ďťż

Naigrawanie się z uczuć religijnych

Baza znalezionych fraz

polsk riksdag

Czytając wiele postów osób silnie zaangażowanych po stronie ateizmu w wielu sytuacjach widzę łatwość wyśmiewania, naigrawania się z symboli, postaci religijnych. Zastanawiałem się skąd się taka postawa bierze.
Trochę to rozumiem. Kiedyś (w młodości) też byłem ateistą. Jak widziałem babcię modlącą się, to ją pouczałem, że bez sensu jest tracić czas na kierowanie słów i myśli do osób, o których nam tylko opowiadano, których się nigdy nie widziało, a których istnienie w ogóle można podważać. Byłem przekonany, że swoją krytyką, dezaprobatą zrobię tylko przysługę komuś, kto tak bezsensownie kieruje swoje uczucia, poświęca czas, utrudnia sobie życie. Pamiętam to i pamiętam też swoją irytację wobec "głupoty" wiary. Tak sobie myślałem z grubsza - jak by tak ich dobrze (tych wierzących) przycisnąć, to by w końcu zrozumieli jak idiotycznie się zachowują. Też kusiło mnie, żeby pokazać wszystkim wierzącym jak łatwo się neguje całą tę ich "wymyśloną wiarę". Jak nie pomagało tłumaczenie, to dobrą metodą wydawały się drwiny - mogłyby one przecież pokazać, że niby wszechmocny Bóg, jakoś nie potrafi sobie poradzić z prostym obrażaniem Go. To powinno chyba przekonać "nieracjonalnie" myślących chrześcijan (innej religii w moim otoczeniu nie spotykałem).
Dziś jestem osobą wierzącą. Powodów mojej wiary jest przynajmniej parę. Ale chyba najważniejszym, albo już na pewno stojącym na podium w hierarchii wazności, jest przekonanie, że wiara ma sens, bo szacunek do człowieka i wartości wyższych ma sens!
To właściwie dla mnie jest główny ROZUMOWY argument. Bo już wiem, że MAM WYBÓR - tzn. mogę zaprzeczyć wartości wszystkiego. Mogę powiedzieć: nic nie jest wartościowe, są tylko atomy, pola, cząstki elementarne, nieskończony wszechświat. Skoro tak, to człowiek ze swoimi myślami, marzeniami, pragnieniami jest tylko jakąś formą materii - ani "lepszą", ani "gorszą" od kamienia, fotela, czy kupy łajna. Mogę taką bezwartościowość uznać, bo przecież nie istnieje żadna naukowa teoria, która wprowadza pojęciowo, a potem udowadnia wartość życia, poświęcenia, uczuć. To jest tylko mój wybór, czy miłość ma dla mnie wartość, czy równie dobrze mogę się z niej nabijać, całą poezję o poświęceniu, braterstwie mogę wrzucić do kloacznego dołu i obsikać ciepłym moczem. Mogę - mocą swojego "bo mi się tak podoba" - wszystkich zabitych niesłusznie, walczących o sprawiedliwość nazwać po prostu "głupcami", bo zamiast chronić siebie samych, cierpieli i starali się o coś. Mogę powiedzieć, że wszelka solidarność pomiędzy ludźmi to jakiś stadny atawizm, a wszelkie szlachetne uczucia, poświęcenie to bagaż ewolucyjny, który został wytworzony, aby stado sprawniej chroniło się przed zagrożeniami, zdobywało potrzebne mu zasoby. Mogę wszystkiemu co ludzie uznają za wartościowe, po prostu tej wartości odmówić. I mogę się z tego nabijać (ew. dopóki mi ktoś nie zagrozi jakimiś szykanami). I będzie w tym racja - bo wartości uczuć, postaw NIE DA SIĘ DOWIEŚĆ NAUKOWO. Można ją co najwyżej poczuć w sobie, uważać, że ma to sens, nawet jeśli żaden gostek w białym kitlu nie umie przeprowadzić na to potwierdzającego eksperymentu.
A ja wierzę w WARTOŚĆ uczuć nazywanych po prostu szlachetnymi. Wierzę w nie, ale nie "wiem" w sensie uzyskania dowodu. Wierzę nawet, że owa szlachetność, miłość, poświęcenie ma nawet swój najwyższy poziom - w postaci osobowego Boga. Choć zdaję sobie sprawę, ze ten ostatni postulat jest też kwestią wyboru, dla kogoś może wydawać się nadmiarowy.
I właśnie dlatego, że w takie dobre uczucia wierzę, staram się dziś nie obrażać uczuć innych ludzi. Ludzi, którzy też w coś wierzą, coś szanują. To, że umiemy coś szanować, nadać wartość wykraczającą poza zdobycie pożywienia, rozród, czy zapewnienie sobie miejsca w grupie, to właśnie dla mnie jest objawem człowieczeństwa. Bo w stadzie wilków, słoni, czy delfinów też występuje myślenie o rozrodzie, zdobyciu pożywienia, ale wydaje się, że chyba tylko człowiek jest w stanie nadać swojemu myśleniu kierunek wyznaczony przez takie - w sumie niepraktyczne - rzeczy jak walka o prawdę, miłość, sprawiedliwość. W świecie zwierząt, kto odpadł - znaczy, że był słabszy i dobrze się stało. W świecie uczuć wyższych optyka jest inna - żałujemy wielu przegranych, szanujemy ich, jeśli okazali się ludźmi wartościowymi.
Dla wierzących chrześcijan życie i ofiara Jezusa jest symbolem miłości i innych wielkich uczuć. Jest czymś głęboko wbudowanym w szacunek dla ludzi i świata. To myślenie o osobach Jezusa, Marii jest jakby trochę DROGĄ SZACUNKU dla ludzi, dla świata, dla wartości. Jak ktoś się z tego naigrawa czyni często tym osobom dużą przykrość. Można nie wierzyć w osobę Jezusa, w jej historyczne istnienie, czy dokonania, ale powiązanie ich - już w postaci symbolicznej - z wartościami życia jakoś się w świadomości milionów ludzi dokonało. Nie nabijamy się z żołnierzy zabitych w Katyniu. To przecież "nie wypada". Niewielu chyba będzie stroić dowcipy z poświęcenia żołnierzy Powstania Warszawskiego, pomordowanych w obozach koncentracyjnych. Powodem na to jest chyba właśnie świadomość, że dla wielu osób tamte zdarzenia są naprawdę ważne, otoczone jakąś formą czci, szacunku. Poświęcenie Jezusa (czy to "prawdziwe", czy "wymyślone") jest w uczuciach chrześcijan bardzo podobnie usytuowane. I rozumieją oni, że NIE POWINNO SIĘ obrażać tych Osób, ich życia, a nawet symboli z nimi powiązanych. Ale jakoś trudno jest wielu ateistom zrozumieć taką sprawę, że czynią przykrość komuś ze szczególnie obraźliwych określeń wobec symboli wiary.
Albo może tak nastawione osoby obrażające "mają gdzieś" uczucia, doznawaną przykrość tych osób. Może uznają, iż skoro ktoś jest "taki głupi, że wierzy w Boga", to mu się należy jak najwięcej przykrości. Niech "ma za swoją głupotę". Tak, albo podobnie, zapewne myśleli Sowieci, gdy prześladowali ludzi za wiarę, tak myślał Neron, gdy rzucał chrześcijan na pożarcie lwom. Wszyscy oni nie szanowali po prostu CZŁOWIECZEŃŚTWA. Bo objawem szacunku dla człowieka jest właśnie, to że nawet jeśli się z nim nie zgadzam, to nie przypisuję sobie prawa do swobodnego czynienia mu przykrości, szargania jego uczuć. Ludzie, którzy tego nie uznają, przez swoją postawę wypisali się z kręgu ludzkiej solidarności, szacunku opartego o wspólnotę życzliwych myśli.

Można się spierać o wartości. Można przedstawiać argumenty oparte i intelekt, o fakty. W ten sposób pewnie da się nie jednego dowieść. Ale obrażanie uczuć - mimo, że takie łatwe, mimo że podbudowuje ego obrażającego (ale jestem mocny, skoro łatwo mogę komuś zrobić przykrość), nie stanowi argumentu rozumowego. Raczej świadczy o braku takowych argumentów. I jednocześnie świadczy o tym, że ów ktoś, kto obraża nie uznaje pewnych, dość oczywistych, ludzkich wartości.

Na koniec - prośba
Miałbym zatem do moich kolegów ateistów po prostu prośbę: o ile to możliwe, jeśli chcieliby zwrócić na to uwagę, to aby powstrzymali się przed szczególnie obraźliwym, czasem ordynarnym komentowaniem symboli religijnych i uczuć religijnych. Oczywiście nie mam tu żadnego "argumentu" w stylu "bo jak nie, to....". Nie będę też ściemniał, że nie obrażanie tych uczuć w ogóle się komuś "opłaci", albo że coś z tego wyniknie szczególnie pozytywnego. Jest to tylko prośba.


Michale, naigrywanie się z czyichkolwiek uczuć nie jest fajne. Nie widzę jednak powodu, by uczucia religijne szczególnie faworyzować.
Wkurza mnie, że ma to zapis w prawie karnym, trąci to myszką.
Jedynym pozytywem jest to, że sędziowie sporadycznie skazują z art. 196kk.
Ładne
Wydaje mi się jednak, że bardzo niewielu jest uczciwie wierzących ludzi, zachowujących się zgodnie z założeniami swojej wiary. To co bardzo często irytuje niewierzących, to hipokryzja "wierzących". To, że siadają w pierwszych ławkach w kościele, a kiedy wyjdą z kościoła, zachowują się tak, jakby Bóg już ich nie widział. Wszystkie obrzędy religijne traktują jako tradycję. Ludzie mówią o Bogu, a nienawidzą się wzajemnie. Dlatego "wierzący" są niewiarygodni. Za mało jest tych, którzy swoim życiem, a nie tylko słowami, świadczą o Bogu

Michał, zdajesz sobie chyba sprawę, że zaraz się posypią słowa krytyki? I to krytyki personalnej.

Michale, naigrywanie się z czyichkolwiek uczuć nie jest fajne. Nie widzę jednak powodu, by uczucia religijne szczególnie faworyzować.
Wkurza mnie, że ma to zapis w prawie karnym, trąci to myszką.
Jedynym pozytywem jest to, że sędziowie sporadycznie skazują z art. 196kk.

Masz rację o tyle, że część osób religijnych potrafi uznawać za obrazę uczuć dość dziwne słowa. Sam pamiętam jakieś oskarżenia polityka SLD, który "obraził uczucia", bo nazwał papieża Jana Pawła II "zwierzchnikiem Państwa Watykańskiego", a nie "Ojcem Świętym". Jednak ja nie piszę ogólnie, ale raczej o naszym forum. I jest to taki bardziej osobisty apel, związany z tym, ze pisanie dość obraźliwe, nawet wulgarne staje się coraz częstsze, robi się prawie normą. Ja powoli przestaję w ogóle czytać posty w tych obszarach, gdzie takie "kwiatki" są na porządku dziennym. Myślę, że jeśli ktoś ma coś interesującego do powiedzenia, to może to zrobić bez robienia innym przykrości.



Ładne
Wydaje mi się jednak, że bardzo niewielu jest uczciwie wierzących ludzi, zachowujących się zgodnie z założeniami swojej wiary. To co bardzo często irytuje niewierzących, to hipokryzja "wierzących". To, że siadają w pierwszych ławkach w kościele, a kiedy wyjdą z kościoła, zachowują się tak, jakby Bóg już ich nie widział. Wszystkie obrzędy religijne traktują jako tradycję. Ludzie mówią o Bogu, a nienawidzą się wzajemnie. Dlatego "wierzący" są niewiarygodni. Za mało jest tych, którzy swoim życiem, a nie tylko słowami, świadczą o Bogu .

Michał, zdajesz sobie chyba sprawę, że zaraz się posypią słowa krytyki? I to krytyki personalnej.
Krytyka, jeśli byłaby rzeczowa, jest oczekiwana i szanowana.

I jeszcze o obrażaniu. Nie jest wg mnie obraźliwe sformułowanie typu: nie szanuje papieża ..., albo "uważam, że zasady wiary ... są bez sensu". Mi tu najbardziej chodzi właściwie o wulgarność w odniesieniu do największych Osób wiary - Boga, Jezusa, Jego Matkę. Przecież można w tym zakresie się nieco pohamować.


Masz tu sporo racji. Ale to nie ma chyba istotnego związku z samym obrażaniem. Bo da się wskazać tez przykłady wielu ludzi wierzących uczciwych. A nie widać za bardzo argument za samym obrażaniem.

Krytyka, jeśli byłaby rzeczowa, jest oczekiwana i szanowana.

Tak, "rzeczowo" Ci zaraz ktoś napisze coś w stylu "jesteś głupi"
Albo posypią się posty obrażające uczucia religijne. Wiesz przecież, że obrazoburców tu nie brakuje.

Krytyka, jeśli byłaby rzeczowa, jest oczekiwana i szanowana.

Tak, "rzeczowo" Ci zaraz ktoś napisze coś w stylu "jesteś głupi"
Albo posypią się posty obrażające uczucia religijne. Wiesz przecież, że obrazoburców tu nie brakuje.
Może nie doceniasz sfinskich grupowiczów?...
Może niekoniecznie będą działać wg prostego schematu.
Słyszeliście, ateiści/agnostycy już wymyślają nową religię. Wymyślili już ceremonię humanistyczną, czy jakoś tak, obrzęd dotyczący pogrzebu. Jesteśmy świadkami rodzenia się nowej formy religijności, z niejawnie zakładanym Bogiem, na razie w postacie Idei Humanitaryzmu. Extra, wszystkie drogi prowadzą do transcendentnego Rzymu.

Ps. No, to prawda, nasz kocmołuch na razie milczy. Czyżby jednak posiadał w sobie jakiś szacunek?



Michał, zdajesz sobie chyba sprawę, że zaraz się posypią słowa krytyki? I to krytyki personalnej.



Tak, "rzeczowo" Ci zaraz ktoś napisze coś w stylu "jesteś głupi"
Albo posypią się posty obrażające uczucia religijne. Wiesz przecież, że obrazoburców tu nie brakuje.

Słyszeliście, ateiści/agnostycy już wymyślają nową religię. Wymyślili już ceremonię humanistyczną, czy jakoś tak, obrzęd dotyczący pogrzebu. Jesteśmy świadkami rodzenia się nowej formy religijności, z niejawnie zakładanym Bogiem, na razie w postacie Idei Humanitaryzmu. Extra, wszystkie drogi prowadzą do transcendentnego Rzymu.

Ps. No, to prawda, nasz kocmołuch na razie milczy. Czyżby jednak posiadał w sobie jakiś szacunek?


Nie bardzo wiem czemu ma służyć podgrzewanie atmosfery?
Michal założył wątek. Już dwie osoby są pewne, że ktoś rzuci się tutaj na osoby religijne.
Jak na razie prowokują raczej te "wierzące".

Co racja, to racja. Takiego obrotu sprawy w tym wątku, to się nie spodziewałem.


Takiego obrotu sprawy w tym wątku, to się nie spodziewałem.


