ďťż

Adam, Ewa i teoria ewolucji

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

Jestem katolikiem z wątpliwościami i chciałbym o tych wątpliwościach podyskutować Mam nadzieje, ze w dobrym miejscu założyłem temat (jeszcze się nie za klimatyzowałem na tym forum ; ))

Przejdźmy do sedna.
Przyjmuje się, że teoria ewolucji nie jest sprzeczna z chrześcijaństwem, ale dręczą mnie od dłuższego czasu takie pytania:

Z Starego Testamentu wynika, ze Bóg stworzył piękne, miejsce, raj bez cierpienia, a dopiero pierwsi ludzie(Adam i Ewa) zburzyli ten porządek, jednak, z historii świata wynika, że cierpienie było już zanim pojawili się ludzie czy nasi przodkowie nie uciekali i chronili się przed drapieżnikami ? czy nie głodowali ? zanim nastąpił "skok ontologiczny" ?


Alan F. Alford - "Bogowie Nowego Tysiąclecia"

Tam znajdziesz odpowiedzi na Twoje pytanie i wiele innych jakich jeszcze nie odważyłeś się zadać.
Pozdrawiam.

P.S. Jeśli nie będziesz mógł zdobyć tej książki, to się odezwij. Mam ją w PDF-ie i mogę wysłać mailem.
Czemu nie, książki czytać lubię... W kolejce jeszcze są inne więc i ta musi poczekać, no ale książka dyskusji nie zastąpi jednak ruch na forum mały, szkoda...
No zacznijmy od tego Błażeju, że ty chyba nie wiesz w jaki sposób powstała opowieść w Genesis. Otóż ktoś ją sobie wymyślił, a nie odkrył. I to dlatego istnieje pewna sprzeczność pomiędzy Księgą Rodzaju w teorią ewolucji.



Jestem katolikiem z wątpliwościami i chciałbym o tych wątpliwościach podyskutować Mam nadzieje, ze w dobrym miejscu założyłem temat (jeszcze się nie za klimatyzowałem na tym forum ; ))

Przejdźmy do sedna.
Przyjmuje się, że teoria ewolucji nie jest sprzeczna z chrześcijaństwem, ale dręczą mnie od dłuższego czasu takie pytania:

Z Starego Testamentu wynika, ze Bóg stworzył piękne, miejsce, raj bez cierpienia, a dopiero pierwsi ludzie(Adam i Ewa) zburzyli ten porządek, jednak, z historii świata wynika, że cierpienie było już zanim pojawili się ludzie czy nasi przodkowie nie uciekali i chronili się przed drapieżnikami ? czy nie głodowali ? zanim nastąpił "skok ontologiczny" ?

Ja tę sytuację widzę na odrębnych płaszczyznach.
Pierwsza, to płaszczyzna duchowa. W jej ramach patrzę na Adam i Ewę jako istoty bytujące poza Ziemią, jaką ją znamy. Czyli żaden z pierwotnych małpoludów na Ziemi, nie były Adamem i Ewą w Raju. Na tej Ziemi Raju nie było nigdy.
To w tej rzeczywistości duchowej poza Ziemią pierwsi ludzie zostali skłonieni (wąż) do przekroczenia pewnych niebezpiecznych granic swojego umysłu i uczuć. Efektem stała się niestabilność myślenia prowadząca potencjalnie do samounicestwienia.
Bóg w tej sytuacji poddaje pierwszych ludzi (i ich potomków) kwarantannie - tzn. zsyła ich umysły, dusze do rzeczywistości materialnej jaką dziś znamy (życie na Ziemi). W tych warunkach ludzie Ci będą w stanie poznać pewne podstawowe kategorie ograniczające myślenie, zapoznają się z konsekwencjami swoich wyborów, z uwarunkowaniami oceniania świata. W ostatecznym rozrachunku powinno to pozwolić człowiekowi na wybudowanie w umysłach, uczuciach, woli swoistego "muru obronnego" wobec - wskazanego wyżej - zagrożenia samounicestwienia.

Jeśli chodzi o czasowe umiejscowienie tych zdarzeń, to ja traktuję je inaczej, niż sugeruje bezpośrednia intuicja. W moim przekonaniu Raj Adama i Ewy istniał poza znanym nam czasem. Można by powiedzieć, że w ogóle przed początkiem Wszechświata. Bóg mógł niejako "zahibernować" dusze pierwszych ludzi, "potem" stworzyć wszechświat, a gdy małpoludy w nim powstałe wyewoluowały wystarczająco, obdarzyć je ludzką naturą.
Michale

Tylko skąd to wiesz? Bez wiary też można żyć. Przecież nie wiesz tego co mówisz że było. To po co to pisać?
Autor Genesis też pewnie wymyślał na poczekaniu. No jaki Bóg hibernujący umysły ludzi z poza Wszechświata... Rozmnożone byty i mnogość środków.


Z Starego Testamentu wynika, ze Bóg stworzył piękne, miejsce, raj bez cierpienia, a dopiero pierwsi ludzie(Adam i Ewa) zburzyli ten porządek, jednak, z historii świata wynika, że cierpienie było już zanim pojawili się ludzie czy nasi przodkowie nie uciekali i chronili się przed drapieżnikami ? czy nie głodowali ? zanim nastąpił "skok ontologiczny" ?

Cierpienie a ból, to dwie różne rzeczy. Cierpienie wywoływane jest przez pragnienie i emocjonalne chwytanie, jak np. pragnienie wiedzy. Innymi słowy, mógł istnieć świat ludzi bez cierpienia i cierpienie mogło się w nim "pojawić".
Adam i Ewa to postacie ze swiata duchowego. My (a takze wiekrzosc naszych bolow i cierpien), nalezymy do swiata materialnego.
L.K.
Zacznijmy od tego, że Biblię, a szczególnie Stary Testament, należy traktować w dużej przenośni oraz w konkretnym kontekście [szczególnie niektóre księgi]. Po drugie, chcę postulować, że niektóre opisywane tam rzeczy nie mają charakteru "ziemskiego". Sądzę, że Edenu należy szukać nie na tej planecie. Podobnie jak Jezus Chrystus najprawdopodobniej był przedstawicielem wysoko rozwiniętego gatunku pozaziemskiego. Domyślam się, że takimi postulatami wywołam spore oburzenie zarówno chrześcijan, jak i zagorzałych ateistów. Jednak sądzę, że jest to najrozsądniejsze podejście i wytłumaczenie- lepsze, niż nachalne upieranie się każdej ze stron przy swoich "nierozważnych" dogmatach.
Zacznijmy od tego, że Biblię, a szczególnie Stary Testament, należy traktować w dużej przenośni oraz w konkretnym kontekście [szczególnie niektóre księgi]. Po drugie, chcę postulować, że niektóre opisywane tam rzeczy nie mają charakteru "ziemskiego". Sądzę, że Edenu należy szukać nie na tej planecie. Podobnie jak Jezus Chrystus najprawdopodobniej był przedstawicielem wysoko rozwiniętego gatunku pozaziemskiego. Domyślam się, że takimi postulatami wywołam spore oburzenie zarówno chrześcijan, jak i zagorzałych ateistów. Jednak sądzę, że jest to najrozsądniejsze podejście i wytłumaczenie- lepsze, niż nachalne upieranie się każdej ze stron przy swoich "nierozważnych" dogmatach.
Ale czy to aby też nie jest "nierozważny dogmat"?

