ďťż

Poznawalność doznań

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

Czy doznania poznajemy? Sądzę, że nie. Po prostu je mamy. Gdybyśmy mieli poznać doznanie, to byłoby już ono przeszłością. Doznanie musi się pojawić zanim je poznamy. Prawda? Poza tym nie wiadomo na czym miałaby polegać wiedza o tym, że mnie boli? "Wiem, że mnie boli" znaczy dokładnie to samo co "Boli mnie"?


Fałsz.
kreska dnia Wto 6:07, 01 Lut 2011, w całości zmieniany 12 razy

Mózg odtwarza ten zapis (generuje) i wtedy doznajemy
Gdzie poza mózgiem znajdujemy się "my" ?
Gdzie w mózgu znajdujemy się "my" ?


kreska dnia Wto 6:06, 01 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
A jak mi krowa odgryzie palca, to jestem w palcu i w reszcie, tylko w palcu, czy tylko w reszcie ? I dlaczego.
kreska dnia Wto 6:05, 01 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Skoro znajdujemy się wszędzie, to i w doznaniu. Doznanie nie jest nasze, a jest nami, nie możemy go również mieć, albo nie mieć itd... babciu!
"Czy doznania poznajemy?"
Czy to nie jest kolejny problem słownikowy.

Co to jest doznanie, co to jest poznawać, ustalimy jakąś konwencję,tak aby zdanie było logiczne a słowa zrozumiałe, ale żadnej wiedzy to nie poszerzy, jak zawsze w tych dyskusjach. Tylko dostosuje definicję słów do wuizmu lub barahizmu etc.

Jakoś ostatnio jestem krytyczny odnośnie możności wypowiadania się na temat ontologii oraz kwestiami poznania.

Czy doznania poznajemy? Sądzę, że nie. Po prostu je mamy.
Czy to nie jest kolejny problem słownikowy.
Gdybyśmy mieli poznać doznanie, to byłoby już ono przeszłością.
Doznanie musi się pojawić zanim je poznamy. Prawda?
Poza tym nie wiadomo na czym miałaby polegać wiedza o tym, że mnie boli? "Wiem, że mnie boli" znaczy dokładnie to samo co "Boli mnie"?
Tak, "wiem, że mine boli" znaczy dokładnie to samo, co "boli mnie" i właśnie na tym polega wiedza o tym, że mnie boli.

Jakoś ostatnio jestem krytyczny odnośnie możności wypowiadania się na temat ontologii oraz kwestiami poznania.
Krytyczność zawsze się chwali . Ale problemu nie widzę.

Skoro znajdujemy się wszędzie, to i w doznaniu. Doznanie nie jest nasze, a jest nami, nie możemy go również mieć, albo nie mieć itd... babciu!
Doznanie nie jest nami, bo nie jesteśmy równoważni doznaniu. Doznanie jest nami jedynie w sensie, jaki niektórzy nadają słowu "ja". To jednak nie jest to "ja niezmienne", lecz "ja zmienne". Niezmiennym "ja" jest to, co łączy wszystkie doznania w jedną całość. Oczywiście, można utrzymywać, że takiej całości nie ma i że wszystko płynie. Ale takie stanowisko jest czystą spekulacją, bo można je sprawdzić doświadczalnie jedynie poprzez porównanie "ja w chwili poprzedniej" i "ja teraz", co z kolei jest wykonalne jedynie, jeśli to "ja" jest takie samo teraz jak było przedtem... Nie sposób więc dotrzeć do warunków, które mogłyby pozwolić na sprawdzenie tej tezy. Pojawia się więc pytanie: po co tę tezę przyjmować, zamiast przyjąć tezę prostszą, o niezmienności "ja"?

Nieprawda. Doznanie niepoznane nie jest doznaniem. Doznaję, poznaję, postrzegam, zauważam - to wszystko są w zasadzie synonimy, różniące się jedynie rozkładem akcentów.
Tak, "wiem, że mine boli" znaczy dokładnie to samo, co "boli mnie" i właśnie na tym polega wiedza o tym, że mnie boli.
Ja bym tego nie nazwał wiedzą.