Ja zaś owszem.

wiara ma sens, bo szacunek do człowieka i wartości wyższych ma sens!
To właściwie dla mnie jest główny ROZUMOWY argument.
Mogę powiedzieć: nic nie jest wartościowe, są tylko atomy, pola, cząstki elementarne, nieskończony wszechświat. Skoro tak, to człowiek ze swoimi myślami, marzeniami, pragnieniami jest tylko jakąś formą materii - ani "lepszą", ani "gorszą" od kamienia, fotela, czy kupy łajna.
Miałbym zatem do moich kolegów ateistów po prostu prośbę: o ile to możliwe, jeśli chcieliby zwrócić na to uwagę, to aby powstrzymali się przed szczególnie obraźliwym, czasem ordynarnym komentowaniem symboli religijnych i uczuć religijnych.
MAM WYBÓR - tzn. mogę zaprzeczyć wartości wszystkiego.

Wszystko wskazuje na to, że nie tyle Pan ma wybór, co, że wyboru Pan już dokonał, dokonując samookaleczenia swojego człowieczeństwa.

Do ludzi, którzy wybrali wartości wyższe i szacunek dla człowieka, pisałem ja, wasz przewidywalny obrazoburca i kocmołuch niezdolny do odczuwania uczuć wyższych i absolutnie wyzuty z szacunku dla człowieka. Ot, po prostu, nieczłowiek.
Czy Pan, Panie Dyszyński, nie był kiedyś dawno temu, w mrocznych czasach PRL-u, księdzem w Dusznikach Zdroju, którego w trakcie kazania wielkanocnego wyzwałem o huji? Pytam, bo właśnie kiedyś zdarzyło mi sie być wtedy w owym kościółku, gdzie w tracie kazania, usłyszałem podobną ocenę niewierzących w boga. Ksiądz ów poinformował tłum zgromadzony, iż tylko wierzący w boga jest człowiekiem, a niewierzący w boga, to nie ludzie, a barany. Od razu ksiądz ów z tłumem zebranym usłyszeli moją zwierzęcą odpowiedź, taką, jaką wszyscy tu obecni wiedzą jakiej ja mogłem udzielić. Tłum dzieci bożych chciał mnie zlinczować na miejscu, jednak ksiądz dobrodziej ulitował się nad nieszczęsnym zwierzęciem i tylko kazał wezwać milicję komunistyczną, a ci czerwoni siepacze oprócz rozbicia mi nosa, ukarali mnie przed kolegium, które zażądało ode mnie za głoszenie wolnego słowa cztery i pól tysiąca złotych (wtedy najwyższy wymiar kary przed kolegium). Jak to przed każdym trybunałem, spytano mnie, co mam na swoje usprawiedliwienie, usprawiedliwiłem się dwoma słowami - mam gotówkę. Jak Pani widzi, Pani Niepoprawna, komunistyczna zbrodnia na wolności słowa była krwawa i okrutna.

Do ludzi, którzy wybrali wartości wyższe i szacunek dla człowieka, pisałem ja, wasz przewidywalny obrazoburca i kocmołuch niezdolny do odczuwania uczuć wyższych i absolutnie wyzuty z szacunku dla człowieka. Ot, po prostu, nieczłowiek.

Wpadłeś w moje niewinne wyglądające sidła tYYY ... nie – człowieku
Specjalnie napisałem kocmołuch po to, aby zobaczyć, który kocmołuch odnajdzie identyfikację ze słowem. No i znalazł naczelny kocmołuch, który wszem i wobec ogłasza o swojej prawdomówności, Dobroci, Miłości, bezgranicznym poświęceniu dla ludzkości. Mam cię gadzino właśnie autoidentyfikacją przyznałeś się do mataczenia, tyyyy ... człowieku kocmołuchu ty.

Hej! Święta inkwizycjo „wielce prawego i uświęconego” Michaela i „wyświęconej dziewicy” Luzicy, złapałem w klatkę krasnala, cały jest wybrudzony sadzą, plątał się po waszej świątyni i próbował zapałką podpalić dębowy konfesjonał, ale tylko trochę go osmolił.
Pan Kotasiński, za Panem Dyszyńskim, uważa, że niewierzący w boga powinni swoich bliskich (o ile w ogóle jest możliwym, aby niewierzący w boga, byli zdolni do odczuwania bliskości z drugim człowiekiem) wyrzucać na wysypisko śmieci. Humanizm, jak piszą Panowie Dąbrowski, Dyszyński, Krowa, Kotasiński, jest w człowieka wkładany przez boga, niewierzące w boga zwierzę z pozoru tylko w ludzkiej skórze, nie byłoby zdolne do stworzenia wartości wyższych. Panowie ci są absolutnie pewni, że są tylko kupą łajna niegodną szacunku nie tylko dla innych, ale i dla siebie, dopiero oddech boży nadaje temu gównu wartość. Ale jaką wartość, nie wiem, zabijcie, a nie powiem, bo nie wiem. Wiem tylko, że ja jestem najwyższą wartością, którą to wartością obdarowało mnie społeczeństwo, czyniąc zdolnym do odczuwania wartości wyższych i szacunku dla innych, jak i dla siebie.
Panie Kotasiński, a czy złapał Pan już w klatkę istotę nawigacji satelitarnej? Gdyby Pan złapał, to mógłby Pan tę istotę pokazać w klatce, tak jak w klatce pokazuje Pan swoją boską miłość, no i oczywiście, prawdę. Absolutną, dodam nie bez kozery.

A teraz możesz Pan otrzeć swe boskie oblicze, chusteczką.
Adaś popatrz sam, na jakiej sprzeczności opierasz swój światopogląd. Kiedy ty opluwasz na co dzień innych twierdząc tym samym, że nie ma wartości to twoje człowieczeństwo, to jest to w porządku według ciebie. Kiedy idąc za tobą i tym, co pokazujesz potwierdzić tobie w powyższy sposób, że faktycznie nie wyrażasz posiadania wartości, to protestujesz. Jeśli chcesz, aby przyznać ci wartość, to z szacunkiem odnoś się do tych wartości, które tu wyrażamy. Wtedy tobie będzie można je przyznać, bo będziesz je wyrażał. W tej chwili i dotychczas ty sam je sobie odbierasz, a my tylko stwierdzamy fakt, że ty sobie je odbierasz i mówimy o tym głośno.

Ps. Nie mam czego wycierać, a odpowiedź na nawigację już ci napisałem, okazało się jedynie, że przeceniasz swój intelekt.
Panie Dąbrowski, czy po to namawia mnie Pan do pisania na wyższych poziomach, abym ograniczony ramami regulaminu i moderatorskiej jego interpretacji, był zmuszony do udziału w burlesce, jako i Pan tam występujesz z Panem Kotasińskim i innymi aktorami komediowymi? Czy zaplanował Pan sobie moją w tej burlesce rolę tragikomiczną?

No to teraz Pan już wie, dlaczego nie chcę wyjść powyżej dołu kloacznego.
Zatem nadal łykaj kał i nadal mów, że to smaczne. Możesz też spróbować wyjść i wykazać nam nasze aktorstwo w sposób grzeczny, chyba, że ci po prostu języka w gębie brakuje, dlatego piąstki zaciskasz, a to zwykła słabość i to właśnie tobie przypisuję. Dlatego mówię do ciebie miciu piciu Adamciu, bo człowiek, który szanuje w sobie godność piąstek nie zaciska, ale kiedy trzeba to przyznaje, że czegoś nie rozumie lub, że popełnia błąd.

Powodów mojej wiary jest przynajmniej parę. Ale chyba najważniejszym, albo już na pewno stojącym na podium w hierarchii wazności, jest przekonanie, że wiara ma sens, bo szacunek do człowieka i wartości wyższych ma sens!
Jeśli chcesz, aby przyznać ci wartość, to z szacunkiem odnoś się do tych wartości, które tu wyrażamy.

To Panie Marcinie, dla ludzi uczciwych i myślących, wartości które wyrażacie, są godne jedynie pogardy.

Człowiek - Pan Dyszyński - do nieludzi:
wiara ma sens, bo szacunek do człowieka i wartości wyższych ma sens!


Pan Dyszyński uznaje wartości wyższe i szacunek do człowieka za sensowne tylko w połączeniu z wiarą w boga, tym samym odmawia niewierzącym w boga, człowieczeństwa, czyli prawa do wartości wyższych i szacunku dla człowieka. Człowieczeństwo wyróżnia ludzi od zwierząt tym właśnie, że istotą człowieczeństwa jest zdolność do realizowania wartości wyższych. Tak więc, Pan Dyszyński, niewierzącym w boga odmawia praw ludzkich. A ja, Panie Dyszyński, nie odmawiam praw ludzkich faszystom, rasistom i wszelkiej innej hołocie odmawiającej praw ludzkich innym ludziom, a tylko uważam, że hołotę ową należy uczłowieczać w gułagach.
Myślę faktycznie, że pełne uzasadnienie dla wartości wyższych da się znaleźć dopiero dzięki ich ZAŁOŻENIU. Nie da się ich dowieść. Takie założenie oznacza wyłom w tradycyjnym racjonalizmie, który domaga się dowodu na wszystko. Takie założenie jest zatem czymś podobnym do uznania innego bytu nieudowadnialnego - Boga.
Ale oczywiście, nie mając dowodu, na oba owe byty, jeśli mamy je przyjąć, (wartość człowieczeństwa, Bóg) można mieć swój POWÓD (osobisty).
Jeśli ktoś nie widzi powodu dla przyjęcia istnienia Boga, to może znajdzie taki, dla - było nie było arbitralnego - przyjęcia człowieczeństwa, przyjęcia też wartości, których nijak nie sposób dowieść metodami fizykalnymi. Do tego właśnie apeluję.
Zatem odmawianie ateistom szacunku jest nadinterpretacją. Mogę odmówić ateistom co najwyżej SPÓJNOŚCI ROZUMOWANIA w zakresie przyjmowania/odrzucania bytów bez dowodu.
Panie Dyszyński, Siedzę właśnie przy stole. - czy pan mi wierzy?
A czy wierzy pan w Boga?

bo z tego co pan napisał:

"Powodów mojej wiary jest przynajmniej parę. Ale chyba najważniejszym, albo już na pewno stojącym na podium w hierarchii wazności, jest przekonanie, że wiara ma sens, bo szacunek do człowieka i wartości wyższych ma sens!"

wynika, że wiara w Boga to pożyteczne kłamstwo.
Panie Dyszyński, pierdolić takie prawdy absolutne o braku spójności rozumowania materialistycznego, to możesz Pan Panu Kotasińskiemu. Marksistowski model materializmu dialektycznego jest wystarczająco spójny wewnętrznie, aby wartości ludzkie wywodzić od procesów społecznych, tylko i wyłącznie, bez popadania w sprzeczność, a to, że Pan jest obskurantem odmawiającym innym od Pańskiego modelom wartości intelektualnych, jat albo wynikiem Pańskiego braku ogólnego wykształcenia, albo perfidną w swoim fałszu bezczelnością.
Tak Panie Lucku, dla tych obskurantów, wartości wyższe nie mają wartości samej w sobie, są tylko wartościami jako takimi, jako imperatyw boży. Tak i dla tych dzieci bożych, człowieczeństwo nie jest wartością samą w sobie, a tylko jak boży element ma wartość jako taką. Ale bardzo ciekawe w tym obskurantyzmie jest to, że te matoły fascynują się Kantem Emanuelem, od którego zapewne, za łączenie takiego obskurantyzmu z Kantem Emanuelem, dostaliby w kopa w dupę od Kanta Emanuela.

TW z której wynikały cząstki o ujemnej energii, a która to teoria pozwalała wyliczyć różnicę wynikającą z względności czasu lokalnego satelity komunikacyjnego i planety Ziemia.
„w przypadku nawigacji wyjaśnienie leży tylko po stronie promieniowania elektromagnetycznego. Przesadzasz.”

Właśnie pokazałem wyżej jak Pan wyjaśnił istotę nawigacji satelitarnej. Niestety, jest ono sprzeczne z wiedzą powszechną o istocie nawigacji satelitarnej. A z tego nie wynika, że ja przeceniam swój intelekt, a jedynie to, że jest Pan aż takim durniem, który nie potrafi nawet widzieć swojej durnoty.

Panie Kotasiński, wybij Pan sobie raz na zawsze z ze swojego durnego łba, że ja kiedykolwiek odniosę się z szacunkiem do Pańskich faszystowskich wartości, jak i do Pana, faszystowskiego pomiotła. A także, nawet odrobiny szacunku nie otrzyma ode mnie Pańska absolutna durnota.

Panie Dyszyński, pierdolić takie prawdy absolutne o braku spójności rozumowania materialistycznego, to możesz Pan Panu Kotasińskiemu. Marksistowski model materializmu dialektycznego jest wystarczająco spójny wewnętrznie, aby wartości ludzkie wywodzić od procesów społecznych, tylko i wyłącznie, bez popadania w sprzeczność...
Aby wywieść COKOLWIEK z CZEGOKOLWIEK, trzeba najpierw coś ZAŁOŻYĆ (np. kryteria dowodzenia). Wywodzenie wartości z procesów społecznych nie wyłamuje się z tej zasady.
Dlatego żaden spójny intelektualnie światopoglądu nie ma szansy funkcjonować poprawnie z postulatem wywodzenia wszystkiego z doświadczenia. Oczywiście można jakoś sobie ZAŁOŻYĆ dialektykę, marksizm, feminizm, czy jeszcze cokolwiek. Wtedy jednak uczciwie byłoby nie czepiać się teistów, że nie potrafią przedstawić fizykalnych dowodów na istnienie Boga, bo owo istnienie można potraktować jako założenie w pewnej "teorii". Tak to się odbywa zawsze i wszędzie. I nie zapominanie o tym w dyskusji byłoby uczciwe...

Aby wywieść COKOLWIEK z CZEGOKOLWIEK, trzeba najpierw coś ZAŁOŻYĆ (np. kryteria dowodzenia). Wywodzenie wartości z procesów społecznych nie wyłamuje się z tej zasady.

Za tem Pan Michał rozumie dlaczego każdy dowód jest tylko tak pewny, jak to pierwotne założenie, a przekonanie oparte na dowodzie nie może być pewniejsze, od pierwotnego założenia.

Zatem nic nie można uznać za udowodnione albo pierwotne założenie należy uznać za pewniejsze niż tylko dowiedzione.

i wbij sobie to, do tego swojego tępego łba Michale i nie tylko ty
Panie Dtszyński, jak już mówiłem, pierdolić androny, to możesz Pan sobie najwygodniej z Panem Kotasińskim, a ze mną może Pan rozmawiać tylko poważnie, inaczej kop w dupę.

To nie ja Panu zarzucam, że Pański model łączący wyższe wartości ludzkie z wiarą w boga, oparty o kryterium, że wyższe wartości są darem bożym, jest sprzeczny wewnętrznie. I nie odmawiam Panu prawa do wiary w to kryterium, bo to kryterium opiera Pan tylko i wyłącznie na swojej wierze w to kryterium. A zarzucam Panu to, że odmawia Pan prawa do przyjęcia innego kryterium i arbitralnie stwierdza, że kryterium Pańskie łączące nierozerwalnie wartości wyższe z bytem transcedentalnym, jest jedynym możliwym. Tym samym odmawia Pan prawa wartości wyższych, a tym samym człowieczeństwa, osobom uznającym inne kryteria wywodzące wartości wyższe. Ponadto, pozwala Pan sobie na drwiny z innych kryteriów od Pańskiego i to w sposób okazujący bezczelną arogancję dla szacunku do człowieka uznającego inne kryteria od Pańskich, a jednocześnie z parszywą hipokryzją zapewnia Pan o swoim szacunku dla innych i perfidnie domaga się Pan szacunku dla swojego podłego obskurantyzmu.