Interpretacji jest tutaj wiele. Większość z nich staje się całkiem rozważna w momencie, w którym interpretujący zda sobie sprawę z tego, że jest to interpretacja.
Oczywiście- jest to tylko moja interpretacja, po której wysunąłem pewne "kosmiczne" postulaty.
Jednak, jeśli wierzyć choćby części tekstów- szczególnie zawartych w ewangeliach [również apokryficznych]- Jezus nie był "zwykłym człowiekiem". Ale czy był bogiem? Co miałoby oznaczać właściwie to Bóg?



należy aby?
to znaczy - W JAKIM CELU należy tak traktować biblię? Bo gdybym tak chciał, żeby przygłupią książczynę (seryjne fantasy z USA, seryjne romansidło z Polski) uznawano nie za przygłupią, ale za głęboką, to bym twierdził, że należy się doszukiwać ciągle nowej i nowej głębi pod oczywistym bełkotem samego dzieła.

Aby zatem się mylić na korzyść autorów biblii i ludzi się nią zasłaniających, NALEŻY doszukiwać się w niej zawsze sensu głębiej niż go widać. Wtedy bowiem każdy zarzut "ale tu widzimy głupotę w tekście" odrzuca się prostym "bo nie zrozumiałeś".

Jest to pseudoargumentacja, bo opiera się na braku falsyfikowalności. Gdy dajemy tezę, na przykład:
"to dzieło mądre",
i gdy tezę sprawdzamy, powinniśmy wiedzieć, co przyjmiemy jako dowód tej tezy, co zaś przyjmiemy jako jej falsyfikację. Jeśli z gruntu wiemy, że NIC, cokolwiek krytyk przedstawi, nie zostanie przez nas uznane za falsyfikujące tezę, to nasza teza powinna się poprawnie nazywać DOGMATEM.

Jeśli zatem wierzysz w dogmat, że biblia ma jakąś wartość ponadmakulaturową (a słyszałem, że są nawet ludzie wiedzący, że ona ma wartość większą niż żywe drzewo!), to sobie w niego wierz. Jednocześnie jednak zdawaj sobie sprawę, że tę jakość biblii założyłeś, z góry wykluczając falsyfikację.

Baśni o "prawdopodobieństwie" Jezusa-kosmity nawet nie będę jakoś długo wyśmiewał.
Masz oczywiście prawo, jak wcześniej, przyjąć to za dogmat.

Masz też prawo nie okłamywać ludzi, że rozważasz tu jakieś "prawdopodobieństwo". Prawdopodobieństwo jest czymś więcej niż się uczyłeś w szkole, ale jest też czymś bardziej, a nie mniej, ścisłym, niż ci w tej szkole mówili.
A wy robicie z tego prawdopodobieństwa kolejne słowo do wycierania sobie gęby.



należy aby?
to znaczy - W JAKIM CELU należy tak traktować biblię? Bo gdybym tak chciał, żeby przygłupią książczynę (seryjne fantasy z USA, seryjne romansidło z Polski) uznawano nie za przygłupią, ale za głęboką, to bym twierdził, że należy się doszukiwać ciągle nowej i nowej głębi pod oczywistym bełkotem samego dzieła.

Aby zatem się mylić na korzyść autorów biblii i ludzi się nią zasłaniających, NALEŻY doszukiwać się w niej zawsze sensu głębiej niż go widać. Wtedy bowiem każdy zarzut "ale tu widzimy głupotę w tekście" odrzuca się prostym "bo nie zrozumiałeś".

Jest to pseudoargumentacja, bo opiera się na braku falsyfikowalności. Gdy dajemy tezę, na przykład:
"to dzieło mądre",
i gdy tezę sprawdzamy, powinniśmy wiedzieć, co przyjmiemy jako dowód tej tezy, co zaś przyjmiemy jako jej falsyfikację. Jeśli z gruntu wiemy, że NIC, cokolwiek krytyk przedstawi, nie zostanie przez nas uznane za falsyfikujące tezę, to nasza teza powinna się poprawnie nazywać DOGMATEM.

Jeśli zatem wierzysz w dogmat, że biblia ma jakąś wartość ponadmakulaturową (a słyszałem, że są nawet ludzie wiedzący, że ona ma wartość większą niż żywe drzewo!), to sobie w niego wierz. Jednocześnie jednak zdawaj sobie sprawę, że tę jakość biblii założyłeś, z góry wykluczając falsyfikację.

Baśni o "prawdopodobieństwie" Jezusa-kosmity nawet nie będę jakoś długo wyśmiewał.
Masz oczywiście prawo, jak wcześniej, przyjąć to za dogmat.

Masz też prawo nie okłamywać ludzi, że rozważasz tu jakieś "prawdopodobieństwo". Prawdopodobieństwo jest czymś więcej niż się uczyłeś w szkole, ale jest też czymś bardziej, a nie mniej, ścisłym, niż ci w tej szkole mówili.
A wy robicie z tego prawdopodobieństwa kolejne słowo do wycierania sobie gęby.
malaavi, bądź pochwalony, bądź pozdrowiony, wspaniała matematycznie istoto! Przekonałeś mnie do zmiany religii; teraz ty będziesz moim bogiem i będę ci bił kopniaki, bo cię ubóstwiam.
Podejrzewam, że będziesz raczej moim trollem niż wyznawcą. Po prostu należysz do ludzi, którym zależy na tym, by się krytyków za wszelką cenę pozbyć. Mnie nie przeszkadza, że jesteś chamski, ale to, że nie masz nic sensownego do powiedzenia, to jest aż straszne. Mnie by było wstyd, gdybym sobie zdawał sprawę, że nie nadążam za rozmówcą i z tej okazji go gnoił. Ja gnoję, bo to rozmówca nie nadąża. Rozumiesz. ;)
Ciebie miałbym rozumieć, o wielki malaavi?? Przecież ja jestem malutki, o jeszcze mniejszym rozumku. Nawet bym już nie śmiał próbować cię zrozumieć. Jesteś wielką tajemnicą, jak matematyka czytana wspak.
Nie spróbujesz, nie sprawdzisz.
Sio, malaavi, kysz! Co za koszmarek-komarek jesteś. Coś brzęczysz, a nie wiadomo w jakim kościele.
I nie wstydzisz się nie próbować zrozumieć? Tylko tak zniechęcać osobę, od której przynajmniej byś się czegoś nauczył?
Czyli znów "myśleć" (jak nazywasz swoją działalność, zbyt optymistycznie) ale nie "wymyślać". Rozważać problemy, ale nie chcieć rozwiązań. Śmieszy mnie to, jak uciekasz od łatwych rozwiązań, by się dłużej bawić problemem. Niektórzy tchórzliwi uczniowie proste zadania robią celowo długo, żeby nie musieć ruszać zadania z gwiazdką. I tak się okazuje, że w efekcie nie chodzi o nauczyć się/nie nauczyć, ale o pokazać się z dobrej strony/ośmieszyć się. Ośmieszasz się próbami uniknięcia ośmieszenia, za cenę zejścia do poziomu pomijania wszelkich tematów poza moją osobą.