Ja bym tego nie nazwał wiedzą.
Czym się różni "doznaję" od "poznaję"?
W pierwszym słowie większy nacisk jest na szczegół, w drugim - na całokształt.

W pierwszym słowie większy nacisk jest na szczegół, w drugim - na całokształt.
Nie rozumiem.
Wypowiedź "czuję ból" nie jest żadnym zdaniem w sensie logicznym, tylko jest inną formą "auaaaaa". Prawda?
W dość ekstremalnej formie (aby podkreślić różnice) wygląda to tak:

Doznaję: słyszę pojedynczy dźwięk (szczegół). Poznaję: słyszę Sonatę Księżycową (całokształt).

Wypowiedź "czuję ból" jest zdaniem w sensie logicznym.

zamiast przyjąć tezę prostszą, o niezmienności "ja"?
Po czym wnosisz, że niezmienność "ja" jest rozwiązaniem prostszym ? Moim zdaniem prostota leży własnie w zmienności.
Prostszą opcją z tych dwóch tak podobnych w końcu do siebie jest ta, co bezpośrednio odwołuje się do doświadczenia i nie musi nazywać doświadczenia złudzeniem.
Nie widzę powodu nazywania doświadczenia złudzeniem. Złudzeniem natomiast jest wspólny mianownik doznań, który zwiemy "Ja". Stado owiec zawsze będzie stadem owiec, nawet 4 pokolenia później. Nie zmienia to faktu, że wszystko w stadzie się zmieni, oprócz koncepcji stada. "Ja" to stado doznań, doznanie, to stado czynników zewnętrznych. Czynniki zewnętrzne też są stadem innych czynników itd. Mamy do czynienia ze zbiorem współzależności, w którym można wyróżnić koncepty. Nie mogę powiedzieć, że ci co opisują świat na poziomie konceptów robią źle, ale wiele kwestii (a zwłaszcza istnienie i pochodzenie konceptów) nie jest możliwych do rozpisania na tym poziomie. Sujnata obowiązuje natomiast na obu poziomach.

Tak, "wiem, że mine boli" znaczy dokładnie to samo, co "boli mnie" i właśnie na tym polega wiedza o tym, że mnie boli.
W tym przypadku używasz słowa "wiem" w zupełnie innym znaczeniu niż się przyjęło tego słowa używać. Niemożliwa jest wiedza o doznaniach, ponieważ nie potrafimy zrozumieć wyrażenia "nie pomyliliśmy się co do własnego doznania". Nie potrafimy zrozumieć tego wyrażenia, bo nie mamy kryterium pomyłki. Poza tym nie znalibyśmy słowa "ból" gdybyśmy nie mieli zachowań bólowych np. wycie z bólu.
"Wiem" używane jest w tysiącu różnych znaczeń. Jak zresztą i inne słowa. Sens jest wydobywany przez kontekst. Język zawiera znacznie mniej słów, niż znaczeń niezbędnych do wyrażania myśli.

Wyrażenie "nie pomyliłem się co do własnego doznania" jest tautologią użytą w odpowiedzi na - absurdalny, jak przyznajesz - pomysł, że można się co do własnych doznań mylić.

Złudzeniem natomiast jest wspólny mianownik doznań, który zwiemy "Ja".
Stado owiec zawsze będzie stadem owiec, nawet 4 pokolenia później
Po pierwsze, aby stado owiec było czymkolwiek, musi być konstruktor pojęć. Po drugie, sama zmiana nie ma sensu, traktowanie wszystkiego jako procesu jest tylko opisem na poziomie pomijającym to, w czym proces zachodzi. To, w czym proces zachodzi, nazywam właśnie słowem "ja" (świadomość), następnie stwierdzam (doświadczalnie), że dostępny jest mi obiekt spełniający warunki postawione temu czemuś, potem zauważam, że innych kandydatów nie ma, a na koniec przyjmuję w tej sytuacji, że to właśnie w tym obiekcie (w świadomości) zachodzą owe procesy, składające się na zmienny świat.