Innym kryterium od Pańskiego, jest kryterium oparte o takie nauki jak psychologia i socjologia, które to nauki, wskazują, że świadomość jest świadomością osobowości, a nie tajemniczego JA, a ukształtowanie osobowość daje się wyjaśnić bez odwoływania się do bytów transcendentnych, a w sposób niesprzeczny wewnętrznie daje się wyjaśnić współuczestnictwem osoby w procesach społecznych takich jak edukacja, relacja z przestrzenią kulturową, cywilizacyjną, czyli ogólnie, społeczną. A o tym, zanim jeszcze badania naukowe były na tak wysokim obecnie poziomie, dawno temu mówiła filozofia marksistowska, która to w Panu budzi takie irracjonalne obrzydzenie, którego Pański obskurantyzm nie potrafi nawet dla głoszonego przez Pana szacunku, ukryć, czyniąc z Pana aroganta i hipokrytę, a i przy okazji durnia.

Ja nie odmawiam Panu prawa do wiary w boga, ani wiary w swoje kryterium, a odmawiam Panu wiary w parszywie przyznane sobie przez Pana prawo do pozbawiania mnie prawa do człowieczeństwa z powodu uznawania przeze mnie innego kryterium od Pańskiego. A kryterium, na którym opieram swoje prawo do odmawiania Panu Pańskiego parszywego prawa do pozbawiania mnie prawa do człowieczeństwa, jest identyczne z kryterium, na którym opieram swoje prawo do pozbawiania faszystów i rasistów głoszenia swoich, równie jak Pańskie, parszywych praw do pozbawiania praw innych ludzi.
A Pan, Panie Lucku, powinien sobie wbić do swojego tępego łba, że są jeszcze inne kryteria od opartych o wiarę. Na przykład, opartych na doświadczeniach dających się potwierdzać społecznie. A do tego, co jest oburzające bardzo, mających sobie w dupie tajemniczo tkwiące w środku dziecięcia bożego, jeszcze bardziej tajemnicze JA.


Ja nie odmawiam Panu prawa do wiary w boga, ani wiary w swoje kryterium, a odmawiam Panu wiary w parszywie przyznane sobie przez Pana prawo do pozbawiania mnie prawa do człowieczeństwa z powodu uznawania przeze mnie innego kryterium od Pańskiego

Panie Przerażony, gdzie Michał tak mówi?
To jest jego wiara, jemu podoba się wierzyć w Boga.
Jego wiara, wdle jego subiektywnej oceny jest lepsza od ateizmu, Pan masz prawo i na pewno sądzisz odwrotnie.

Nikt tu nie mówi ze ateiści sa głupkami, co wiecej, o ile mi wiadomo to zarówno Michłał jak i Wuj nie odmawiaja ateistom zbawienia i wiecznego życia w Niebie.
Ich Bóg to Bóg normalny, a nie psychol, mszczący sie za to tylko że ktoś nie wierzy w Boga..

... wiec o co chodzi? dnia Śro 14:36, 18 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz

Kawiarnia. Prawda absolutna str. 24

Pan Przerażony wyjaśnia istotę nawigacji satelitarnej:
TW z której wynikały cząstki o ujemnej energii, a która to teoria pozwalała wyliczyć różnicę wynikającą z względności czasu lokalnego satelity komunikacyjnego i planety Ziemia.

„w przypadku nawigacji wyjaśnienie leży tylko po stronie promieniowania elektromagnetycznego. Przesadzasz.”

Właśnie pokazałem wyżej jak Pan wyjaśnił istotę nawigacji satelitarnej. Niestety, jest ono sprzeczne z wiedzą powszechną o istocie nawigacji satelitarnej.

Pan Przerażony nie rozumie pojęć ani działania ludzi.
Nie może nawigacja satelitarna być Istotą.
Nie może nauka wyrokować o Prawdzie Absolutnej.

Istota może być tylko Bogiem i Stworzeniem Bożym, w tym człowiekiem.
Istota ma Osobę.
Istotną może być tylko Prawda Absolutna.

Nauka jest działaniem naukowców, którzy na zebraniach:
- stawiają wniosek
- podejmują dyskusję
- głosują za, przeciw lub wstrzymują się

Po podjęciu decyzji na zebraniu naukowców następuje przekazanie jej do kultury społecznej.
I ludzie przejawiając kulturę wierzą w wiedzę naukową, albo nie wierzą, bo wiara w naukę nie jest obowiązkowa.

Wiedza, czyli wiara w naukę jest umowna, powstała przez głosowanie:
- za
- przeciw
- wstrzymuję się

A pan Przerażony głupi myśli, że rzeczywiście są czarne dziury, ciemna energia, ciemna materia, ujemna energia lub cząstka.

Jesteś pan Przerażony ciemnym człowiekiem, bo zapomniałeś co jest podstawowym elementem procesu naukowego:

- trzeba wykonać doświadczenia naukowe w konkretnych warunkach

Jak sprawdzić że masę worka ziemniaków?
- trzeba w konkretnych warunkach, przyjętych dla wzorca porównawczego 1kg, porównać worek ziemniaków z odważnikiem.

A jak sprawdzić masę czarnej dziury?
- trzeba się tam wybrać w podróż, w tamtych warunkach określić wzorzec porównawczy i obliczyć, jaki jest stosunek czarnej dziury do jednostki porównawczej.

Pan panie Przerażony, nie możesz z pozycji pierdzącego w stołek, obliczyć Prawdy Absolutnej.
I dlatego winien mi pan jesteś 25.000 za tę naukę.

To Panie Marcinie, dla ludzi uczciwych i myślących, wartości które wyrażacie, są godne jedynie pogardy.
Myślę faktycznie, że pełne uzasadnienie dla wartości wyższych da się znaleźć dopiero dzięki ich ZAŁOŻENIU. Nie da się ich dowieść. Takie założenie oznacza wyłom w tradycyjnym racjonalizmie, który domaga się dowodu na wszystko. Takie założenie jest zatem czymś podobnym do uznania innego bytu nieudowadnialnego - Boga.
Kantem Emanuelem, od którego zapewne, za łączenie takiego obskurantyzmu z Kantem Emanuelem, dostaliby w kopa w dupę od Kanta Emanuela.
Właśnie pokazałem wyżej jak Pan wyjaśnił istotę nawigacji satelitarnej. Niestety, jest ono sprzeczne z wiedzą powszechną o istocie nawigacji satelitarnej. A z tego nie wynika, że ja przeceniam swój intelekt, a jedynie to, że jest Pan aż takim durniem, który nie potrafi nawet widzieć swojej durnoty.

Panie Kotasiński, wybij Pan sobie raz na zawsze z ze swojego durnego łba, że ja kiedykolwiek odniosę się z szacunkiem do Pańskich faszystowskich wartości, jak i do Pana, faszystowskiego pomiotła. A także, nawet odrobiny szacunku nie otrzyma ode mnie Pańska absolutna durnota.

Innym kryterium od Pańskiego, jest kryterium oparte o takie nauki jak psychologia i socjologia, które to nauki, wskazują, że świadomość jest świadomością osobowości, a nie tajemniczego JA, a ukształtowanie osobowość daje się wyjaśnić bez odwoływania się do bytów transcendentnych, a w sposób niesprzeczny wewnętrznie daje się wyjaśnić współuczestnictwem osoby w procesach społecznych takich jak edukacja,
Ja nie odmawiam Panu prawa do wiary w boga, ani wiary w swoje kryterium, a odmawiam Panu wiary w parszywie przyznane sobie przez Pana prawo do pozbawiania mnie prawa do człowieczeństwa z powodu uznawania przeze mnie innego kryterium od Pańskiego. A kryterium, na którym opieram swoje prawo do odmawiania Panu Pańskiego parszywego prawa do pozbawiania mnie prawa do człowieczeństwa, jest identyczne z kryterium, na którym opieram swoje prawo do pozbawiania faszystów i rasistów głoszenia swoich, równie jak Pańskie, parszywych praw do pozbawiania praw innych ludzi.
Czyli robisz to samo, co Michał, ale ze względu na swój subiektywizm uznajesz to jednak za lepsze prawo niż jego choć macie je takie samo. Ślepy logik.

Myślę faktycznie, że pełne uzasadnienie dla wartości wyższych da się znaleźć dopiero dzięki ich ZAŁOŻENIU.

Takie założenie jest zatem czymś podobnym do uznania innego bytu nieudowadnialnego - Boga.

To właściwie dla mnie jest główny ROZUMOWY argument.


Właśnie choćby tylko z tego wynika, że pełne uzasadnienie wartości wyższych jest możliwe tylko przez wierzących w boga. Czyli niewierzący w boga, nie są zdolni w pełni uzasadnić wartości wyższych, a tym samym, nie są w pełni ludźmi, a do tego nie są zdolni do rozumowych argumentów do jakich jest zdolny tylko wierzący w boga, czyli niewierzący w boga są głipkami. I tyle właśnie wynika z twierdzeń Pana Dyszyńskiego, Panie Kubusiu. A to, że Pan nie jest zdolny do wyciągania logicznych wniosków, jest oczywiste, skoro zastąpił Pan logikę jej atrapą dla pięciolatków - NTI.

Adaś na nawigację odpowiedziałem ci po raz drugi później, wtedy też w kolejnym poście, kiedy o niej ponownie wspomniałeś napisałem, że nie zrozumiałeś tej mojej drugiej odpowiedzi względem tej, którą zacytowałeś, czyli pierwszej. Napisałem durniu, któremu za takie zwroty odmawiam wartości, bo ty mnie jej odmawiasz, że nawigacja satelitarna działa także poza układem planetarnym, bo potrzebny jest jedynie nadajnik i odbiornik, a nie planeta, można mieć mapę fragmentu kosmosu i to wystarczy ażeby sygnał elektromagnetyczny pozwalał na kosmiczną lokalizację ty połowiczny intelekcie.

Miałeś debilu czas, aby się dowiedzieć w czym leży istota nawigacji satelitarnej, ale widać, nawet tak prosta czynność przekracza możliwości debila. Nawigacji satelitarnej nie jest konieczna planeta, a dwa osobne od siebie układy lokalne, a jednym z nich może być i planeta, w których to czas upływa inaczej w każdym z nich i właśnie istotą nawigacji satelitarnej jest obliczenie różnicy tych lokalnych czasów wynikających TW, a nie sygnał elektromagnetyczny, który przenosi sygnały, jednak wysłany bez wyliczonego algorytmem wynikającym z TW opóźniana w czasie spowodowanego różnicą czasów lokalnych, nie zlokalizuje dokładnego położenia. Bez algorytmu TW, a oparta tylko na nadaniu i odbiorze sygnału elektromagnetycznego, nawigacja samochodowa wskazywałaby kilkuset metrową różnicę w lokalizacji samochodu.

I jeszcze jedno debilu. Ja nie uznaję mojego prawa do mojego światopoglądu za lepsze od prawa Pana Dyszyńskiego do wiary w boga. To Pan Dyszyński uznaje swoje prawo do wiary w boga za lepsze od mojego prawa do mojego światopoglądu i to na tyle lepsze, że Jego wiara w boga daje mu prawo do pozbawiania mnie prawa do człowieczeństwa.

Kant i owszem, daje kopa w dupę materializmowi, jednak to nie ja powołuje się na jego autorytet, a nawet mam go z lekka w dupie. To wy debile powołujecie się na Kanta i jednocześnie w swoim debilizmie mu zaprzeczacie.
Panie Krowa, mnie zastanawia przede wszystkim, jak Pan mógł być inżynierem, skoro poprawność swoich wyliczeń opierał Pan na wyniku demokratycznego głosowania, a i to mnie ciekawi, czy w tych głosowaniach brały udział kucharki z przyzakładowej stołówki?

Panie Krowa, skoro Pan twierdzi, że wiedza jest tylko wiarą, a nie wiedzą i do tego ustalaną w demokratycznym głosowaniu, a na dodatek wycenia Pan tę swoją wiedzę na 25 tysięcy złotych, to ja kupię od Pana tę wiedzę, jak tylko zgodzi się Pan abyśmy wspólnie tę Pańską wiedzę potwierdzili empirycznie.

Według tego co Pan mówi, nie posiadamy wiedzy o posiadani przez Pana lewej ręki, a tylko wierzymy, że tę lewą ręką Pan posiada i to wierzyć możemy tylko, jeżeli wiarę w posiadanie przez Pana swojej lewej ręki przegłosuje się w demokratycznym głosowaniu. Tak więc, spotkamy się i ja przywiozę na to spotkanie kilku swoich kolegów sadystów, razem zagłosujemy demokratycznie, czy wierzymy w posiadanie przez Pana Pańskiej lewej ręki i jeżeli wynik demokratycznego głosowania ustali wiarę, że ręki lewej Pan nie ma, to aby rzeczywistość nie była sprzeczna z Pańską teorią za 25 tysięcy, odrąbie Pan sobie swoją lewą ręką. Tak przekonany o słuszności Pańskiego naukowego twierdzenia, natychmiast je od Pana kupię za 25 tysięcy złotych. Mam nadzieję, że jest Pan absolutnie pewien tego co mówi i przyjmie Pan z ochotą moje warunki handlowe. Chyba żeby się okazało, że nie jest Pan pewny swojej absolutnej pewności i nie zechciał odrąbać sobie jednej głupiej ręki dla przecież tak wielkiej w swojej genialności Pańskie absolutnej prawdy.

PS. A czy jako inżynier, temperaturę w piecu hutniczym też pan mierzył włażąc w środek żaru hutniczego, czy tę temperaturę ustalaliście poprzez demokratyczne głosowanie w stołówce razem z kucharkami?

dwa osobne od siebie układy lokalne
a jednym z nich może być i planeta, w których to czas upływa inaczej w każdym z nich i właśnie istotą nawigacji satelitarnej jest obliczenie różnicy tych lokalnych czasów wynikających TW
bez wyliczonego algorytmem wynikającym z TW opóźniana w czasie spowodowanego różnicą czasów lokalnych, nie zlokalizuje dokładnego położenia.
Bez algorytmu TW, a oparta tylko na nadaniu i odbiorze sygnału elektromagnetycznego, nawigacja samochodowa wskazywałaby kilkuset metrową różnicę w lokalizacji samochodu.
Ja nie uznaję mojego prawa do mojego światopoglądu za lepsze od prawa Pana Dyszyńskiego
Jego wiara w boga daje mu prawo do pozbawiania mnie prawa do człowieczeństwa
Kant i owszem, daje kopa w dupę materializmowi, jednak to nie ja powołuje się na jego autorytet, a nawet mam go z lekka w dupie. To wy debile powołujecie się na Kanta i jednocześnie w swoim debilizmie mu zaprzeczacie.
Przecież to ty pierwszy napisałeś o Kancie.
Gdybyś Adaś był zdolny do przeprowadzenia skrupulatnej rozmowy na temat tego, co piszesz to naprawdę w dyskusji ze mną pisząc coś takiego jak powyższe znalazłbyś się w procesie dialektycznego kopania w „d” bez dotykania ziemi, skakałbyś jak kangur na tych kopniakach.

Gdybyś spojrzał na siebie, jaki z ciebie prostak, to zobaczyłbyś takiego, co to właśnie z pola zszedł i wypowiadał się na temat filozofii. Znowu dałeś się podpuścić, człowieczyna, która nawet Marksa nie przeczytała, a udaje, że na filozofii się zna. Gdybyś rozumiał filozofię to rozumiałbyś też krytykę marksizmu, która sprawiła że ten kierunek odchodzi w zapomnienie.
Debil:
Satelita i rakieta kosmiczna.

