusje z użyciem takich form wyrazu po prostu nie interesują. Ale przecież pozostałym czytającym, czy uczestnikom dyskusji, widzacym jak jedna ze stron określa drugą poniżająco, zaś ta druga nie reaguje, nie walczy o "swoje", nie próbuje jakoś zniwelować ataku, wyda się, że rację (może nie wszystkim, ale sporej części) ma ten, kto zdecydowanie poniża swojego przeciwnika. Zatem w dyskusji zawsze będę na gorszej pozycji. Jest to zatem nowy punkt dla Pana, Panie Krowa.
- posiada Pan wielką swobodę dodawania do dyskusji elementów bardzo luźnych, skojarzeniowych, nie wiążących się jakoś mocno z tematem wątku. Ta swoboda daje Panu niemal nieograniczone możliwości wyrażania wszystkiego, co Pan zechce, bez oglądania się na cokolwiek. Ja stawiam sobie ograniczenie polegające na trzymaniu się w miarę blisko tematu wątku, nie dodawaniu elementów zbyt emocjonalnych i ogólnie chciałbym dyskutować o sprawie, a nie o emocjach i luźnych skojarzeniach na temat. Jednak nie sposób jest prowadzić dyskusji na moich warunkach, jeśli wciąż będą pojawiały się teksty chaotyzujące tok rozumowania. I to ów chaos będzie dominował, bo znacznie łatwiej i szybciej jest dodawać elementy dowolne, niż obarczone reżimem dyskusji na temat. Zatem tutaj też ma Pan druzgoczącą przewagę nade mną. Jest to przygważdżający mnie punkt, jaki ma Pan po swojej stronie.

Podsumowując
Z porównania sił w tym przewidywanym starciu widać druzgoczącą przewagę na Pana korzyść. To trochę tak, jak by dywizja współczesnego, wojska, świetnie wyszkolonego, dowodzonego, wyposażonego miała mieć starcie z gromadą jaskiniowców (to ja w owym porównaniu jestem jaskiniowcem). Wygrywa Pan bezapelacyjnie. Mogę tylko przyjąć z pokorą taki wynik, a Panu, Panie Krowa - pogratulować.
Co niniejszym czynię
Michał Dyszyński

PS.
Aby moja przegrana nie była gołosłowna, aby dać wyraz wyższości z Pana strony postanowiłem - na bliżej nie określony czas nie publikować nic na Sfinii. Z dużym prawdopodobieństwem nie będę nawet zaglądał do umieszczanych tu wątków, więc odezwania tutaj do mnie mogą pozostawać bez odpowiedzi. Ewentualnie czasem może odpowiem coś komuś na priva.

I jeszcze jedno - zablokuję tutaj wątki w moim blogu (nie wiem czy to działa, ale kliknąć "zablokuj" zawsze można), aby jednak pozostałym czytającym nie generować chaosu przy przeglądaniu wątków. Chaos wg mnie mógłby powstać, gdyby zaczęły pojawiać się jakieś liczne odpowiedzi, których ja już bym nie komentował. Tego chciałbym uniknąć, bo to w końcu mój blog.