Wyrażenie "nie pomyliłem się co do własnego doznania" jest tautologią użytą w odpowiedzi na - absurdalny, jak przyznajesz - pomysł, że można się co do własnych doznań mylić.
Nie jest to tautologia. Zarówno zdania "pomyliłem się co do własnego doznania" jak i "nie pomyliłem się co do własnego doznania" to bełkot. Nie mamy kryterium pomyłki. Gdy wypowiadam zdanie "boli mnie głowa" to nie pełni ono żadnej wartości informacyjnej. Czy pies również wie, że doznaje, czy tylko doznaje? Nazywanie doznawania "wiedzą o doznawaniu" przypomina nazywanie całki dodawaniem.

To, w czym proces zachodzi, nazywam właśnie słowem "ja" (świadomość)
że to właśnie w tym obiekcie (w świadomości) zachodzą owe procesy, składające się na zmienny świat.
Prostszą od niej jest wobec tego opcja mówiąca o stałości "ja", bo ona nie musi nazywać tego doświadczenia (postrzeżenia) złudzeniem.
Złudzeniem jest jego realne istnienie. Jest to zbiór pewnych doznań, ale to elementy składowe stanowią o zbiorze, samo pojęcie, jest tylko konceptem.
I mówienie, ze stałe "ja" jest prostsze od czegokolwiek jest komiczne. Takie założenie powoduje całą lawinę problemów, z "skąd to stałe "Ja" się bierze" na czele. No pewnie od Boga... no ale to jest prostsze, od konceptualnego istnienia dnia Sob 17:16, 05 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy

To, w czym proces zachodzi, nazywam właśnie słowem "ja" (świadomość)
A ja w przykładzie nazwałem to stadem. Realne w stadzie są tylko owce.
A to już jakiś solipsystyczny bełkot
Stado istnieje niezależnie od twojej świadomości.
To jest udowadnialny fakt, czy twój dogmat? I co to znaczy: "niezależne od mojej świadomości"? A na koniec: co to ma do rzeczy?

Napisałeś listę dogmatów. Znam ją, wypisujesz ją często. Chciałbym raczej poznać uzasadnienie dla nich.

Problem w tym, że to błędna analogia (owce - doznania, ja - stado). Bowiem nie ma doznań bez "ja". Pojedyncza owca bez stada - to ma sens. Pojedyncze doznanie bez ja - to sensu nie posiada.
Barahu, ja staram się nie używać tego typu wyrażeń względem ciebie, chociaż niekiedy wymaga to ode mnie pewnego wysiłku woli i umysłu.
To jest udowadnialny fakt, czy twój dogmat? I co to znaczy: "niezależne od mojej świadomości"?
Dlatego wolę nazwać coś po imieniu (bełkot) niż brnąć w absurdy. Możesz trwać w tym solipsystycznym imaginarium, ale w takim razie, po co ci w ogóle ta dyskusja ? ( nie oczekuję odpowiedzi).

Doznanie, to przetworzony impuls pochodzący z zewnątrz. Istniejący niezależnie od "Ja".
Właśnie to zrobiłeś pośrednio, co jest o tyle gorsze, że wymaga wyjaśniania.
Jeśli coś ci się nie podoba w użytej przeze mnie formie, to zwróć mi proszę konkretnie uwagę, a nie stosuj metodę wzmocnionej vendetty.
Wuj Zbój: ominąłeś moją odpowiedź w tym wątku.

Z jakiego znów zewnątrz
przez co przetworzony
i co to znaczy tutaj "impuls"
Może to być widok młodych piersi, które istnieją niezależnie od "ja", obserwatora. dnia Sob 18:14, 05 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz

Zdawało mi się, że pojęcia takie jak wnętrze i świat zewnętrzny, są ogólnie znane.
Część interpretera jest uwarunkowana genami.
i co to znaczy tutaj "impuls"
Może to być widok młodych piersi, które istnieją niezależnie od "ja", obserwatora.
Czyli przez te wszystkie lata nie zauważyłeś w ogóle dyskusji toczącej się na temat "niezależności od obserwatora"?
Wuj Zbój: Zauważ, że ominąłeś moją odpowiedź w tym wątku.