Kiedy nie ma planety to nie ma tych, o których piszesz różnic czasu, sprzyjająco dla ciebie dopuszczając istnienie czasu, na którego istnienie nie masz najmniejszego dowodu!

A to ciekawe, dlaczego satelita i odbiornik nawigacyjny w rakiecie nagle przestaną współpracować, hejkum kejkum wróżka Adaś orzekła. Nie wszędzie trzeba tego algorytmu, może, MOŻE inny, ale może nie.

Z teorii względności, którą to debil uznał za podstawę swojego infantylnego emceka i którą to TW, jak twierdzi, rozwinął, wynika, że czas płynie wolniej w obiekcie poruszającym się szybciej, a szybciej upływa w obiekcie poruszającym się wolniej, jednak debil ulepszający TW o tym nie wie, a jest to wiedza podstawowa. Debil twierdzi, że może inaczej płynie czas, a może nie inaczej i że nie ma na to dowodu, nie wiedząc absolutnie nic, o potwierdzających względność czasu doświadczeniach empirycznych, co dziś jest już wiedzą na poziomie szkoły podstawowej.

Debilu piszesz idiotyzmy zupełnie sprzeczne z podstawową wiedzą o TW, a do tego nie rozumiesz jaki aspekt TW się porusza. Gdybyś nie był debilem, to widziałbyś swoją durnotę w tym, że nie potrafisz przedstawić żadnego kontrargumentu poza swoimi faszystowskimi autorytatywnymi stwierdzeniami, a to jest gówno, a nie argumenty, faszystowska kanalio. To samo dotyczy całej reszty paralogicznych pierdów debila.

Satelita i rakieta kosmiczna.

Kiedy nie ma planety to nie ma tych, o których piszesz różnic czasu, sprzyjająco dla ciebie dopuszczając istnienie czasu, na którego istnienie nie masz najmniejszego dowodu!

A to ciekawe, dlaczego satelita i odbiornik nawigacyjny w rakiecie nagle przestaną współpracować, hejkum kejkum wróżka Adaś orzekła. Nie wszędzie trzeba tego algorytmu, może, MOŻE inny, ale może nie.


Z teorii względności, którą to debil uznał za podstawę swojego infantylnego emceka i którą to TW, jak twierdzi, rozwinął, wynika, że czas płynie wolniej w obiekcie poruszającym się szybciej, a szybciej upływa w obiekcie poruszającym się wolniej, jednak debil ulepszający TW o tym nie wie, a jest to wiedza podstawowa. Debil twierdzi, że może inaczej płynie czas, a może nie inaczej i że nie ma na to dowodu, nie wiedząc absolutnie nic, o potwierdzających względność czasu doświadczeniach empirycznych, co dziś jest już wiedzą na poziomie szkoły podstawowej.

Debilu piszesz idiotyzmy zupełnie sprzeczne z podstawową wiedzą o TW, a do tego nie rozumiesz jaki aspekt TW się porusza. Gdybyś nie był debilem, to widziałbyś swoją durnotę w tym, że nie potrafisz przedstawić żadnego kontrargumentu poza swoimi faszystowskimi autorytatywnymi stwierdzeniami, a to jest gówno, a nie argumenty, faszystowska kanalio. To samo dotyczy całej reszty paralogiczny debilu.

1. Panie Krowa, mnie zastanawia przede wszystkim, jak Pan mógł być inżynierem, skoro poprawność swoich wyliczeń opierał Pan na wyniku demokratycznego głosowania, a i to mnie ciekawi, czy w tych głosowaniach brały udział kucharki z przyzakładowej stołówki?

2. Panie Krowa, skoro Pan twierdzi, że wiedza jest tylko wiarą, a nie wiedzą i do tego ustalaną w demokratycznym głosowaniu...

3. Według tego co Pan mówi, nie posiadamy wiedzy o posiadani przez Pana lewej ręki, a tylko wierzymy, że tę lewą ręką Pan posiada i to wierzyć możemy tylko, jeżeli wiarę w posiadanie przez Pana swojej lewej ręki przegłosuje się w demokratycznym głosowaniu.

4. A czy jako inżynier, temperaturę w piecu hutniczym też pan mierzył włażąc w środek żaru hutniczego...


ad.1. Poprawność swoich wyliczeń opierałem o wzór i wzorzec. Wzór obliczeń i wzorzec porównawczy jest używany przez osoby które mają nadane uprawnienia formalne. Więc zbiera się komisja nadających uprawnienia i nadaje stającym do egzaminu. Nie moja wina, że nie dopuszczają kucharek do egzaminów i że w komisjach egzaminacyjnych kucharki nie zasiadają.

ad.2. To że wiedza jest wiarą w naukę możesz pan przeczytać nawet w technokratycznej Wikipedii. Ta wiedza jest składnikiem kultury, tak jak modne ubranie, które można zdjąć. Co jakiś czas na świecie odbywa się rewolucja kulturalna, albo rewolucja naukowa, albo nawet Rewolucja Październikowa. Wsio rawno. Tylko najważniejsze jest to, że demokracja nie służy do ustalania wiedzy naukowej tylko hegemonia, na dzisiaj USA.

ad.3. Człowiek posiada lewą rękę wtedy gdy ma świadomość posiadania lewej ręki. Jeśli ktoś człowiekowi utnie lewą rękę, on jeszcze długo będzie miał świadomość jej posiadania, jego mózg będzie wydawał rozkazy do tej uciętej lewej ręki. Z drugiej strony, jeśli się urodzi dziecko niepełnosprawne z porażeniem mózgowym połowicznym lewostronnym, to pomimo istnienia lewej ręki, ono może nie mieć tej ręki w świadomości i nie będzie jej używać. To jest paraliż fizyczny ręki ale filozoficznie tej ręki porażony nie ma, bo jej nie używa.

ad.4. Temperaturę określamy w stopniach np. Celsjusza, wobec umownie przyjętych warunków wzorcowych. Mogę powołać się na przykład, kiedy to długość określamy w porównaniu do umownej jednostki 1m w postaci wzorca metra, wyrytego w stopie irydu i platyny, przechowywanego w jakiejś tam temperaturze i innych. Stosownie, ten i wszystkie inne pomiary przelicza się z uwzględnieniem poprawek (np. atmosferycznych) dla innych niż wzorcowe warunków. Wszystko co jest w świecie mierzone jest następnie transforowane na umowny układ, przeliczane, poprawiane, a liczba poprawek wzrasta wraz z rozwojem nauki.

Rozumie pan teraz, że kucharki dodając przypraw poprawiających smak potraw, wnoszą do kultury ludzi wartości na takiej samej zasadzie?

Tak jest panie Przerażony, wiedza to wiara w naukę wnoszona do kultury.
Jeśli zabiję pańską kulturę, świat się nie zawali, tylko będzie inaczej przeliczał i poprawiał.

Nikt z naukowców nie jest mi stanie powyższego zakwestionować.
Zatem pan Przerażony winien mi dar o wartości 50.000
PS. Pisałem już debilowi, że to nie ja odmawiam prawa do człowieczeństwa Panu Dyszyńskiemu z powodu jego wiry w boga, a On odmawia mi prawa do człowieczeństwa z powodu mojej niewiary w boga, a debil, a piać swoje.
To znaczy, Panie Krowa, że jeżeli ta cywilizacja zniknie, to w nowej będzie można wyliczać wytrzymałość mostów w oparciu o inną niż obecna, metodologię? A może to, o co Pana pytam, jest dla Pana zbyt skomplikowaną abstrakcją, aby Pan rozumiał pytanie? Może Panu sie wydaje, że jeżeli zamiast metra będzie się używało innego wzorca, to i tym, metodologia inna będzie możliwa?

To znaczy, Panie Krowa, że jeżeli ta cywilizacja zniknie, to w nowej będzie można wyliczać wytrzymałość mostów w oparciu o inną niż obecna, metodologię?

A po co budować mosty jeśli budowa mostów przysparza więcej kłopotów niż korzyści?

Idę zobaczyć czy kot zbudował most.

PS. Pisałem już debilowi, że to nie ja odmawiam prawa do człowieczeństwa Panu Dyszyńskiemu z powodu jego wiry w boga, a On odmawia mi prawa do człowieczeństwa z powodu mojej niewiary w boga, a debil, a piać swoje.
wynika, że czas płynie wolniej w obiekcie poruszającym się szybciej, a szybciej upływa w obiekcie poruszającym się wolniej,
To jest piękna fantastyka typowa dla wróżek, wróżko Adaso. Musisz wróżko brać pod uwagę to, że odkrywcy mogą popełnić błąd w swoich rozważaniach zdając się tylko na spekulacje myślowe, to, co starasz się usilnie powiedzieć w tych słowach jest czymś innym.

Zaczynasz znowu zmieniać się w jawnego gada więc ... ?
http://landfall.blox.pl/resource/japierdole.jpg

To znaczy, Panie Krowa, że jeżeli ta cywilizacja zniknie, to w nowej będzie można wyliczać wytrzymałość mostów w oparciu o inną niż obecna, metodologię? A może to, o co Pana pytam, jest dla Pana zbyt skomplikowaną abstrakcją, aby Pan rozumiał pytanie?

Abstrakcja !

Toż mój umysł geniusza jest naładowany abstrakcją !

Właśnie zastanawiam się, czy luckość nie poniosła zbyt dużych kosztów wprowadzając koło do komunikacji ?
Czemu natura nie wykorzystała lokomotywy koła ?
Pewnie jej się koło obliczyło jako zbyt kosztowne, tak jak i mosty oraz utwardzone drogi komunikacyjne.

Jak patrzę na te parkingi pełne samochodów, jak czytam o zabitych i rannych na drogach, jak okazuje się że ludzie to pracują dla szczęścia istnienia samochodu i się zabijają o ropę naftową, to rozumiem dlaczego zwierzęta nie mają kół zamiast nóg.

Przecież abstrakcja która zrodziła piękno 4-ech łap nie mogła się naturze wywinąć z uogólniania przez pochopne pominięcie komunikacyjnego koła !
55.000 panie Przerażony. Tanio.

A powiedź mi Lucek, tak „mądrze” wypowiadasz się, o jakich to ja wartościach twoim zdaniem mówię?

o swoich własnych, więc po co pytasz (mało być "mądrze" to masz Pan )

A powiedź mi Lucek, tak „mądrze” wypowiadasz się, o jakich to ja wartościach twoim zdaniem mówię?

o swoich własnych, więc po co pytasz (mało być "mądrze" to masz Pan )

Po to, aby dowiedzieć się jakie to są, chcę poznać, może twoje wartości są lepsze od moich.

zawarłem to, że wystąpią pewne różnice ze względu na prędkość rakiety, jej zbliżanie lub oddalanie. Ale jeśli będzie stała w miejscu, tak jak i satelita, to możesz swobodnie nie męczyć swojego rozumku algorytmem.
wynika, że czas płynie wolniej w obiekcie poruszającym się szybciej, a szybciej upływa w obiekcie poruszającym się wolniej,
To jest piękna fantastyka typowa dla wróżek, wróżko Adaso. Musisz wróżko brać pod uwagę to, że odkrywcy mogą popełnić błąd w swoich rozważaniach zdając się tylko na spekulacje myślowe, to, co starasz się usilnie powiedzieć w tych słowach jest czymś innym.
Widzę, że milcząco zaakceptowałeś moją filozoficzną dominację nad tobą.

Nie tylko zaakceptowałem Twój debilizm, ale i zesrałem sie z przerażenia, jak usłyszałem, że krytyka marksizmu spowodowała jego zapomnienie, wiedza broszurowa marketingu neoliberalizmu zawsze powoduje u mnie rozwolnienie, ale Ty debilu, nawet nie potrafisz przeprowadzić i takiej infantylnej krytyki, więc sraczka była dubeltowa.
Panie Krowa, czy ktoś Panu zabrania zrobić sobie lobotomię i pozbyć sie w ten sposób naleciałości cywilizacyjnych, które utrudniają Panu powrót na łono natury? Przecież lobotomia nie pozbawi Pana piękna korzystania z czterech łap swoich, jak i obżerania sie w sposób najkorzystniejszy ekonomicznie, trawy będziesz Pan mógł nawpierdalać się dowoli i bez niepotrzebnych kosztów cywilizacyjnych.
Macie zajebistą radochę, Panowie fizycy, z przyglądanie się zwycięstwu bożego rozumu nad zwierzęcą kupą łajna. Ta radość i milcząca aprobata, to zapewne skutek bożego imperatywu wartości wyższych, którymi jesteście przepełnieni. Czy do tego doprowadziły Pana, Panie Dąbrowski miriady doświadczeń w czasie miriadów lat istnienia dążących ku doskonałości miriadów świadomości? Pana nie pytam Panie Dyszyńki, przecie wartości wyższe dane Panu przez boga, nie pozwolą Panu wywyższyć zwierza ponad człowieka obdarowanego rozumem boskim.

Po to, aby dowiedzieć się jakie to są, chcę poznać, może twoje wartości są lepsze od moich.

Wartości, Marcinie, nie są mi już w ogóle potrzebne. W zupełności wystarczają mi dwa przykazania miłości Jezusa, we wszystkich ich równoważnych formach. Akceptował bym wszelkie wartości, stawiające indywidualne dobro jednostki, za najwyższą wartość. Jednak wartości, szerzej sacrum, z samej swojej definicji, służą grupie, podporządkowują jednostkę poprzez lęk, a nie poznanie podstaw, na jakich dana wartość jest zbudowana. Dla tego też, inaczej niż Michał, uważam, że atak na świętości ma jak najbardziej logiczne, choć często poza świadome, podłoże i nie jest tym co sugeruje:

"... obrażanie uczuć - mimo, że takie łatwe, mimo że podbudowuje ego obrażającego (ale jestem mocny, skoro łatwo mogę komuś zrobić przykrość), nie stanowi argumentu rozumowego."
Dobro jednostki niezależne od dobra społecznego ma swoją nazwę - socjopatia. Publiczne przyznawanie się do socjopatii, a do tego namawianie innych do takiego samookaleczenia swojego człowieczeństwa, jest więcej niż dziwne.
wiem, tylko czy te barany o tym wiedzą jaki sobie "marksizm" zafundowały - w co naprawdę wierzą

PS. W zasadzie, róznice we wszelkie nurtach filozoficzne redukują się do jednego istotnego problemu:
czy społeczeństwo ma chronić jednostkę, czy jednostka ma być podporządkowana dobru społeczeństwa
pozostałe różnice to tylko kwestia rozłożenia akcentów i formy.
To jest Panie Lucku obskurantyzm intelektualny. Wzajemne relacje mają charakter dialektyczny, a nie mechanistyczny, mechanizm, który Pan przedstawił pozwala swoją infantylną prostotą niesprawnym intelektualnie wyobrażać sobie, że widzą rzeczywistość, niestety, niedostępną do oglądu, debilom.



Panie Przerażony, gdyby mi się chciało z każdym Idiotą dyskutować, to bym z Panem dyskutował, ale mi się nie chce.

Dobro jednostki niezależne od dobra społecznego ma swoją nazwę - socjopatia. Publiczne przyznawanie się do socjopatii, a do tego namawianie innych do takiego samookaleczenia swojego człowieczeństwa, jest więcej niż dziwne.

Panie Przerażony, każdy może sobie stworzyć definicję dobra taką aby móc następnie oskarżyć innych o zło.

Filozoficzne pojęcie socjopaty jest bardzo pozytywne, gdyż socjopata jest człowiekiem inteligentnym, który wie że większość norm społecznych, a również norm gospodarczych, moralnych ma za zadanie ograniczenie możliwości człowieka, zmuszenie go do niepotrzebnego wysiłku w wąskim zakresie możliwości, zarówno w działaniu codziennym jak i twórczym.