Jeśli już gender - to jesteś zainteresowany mną prywatnie. Nie tym, co mam do powiedzenia. Mną.
Znów muszę się przewietrzyć, bo mi tu malaavim cuchnie po raz kolejny.

(...)
Przyjmuje się, że teoria ewolucji nie jest sprzeczna z chrześcijaństwem (...)

Nie można tak przyjąć, bo ewolucja bezpośrednio przeczy chrześcijaństwu, i na odwrót.
Lecz ewolucja NA PEWNO zachodzi; widać to najwyraźniej po naszym gatunku, po ludziach. I w czym jest to sprzeczne z doktryną chrześcijaństwa?
Każdy gatunek został stworzony przez Boga, a nie to, że organizmy wyewoluowały z jednego przodka.
W czym widzisz 'ewolucję' w gatunku ludzkim? Bo ja akurat nie dostrzegam tej ewolucji.
Jeśli popierasz ewolucjonizm, odpowiedź mi, skąd pojawiła się przestrzeń dla wszechświata?
Skoro nie dostrzegasz ewolucji w ludziach, to raczej niczego nie dostrzegasz.
O przestrzeni dla Wszechświata pisałem na tym forum wielokrotnie; poszukaj sobie- nie chcę znów się powtarzać.
Nie popieram ewolucjonizmu- popieram prawdę o Rzeczywistości.
Jeśli popierasz prawdę o Rzeczywistości, powinienem ją znać, a nie wymigując się, mówiąc: "poszukaj sobie, już o tym pisałem". Ok. To odpowiedź na kolejne pytania:
1. Skąd pochodzi materia?
2. Skąd pochodzą prawa obowiązujące we wszechświecie (grawitacja, bezwładność itp.)?
3. Jak to się stało, że materia jest tak doskonale zorganizowana?
4. Skąd pojawiła się energia organizująca materię?
Naprawdę już o tym pisałem- nawet wielokrotnie. Ale mam dziś trochę więcej czasu; a ty, Danielku, jesteś na tyle marudny, że ci "ulegnę" tym razem.
1. Materia to postać, forma energii. Energia jako potencjalna, oraz jako nośnik swobodnych danych istnieje zawsze- jest to właśnie sama Natura, inaczej powiedzmy Bóg; tylko to "zawsze", też nie ma pojęcia zawsze w popularnym znaczeniu. Naturalnym, podstawowym stanem Natury jest stan śmierci, uśpienia; wtedy nie istnieją żadne oddziaływania, bo energia jest idealnie zrównoważona- nie przejawia się więc w żadnej formie. Nie istnieje wtedy absolutnie nic, nawet czas ani przestrzeń. Niekiedy zdarza się jednak, że równowaga ta, Nirwana Natury, zostaje zmieniona, zachwiana. Przyczyną tego jest Wola Natury, Wola Boska, Chęć- najpierwotniejsza siła w Naturze. Wtedy powstają oddziaływania, fluktuacje kwantowe, cząstki wirtualne, z czasem cząstki coraz dłużej żyjące, stabilniejsze formy energii- powstaje materia. Tak prawdopodobnie powstał nasz Wszechświat- choć ku powstawaniu dowolnych form w Naturze mogą prowadzić różne procesy, zdarzenia.
2. Prawa fizyczne pochodzą z samych własności materii, która przybierając takie, a nie inne formy samoogranicza się, redukuje swoją przestrzeń fazową i funkcje falową. Jest to zjawisko ze sprzężeniem zwrotnym- tak wiec im starszy wiek materii, tym ma mniej swobody i możliwości, aż w końcu zanikną wszelkie oddziaływania, "zamarzną" w kompletnie ustalonych formach.
3. Patrz punkt powyższy. Jednak nie jest wcale tak doskonale zorganizowana. A blisko początku swego istnienia była zorganizowana tylko w minimalnym stopniu.
4. Energia nie organizuje materii. Energia jest podstawową formą wszystkiego- w tym materii. Nie pojawiła się, tylko wzbudziła się ze stanu idealnej równowagi. Patrz punkt pierwszy.
Naprawdę już o tym pisałem- nawet wielokrotnie. Ale mam dziś trochę więcej czasu; a ty, Danielku, jesteś na tyle marudny, że ci "ulegnę" tym razem.
1. Materia to postać, forma energii. Energia jako potencjalna, oraz jako nośnik swobodnych danych istnieje zawsze- jest to właśnie sama Natura, inaczej powiedzmy Bóg; tylko to "zawsze", też nie ma pojęcia zawsze w popularnym znaczeniu. Naturalnym, podstawowym stanem Natury jest stan śmierci, uśpienia; wtedy nie istnieją żadne oddziaływania, bo energia jest idealnie zrównoważona- nie przejawia się więc w żadnej formie. Nie istnieje wtedy absolutnie nic, nawet czas ani przestrzeń. Niekiedy zdarza się jednak, że równowaga ta, Nirwana Natury, zostaje zmieniona, zachwiana. Przyczyną tego jest Wola Natury, Wola Boska, Chęć- najpierwotniejsza siła w Naturze. Wtedy powstają oddziaływania, fluktuacje kwantowe, cząstki wirtualne, z czasem cząstki coraz dłużej żyjące, stabilniejsze formy energii- powstaje materia. Tak prawdopodobnie powstał nasz Wszechświat- choć ku powstawaniu dowolnych form w Naturze mogą prowadzić różne procesy, zdarzenia.
2. Prawa fizyczne pochodzą z samych własności materii, która przybierając takie, a nie inne formy samoogranicza się, redukuje swoją przestrzeń fazową i funkcje falową. Jest to zjawisko ze sprzężeniem zwrotnym- tak wiec im starszy wiek materii, tym ma mniej swobody i możliwości, aż w końcu zanikną wszelkie oddziaływania, "zamarzną" w kompletnie ustalonych formach.
3. Patrz punkt powyższy. Jednak nie jest wcale tak doskonale zorganizowana. A blisko początku swego istnienia była zorganizowana tylko w minimalnym stopniu.
4. Energia nie organizuje materii. Energia jest podstawową formą wszystkiego- w tym materii. Nie pojawiła się, tylko wzbudziła się ze stanu idealnej równowagi. Patrz punkt pierwszy.
Naprawdę już o tym pisałem- nawet wielokrotnie. Ale mam dziś trochę więcej czasu; a ty, Danielku, jesteś na tyle marudny, że ci "ulegnę" tym razem.
1. Materia to postać, forma energii. Energia jako potencjalna, oraz jako nośnik swobodnych danych istnieje zawsze- jest to właśnie sama Natura, inaczej powiedzmy Bóg; tylko to "zawsze", też nie ma pojęcia zawsze w popularnym znaczeniu. Naturalnym, podstawowym stanem Natury jest stan śmierci, uśpienia; wtedy nie istnieją żadne oddziaływania, bo energia jest idealnie zrównoważona- nie przejawia się więc w żadnej formie. Nie istnieje wtedy absolutnie nic, nawet czas ani przestrzeń. Niekiedy zdarza się jednak, że równowaga ta, Nirwana Natury, zostaje zmieniona, zachwiana. Przyczyną tego jest Wola Natury, Wola Boska, Chęć- najpierwotniejsza siła w Naturze. Wtedy powstają oddziaływania, fluktuacje kwantowe, cząstki wirtualne, z czasem cząstki coraz dłużej żyjące, stabilniejsze formy energii- powstaje materia. Tak prawdopodobnie powstał nasz Wszechświat- choć ku powstawaniu dowolnych form w Naturze mogą prowadzić różne procesy, zdarzenia.
2. Prawa fizyczne pochodzą z samych własności materii, która przybierając takie, a nie inne formy samoogranicza się, redukuje swoją przestrzeń fazową i funkcje falową. Jest to zjawisko ze sprzężeniem zwrotnym- tak wiec im starszy wiek materii, tym ma mniej swobody i możliwości, aż w końcu zanikną wszelkie oddziaływania, "zamarzną" w kompletnie ustalonych formach.