Wyrażenie "nie pomyliłem się co do własnego doznania" jest tautologią użytą w odpowiedzi na - absurdalny, jak przyznajesz - pomysł, że można się co do własnych doznań mylić.
Nie jest to tautologia. Zarówno zdania "pomyliłem się co do własnego doznania" jak i "nie pomyliłem się co do własnego doznania" to bełkot. Nie mamy kryterium pomyłki.
Gdy wypowiadam zdanie "boli mnie głowa" to nie pełni ono żadnej wartości informacyjnej.
Czy pies również wie, że doznaje, czy tylko doznaje? Nazywanie doznawania "wiedzą o doznawaniu" przypomina nazywanie całki dodawaniem.
"Wiem" używane jest w tysiącu różnych znaczeń. Jak zresztą i inne słowa. Sens jest wydobywany przez kontekst. Język zawiera znacznie mniej słów, niż znaczeń niezbędnych do wyrażania myśli. (Nawiasem mówiąc, zwrot "posiadam wiedzę o moich doznaniach" chyba nie jest tutaj mojego autorstwa. Ale to sprawa drugorzędna.) (Drugim nawiasem mówiąc: całka jest rodzajem dodawania. Ale to tutaj tylko ciekawostka na marginesie.)

Zdawało mi się, że pojęcia takie jak wnętrze i świat zewnętrzny, są ogólnie znane.
Część interpretera jest uwarunkowana genami.
i co to znaczy tutaj "impuls"
Może to być widok młodych piersi, które istnieją niezależnie od "ja", obserwatora.
Czyli przez te wszystkie lata nie zauważyłeś w ogóle dyskusji toczącej się na temat "niezależności od obserwatora"?

Po prostu nie muszę już brnąc w absurdy, żeby podtrzymać swój światopogląd.
Ty natomiast traktujesz świat jak wielki tort, z którego wycinasz wszystko co ci nie pasuje. Pozostała ci już tylko wisienka ("Ja"), do której z kolei ja się doczepiłem.

Wyrażenie "nie pomyliłem się co do własnego doznania" jest tautologią użytą w odpowiedzi na - absurdalny, jak przyznajesz - pomysł, że można się co do własnych doznań mylić.
Nie jest to tautologia. Zarówno zdania "pomyliłem się co do własnego doznania" jak i "nie pomyliłem się co do własnego doznania" to bełkot. Nie mamy kryterium pomyłki.
Choćby dlatego, że nie mamy (nikt nie ma!) kryterium pomyłki, nie możemy pomylić. Forma "nie pomyliłem się" jest z tym zgodna, forma "pomyliłem się" - już nie. Podobnie jak "nie spadłem tu z Księżyca" jest zgodna z faktem, nie nie zachodzi możliwość spadnięcia z Księżyca na Ziemię i nie ma tu nic do rzeczy, że sam pomysł takiego spadania jest bezsensowny.
Gdy wypowiadam zdanie "boli mnie głowa" to nie pełni ono żadnej wartości informacyjnej.
Nieprawda. Zdanie to jest stwierdzeniem faktu, który może pełnić rolę danych wejściowych w jakimś rozumowaniu. Np. "boli mnie głowa, więc chyba wezmę aspirynę" albo "boli mnie głowa, będę musiał zmierzyć sobie temperaturę, bo być może się przeziębiłem".
Czy pies również wie, że doznaje, czy tylko doznaje? Nazywanie doznawania "wiedzą o doznawaniu" przypomina nazywanie całki dodawaniem.
"Wiem" używane jest w tysiącu różnych znaczeń. Jak zresztą i inne słowa. Sens jest wydobywany przez kontekst. Język zawiera znacznie mniej słów, niż znaczeń niezbędnych do wyrażania myśli. (Nawiasem mówiąc, zwrot "posiadam wiedzę o moich doznaniach" chyba nie jest tutaj mojego autorstwa. Ale to sprawa drugorzędna.) (Drugim nawiasem mówiąc: całka jest rodzajem dodawania. Ale to tutaj tylko ciekawostka na marginesie.)
Czy każda istota, która doznaje wie o tym, że doznaje? Czy może tylko taka, która ma zdolność do refleksji?