W czasie obowiązywania normy socjologicznej mieszkańców płaskiej ziemi, społeczeństwo nie mogło za dalego wybiegać ani fizycznie ani umysłowo bujać w obłokach.
Dopiero przestępstwa socjopatów popchnęły życie do przodu i ziemię można było okrążać.

Leczenie socjopatów lobotomią mógł prowadzić Adolf Hitler, ale wolał tańsze metody utylizacji ludzi pozanormatywnych.

60.000 - to i tak tanio, jak na zacofanie pańskiego umysłu

Pan Dyszyński, który tylko wierzy w boga i kocha bliźniego swego jak siebie samego:
Myślę faktycznie, że pełne uzasadnienie dla wartości wyższych da się znaleźć dopiero dzięki ich ZAŁOŻENIU.

Takie założenie jest zatem czymś podobnym do uznania innego bytu nieudowadnialnego - Boga.

To właściwie dla mnie jest główny ROZUMOWY argument.


Właśnie choćby tylko z tego wynika, że pełne uzasadnienie wartości wyższych jest możliwe tylko przez wierzących w boga. Czyli niewierzący w boga, nie są zdolni w pełni uzasadnić wartości wyższych, a tym samym, nie są w pełni ludźmi, a do tego nie są zdolni do rozumowych argumentów do jakich jest zdolny tylko wierzący w boga, czyli niewierzący w boga są głipkami. I tyle właśnie wynika z twierdzeń Pana Dyszyńskiego, Panie Kubusiu. A to, że Pan nie jest zdolny do wyciągania logicznych wniosków, jest oczywiste, skoro zastąpił Pan logikę jej atrapą dla pięciolatków - NTI.
To co napisano w akapicie wyżej napisał (patrz sygnatura) Pan Przerażony. Najwyraźniej tak widzi On konsekwencje. Od razu chcę zastrzec - JA (MD) TEGO NIE NAPISAŁEM!
Dalsze wnioski wyciąga sobie Pan samotnie. Ja zgłaszam do nich votum separatum.
Prawomocne nazwanie kogoś glipkiem (czy głupkiem, mniejsza o to), wymagałoby uzgodnienia definicji glipka/głupka. To raz.
Inna rzecz, to logika owej logiki rozumowania - skoro ja sobie nazwałem kogoś głupkiem, to mi się nie podoba rozumowanie, to znaczy, że rozumowanie jest złe. A może przesłanki warto by zweryfikować?...
Nie uważam niewierzących za głupków. Każdy ma prawo pewne rzeczy znać lepiej, a inne gorzej, pewne sobie przemyśleć, a inne przyjąć dlatego, że ktoś tak powiedział, albo że pasują do garnituru. Jego wybór.
Nie zamierzam za nikogo podejmować decyzji, czy krytykowanie istnienia Boga, jak czegoś niedowiedzionego i jednocześnie łatwe przyjmowanie innych rzeczy niedowiedzionych świadczy o poprawności myślenia. Być może są jakieś - ważne dla niego - powody zróżnicowania tych sytuacji. Ja osobiście takich powodów nie znalazłem, czemu daję wyraz. Ale nie wykluczam, że ktoś takie powody sobie znalazł, jest mądrzejszy ode mnie w tej kwestii. Może te powody przedstawić, ale nie musi. Nie mnie sądzić, nie mnie przyklejać etykietki głupków.

Myślę faktycznie, że pełne uzasadnienie dla wartości wyższych da się znaleźć dopiero dzięki ich ZAŁOŻENIU. Nie da się ich dowieść. Takie założenie oznacza wyłom w tradycyjnym racjonalizmie, który domaga się dowodu na wszystko. Takie założenie jest zatem czymś podobnym do uznania innego bytu nieudowadnialnego - Boga.
A masz dowód na to, że nie można dowieść wartości, ani nawet Boga, czy to tylko ten stary pozanaukowy dogmat, a nie jakiś racjonalizm?

Po prostu nie znam takiego dowodu. Tak dla ścisłości.
Oczywiście dowodem można nazywać różne rzeczy. To też kwestia pewnej definicji. Więc nie wykluczam, że ktoś dowodem w jakiejś sprawie nazwie np. jakieś swoje wyjątkowe poczucie, że to "na pewno tak jest", albo fakt, że zepsuta ryba śmierdzi.
Dla mnie dowodem byłoby rozumowanie, które z ogólnie przyjętych przez większość ludzi przesłanek, za pomocą ogólnie przyjętych reguł wnioskowania wyprowadziłoby końcowy wniosek.
Powtórzę - takiego rozumowania nie znam, a także o nim nie słyszałem.
Jeśli ktoś ma bardziej aktualną wiedzę na ten temat, chętnie bym zapoznał się z jego myślami.
Jak to socjopaci, Panie Krowa? Przecież to byli krzewiciele słowa bożego niosącego wartości wyższe pogańskim nieludziom.

A o pozytywnej ocenie filozoficznej socjopatii, to powinien Pan podyskutować z zawodowym filozofem, Panem Kotasińskim. Mnie amatorowi nie chce się z Panem rozmawiać.

No i skąd Panu przyszło do głowy, że ja odczuwam potrzebę leczenia Pana? To Pan pragnie siebie oczyścić z resztek brudu cywilizacyjnego, to i z dobroci serca zaproponowałem Panu najlepsze rozwiązanie dla samooczyszczenia.

To co napisano w akapicie wyżej napisał (patrz sygnatura) Pan Przerażony. Najwyraźniej tak widzi On konsekwencje. Od razu chcę zastrzec - JA (MD) TEGO NIE NAPISAŁEM!

Dalsze wnioski wyciąga sobie Pan samotnie. Ja zgłaszam do nich votum separatum.


Panie Dyszyński, Pańskie votum separatum wobec faktów, jest co najmniej kuriozalne, gdyby Pan chciał coś dodać do oceny autora tego votum separatum , to proszę sobie wybrać samemu spośród tych dwóch określeń: glipka/głupka.

Panie Dyszyński, skoro nie potrafi Pan odnieść się do logiki moich argumentów, a nawet ich zauważenie wykracza poza Pańskie możliwości intelektualne, to pozostaje Panu takie samo pierdolenie andronów nie na temat, jak Panu Kotsińskiemu. No i popisywanie się zauważaniem literówek i tego się Pan trzymaj, to jedyna Pańska pewna wartość intelektualna.

Wartości, Marcinie, nie są mi już w ogóle potrzebne. W zupełności wystarczają mi dwa przykazania miłości Jezusa, we wszystkich ich równoważnych formach. Akceptował bym wszelkie wartości, stawiające indywidualne dobro jednostki, za najwyższą wartość. Jednak wartości, szerzej sacrum, z samej swojej definicji, służą grupie, podporządkowują jednostkę poprzez lęk, a nie poznanie podstaw, na jakich dana wartość jest zbudowana. Dla tego też, inaczej niż Michał, uważam, że atak na świętości ma jak najbardziej logiczne, choć często poza świadome, podłoże i nie jest tym co sugeruje:

"... obrażanie uczuć - mimo, że takie łatwe, mimo że podbudowuje ego obrażającego (ale jestem mocny, skoro łatwo mogę komuś zrobić przykrość), nie stanowi argumentu rozumowego."

Po prostu nie znam takiego dowodu. Tak dla ścisłości.
Oczywiście dowodem można nazywać różne rzeczy. To też kwestia pewnej definicji. Więc nie wykluczam, że ktoś dowodem w jakiejś sprawie nazwie np. jakieś swoje wyjątkowe poczucie, że to "na pewno tak jest", albo fakt, że zepsuta ryba śmierdzi.
Dla mnie dowodem byłoby rozumowanie, które z ogólnie przyjętych przez większość ludzi przesłanek, za pomocą ogólnie przyjętych reguł wnioskowania wyprowadziłoby końcowy wniosek.
Powtórzę - takiego rozumowania nie znam, a także o nim nie słyszałem.
Jeśli ktoś ma bardziej aktualną wiedzę na ten temat, chętnie bym zapoznał się z jego myślami.

A szczególnym kuriozum debilizmu jest twierdzenie debila, że rozwinął TW, o której nie posiada nawet podstawowej wiedzy.

Nie dałeś mi możliwości udowodnienia ci, że jest inaczej, bo jesteś zdehumanizowany.



.... w trakcie czytania spotykam wulgaryzmy, które informują mnie o tym, że mam do czynienia z gadem, nie człowiekiem.

Z punktu widzenia humanizmu i kultury jesteś degeneratem, znowu możesz obwieścić wszem i wobec, że zwyciężyłeś dzięki wulgaryzmom. Współczuję ci życia z sobą, choć wiem, że tobie wydaje się że jest ono przyjemne ... rozumiem.



Jeden z profesorów w USA ( nie pamiętam nazwiska), podczas wykładu wyjął banknot 100 dolarowy i zapytał ile osób chce go dostać. Oczywiście chętnych nie brakowało. Wykładowca wygniótł banknot i ponownie zadał pytanie czy są chętni by go wziąć. Nadal tacy byli. Nauczyciel przeniósł wykład na boisko szkolne, gdzie zamoczył banknot w błotnistej kałuży. Wyjął go i ponownie zapytał czy są chętni do przygarnięcia go. Byli.
Profesor skwitował, że podobnie jest z człowiekiem, bez względu na to co go w życiu spotka i jak bardzo w naszym odczuciu się zbruka, nadal pozostaje człowiekiem i jego wartość pozostaje niezmienna.
Warto o tym pamiętać Marcinie.

Po prostu nie znam takiego dowodu. Tak dla ścisłości.
Oczywiście dowodem można nazywać różne rzeczy. To też kwestia pewnej definicji. Więc nie wykluczam, że ktoś dowodem w jakiejś sprawie nazwie np. jakieś swoje wyjątkowe poczucie, że to "na pewno tak jest", albo fakt, że zepsuta ryba śmierdzi.
Dla mnie dowodem byłoby rozumowanie, które z ogólnie przyjętych przez większość ludzi przesłanek, za pomocą ogólnie przyjętych reguł wnioskowania wyprowadziłoby końcowy wniosek.
Powtórzę - takiego rozumowania nie znam, a także o nim nie słyszałem.
Jeśli ktoś ma bardziej aktualną wiedzę na ten temat, chętnie bym zapoznał się z jego myślami.

Zatem wyjaśnijmy sobie dla jasności: nie istnieje niewątpliwy i niepodważalny dowód na to, że Bóg nie istnieje, jak i istniejące dowody starające się uwiarygodnić istnienie Boga dla części ludzi nie są oczywiste i dlatego podważane. Mamy więc sytuację patową, taką jaka był zawsze, wszyscy dla uczciwości mogą powiedzieć: nie wiemy. Przy czym więcej przemawia za tym, że jednak Bóg jest, niż nie. Przemawiają za tym sensowne, ale nie dość jasne i nie dość zupełne argumenty nazywane dowodami na istnienie Boga, jak i przemawia za tym sensowność i idealność świata oraz to, że w ogóle coś jest, nie raczej nic.

A odnośnie ostatniego zdania odpowiadam: tak jest ktoś taki możemy o tym porozmawiać, ale te wyjaśnienia będą trudne, czy jesteś na nie gotowy.
Marcinie. Zgadzam się z pierwszym akapitem.
Co do drugiego, wybacz, nie bardzo wierzę, że się porozumiemy. Nasze dotychczasowe kontakty wskazują, że pewne wartości podstawowe w zakresie ścisłości rozumowania mamy rozbieżne. I jest, niestety, bardzo prawdopodobne, że także w tym przypadku poróżni nas linia subiektywizm - obiektywizm, czyli ja zaneguję pewne Twoje przekonania, które nie będą moimi przekonaniami, a potem rozpocznie się spór o to, czy Twoja odpowiedź (tak, wiem wynikająca z "szerszego zrozumienia") jest w ogóle na temat, czy podejmuje problem, a nie jest tylko luźną dywagacją.
Najprostszym testem tego, czy mam ochotę z Tobą dyskutować, jest podtrzymanie przez Ciebie twierdzenia, że przestawiasz nie swoje prywatne opinie, ale piszesz "jak jest". Jeśli to podtrzymujesz, to wybacz, ale nie mamy o czym ze sobą dyskutować.
Jak sądzę, podtrzymasz swoje poprzednie stanowisko. Tak więc, aby nie pakować się znowu w problem "atakowania Ciebie", ingerencji moderacji, Wuja, Imperatora, lepiej od razu uznajmy, że mówimy różnymi językami i zaniechajmy poważniejszej dyskusji.

„To właściwie dla mnie jest główny ROZUMOWY argument.”

Post wysłany: Wto 21:57, 17 Sty 2012 Str. 1, pierwszy post Pana Dyzszyńskiego, pierwsze zdanie trzeciego akapitu.

„Myślę faktycznie, że pełne uzasadnienie dla wartości wyższych da się znaleźć dopiero dzięki ich ZAŁOŻENIU.”

„Takie założenie jest zatem czymś podobnym do uznania innego bytu nieudowadnialnego - Boga.”

Post wysłany: Śro 11:18, 18 Sty 2012 str.1, piąty post od dołu, pierwsza i druga linijka.

Pan Dyszyński nie wie co napisał, ale wie, czego nienapisał:

Pan Dyszyński, który tylko wierzy w boga i kocha bliźniego swego jak siebie samego:
Myślę faktycznie, że pełne uzasadnienie dla wartości wyższych da się znaleźć dopiero dzięki ich ZAŁOŻENIU.

Takie założenie jest zatem czymś podobnym do uznania innego bytu nieudowadnialnego - Boga.

To właściwie dla mnie jest główny ROZUMOWY argument.


Właśnie choćby tylko z tego wynika, że pełne uzasadnienie wartości wyższych jest możliwe tylko przez wierzących w boga. Czyli niewierzący w boga, nie są zdolni w pełni uzasadnić wartości wyższych, a tym samym, nie są w pełni ludźmi, a do tego nie są zdolni do rozumowych argumentów do jakich jest zdolny tylko wierzący w boga, czyli niewierzący w boga są głipkami. I tyle właśnie wynika z twierdzeń Pana Dyszyńskiego, Panie Kubusiu. A to, że Pan nie jest zdolny do wyciągania logicznych wniosków, jest oczywiste, skoro zastąpił Pan logikę jej atrapą dla pięciolatków - NTI.
W tym cytacie sformułował Pan następującą frazę: "czyli niewierzący w boga są głipkami."
Do tej frazy głównie zgłosiłem swoje votum separatum. Nie do tego, co sam wcześniej napisałem w poprzednich postach.
Jak się Pan bardzo wysili, to znajdzie Pan w moich postach odpowiednią sprzeczność na wiele sposobów - wszak w jednym miejscu piszę o czymś innym, z inną intencją, a w innym na inny temat.
Dyskutujemy na poważnie, czy robimy sobie jaja?...

Tu może warto zastanowić się, dlaczego poczuł się Pan głupkiem...
Ja, w swojej naiwności, zawsze sądziłem, że ateiści mają swój światopogląd podbudowany rozumowo. Czyli potrafią odpowiedzieć na różne pytania dotyczące owego światopoglądu. Gdyby natrafili na coś budzącego wątpliwości, to staraliby się znaleźć odpowiedź na tę kontrowersyjną kwestię. Gdyby się nie udało, to chyba należałoby to, czy owo przemyśleć. Tutaj jednak, zamiast reakcji przemyślenia, wskazania argumentu, ateista (SAM!) zaczyna czuć się "głupkiem". I winą za to obarcza osobę, która wskazała niekonsekwencję.
To ja służę radą - jeśli światopogląd miałby komuś dawać poczucie, że jest głupkiem, to zawsze jest rozwiązanie - ZMIENIĆ ŚWIATOPOGLĄD!
Tę rewolucyjną myśl, chyba warto wziąć pod uwagę, bo po co komu całe życie z piętnem głupka? I to jeszcze samodzielnie sobie nadanym.