3. Patrz punkt powyższy. Jednak nie jest wcale tak doskonale zorganizowana. A blisko początku swego istnienia była zorganizowana tylko w minimalnym stopniu.
4. Energia nie organizuje materii. Energia jest podstawową formą wszystkiego- w tym materii. Nie pojawiła się, tylko wzbudziła się ze stanu idealnej równowagi. Patrz punkt pierwszy.
Wiesz to w żaden sposób nie jest rzetelna praca, która bezpośrednio odpowiedziała na pytania.
Sorki dostajesz 3-
To twoja ocena, ciemnoto- dlatego mam ją w dupie. Ze swoimi poglądami nigdy się nie afiszuję, bo otumaniony motłoch i tak je zgnoi. Myślałem, że tu trafię na trochę zrozumienia. I jest paru uczestników tego forum, z którymi warto pisać i ich czytać. Ale na takich skrajnych oszołomów, jak ty, daniellowh, a z drugiej strony np. malaavi, kładę dłuuugą lachę!
Nie chodzi o to, że jesteś moim 'przeciwnikiem' w dyskusji, ale o to, że twoje poglądy zbytnio do mnie nie trafiają. Mogą być mądre, głupie, ale osobiście nigdy nie pałałem zamiłowaniem do rozkminiania filozofii (twoje wypowiedzi trochę nią zalatują). W niektórych aspektach się zgadzamy tobą, ale nie we wszystkich.
Mieszasz trochę wiary, filozofii, nauki i wychodzi taki zakalec, że ciężko go przełknąć. Sorki, ale jeśli zejdziemy z drogi ewolucji i kreacjonizmu, mogę z tobą po dyskutować. Enjoy
Dobra, przepraszam daniellowh, że mnie znów trochę poniosło..
Wcześniej starałem się odpowiedzieć na twoje zapytania chyba najlepiej, jak potrafiłem. Ale nie sugeruj się tym, że przedstawię ci tu jakąś pracę "naukową", czy nawet konkretną, spójną, elementarną teorię- ponieważ to co wypisuję na tym forum jest raczej jedynie moimi przemyśleniami, przypuszczeniami, domysłami, aczkolwiek opartymi na wielu raczej potwierdzonych faktach z różnych dziedzin wiedzy, kultury i (para)psychologii. Jestem wciąż poszukujący, i moje teksty zasługują co najwyżej na miano raczej luźnych hipotez, a nie jakieś kompletnej pracy.
Masz też rację, ze dość mocno mieszam pojęcia i rozważania z różnorakich dziedzin. Ale właśnie m. in. na tym polega moja "praca", że staram się z całego dorobku ludzkości wysnuć jakąś ogólną, acz spójną teorię wszystkiego. (Trochę górnolotnie zabrzmiało )
Nie koniecznie też musimy pomijać kwestie ewolucjonizmu i kreacjonizmu. Chociaż bliżej mi trochę do ewolucjonistów, jednak uważam, że starożytne teksty, szczególnie te natchnione [czyli powiedzmy pisma święte, ale nie tylko Biblia] zawierają w sobie sporo prawdy. Wobec czego staram się to wszystko raczej ze sobą pogodzić, niż uparcie obstawać przy dość skrajnych doktrynach głoszonych przez niektórych "zardzewiałych" zwolenników konkretnej opcji.
Tak więc uważam, że pisma święte należy brać pod uwagę w rozważaniu Rzeczywistości- jednak traktować je mniej dosłownie, z pewną dozą racjonalizmu. Natomiast nauka [ścisła] jest dla mnie też do pewnego stopnia rodzajem wiary w coś [właśnie w samą naukę i jej metody], bo tak naprawdę wiedzieć i znać w całości oraz z całkowitą pewnością cokolwiek może tylko byt, który jest jednocześnie wszystkim- czyli Natura [lub wg niektórych Bóg].
Na koniec taki przykład: Nauka podaje przybliżony wiek Ziemi, Układu Słonecznego, nawet Wszechświata; i ja w to wierzę, z pewnym marginesem niepewności. Biblia głosi, że Wszechświat został stworzony w siedem dni. Sprzeczność? Dla mnie tylko pozorna. Bo skoro pisze tam o stwarzaniu świata przez Boga, to te dni nie są raczej ludzkimi dniami, w rozumieniu ludzkiego kalendarza. To prawdopodobnie "dni boskie"- a takie trwać mogą nie wiadomo ile; może miliardy ludzkich lat, a może nieskończoność... A najprawdopodobniej są to ery istnienia Wszechświata.
Hmm... W oryginalnym tekście Biblii,
kiedy czytamy o stworzeniu świata jest użyte słowo 'yom',
co oznacza określony czas od wschodu słońca do jego zachodu,
do dziś Judejczycy stosują określenie DNIA w tejże metryce czasu.
No, cóż- nie znam tak dokładnie tekstów biblijnych. Ale jeśli tak rzeczywiście to odczytywać i traktować dosłownie, to- uważam- tym gorzej dla Biblii. Bo- jak już pisałem- wolę [też nie z pełnym zaufaniem] wierzyć wielu badaniom naukowym, niż jednemu tekstowi, choćby najbardziej natchnionemu. Jednak znów, czy użyty tam zwrot "od wschodu do zachodu Słońca" tyczy się na pewno TEGO naszego Słońca? Może jak słońce traktowany tam jest cały wszechświat- więc od jego powstania do jego końca; albo pewne etapy istnienia jednego wszechświata? A może cała Genesis jest wielką alegorią i hiperbolą myślową i literacką?
A tak na marginesie: Czepianie się szczegółów wznieca konflikty, zazwyczaj różnicuje, a w chyba najgorszych przypadkach prowadzi do wojen [religijnych]. Np. chrześcijaństwo, islam i judaizm to prawie ta sama jedna religia. Ale wielu jest takich, że to swoją religię uważa za "bardziej prawdziwą" i demonstruje to krucjatami, dżihadem, atakami Żydów na prawie wszystkich w około...
Zgadzam się, że wojny na tle religijnym nie były, ani nie są czymś dobrym. Niosą za sobą tylko negatywny wydźwięk.
Wracając do określenia czasu DNIA w Biblii jest to po prostu czas, kiedy słońce świeci nad danym terenem, czyli np.: 14h.
Czemu gorzej dla Biblii?
Jeśli przyjrzałbyś się całej teorii wieku ziemi, ewolucji, datowaniu radiowęglowemu, dostrzeżesz pewne luki, których w żaden sposób naukowcy nie są w stanie wypełnić. Więc powoływanie się na ich autorytet jest kiepski, bo w żaden sposób stu procentowy. Wtedy zamienia się to w wiarę, nie naukę, bo nauka zajmuje się badaniem rzeczy, zjawisk widzialnych, które można opisać etc., np. tj.: anatomia człowieka, teoria względności, etc.
Toteż już nieraz pisałem, że dla mnie wiedza to tyle, co silna [albo i niezbyt silna czasami] wiara w to, że można zaufać myśleniu, wnioskom, wynikom obserwacji swoim lub kogoś innego- zazwyczaj przynajmniej grupy ludzi.
Prawdę mówiąc nie analizowałem dokładnie teorii ewolucji, a tym bardziej Biblii. Jak już pisałem, to tylko moje domniemanie i wybór, że trochę bardziej wierzę naukowcom, niż twórcom tekstów- bądź co bądź- literackich.
Tak więc- jak na razie- pozostaję na stanowisku, że nauka jest bliższa prawdy, aczkolwiek czasem okrutnie się może mylić, a Biblię należy traktować ja tekst literacki: z przenośniami, wyolbrzymieniami, fantazjami piszących i mnóstwem innych "zabiegów" językowych.