Skoro nie wiadomo na czym pomyłka miałaby polegać, to niezrozumiałe są: zarówno zdanie "pomylilem się" jak i "nie pomyliłem się".
Za pomocą zdania "boli mnie głowa" przekazuję informację innym, ale nie sobie. "Boli mnie głowa, więc chyba wezmę aspirynę" to już jest jakaś informacja, ale nie samo "Boli mnie głowa". Jest to tylko sposób wyrażenia bólu, podobnie jak "auaaaa".
Czy każda istota, która doznaje wie o tym, że doznaje? Czy może tylko taka, która ma zdolność do refleksji?
Znów wchodzisz w nieistotne definicje słownikowe. Jeśli określisz przedtem problem, w kontekście którego chcesz mówić o takiej wiedzy, wtedy będzie można z sensem odpowiedzieć na to pytanie. W przeciwnym razie będą to puste dywagacje, z których nic nie wyniknie (być może poza paroma tysiącami postów).

Skoro nie wiadomo na czym pomyłka miałaby polegać, to niezrozumiałe są: zarówno zdanie "pomylilem się" jak i "nie pomyliłem się".
Nie. Zdanie "nie pomyłem się" jest w tej sytuacji definicją przez tautologię. Zdanie przeciwne jest bez sensu.
Za pomocą zdania "boli mnie głowa" przekazuję informację innym, ale nie sobie. "Boli mnie głowa, więc chyba wezmę aspirynę" to już jest jakaś informacja, ale nie samo "Boli mnie głowa". Jest to tylko sposób wyrażenia bólu, podobnie jak "auaaaa".
Człowiek myśli zdaniami, bo to pozwala mi się skoncentrować na istocie rzeczy. Dlatego informację przekazuje także sobie. Bez tego zresztą nie potrafiłby nic przekazać innym. Zdanie "Boli mnie głowa" jest zdaniem języka prywatnego, posiadającym świetnie określoną treść.
Czy każda istota, która doznaje wie o tym, że doznaje? Czy może tylko taka, która ma zdolność do refleksji?
Znów wchodzisz w nieistotne definicje słownikowe. Jeśli określisz przedtem problem, w kontekście którego chcesz mówić o takiej wiedzy, wtedy będzie można z sensem odpowiedzieć na to pytanie. W przeciwnym razie będą to puste dywagacje, z których nic nie wyniknie (być może poza paroma tysiącami postów).
Chodzi o to, że wiedza to prawdziwe i uzasadnione przekonanie (niekoniecznie to są wszystkie warunki wiedzy). A ty przyjmujesz jakąś zupełnie inną definicję wiedzy, tylko dodajesz niepotrzebne słowo do "czuję ból". Czy wnosi coś nowego słowo "wiem" w zdaniu "wiem, że czuję ból"? W ten sposób tylko stwarzasz pozory, że można być przekonanym o tym, że się czuje ból.

Wypisz mi tą tautologię. OK?
Nie mogę sobie przekazać informacji, że odczuwam ból. To mogę jedynie przekazać innym. Ja jedynie czuję ból.
Chodzi o to, że wiedza to prawdziwe i uzasadnione przekonanie (niekoniecznie to są wszystkie warunki wiedzy).
Czy wnosi coś nowego słowo "wiem" w zdaniu "wiem, że czuję ból"?
Tak. Wnosi swobodę językową i kładzie akcent na pewności (nieomylności) tego odczucia. Patrz tautologia z "ćwiczenia" na początku postu .