Powtarzam, ja nie sugerowałem ateistom głupoty. Cały czas optymistycznie zakładam, że w ramach ateizmu da się rozwiązać problem wartości i prawd pochodzących wyłącznie z doświadczenia. Pewnie to ja coś przeoczyłem, a ateiści, to wiedzą. Mogliby się ze mną swoją wiedzą podzielić. Byłbym wdzięczny.

Zatem dowiedziałem się, że wartością, którą uznajesz jest Miłość występująca pod dwoma skonkretyzowanymi postaciami danymi przez Jezusa. Ok. Powiedz jakie są te dwa przykazania.

Zadam ci teraz pytanie: czy stanowi dla ciebie wartość Prawda i Szczęście? Czy też tych wartości nie potrzebujesz. Bo choć napisałeś, że wartości nie potrzebujesz to wymieniłeś Miłość wskazując, że tą potrzebujesz, pytam jeszcze o Prawdę i Szczęście.

Wieczne istnienie jest w miłości, do już niebudzącej gorących uczuć pospolitej istoty ludzkiej, bo kimże bym był, gdybym się wyparł tej miłości. Nikim bym był. Gdyby ta miłość przeminęła, przeminąłbym ja. Ja mogę przeminąć, nic to, ale moja miłość pozostanie wieczna.

Świątynie miłości bogów są jak złota maska Tutenchamona, której złoto powstało w ogniu gwiazda i w ogniu gwiazd sczeźnie, ale żadna gwiazda nie spali bukietu fiołków złożonych na piersi Tutenchamona przez Anchesenaton.

Marcinie, policz jeszcze raz, jeśli Ci się chce. Mi za każdym razem wychodzi tyle samo.

To Panie Marcinie, dla ludzi uczciwych i myślących, wartości które wyrażacie, są godne jedynie pogardy.
są bzdury.
Możemy, jeśli chcesz wrócić do sprawy różnic, które pomiędzy nami podobno istnieją.

Jeśli chcesz, aby przyznać ci wartość, to z szacunkiem odnoś się do tych wartości, które tu wyrażamy.
To Panie Marcinie, dla ludzi uczciwych i myślących, wartości które wyrażacie, są godne jedynie pogardy.
Lucek wychodzi, więc na to, że wyznajesz jako podstawowe wartości Prawdę, Miłość i Szczęście, zatem to:
To Panie Marcinie, dla ludzi uczciwych i myślących, wartości które wyrażacie, są godne jedynie pogardy.

są bzdury.

Marcin geniuszu! zdradzę w sekrecje, że ja nie zawsze przestrzegam swoich "własnych" "wartości", może dla tego, że nie "wyzwolony" jak ty .

Luzik, każdy człowiek to człowiek „kwadratowy”, to znaczy jest to człowiek2 lub człowiek*człowiek. Pierwszy człon tego układu spotykamy w doświadczeniu, kiedy spotykamy go i widząc po ciele stwierdzamy, że to człowiek. Drugi człon stwierdzamy, że istnieje, kiedy ten człowiek otwiera usta i wypowiada się jak człowiek. W przypadku Adasia spotykamy jak u każdego pierwszy człon „człowiek”, ale kiedy otwiera usta, to mówi jak gad. To jest antynomia, choć jest, czym jest, to zaprzecza swojej istocie pokazując gada. Powinnaś domyślić się, że o tak zasadniczych rzeczach wiem, a to jak do niego piszę ma poniżyć go, po to, aby dotknąć go bezpośrednio, „w miękkie”, oburzyć i wywołać człowiek*człowiek, nie człowiek*gad.

***



Nie masz najmniejszych szans na porozumienie " oburzając"
Agresja rodzi agresję.
Nie przyszło Ci do głowy że Michał także chciał w Tobie coś "wywołać" zwracając się do Ciebie w sposób jakiego nie akceptowałeś?
Stosujesz różne miarki dla siebie i innych.



Michale, mamy więc sobie wierzących i niewierzących.
Jedni i drudzy powinni być równo traktowani (z postu Abi wynika, że nie są)
Mamy tutaj sytuację, że w majestacie prawa dyskryminowani są niewierzący.
To rodzić może frustrację i rodzi. Abi z bezsilnej złości nazwała księży bajko-opowiadaczami, raniąc przy tym uczucia wierzących.
Myślę, ze powodem ataku na wierzących są takie właśnie sytuacje. Kącik Abi pełen jest takich kwiatków i jej " wybuchów" które niektórzy mogą odbierac jako naigrywanie się z ich uczuć wyższych.
Panie Dyszyński, Pańskie posty z tego samego wątku pisane przez Pana kilka godzin wcześniej, a na dodatek dwa z trzech cytatów pochodzą z przedostatniego Pańskiego postu, do którego odniosłem się po półtorej godziny, uważa Pan za jakieś stare posty niezwiązane z tematem, to powiedz Pan, do czego niestarego miałem się odnieść, skoro niczego nowszego nie ma. To jest zajebista logika, godna Pana Kotasińskiego, zawodowego filozofa.

Panie Dyszyński, żąda Pan ode mnie poważnej dyskusji i stawia mi zarzut, że dyskutuję niepoważnie. Ja przedstawiłem argumenty z logiki których wynikają wnioski, które przedstawiłem. Pan, natomiast, ogłosił swoje votum separatum i stwierdził autorytatywnie, że z argumentów moich wnioski moje nie wynikają, a nie wynikają, bo Pan tak uważa. Nie odniósł się Pan merytorycznie do żadnego mojego argumentu, twierdząc, że taka metoda jest poważną, tym samym proponując mi poważną dyskusję, oczekuje Pan zapewne, abym za przykładem Pana, nie odnosił się merytorycznie do Pańskich wypowiedzi, co uznaje Pan za niepoważne, a zgodnie z Pańską definicją powagi, stwierdził autorytatywnie i może nawet jeszcze tupnął nogą dla dodania powagi swojemu stwierdzeniu, że jest Pan debilem. Niech i tak będzie Panie Dyszyński, zgodnie z Pańskimi oczekiwaniami mojej powagi, stwierdzam poważnie, że jest Pan debilem.

A teraz krótka analiza wartości wyższych otrzymanych od boga prze kilku tu obecnych.

Pan Dyszyński wierzący w boga. Wiara w boga wynika z jedynego sensownego rozumowania. Niewiara w boga, jest skutkiem bezrozumnego zaślepienia. Do odczuwania i realizowania wartości wyższych zdolni są tylko wierzący w boga, co czyni ich pełnowartościowymi ludźmi. Tym samym, niewierzący w boga, nie są ludźmi pełnowartościowymi. Tym, Pan Dyszyński dokonał stratyfikacji wartości człowieka na pełnowartościowego i niepełnowartościowego. Gdyby się Pan, Panie Dyszyński, z tym nie zgadzał poważnie, to może sobie Pan poważnie tupnąć nogą, ale może Pan również nie zgadzać się z moją oceną niepoważnie, wtedy jednak musiałby Pan odnieść do moich argumentów merytorycznie, co jak Pan sam stwierdził, byłoby niepoważne.

Pan Kotasiński wierzący w boga. Miłość, szczęście i prawda. Miłość do siebie i aby zagarnąć jej dla siebie jak najwięcej, arogancja i pogarda dla innych, co daje szczęście Panu Kotasińskiemu z posiadanie całej miłości dla siebie. A prawdę Pana Kotasińskiego można sobie obejrzeć na przykładzie nawigacji satelitarnej.

Pan Krowa wierzący w boga. ” to prawda Boska i zwierzęca. Lwy mogą rozszarpywać jakąś ofiarę z mojego stada, a ja się pasę trawą dla siebie abym był silny i nie dał się rozszarpać.” I chwatit. Choć dodam jeszcze, że boski rozum i moralność Pana Krowy pozwoliła Mu znaleźć mądry i moralny argument przeciwko niepełnowartościowemu zwierzęciu w ludzkie skórze, odwrócił kota ogonem i drze mordę, a i łzy nad sobą wylewając, że jestem ludobójcą chcącym Go zagazować. Warto dodać, że ma to również swój wymiar estetyczny.

Pan Kubuś wierzący w boga. On uważa, że co prawda niewierzący w boga są gorsi, ale dobry bóg i tak się nad nimi ulituje i po śmierci wyrównają sie z lepszymi. Dlatego nie powinni mieć pretensji do pana Michała, On tylko posługuje się bożą logiką, a z bożą logiką nie można się nie zgadzać, bo to byłoby nierozumne i niemoralne.

Jest jeszcze Pan Dąbrowski siedzący po prawicy i przyglądający się z aprobatą wartościom wyższym pełnowartościowych ludzi, jako i prawdzie absolutnej pełnowartościowego Pana Kotasińskiego.

Tak wyglądają wartości wyższe pełnowartościowych ludzi i ich pełnowartościowy boży rozum.

PS. A Pani, Pani Luzik, jest tak bogata, że może sobie pozwolić na komfort estetyki i nie kalać się utytłaną w kałuży studolarówką, wszak Pan Michał mógłby się wzdrygnąć z niesmakiem na widok tak nieestetycznego skalania. No i Pan Dąbrowski zerkający z okna salonu na to pełne nieestetycznego gwaru podwórko, mógłby zmarszczyć czoło na taki widok.

A Pani, Pani Luzik, jest tak bogata, że może sobie pozwolić na komfort estetyki i nie kalać się utytłaną w kałuży studolarówką, wszak Pan Michał mógłby się wzdrygnąć z niesmakiem na widok tak nieestetycznego skalania. No i Pan Dąbrowski zerkający z okna salonu na to pełne nieestetycznego gwaru podwórko, mógłby zmarszczyć czoło na taki widok.

A fałsz i to przeokrutny. To właśnie ja dzień po dniu, od 2o lat zbieram te 100 dolarówki, co więcej nie wydaję się sobiew związku z tym utytłana, a wręcz przeciwnie.
Co zaś myślą o mnie inni nigdy mnie zbytnio nie interesowało, bo niebo rozgwieżdżone nade mną ....
A prawo moralne, niestety, Pani Luzik, ale tylko tyle w Pani, ile w świadomości społecznej.

To nie mówił Kant, to mówiłem ja, marksista.

Zatem wyjaśnijmy sobie dla jasności: nie istnieje niewątpliwy i niepodważalny dowód na to, że Bóg nie istnieje, jak i istniejące dowody starające się uwiarygodnić istnienie Boga dla części ludzi nie są oczywiste i dlatego podważane. Mamy więc sytuację patową, taką jaka był zawsze, wszyscy dla uczciwości mogą powiedzieć: nie wiemy. Przy czym więcej przemawia za tym, że jednak Bóg jest, niż nie. Przemawiają za tym sensowne, ale nie dość jasne i nie dość zupełne argumenty nazywane dowodami na istnienie Boga, jak i przemawia za tym sensowność i idealność świata oraz to, że w ogóle coś jest, nie raczej nic.
Marcinie. Zgadzam się z pierwszym akapitem.

Oto kryterium Pana Dyszyńskiego. Na nieistnienie boga nie ma dowodów, a na istnienie boga są dowody, tylko są troszeczkę niejasne dla części ludzi. A ponieważ za tym, że bóg jest, przemawia więcej sensownych, choć tylko troszeczkę nie dość zupełnych dowodów, dlatego ta część ludzi, dla której te dowody nie są jasne, jest mniej rozumna i niepotrafiąca myśleć sensownie.

Tym samym, Pan Dyszyński wyklucza sensowność metodologii naukowej, która stwierdza nieweryfikowalność istnienia boga i tym samym pozostawia tę kwestię poza sensem rozumowym, a tylko pozostawia jej sens w sferze wiary. Jednak Panu Dyszyńskiemu wiara nie wystarcza, Pan Dyszyński twierdzi wbrew metodologii naukowej, że rozstrzyganie kwestii istnienia boga leży w sferze rozumowej i uznał autorytatywnie, że to rozum wskazuje na istnienie boga, a tym samym każdy, kto w boga nie wierzy, rozumu jest pozbawiony. Zapewne to z powodu braku rozumu, niewierzący w boga nie są również zdolni do rozumienia, a tym samym odczuwania i realizowania wartości wyższych, bo tylko zrozumienie pozwala na szacunek dla tych wartości, a więc, nierozumni niewierzący w boga nie są zdolni do szanowania wartości wyższych. Taka jest logiczna konsekwencja owego pierwszego akapitu z którym zgada się Pan Dyszyński. Oczywiście, można tej logice zaprzeczyć poważnie, czyli tupiąc nogą i ogłaszając votum separatum, albo spróbować zaprzeczyć niepoważnie, czyli przedstawiając argumenty oparte na logice metodologii naukowej.

Jak Pani widzi, Panin Luzik, Pan Dyszyński w odróżnieniu od Pani jest istotą rozumiejącą, a tym samym szanującą wartości wyższe, które to wartości nakazują mu z szacunku dla troski o Pani dobro zwrócić Jej uwagę na Jej podłą kondycję intelektualną i moralną, aby z durnej pindy niezdolnej sensownie myśleć, mogła Pani zaraz po uwierzeniu w boga i zrozumieniu sensu dowodów na jego istnienie, stać się pełnowartościowym człowiekiem. Co jak widać, milcząco Pani zaakceptowała. Pozostaje już tylko mnie niepełnowartościowemu pogratulować Pani Jej już pełnowartościowości.

Nie masz najmniejszych szans na porozumienie " oburzając"
Agresja rodzi agresję.
Stosujesz różne miarki dla siebie i innych.



Michale, mamy więc sobie wierzących i niewierzących.
Jedni i drudzy powinni być równo traktowani (z postu Abi wynika, że nie są)
To rodzić może frustrację i rodzi....
Abi z bezsilnej złości ....
... uczuć wyższych.

Ja wiem że ty jeszcze nie potrafisz oderwać się od wyuczonych schematów wartościowania, kanonów, norm, itp.
Ale wciąż masz szanse samej zacząć myślenie.
Ja Cię staram się ukierunkować, raczej bez rezultatów na dziś.

Czy porozumienie jest ważną wartością? Ja uważam że nie, że kompromis jest zawsze gorszy, tamuje i odwleka rozstrzygnięcie. Lepiej aby strony sporu starły się w walce przeciwieństw i ktoś został zwycięzcą a ktoś przegranym. Jeśli nikt nie wygra widocznie przedmiot sporu był nieistotny.

Agresja rodzi agresję? Bardzo dobrze. Ale źle jest że agresja ma znaczenie pejoratywne. W ogóle pojęcie agresji jest cokolwiek archaiczne i nieprawdziwe. Wśród emocji ludzkich neurofizycy i filozofowie nie znajdują agresji. Jest strach, jest złość, ale agresji nie ma.
Agresja to pojęcie polityczne dowolnie interpretowane. A frustracja jest przejściowa po przegranej.

Czy można stosować różne miarki? Oczywiście że tak. Wolna wola. Precz z demokracją dla głupców. Ja stosuję różne miarki, gdyby tak nie było, nie pisałbym do Ciebie, do kobiety.