Przeanalizuj sobie.


Pełna zgoda.
Podoba mi się Twoja definicja wiedzy. Uzupełniłbym ją jednak o element osobisty - tzn. włączyłbym do wiedzy także "wiarę, że można zaufać pewnym własnym wnioskom i doświadczeniom, nawet jeśli nie zostały one zobiektywizowane poprzez rzucenie ich na weryfikację publiczną. Wiedza prywatna jest niezbędnym elementem wiedzy publicznej, uzupełnia tę drugą, stanowi rodzaj "kleju". Wiedza prywatna to wszystko to, co osobiście jakoś sprawdziłem, przemyślałem - np. że dana witryna internetowa publikuje raczej sprawdzone informacje, albo że umiem osobiście dowieść jakiegoś twierdzenia matematycznego (sam to zrobiłem, znam ścieżkę rozumowania), albo że znam z autopsji stan lęku przed upadkiem z dużej wysokości, wiem kiedy ten lęk występuje, jakie są jego dalsze konsekwencje dla mojego myślenia i samopoczucia. Wiedza prywatna często jest podobna u różnych ludzi (ale nie zawsze to sprawdziliśmy, więc nie możemy tego zakładać z góry), ale są tez oczywiste - osobnicze - różnice. Tak czy siak, jest to WIEDZA, tzn. coś co traktujemy jako względnie sprawdzone, trwałe, dobrze dopasowane do naszej struktury myślenia.

Uzupełniłbym ją jednak o element osobisty - tzn. włączyłbym do wiedzy także "wiarę, że można zaufać pewnym własnym wnioskom i doświadczeniom, nawet jeśli nie zostały one zobiektywizowane poprzez rzucenie ich na weryfikację publiczną. Wiedza prywatna jest niezbędnym elementem wiedzy publicznej, uzupełnia tę drugą, stanowi rodzaj "kleju". Wiedza prywatna to wszystko to, co osobiście jakoś sprawdziłem, przemyślałem - np. że dana witryna internetowa publikuje raczej sprawdzone informacje, albo że umiem osobiście dowieść jakiegoś twierdzenia matematycznego (sam to zrobiłem, znam ścieżkę rozumowania), albo że znam z autopsji stan lęku przed upadkiem z dużej wysokości, wiem kiedy ten lęk występuje, jakie są jego dalsze konsekwencje dla mojego myślenia i samopoczucia. Wiedza prywatna często jest podobna u różnych ludzi (ale nie zawsze to sprawdziliśmy, więc nie możemy tego zakładać z góry), ale są tez oczywiste - osobnicze - różnice. Tak czy siak, jest to WIEDZA, tzn. coś co traktujemy jako względnie sprawdzone, trwałe, dobrze dopasowane do naszej struktury myślenia. Zgadzam się. Jednak użyłbym nieco innych określeń. Ta osobista wiedza, o której napisałeś, to raczej zbiór osobistych doświadczeń i ich interpretacji myślowych. Nie jest to jeszcze wiedza w sensie (popularno)naukowym. Ale cała wiedza i nauka ludzkości opiera się właśnie na tym- na jednostkowych doświadczeniach, spostrzeżeniach i hipotezach.
Jest techniką wróżbitów (czyli oszustów) tworzyć wróżby niejasno, by dopiero po fakcie współpracujący umysł szukał zbieżności.