Wypisz mi tą tautologię. OK?
A nie robiłem tego aby już parę razy?

Spróbuj teraz ty.
Nie mogę sobie przekazać informacji, że odczuwam ból. To mogę jedynie przekazać innym. Ja jedynie czuję ból.
Człowiek myśli zdaniami, bo to pozwala mi się skoncentrować na istocie rzeczy. Dlatego informację przekazuje także sobie: koncentruje się na istocie rzeczy (na bólu nazwanym konkretnym słowem, słowem do którego przypisano konkretne odczucia, zachowania, reakcje, remedia), a to jest właśnie przekazem informacji. Bez takiego skoncentrowania się na istocie rzeczy nie potrafiłby zresztą nic swoją przekazać celowo innym.
Chodzi o to, że wiedza to prawdziwe i uzasadnione przekonanie (niekoniecznie to są wszystkie warunki wiedzy).
Tutaj? Niekoniecznie. Tutaj chodzi mi (a raczej tobie, bo to chyba nie ja zacząłem łączyć ze sobą słowa "wiem" i "doznaję") o luźne znaczenie, określone bardziej kontekstem. Istotne nie jest samo "wiem" w zwrocie "wiem, że doznaję", istotna jest całość tego zwrotu.
Czy wnosi coś nowego słowo "wiem" w zdaniu "wiem, że czuję ból"?
Tak. Wnosi swobodę językową i kładzie akcent na pewności (nieomylności) tego odczucia. Patrz tautologia z "ćwiczenia" na początku postu .
Czyli jednak coś wnosi. Ale nie mogę tego przyjąć, bo doznania nie mogą być nieomylne. Nieomylne mogą być tylko i wyłącznie przekonania.

Niestety nie mam pojęcia jak to uczynić tautologią. Z tego co pamiętam to pomyliłeś tautologię ze zdaniem analitycznie prawdziwym.
Człowiek myśli zdaniami, bo to pozwala mi się skoncentrować na istocie rzeczy. Dlatego informację przekazuje także sobie: koncentruje się na istocie rzeczy (na bólu nazwanym konkretnym słowem, słowem do którego przypisano konkretne odczucia, zachowania, reakcje, remedia), a to jest właśnie przekazem informacji. Bez takiego skoncentrowania się na istocie rzeczy nie potrafiłby zresztą nic swoją przekazać celowo innym.
"Czuję ból" to nie jest żadna informacja, tylko ekspresja, coś jak "auaaaaa". Zdanie "Czuję ból" nie pełni żadnej wartości informacyjnej. A zdanie "czuję ból, więc chyba wezmę aspirynę" jest też kolejną ekspresją, ekspresją chęci łyknięcia aspiryny.
Tutaj chodzi mi (a raczej tobie, bo to chyba nie ja zacząłem łączyć ze sobą słowa "wiem" i "doznaję") o luźne znaczenie, określone bardziej kontekstem. Istotne nie jest samo "wiem" w zwrocie "wiem, że doznaję", istotna jest całość tego zwrotu.
A co znaczy zwrot "wiem, że doznaję"? Dokładnie to samo co "doznaję"? Skoro tak, to słowo "wiem" niczego tutaj nie wnosi.
Czy wnosi coś nowego słowo "wiem" w zdaniu "wiem, że czuję ból"?
Tak. Wnosi swobodę językową i kładzie akcent na pewności (nieomylności) tego odczucia. Patrz tautologia z "ćwiczenia" na początku postu .
Czyli jednak coś wnosi. Ale nie mogę tego przyjąć, bo doznania nie mogą być nieomylne. Nieomylne mogą być tylko i wyłącznie przekonania.
Nie rozumiem logiki dwóch ostatnich zdań. O ile pamiętam, to starałeś się uzasadnić, że "doznania nie mogó być nieomylne". A teraz w argumentacji zaczynasz korzystać z tego jako z faktu. To coś nie tak.