Co mnie obchodzi co stało się w Zakopanem, albio w Legionowie, jeśli ja zrozumiałem ten czas w jakim żyjemy.
Co mnie obchodzą spory niewierzący/wierzący jak ja wiem jaki jest trend. A trend jest konserwatywny i mistyczny. Równości nie będzie. Wygra jakiś rodzaj patriotyzmu, lokalności, konserwatyzmu, mistycyzmu. Coś koło tego. Ale nie wygra nikt z przeszłosci, żaden nacjonalizm czy katolicyzm co już był a jest skostniały lub się wyczerpał w oderwanej od potrzeb ludzkich strukturze.

Nie ma uczuć wyższych niż najbardziej trwałe i archaiczne w ludziach:
- miłość i nienawiść
- złość i strach
- akceptacja i odraza

Wszystkie inne rzekome uczucia wyższe które zostały politycznie wymodelowane i wrzucone jako składnik w kulturę, typu równość-tolerancja-demokracja-sprawiedliwość, wszystkie one będą na nowo pojmowane i definiowane w nowym ubraniu kultury.

Bo kultura ludzi jest jak modne ubranie. Się rozbiera-przebiera-wdziewa. A w środku w ludziach jest archaiczne zwierzę.

Nie ma innej możliwości - to co piszę wygra, to widać wszędzie. Nie wiadomo tylko jak długo będzie trwała wojna filozoficzna, polityczna a jak długo gospodarcza, militarna. Ale wynik jest pewny - zwycięży Mistyczny Wschód.

Za tę naukę zapłacisz mi Luizko w stosownym czasie.

.

Pierwszy akapit Pana Kotasińskiego, z którym zgadza się Pan Dyszyński:
Zatem wyjaśnijmy sobie dla jasności: nie istnieje niewątpliwy i niepodważalny dowód na to, że Bóg nie istnieje, jak i istniejące dowody starające się uwiarygodnić istnienie Boga dla części ludzi nie są oczywiste i dlatego podważane. Mamy więc sytuację patową, taką jaka był zawsze, wszyscy dla uczciwości mogą powiedzieć: nie wiemy. Przy czym więcej przemawia za tym, że jednak Bóg jest, niż nie. Przemawiają za tym sensowne, ale nie dość jasne i nie dość zupełne argumenty nazywane dowodami na istnienie Boga, jak i przemawia za tym sensowność i idealność świata oraz to, że w ogóle coś jest, nie raczej nic.

Marcinie. Zgadzam się z pierwszym akapitem.

Oto kryterium Pana Dyszyńskiego. Na nieistnienie boga nie ma dowodów, a na istnienie boga są dowody, tylko są troszeczkę niejasne dla części ludzi. A ponieważ za tym, że bóg jest, przemawia więcej sensownych, choć tylko troszeczkę nie dość zupełnych dowodów, dlatego ta część ludzi, dla której te dowody nie są jasne, jest mniej rozumna i niepotrafiąca myśleć sensownie.

Tym samym, Pan Dyszyński wyklucza sensowność metodologii naukowej, która stwierdza nieweryfikowalność istnienia boga i tym samym pozostawia tę kwestię poza sensem rozumowym, a tylko pozostawia jej sens w sferze wiary. Jednak Panu Dyszyńskiemu wiara nie wystarcza, Pan Dyszyński twierdzi wbrew metodologii naukowej, że rozstrzyganie kwestii istnienia boga leży w sferze rozumowej i uznał autorytatywnie, że to rozum wskazuje na istnienie boga, a tym samym każdy, kto w boga nie wierzy, rozumu jest pozbawiony.
Zacznijmy od tego, że nigdzie nie napisałem: kto w boga nie wierzy, rozumu jest pozbawiony.
Dlaczego lubuje się Pan w przypisywaniu własnoręcznie wyprowadzonych wniosków rozumowaniom innych osób?... Gdybym taki wniosek chciał wyprowadzić, to bym go wyprowadził, więc proszę przy wypisywaniu własnych wniosków zaznaczać ich autorstwo, a nie łączyć z moim rozumowaniem.
Ma Pan rację, że metodologia naukowa, póki co, nie wkracza w kwestię istnienia Boga. Czy to oznacza, że wspomniana kwestia miałaby zniknąć z rozumowania myślących ludzi?
- Metodologia naukowa nie wkracza w kwestię, czy Panu bardziej smakuje jajko na twardo, czy na miękko, ani czy woli Pan leżeć na brzuchu, czy drapać się po intymnych częściach ciała. Całej masy rzeczy metodologia naukowa nie rusza. I słusznie, bo jej zadaniem jest ustalanie rzeczy OBIEKTYWIZOWALNYCH - czyli z grubsza rzecz biorąc JEDNAKOWYCH DLA WSZYSTKICH I DAJĄCYCH SIĘ ZBADAĆ W LABORATORIUM.
Zatem rzeczy stricte osobiste, ulotne, indywidualne - Z SAMEJ KONSTRUKCJI WIEDZY - nie łapią się na naukowe badania. Nie oznacza to jednak, że te rzeczy nie istnieją, albo że są jakoś niepoprawne. Ma Pan tutaj swój WYBÓR, czy zechce się Pan nimi zająć, czy nie.
Po raz kolejny zaprzeczam, jakobym ja głosił, iż niewierzący są pozbawieni rozumu. Po prostu stawiam pewien problem rozumowy do rozstrzygnięcia i nie widzę w nim rozwiązania. To problem z postulatem wyprowadzania wiedzy wyłącznie z doświadczenia (koronnym postulatem większości ateizmów).
Co do różnych poglądów różnych ludzi wierzących, to nie widzę tutaj problemu. Każdy wierzy jak potrafi, jak mu dyktuje rozum, sumienie, wiedza i doświadczenie. Pewnie żadna z tych osób popełnia jakieś (?!) błędy (Marcin Kotasiński też, choć się pewnie nigdy do tego nie przyzna). Podobnie jest wielu ateistów - w różny sposób, mniej lub bardziej mądrze niewierzących w Boga.
Michał, czy zgadzasz się ze stwierdzeniem Luzikowej, że podżegałam Marcina przeciwko Tobie? Czy i Twoim zdaniem mieszałam się w Waszą kłótnię, żeby ją podsycać? Masz mi za złe moje wtrącanie?

zdradzę w sekrecje, że ja nie zawsze przestrzegam swoich "własnych" "wartości", może dla tego, że nie "wyzwolony" jak ty
Nie masz najmniejszych szans na porozumienie " oburzając"
Agresja rodzi agresję.
Nie przyszło Ci do głowy że Michał także chciał w Tobie coś "wywołać" zwracając się do Ciebie w sposób jakiego nie akceptowałeś?
Stosujesz różne miarki dla siebie i innych.

Na nieistnienie boga nie ma dowodów, a na istnienie boga są dowody, tylko są troszeczkę niejasne dla części ludzi. A ponieważ za tym, że bóg jest, przemawia więcej sensownych, choć tylko troszeczkę nie dość zupełnych dowodów, dlatego ta część ludzi, dla której te dowody nie są jasne, jest mniej rozumna i niepotrafiąca myśleć sensownie.
Ma Pan rację, że metodologia naukowa, póki co, nie wkracza w kwestię istnienia Boga.
(Marcin Kotasiński też, choć się pewnie nigdy do tego nie przyzna).
Marcin Kotasiński przyznaje się do każdego błędu, który popełnia jeśli jest on błędem, pewne rzeczy, które ów jegomość robi mogą dla pewnych ludzi wyglądać na błędy, a z punktu widzenia tego jegomościa są to przemyślane działania, które na końcu mają pozwolić zatriumfować Prawdzie. Michał ty jeszcze jednego zasadniczego swojego błędu nie przełknąłeś.
Panie Dyszyński, ja nie wiem co Pan myśli, a i gówno mnie to obchodzi, ja tylko widzę, co Pan pisze, a pisze Pan, że zgadza się z tym twierdzeniem: „więcej przemawia za tym, że jednak Bóg jest, niż nie”. A logiczną konsekwencją takiego stwierdzenia jest, że wierzący w boga wiedzą więcej od niewierzących. Panu nie wystarcza w boga wierzyć, Pan musi arbitralnie stwierdzać, że wiara jest lepsza od niewiary, a tym samym, wierzący są lepsi od niewierzących. A to, że Pan nie dopowiada tego co z Pańskich twierdzeń wynika, to sprawa Pańskiej hipokryzji albo durnoty. To, że Pan jest bezczelny, czy durny, nie zmienia faktu, że twierdzenia poddają się analizie logicznej i daje się z twierdzeń wyciągać logiczne wnioski. I huj mnie obchodzi, czy Pańska durnota, czy perfidna przebiegłość nie pozwalają Panu się godzić z wnioskami wynikającymi z Pańskich twierdzeń, ja posługuje się analizą logiczną i to mi wystarcza do wnioskowania i oceny Pańskich twierdzeń.

Nie wiem z czego wynikają Pańskie porównania, czy z Pańskiej durnoity, czy perfidii mającej zamazać logikę mojej analizy. Pisze Pan, że jeden lubi jajko, a inny kapustę i z tego ma wynikać, że jeden wierzy, a inny nie wierzy. Jednak pomija Pan istotę mojej analizy, bo lubienie jajek nie upoważnia do twierdzenia, że lubienie jajek jest lepsze od lubienia kapusty i że jest na to więcej sensownych argumentów, a gdyby kto lubiący jajka tak twierdził, to tym samym uznałby siebie z powodu lubienia jajek za mądrzejszego od niemądrego zjadacza kapusty. I ta absurdalna wzięta z sufitu dyskryminacja jest właśnie istotą o której piszę, a która wynika z Pańskich twierdzeń, co czyni Pana podłą faszystowską kanalią. A mnie, szlachetnym, prawym obrońcą praw ludzkich, bo ja nie uważam Pańskiej wiary za czynnik powodujący Pańską gorszość, to, co czyni Pana w mojej ocenie gorszym, to Pańska ocena mnie, że z powodu mojej niewiary w boga uważa mnie Pan za gorszego. I jeszcze raz powtórzę, w dupie mam Pańskie deklaracje sprzeczne z logiką Pańskich twierdzeń, logika ta jednoznacznie wskazuje, że jesteś Pan faszystowską kanalią i pozwoliłeś Pan sobie uważać Panią Luzik za niepotrafiącą sensownie myśleć (może i jest w tym troszeczkę prawdy) durną pindę, która niezdolna jest do miłości. A ja nie pozwolę, abyś Pan bezkarnie obrażał kobiety, szubrawcu.
Panie Krowa, im więcej Pana czytam, tym bardziej się przekonuję, że jest Pan symbolem populacji upadającej właśnie cywilizacji. Jak się zjadacie pośrednio, to już widzę, ale chciałbym dożyć czasu, a to jest możliwe, bo to nastąpi niebawem, jak będziecie się zjadać fizycznie. Chciałbym zobaczyć to widowisko, bo nadziei na nic innego już nie mam.
Panie Kotasiński, a gdybym tak poprosił Pana o przebaczenie, to przebaczy mi Pan i wyjaśni działanie nawigacji satelitarnej? Ja już teraz w dowód wdzięczności dla Pana, przedstawię dowód na Pana prawdomówność. Istnieje w języku na naszym forum pojęcie "Pan Kotasiński". Cechą desygnatu pojęcia " Pan Kotasiński " jest absolutna prawda. Jeśli zaś owo słowo oznacza byt doskonale prawdomówny, to temu bytowi nie może brakować prawdomówności. W szczególności zaś nie może brakować mu przymiotu mówienia prawdy. Musi więc On głosić prawdę absolutną. Teraz, kiedy już przedstawiłem ten niepodważalny naukowo scholastyczny dowód Pańskie absolutnej prawdomówności, nikt już i nigdy więcej nie będzie Panu mógł zarzucić kłamstwa, a gdyby kto próbował, to będzie wrogiem logiki i wystawi się na pośmiewisko.

… W szczególności zaś nie może brakować mu przymiotu mówienia prawdy. Czy Ty PP mógłbyś choć przez chwilę nie śfińtuszyć?!


Panie Krowa, im więcej Pana czytam, tym bardziej się przekonuję, że jest Pan symbolem populacji upadającej właśnie cywilizacji. Jak się zjadacie pośrednio, to już widzę, ale chciałbym dożyć czasu, a to jest możliwe, bo to nastąpi niebawem, jak będziecie się zjadać fizycznie. Chciałbym zobaczyć to widowisko, bo nadziei na nic innego już nie mam.

To pan Przerazony będzie zjadany, a właściwie już jest zjadany.
To pan Przerażony, konsument wczorajszych racji, staje się degeneratem czy dekadentem, wsio rawno.

Dekadencja jest skazana na porażkę, to znaczy ona jest jak wieczór zachodzącego słońca, a nigdy nie była pełnym dniem.
Dobranoc.

Michał, czy zgadzasz się ze stwierdzeniem Luzikowej, że podżegałam Marcina przeciwko Tobie? Czy i Twoim zdaniem mieszałam się w Waszą kłótnię, żeby ją podsycać? Masz mi za złe moje wtrącanie?
Żeby tu pasowało słowo "podżegać", to raczej nie. Postawiłaś w wątpliwość pewne sprawy, co można byłoby uznać za zachętę do polemik i sprzeczek. Ale jak dla mnie, nie było jakoś szczególnie ostre. W moim przekonaniu nie ma o co bić piany, bo znacznie bardziej "jątrzące" wypowiedzi przechodzą i nikt się specjalnie o to nie czepia.
Gdybyśmy tak się bali każdej kontrowersyjnej wypowiedzi, to zrobiłoby się strasznie nudno na tej sfinii. Jeśli coś na stronę Luzika z kolei mógłbym powiedzieć, to może to, iż zwróciłaś uwagę WYŁACZNIE na kwestię sporu. Gdybyś napisała coś dodatkowo w meritum, skomentowała sam problem, to by się komentarz o sporze jakoś rozmył, nie stanąłby jako główny. Gdy pisze się tylko o kontrowersji, to zwraca się na nią szczególną uwagę.
Ale moim zdaniem to wszystko niuanse. Nie warto się na nich skupiać, bo wpędzimy się w przewrażliwienie do przewrażliwienia.

...Panu nie wystarcza w boga wierzyć, Pan musi arbitralnie stwierdzać, że wiara jest lepsza od niewiary, a tym samym, wierzący są lepsi od niewierzących.
...Panu nie wystarcza w boga wierzyć, Pan musi arbitralnie stwierdzać, że wiara jest lepsza od niewiary, a tym samym, wierzący są lepsi od niewierzących.
w dupie mam Pańskie deklaracje sprzeczne z logiką Pańskich twierdzeń...
Uważaj Pan na te deklaracje, bo one mogą Panu z dotychczasowego miejsca pobytu wyjść na zewnątrz w postaci hemoroidów, albo biegunki. Moich twierdzeń bezkarnie w dupie się nie miewa


Ty taki „święty obrońca” jesteś, wyjaśnij mi, dlaczego bronisz Adaśka, który jest dojrzałym człowiekiem z łatwością i chętnie zachowującym się jak gadzina. Kiedy ta gadzina dostaje w ogon to ty po raz kolejny pojawiasz się i bronisz gada. Gdzie ty jesteś kiedy ta gadzina zaczyna atakować mnie, a kiedy ja nie atakuję go albo kogoś on atakuje. Gdzie byłaś kiedy mnie Michał atakował. Zupełnie poprzewracało ci się to, co słuszne z tym, co niesłuszne, bronisz kogoś, który gadzi jest też dla ciebie, jedynie ty widząc to wycofujesz się, aby nie zobaczyć gada w pełnej okazałości, a ja nie, bo gadów się nie boję. Nie dociera do mnie jak ty możesz oceniać mnie, a to jego bronić, przecież ten człowiek zachowuje się jak zwykłe bydlę. Takie zachowania są spotykane pomiędzy ludźmi z marginesu społecznego, nie u reszty, reszta, jeśli zachowa się w ten sposób to jednak zatrzymuje się w pewnym momencie.