Jest faktem, że ludzki umysł jest nastawiony na szukanie zależności, co umożliwiło stworzenie nauki, ale co może też prowadzić na manowce, gdy widzi się zależności tam, gdzie ich nie ma.
Najłatwiej oczywiście oszukać współpracujący umysł na gruncie emocji, czyli w okolicach "czy mój syn żyje" lub w tematach religijnych. Współpracujący z wróżką umysł będzie dopowiadał, będzie interpretował na korzyść wróżki, a wróżka będzie z tego robić kasę.

Na podobnej zasadzie biblia jest zbieżna z nauką. Gdy czytamy biblię, znajdujemy tam dość absurdalny podział zwierząt, strach przed miesiączką, kilka zasad sprawdzających się w niewielkich społecznościach, bardzo mało jakiejkolwiek wiedzy wykraczającej poza wiedzę prymitywnego plemienia 2-4 tysiące lat temu (w ogóle jakąś?).
Natomiast im bardziej nauka idzie do przodu, tym "głębiej" starają się szukać zbieżności umysły współpracujące z wróżkami. Gdy już wiemy, jak jest, to nagle się nam zdaje, że w tym tekście, który cenimy, kochamy, czcimy, wszystko to było. Wprawdzie nie umieliśmy tego nijak znaleźć dzięki czytaniu i studiowaniu tekstu przez parę tysięcy lat, ale gdy kto inny odkrył coś gdzie indziej, to będziemy twierdzić, że w tekście ukochanej książki też to jest.

Jeśli w biblii jest coś jeszcze naukowego, do czego nauka nie doszła, proszę, wymieńcie to zanim nauka tam dojdzie. Wtedy to będzie wiedza zawarta w biblii, a nie tylko udawana.

--

Jeśli zaś chodzi o stwierdzenie, że to wiedza oparta o codzienne doświadczenia, to jest to wiedza zasadniczo nieprzydatna wszystkim, którzy posiadają codzienne doświadczenia i zdolność ich analizowania.
mała avi majaczy...
bardzo mało jakiejkolwiek wiedzy wykraczającej poza wiedzę prymitywnego plemienia 2-4 tysiące lat temu (w ogóle jakąś?).
jest coś o tym że szatan przeciągnął na swą stronę 1/3 aniolów lub, że smok trącił ogonem 1/ 3 gwiazd. Nauka jeszcze nie doszła, że 1/3 gatunków kosmitów to kosmici z gruntu źli, takie smoki- demony czy co tam. Jednym z takich gatunków byli anunaki-draco odpowiedzialni za babilon i parę innych w tym Egipt, Rzym, Anglę,Israel. USA. Polecam obrazek jaszczurzego oka nad piramidą na banknocie 100$. I pamiętajcie, gdy mamy na myśli AMON - EYE mówimy a money.
Kwestię anunaków uważam za zaklepaną, tylko jak ustalić, że są niezdolni do bycia uczciwym i że 1/3 ras obcych też ma tę przypadłość, dopóki nie polecimy w kosmos? To zagwozdka dla nauki na 300 lat.
I odleciał... Brakowało tylko Hell o kitty.
"I odleciał... " No i za taki bezczelny tekst mocny jasnowidz / telepata/ spirytysta/mag mógłby Ci zrobić krzywdę. Dlatego nie dostałeś na nich namiarów. Jak napisał kiedyś Woj Zbój, jeśli nie potrafisz czegoś nazwać, powiedzieć o tym, to dla Ciebie nie jest to treścią. Dlatego rozumiem, że 90% ludzkości nie ma mentalnych haczyków, by skojarzyć podstawowe fakty. A przecież to takie duperele. Moje hobby to bardziej kontrowersyjne kwestie niż to, że jesteśmy w niewolniczym systemie, obejmującym masową degradację ludzkich umysłów.Nie po to Stalin fluoryzował wodę w Gułagach, by skazani mieli piękne zęby, tylko po to, by nie byli zdolni myśleć i buntować się. Zatem umyj sobie zęby pastą z fluorem, to jeszcze bardziej Ci się umysł wyostrzy.
Jest i fluor... chyba komplet.
Jeżeli umysł łączy niepowiązane ze sobą logicznie komponenty, mamy do czynienia z poezją.
To co tu uprawiasz to bajkopisarstwo. Ty po prostu nie masz potrzeby stworzenia spójnego ciągu myślowego, i łatwo przeskakujesz do konkluzji.
Prosty przykład:
"AMON - EYE mówimy a money"
Ciebie nie interesuje etymologia słowa money, bo ona nijak się ma do globalnego spisku prawda?
money (n.)
mid-13c., "coinage, metal currency," from Old French monoie "money, coin, currency; change" (Modern French monnaie), from Latin moneta "place for coining money, mint; coined money, money, coinage," from Moneta, a title or surname of the Roman goddess Juno, in or near whose temple money was coined;

Twoje wnioski są kompletnie z dupy. Dlatego właśnie darzysz respektem wróżki, jasnowidzów i innych Gandalfów, bo dobrze wiesz, że sam nie jesteś w stanie wyciągać z obserwacji sensownych wniosków. Jeśli jakiś globalny spisek istnieje, to właśnie dzięki ludziom, którzy nie potrafią sami myśleć. Kościół Katolicki jest dobrym przykładem.
ależ proszę Twoja fizyka widzi 1% rzeczywistości. Reszta to ciemna materia i energia. Mając 1% rzeczywistości rościsz sobie pretensje do jakiejkolwiek wiedzy. Zatem weź dekalog i usuń z niego tyloko kilka procent treści słowo NIE i masz piekło. Jeśli można manipulować 99% fizyką, to można zrobić piekło. Np. dać Ci ów fluor ( neurotoksyna i trutka na szczury) do pasty do zębów, czy wody. Rujnująca mózg neurotoksyna jest pompowana do past jako poprawiająca stan zębów, choć stan zębów w krajach, gdzie nie flouryzuje się wody jest lepszy, niż w krajach gdzie się ją fluoryzuje. No i w tej sytuacji możesz tylko łapać mnie na drobnych nieścisłościach, które zdarzają mi się, jak każdemu, kto większość uwagi skupia na tym by ujść z życiem. Macie 1% wiedzy o prawdziwej fizyce i biologii a się mądrzycie.
Moje wnioski są trafne, tylko skierowane do nieodpowiednich słuchaczy. I to jest mój wielki błąd.

ależ proszę Twoja fizyka widzi 1% rzeczywistości.
Jeśli można manipulować 99% fizyką, to można zrobić piekło.
Najpier kpisz z fizyki, że ma tylko 1%, a potem się na tym opierasz do wyciągania wniosków?