Jeszcze raz króciutko: doznania są nieomylne z samej swojej konstrukcji, gdyż są tylko i wyłącznie stwierdzeniem uzyskanej informacji. Omylna może być interpretacja doznań. Nie jest dobrze, gdy się wkłada do jednego worka doznania (np. "boli mnie noga") i ich interpretację (np. "noga jest częścią mojego ciała i wysyła do mojego mózgu impulsy nerwowe ostrzegające, że coś jest z nią nie tak"). Pierwsze jest stwierdzeniem faktu zajścia pewnego przeżycia, nazywanego "boli mnie noga" ale możliwego do wywołania nawet u ludzi nieposiadających nóg. Przeżycie to jest takie samo niezależnie od tego, czy impuls nerwowy przychodzi z nogi, z komputera, z innej partii mózgu, lub z podrażnienia nerwu na drodze pomiędzy nogą i mózgiem. Przeżycie nie jest błędne, ono po prostu jest; jeśli już, to sensownie nazywać je "nieomylnym", choć najlepiej najzwyczajniej w świecie mówić, że ono jest i tyle. Drugie jest natomiast próbą powiązania tego faktu z innymi faktami, w celu wybrania reakcji adekwatnej do informację zawartą w przeżyciu i pozwalającą w istotny sposób kontrolować późniejsze przeżycia (na przykład, uniknięcie przykrych przeżyć związanych z trwałym uszkodzeniem ciała).
wuju:
Człowiek niekoniecznie myśli zdaniami. O czymkolwiek, ale bardziej jeszcze, gdy go boli. Myślenie o słowach to nawyk tworzenia komunikatów, jeśli w ogóle ktoś ten nawyk ma. Proponuję swojego sposobu myślenia nie rzutować na całość wszechświata, brak podstaw. Formułowanie zdania, gdy boli, jest niepotrzebne, formułowanie okrzyku jest niepotrzebne. Boli, już.
Myślenie obrazami jest o wiele bardziej precyzyjne. Popatrz na "Straż nocną" znanego pana, patrząc - myśl o detalu i o słownym opisie detalu. Dopiero próba słownego przekazania obrazu staje na przeszkodzie precyzyjnej komunikacji.

Formułowanie zdań weszło nam w krew, formułować obrazów się tak gładko nie da, więc rozwinęła się nauka oceny zdań. I tak mówimy o zdaniach, badamy zdania, niektórzy z budowy języka dowodzą istnienia Boga. Gruba przesada. Język jest niedoskonały, a logika istnieje, bo jest popularny. Nie zaś - jest dokładny, bo mamy logikę.

Gdy boli i ból jawi się w całości bezpośrednio, raczej nikomu nie przychodzi do głowy, by treściowo dla precyzji zubożyć komunikat i pomyśleć słowo "ból". Ale chętnie poznam osobę, której przychodzi - zwłaszcza taką, której to zubaża treść bólu.

Zatem krótko - doznania nie są stwierdzeniami. Doznania są treścią informacji daną bezpośrednio. Kot nie jest stwierdzeniem (a jeśli jest, wszystko jest stwierdzeniem), jest kotem. Analogicznie ból nie stwierdza, on jest. Jest w fakcie, że jest odczuwany. Tak jak zrozumienie jest w fakcie, że ktoś rozumie, strach w fakcie, że się ktoś boi. Nie ma kogo informować ani po co sobie stwierdzać.
Na zupełnie innej płaszczyźnie doznanie podlega interpretacji, bo gdy boli powinno się uciec, tabletkę wziąć albo rękę zdjąć z garnka. W celu reakcji się sprowadza bezpośrednie doświadczenie do interpretacji, wciąż być może bezsłownej, ale już raczej skategoryzowanej. Można jeszcze zwerbalizować i wtedy komunikacja jest bardziej precyzyjna od grymasów i krzyków. Przy tym skuteczność wynika także ze zwyczaju. Osoby, które znają się dobrze i odczytują swoje krzyki i gesty tak często, jak często ja odczytuję słowa, nie będą się mylić.