***



Nie bronię Przerażonego, wyrażam jedynie swoje zdanie.
Uważam , że w jego bluzgach jest więcej humanizmu, niż w Twoich kulturalnych wypowiedziach.
On jest rzeczywisty, Ty jesteś dla mnie fałszywką.


Za tę naukę zapłacisz mi Luizko w stosownym czasie. [/b][/color][/size]
.


Po cóż czekać, dziękuję już dzisiaj


Ty taki „święty obrońca” jesteś, wyjaśnij mi, dlaczego bronisz Adaśka, który jest dojrzałym człowiekiem z łatwością i chętnie zachowującym się jak gadzina. Kiedy ta gadzina dostaje w ogon to ty po raz kolejny pojawiasz się i bronisz gada. Gdzie ty jesteś kiedy ta gadzina zaczyna atakować mnie, a kiedy ja nie atakuję go albo kogoś on atakuje. Gdzie byłaś kiedy mnie Michał atakował. Zupełnie poprzewracało ci się to, co słuszne z tym, co niesłuszne, bronisz kogoś, który gadzi jest też dla ciebie, jedynie ty widząc to wycofujesz się, aby nie zobaczyć gada w pełnej okazałości, a ja nie, bo gadów się nie boję. Nie dociera do mnie jak ty możesz oceniać mnie, a to jego bronić, przecież ten człowiek zachowuje się jak zwykłe bydlę. Takie zachowania są spotykane pomiędzy ludźmi z marginesu społecznego, nie u reszty, reszta, jeśli zachowa się w ten sposób to jednak zatrzymuje się w pewnym momencie.

***



Nie bronię Przerażonego, wyrażam jedynie swoje zdanie.
Uważam , że w jego bluzgach jest więcej humanizmu, niż w Twoich kulturalnych wypowiedziach.
On jest rzeczywisty, Ty jesteś dla mnie fałszywką.

Ja myślę, że moje nawzajem jest bardziej uzasadnione niż twoje słowa. Rozumiem, co nazywasz „rzeczywisty”, to, że fałsz i kłamstwo budzi uwagę do rzeczywistego przeżycia, aby odszukać Prawdę, trzeba się zorientować. Natomiast Prawda dana jako gotowa stwarza spokój spójnością, przez fałsz trzeba przegryźć się. Jednak twoje zbyt zbanalizowane podejście do życia nie pozwala tego wyjaśnić i uświadomić ci wyraźniej, więc sobie wypowiadaj i obserwuj czy możesz być tego pewna.

… więc sobie wypowiadaj i obserwuj czy możesz być tego pewna. No wreszcie Marcinie pokazałaś tej … gdzie jej miejsce. Masz ze wszech miar słuszność, ona ma obserwować i jeśli już coś wypowiadać, to ino sobie!
Pozdrawiam Cię bracie, jako żem sam jest macho!
Kłamiesz Pan, Panie Dyszyński, że kurz leci Panu z nosa. Jak może Pan tak bezczelnie wypierać się swojej faszystowskiej podłości? Przecież tłumaczę Panu jak dziecku, że możesz se Pan uważać światopogląd teistyczny za lepszy, a co to komu może szkodzić, a co Panu może szkodzić, że kto inny uważa inaczej, pluń Pan na to uważanie, uważanie nie ma tu nic do rzeczy, nie, uważanie jest Pańską podłością faszystowską, tylko to, że Panu uważania za mało, Pan chcesz dowodów i wyciągasz z zakisłych śmietników ociekające obrzydliwym śmierdzącym śluzem te obrzydliwości i machasz Pan tą zgnilizną przed nosem swoim, co pal sześć, ale machasz Pan przed nosem moim drąc swoją faszystowską mordę na cały świat, żem ja gorszy, bo zgnilizna mi śmierdzi i wąchać, jako Pan jej wącha, nie chcę. To właśnie jest owa faszystowska podłość Pańska, nie, uważanie swojego poglądu za lepszy, a perfidne śmierdzące zgnilizną udowadnianie, że jest lepszy, a tym samym, skoro już Pan to udowodnił, to i gorsi są ci, co mają inny, gorszy pogląd. Choć i takie uważanie nie jest wolne od faszystowskiej perfidii. Ale Panu mało swojej faszystowskiej podłości, Pańska podłość musi jeszcze posunąć się dalej, do zbrodni na kulturze ludzkości całej i podważać moje piękne w swojej logice wnioski, aby wywlec na wierzch swoje ociekające stęchłym śluzem obskurantyzmu faszystowskie kłamstwa.

Przecież Panie Dyszyński, gdyby tak było jak Pan mówi, to o cóż mogłaby ludzkość mieć pretensje do faszyzmu, no o nic przecie, bo ludzie przecie są różni i nikt temu nie przeczy, a i faszyzm przecie wedle Pańskich argumentów nic strasznego nie zrobił, przecie zgodził się tylko z prawdą powszechną. A gówno Panie Dyszyński, faszyzmowi nie wystarczało tak jak i Panu nie wystarcza, uważać, że są różni ludzi i różne poglądy, faszyzm, tak jak i Pan, potrzebował udowodnić, że jest lepszym poglądem i że inni ludzie są gorsi i tak jak Pan, udowodnił, tak jak i Pan mordę darł faszystowską, że sens jedyny za tym stoi, że rozum tak nakazuje, że inni mają rozumu mniej, że niezdolni do wartości wyższych, no i że przeszkadzają rozwijać się kulturze wyższej, to i powsadzali gorszych do dołów kloacznych, jako i wy lepsi mnie gorszego wsadziliście i nawet nie plwacie na mnie, bom niegodzien i tego.

Nich Pan mi powie tak szczerze, jak Pan może mieć sumienie przeciwstawiać się tak przecudnej logice? Toż tylko faszystowska perfidia może być do tego zdolna. Panie Dyszyński, ja podejrzewam, że Pan w gruncie rzeczy, to tak naprawdę nie jest w środku tak przesiąknięty faszystowską zgnilizną, jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać, czuję gdzieś w sercu moim dobrym, że i w Panu tli się jeszcze jaka iskierka dobra, tylko źli ludzie (faszystowskie bestie) zbałamuciły Pana i pociągnęły na manowce zgnilizny faszystowskiej (nawet widzę tu takiego jednego Zbója faszystowskiego, któren winę za sprowadzenie Pana na manowce ponosi główną, a i innych faszystów winnych tu nie brakuje, choćby taka Pani Niepoprawna, że już o tym ropiejącym wrzodzie faszystowskim, co to nie ma pojęcia o nawigacji, nie wspomnę). Dlatego w dobroci swojej dam Panu szansę na poprawę i pokutę, przyzna się Pan do faszystowskiej zbrodni i za karę w ramach pokuty przejdzie Pan na marksizm, gdyby miał Pan z tym jakie trudności, to na razie wystarczy jak Pan będzie udawał marksistę, nie będzie to nic nowego, bo kiedyś wszyscy tak udawali. Oczywiście rozumie Pan, że jako neofita, musi Pan być marksistą dubeltowym, codziennie rano i wieczorem będzie Pan pisał peany na temat komunizmu, gdyby tematów Panu brakło, zawsze będzie Pan mógł się do mnie zwrócić po pomoc, a ja nigdy Panu nie odmówię i tematy podam.

No, to do roboty Panie Dyszyński, pluń Pan na to faszystowskie plugastwo i do roboty.

PA. Przeprosić może mnie Pan jutro z rana. Ale jeszcze dzisiaj musi Pan wycisnąć ten ropiejący wrzód na teorii względności.
Ja jednak dokonałbym tu pewnej drobnej modyfikacji, Pani Luzik musi sobie coś pomyśleć o Panu Kotasińskim, a potem to napisać na forum, aby dokonać samosprawdzenia myśli swojej z pismem swym, a następnie uzyskać przy mojej aprobacie samopotwierdzenie myśli swej z tekstem swoim. A wtedy Pan Kotasiński będzie szczęśliwy tą samopotwierdzoną prawdą absolutną o sobie.

Kłamiesz ....................................wrzód na teorii względności.


Agnostyk zakłada niemożliwość poznania natury Boga, jeśli nawet on istnieje.


Nawiązując do tego, agnostyk odrzuca możliwość poznania natury Boga, a więc jest nierozumny( wg tego co pisał Lucjan). Czy ma przesłanki do odrzucenia takiej możliwości?

Prosta sprawa: poznać naturę Boga to oznacza poznać Naturę, czyli dzieła Boga.
Tylko że poznać się nie da do końca, bo końca natury nie widać, ona dalej żyje i się zmienia.
Jeśli ja poznaję obraz namalowany-stworzony przez Salvadora Dali to poznaję Dalego.
Jeśli ja poznaję czyny człowieka Jana Kowalskiego s. Stefana ur.....w ..... to poznaję właśnie jego.

Agnostycyzm ma słuszność w tym że niemożliwe jest całkowite poznanie rzeczywistości czyli natury.
Ale to za mało na współczesną teorię.
Wobec powyższego agnostycyzm uważam za zamierzchły i słaby filozoficznie.

... Pani Luzik musi ...
... Pan Kotasiński będzie szczęśliwy ...


Romans się kroi czy cuś!
I to gdzie w tomografi komputerowej!


Jesteś świetna z szybkością i celnością reakcji. Iskra Boża.
Właśnie o to chodzi że nasze życie jest za bardzo techniczne, wyrachowane, komputerowe.
I my to zmienimy na życie ludzkie - mocniejszymi uczuciami.
Mocniejszymi uczuciami, to znaczy, Panie Krowa, takimi, które swoją mocą pozwolą Panu przyglądać się obojętnie jak lwy zżerają Panu jedną z Pańskich brudnopiętych, a Pan mocą tych mocniejszych uczuć, będziesz mógł spokojnie sie paść, aby mieć siły do ucieczki przed lwami zżerającymi Pańskie pozostałe brudnopięte kochane przez Pana mocniejszymi uczuciami. Panie Krowa, nie ukrywam, jestem przerażony, jednak nie aż tak bardzo przerażony, abym się musiał obawiać takich obskuranckich bestii jak Pan, bo wiem, że po tysiącu lat od narodzin europejskiej cywilizacji w starożytnej Grecji, upadła w starożytnym Rzymie, jednak po pięciuset latach odrodziła się na trzysta lat w Arabii, a potem, po pięciuset latach, w Europie. Widać już pora na następną kilkusetletnią przerwę na ciemnotę i zabobon tak przez Pana ukochane, to i gnij Pan w tym swoim ukochanym brudzie nawet przez tysiąc lat, a ja i tak się odrodzę jak Feniks z popiołów wokoło lecących szmat zapalonych na dnie którego pozostanę jako wiekuistego zwycięstwa zaranie.

Mocniejszymi uczuciami, to znaczy, Panie Krowa, takimi, które swoją mocą pozwolą Panu przyglądać się obojętnie jak lwy zżerają Panu jedną z Pańskich brudnopiętych, a Pan mocą tych mocniejszych uczuć, będziesz mógł spokojnie sie paść, aby mieć siły do ucieczki przed lwami zżerającymi Pańskie pozostałe brudnopięte kochane przez Pana mocniejszymi uczuciami. Panie Krowa, nie ukrywam, jestem przerażony....

No jakiś pan gupi jest:

Lewek zeżre parzystokopytną w mocnym głodzie i złości.
Parzystokopytna zjadana ulegnie mocnemu strachowi.
Ja pasący się będę owładnięty uczuciem akceptacji.
Pan Przerażony ulegnie mocnemu uczuciu odrazy.

I czym tu się przerażać? Toż to wre życie.
Tu nie ma układów i lobbowania.
Normy nie obowiązują.
Recesja umrze.

Za lekcję życia suma darów dla mnie od pana wzrasta do 65.000

...Dlatego w dobroci swojej dam Panu szansę na poprawę i pokutę, przyzna się Pan do faszystowskiej zbrodni i za karę w ramach pokuty przejdzie Pan na marksizm, gdyby miał Pan z tym jakie trudności, to na razie wystarczy jak Pan będzie udawał marksistę, nie będzie to nic nowego, bo kiedyś wszyscy tak udawali.
Nie mogę Panie Przerażony, jak bum cyk cyk nie mogę, bo mnie Pan Kotasińskie zaj..., znaczy znowu znowu przyszpili, przydusi i karze mi wyprzeć się wszystkich swoich kłamstw. A ja już tyle kłamałem Panu Marcinowi, że żadne nowe kłamstwo nie przejdzie.
Jeśli jeszcze się okaże, że w ten sposób sprzeniewierzam się absolutnej prawdzie, iż udaję jakiegoś marksistę, to przecież nie będę w stanie stanąć przed Panem Marcinem, spojrzeć mu w oczy, a na koniec oczyścić się w żaden sposób. A przecież nie oczyściłem się jeszcze do końca z poprzednich wrednych ataków.
Więc nie mogę, naprawdę nie mogę
Myślę, że Pan to zrozumie, bo przecież grzechy jednak pewne na Panu ciążą (ciążą może urojoną, ale jednak).
Rozumiem to doskonale, jednak dobroć moja nie pozwoliła mi na pozostawienie Pana na pastwę gnijącej gangreny. Lęk o Pańskie dobro zmusił mnie do ogromnego wysiłku intelektualnego i wymyśliłem naukowy, bo ogromnie logiczny w swojej scholastycznej logice, dowód na nieistnienie boga. Pan Kotasiński już samopotwiedził prawdę absolutną naukowości logiki scholastycznej, to i przecie nie sprzeciwi się prawdzie absolutnej, bo natychmiast stałby się nieszczęśliwy i nie mógłby siebie kochać prawdziwą miłością, a to byłaby straszna podłość gdyby miłości swojej nie miał i nieszczęśliwy był z tego powodu. Dlatego, jak tylko Pan przedstawi Panu Kotasińskiemu mój dowód naukowy na nie istnienie boga, natychmiast pokocha tę prawdę absolutną i będzie szczęśliwy, że w obliczu prawdy absolutnej przejdzie Pan na marksizm. A oto dzieło moje epokowe w historii nauki, dowód naukowy na nieistnienie boga.

Istnieje w języku pojęcie "Bóg". Cechą desygnatu pojęcia "Bóg" jest absolutna doskonałość. Jeśli zaś owo słowo oznacza byt doskonały, to temu bytowi nie może niczego brakować. W szczególności zaś nie może brakować mu przymiotu nieistnienia, bo istnie byłoby zbyt trywialne jak na absolutną doskonałość, nieprzyzwoite wręcz w podobieństwie do pospolitego istnienia brudnej materii. Musi więc on nie istnieć.

I tym epokowym odkryciem możemy zakończyć czcze dysputy, a nie marnując cennego czasu, zdecydowanie przeć ku marksizmowi.
Panie Krowa, gdybym miał tak żyć i nie miał sobie czym w łeb strzelić, to odrąbałbym sobie nogi siekierą, aby mieć pewność, że nie ucieknę przed głodnymi lwami.
PS. Panie Krowa, przykro mi, ale już jestem za stary, aby siebie tak unowocześnić i pisać do Pana tak miłym Panu pismem obrazkowym. Pozostanę już do końca skazanym na pisanie do bęcwałów.