Ja już dziękuję za dyskusję, bo szkoda mi czasu na takie brednie jakie wypisujesz.
MOJA fizyka? Powiedz coś więcej o moim wkładzie w tą fizykę. <-fizyka , którą znasz ze szkół, czy stuiów i na której bazuje całość reszty nauk, które znasz ze szkół, studiów, mediów czy praktyki.
Na fizyce opiera się chemia, na niej geologia, biologia, medycyna, psychologia, filozofia. Tak piramidka. Oczywiście ponieważ fizyka dziurawa, to i w pozostałych dziedzinach będzie krucho.

Jeśli można manipulować 99% fizyką, to można zrobić piekło.

Najpierw kpisz z fizyki, że ma tylko 1%, a potem się na tym opierasz do wyciągania wniosków?

Owszem. To że fizyka obejmuje 1% to nie znaczy, że prawa mechaniki czy termodynamiki z grubsza nie działają. Działają. Właśnie korzystamy z komputerów, których szczegółów funkcjonowanie nie rozumiemy, ale działają. Mogę w taki laptop zainstalować trojany i backdoory, wsadzić do akumulatora np. ładunek plastiku detonowany WIFI i ludzie będą korzystać z takiego sprzętu chętnie wiedząc o nim 1%. Np. jak go włączyć i jak używać facebooka.

Kpię z tego, że przypuśćmy, że pozostałe 99% to bóg/ szatan, dusze ludzi i kosmitów , ew. demony i że skoro po 5 tysiącach lat postępu nie potrafimy powtórzyć osiągnięć starożytnych i skupiamy się na propagandzie, że starożytni wszystko zmyślili, jezus był kuglarzem itp.
Starożytni mordowali na wojnach wrogów, ale nie dawali własnym dzieciom fluoru, nie robili tysiąca innych rzeczy, która nam wydają się normalne Były jeszcze w XX wieku dzikie plemiona, który nawet nie miały słów by nazwać kłamstwo, podłość czy kradzież. To , co jest za oknami jest rządzonym prze szatana w najlepszym razie czyśćcem.

MOJA fizyka? Powiedz coś więcej o moim wkładzie w tą fizykę. <-fizyka , którą znasz ze szkół, czy stuiów i na której bazuje całość reszty nauk, które znasz ze szkół, studiów, mediów czy praktyki.
Na fizyce opiera się chemia, na niej geologia, biologia, medycyna, psychologia, filozofia. Tak piramidka. Oczywiście ponieważ fizyka dziurawa, to i w pozostałych dziedzinach będzie krucho.
Jeśli można manipulować 99% fizyką, to można zrobić piekło.
Kpię z tego, że przypuśćmy, że pozostałe 99% to bóg/ szatan, dusze ludzi i kosmitów , ew. demony i że skoro po 5 tysiącach lat postępu nie potrafimy powtórzyć osiągnięć starożytnych i skupiamy się na propagandzie, że starożytni wszystko zmyślili, jezus był kuglarzem itp.
Starożytni mordowali na wojnach wrogów, ale nie dawali własnym dzieciom fluoru, nie robili tysiąca innych rzeczy, która nam wydają się normalne Były jeszcze w XX wieku dzikie plemiona, który nawet nie miały słów by nazwać kłamstwo, podłość czy kradzież. To , co jest za oknami jest rządzonym prze szatana w najlepszym razie czyśćcem.

Jednym słowem, przejebane... Nie do wróżą, a do psychiatry radzę się udać, bo to się skończy źle i będzie o wiele gorsze niż fluor.
Taka dobra rada na koniec. Psychika to nie zabawka dla spirytualistów, jeśli kogokolwiek to ich właśnie nazwałbym szatanem. Takie paniczne fantazje zrobią ci kuku w głowę.
Tyle, bo ja nie jestem od leczenia ludzi przez forum. Są inni, którzy bardziej zasługują na mój czas.
że też moglem sobie roić, że mam szanse z takim tytanem intelektu i subtelności.
Dziękuję, za wyprowadzenie mnie z błędu .
Cała przyjemność po twojej stronie. Żyjesz w złudnym przekonaniu, że ludzie powinni być bezgranicznie wyrozumiali dla siebie, ale przede wszystkim dla ciebie. Jest wystarczająco dużo interesujących tematów, nie trzeba więc tracić czasu na ciemnogrodzki odcień chrześcijaństwa zmieszanych z jaszczurokosmitami. Wszelka próba wyprowadzenia cię z tego obłąkanego światopoglądu kosztowałaby mnie (i każego kto by się tego podjął) ogrom pracy, za którą nie dostałbym nawet głupiego dziękuję.
Subtelność ma sens tylko wtedy, kiedy intelekt jest krystalicznie czysty i nieskrępowany. Ty nosisz w głowie pełno kulturowych śmieci, których do końca życia pewnie nie posortujesz, ale bronił będziesz. Powodzenia. Jestem w stanie dopatrzyć się w twoich wypowiedział śladów cierpienia, ale nijak nie jestem w stanie ci pomóc, bo ściana kulturowych śmieci zdaje się być nie do przełamania.
E...kulturowe śmieci.. w sytuacji, gdy temat okupacji ziemi przez lizardy Anunaki i ich krzyżowki rzeczywiście jest kontrowersyjny, dla każdego , kto nie ma błękitnej krwi, poruszanie go jest stresujące. Dziękuję. Słusznie zwróciłeś mi uwagę, że choć sam bywam nieludzko cierpliwy to wymaganie tego od całości populacji w odniesieniu do mnie jest myśleniem roszczeniowym. Dlatego pojmuję swój błąd. Dziękuję. A darwinowskiej ewolucji jak nie było, tak nie ma i nie będzie. ;P
a ty tą krzyżówką nie jesteś?
Adam i Ewa zostali bezpośrednio stworzeni, pisze w Biblii. Nie ma w niej informacji że Stwórca posłużył się ewolucją do powstania wszystkiego
a ty tą krzyżówką nie jesteś? - Hss. w pewnym sensie. Jak my wszyscy ;)
Adam i Ewa zostali bezpośrednio stworzeni, pisze w Biblii.

Nie tylko w bibliii- w innych religiach podobnie.

Nie ma w niej informacji że Stwórca posłużył się ewolucją do powstania wszystkiego

Bo ewolucja nie miała miejsca - ZERO dowodów,przez 200 lat, prawda?

a ty tą krzyżówką nie jesteś? - Hss. w pewnym sensie. Jak my wszyscy ;)
Adam i Ewa zostali bezpośrednio stworzeni, pisze w Biblii.

Nie tylko w bibliii- w innych religiach podobnie.

Nie ma w niej informacji że Stwórca posłużył się ewolucją do powstania wszystkiego

Bo ewolucja nie miała miejsca - ZERO dowodów,przez 200 lat, prawda?


Otóż to!
Ludzie, spokojnie!
Przecież, jeśli cokolwiek istnieje, jakikolwiek byt musi mieć jakąś formę- choćby energii [w przeciwieństwie do "czystych" danych]. Każdy byt zaistniały, a więc oddziałujący, musi przynajmniej raz na jakiś czas podlegać zmianie- inaczej będzie bytem niezaistniałym, ponieważ jedynie zmienność może oddziaływać. Ergo ewolucja jest immanentnym procesem charakteryzującym wszelkie rozróżnialne byty. Co wcale nie musi wykluczać np. Inteligentnego Projektu i tym podobnych rzeczy.

Ergo ewolucja jest immanentnym procesem charakteryzującym wszelkie rozróżnialne byty. Co wcale nie musi wykluczać np. Inteligentnego Projektu i tym podobnych rzeczy.
Ewolucja w znaczeniu dążność do ekspansji / rozwoju dotyczy nawet najprostszych form, jak cząstki elementarne, bakterie i my, zatem podam Ci rękę, jeśli w ten sposób rozumiesz Ewolucję. To tak.
Podstawowa sprawa-komórka musi być w 100% gotowym produktem żeby mogła wykonać wszystkie swoje funkcje. Czyli nie mogła ewoluować! Już na tym etapie wali się teoria ewolucji
Z tego, co napisałeś wynika, że jeśli w kompletnym w 100% organizmie ktoś chce egoistycznie dążyć do rozwoju i ewoluować nie oglądając się na dobro innych, np. ciągnie zasilenie z promieniowania Fukushimy , to staje się komórką rakową?
Racja- tu wali się dosłowna Teoria Ewolucji w wydaniu Darwina.

Ewolucja NIE istnieje w sensie stopniowego przechodzenia jednych gatunków w kolejny, zdatny do skutecznego rozmnażania, co zakłada scjentologia/ teoria Ewolucji Darwina.

Ergo ewolucja jest immanentnym procesem charakteryzującym wszelkie rozróżnialne byty. Co wcale nie musi wykluczać np. Inteligentnego Projektu i tym podobnych rzeczy.

Ewolucja w znaczeniu dążność do ekspansji / rozwoju dotyczy nawet najprostszych form, jak cząstki elementarne, bakterie i my, zatem podam Ci rękę, jeśli w ten sposób rozumiesz Ewolucję. To tak.
A czym niby różnią się te dwa "rodzaje" ewolucji? Czemu jedna nie, a druga tak?

@ skrobipiórek: Jedyną niezbędną cechą życia jest zmiana, zmienność- a więc rozróżnialność; dotyczy to w ogóle wszelkich form bytowania. Żaden organizm, ani komórka nie jest w 100% rozwinięta ani doskonała, bo za chwilę stanie się jeszcze bardziej rozwinięta i "bardziej doskonała" albo przynajmniej nieco inna [nie koniecznie doskonalsza].

Ewolucja NIE istnieje w sensie stopniowego przechodzenia jednych gatunków w kolejny, zdatny do skutecznego rozmnażania, co zakłada scjentologia/ teoria Ewolucji Darwina.

Ergo ewolucja jest immanentnym procesem charakteryzującym wszelkie rozróżnialne byty. Co wcale nie musi wykluczać np. Inteligentnego Projektu i tym podobnych rzeczy.

Ewolucja w znaczeniu dążność do ekspansji / rozwoju dotyczy nawet najprostszych form, jak cząstki elementarne, bakterie i my, zatem podam Ci rękę, jeśli w ten sposób rozumiesz Ewolucję. To tak.
A czym niby różnią się te dwa "rodzaje" ewolucji? Czemu jedna nie, a druga tak?

@ skrobipiórek: Jedyną niezbędną cechą życia jest zmiana, zmienność- a więc rozróżnialność; dotyczy to w ogóle wszelkich form bytowania. Żaden organizm, ani komórka nie jest w 100% rozwinięta ani doskonała, bo za chwilę stanie się jeszcze bardziej rozwinięta i "bardziej doskonała" albo przynajmniej nieco inna [nie koniecznie doskonalsza].

Nie o to chodzi. Spróbuj z zegarka usunąć tylko jeden nieznaczący trybik (nawet najmniejszy)-czy będzie działał?
Podobnie jest z komórką-musiała od razu być jako całość, żeby funkcjonować. Nie ma mowy o procesie ewolucyjnym w przypadku komórki. Czyli ewolucja się załamuje całkowicie na etapie rozwoju komórki
Ewolucja to nie dokladanie nowych elementów, tylko przekształcanie się już istniejących w bardziej złożone.

Ewolucja to nie dokladanie nowych elementów, tylko przekształcanie się już istniejących w bardziej złożone.

W wypadku komórki nic nie mogło się przekształcać, wszystko od razu musiało być gotowe żeby biochemiczne procesy zadziałały. Czyli komórka od razu musiała być gotowym produktem. A przecież komórka to bardzo złożona struktura.
Trochę bzdury, przepraszam! Nieznajomość biologii zauważam. Istnieje, a tym bardziej istniało wiele rodzajów komórek żywych, również takich, które swój metabolizm opierały na różnych związkach- w tym nieorganicznych. Dość ciekawym też ogniwem jakby pomiędzy światem nieożywionym, a żywym stanowią wirusy- pośredni dowód związku tych dwu światów. Wracając bardziej do tematu rozważań: pewnego rodzaju "drogę ewolucji" przechodzą również komórki macierzyste. Dochodzi jeszcze- też nie pozbawiona sensu- teoria panspermii.
Więc jeśli nawet pojedyncze komórki zostały "od razu skonstruowane w pełni"- to czy organizmy wyższe z nich zbudowane też ktoś z nich "skonstruował"?



Sugerujesz że życie mogło powstać z materii nieożywionej, a wirus jest tego pośrednim dowodem?



Sugerujesz że życie mogło powstać z materii nieożywionej, a wirus jest tego pośrednim dowodem? Tak. Sugeruję, że to możliwe. W końcu, na poziomie elementarnym, to ten sam rodzaj materii. I nie tylko wirusy są jakby formą przejściową. Również niektóre bakterie, szczególnie te żyjące w ekstremalnych środowiskach [np. w "jeziorach siarkowych"], po części nawet komórki macierzyste ["niedojrzałe"].